27 cze 2011

Recenzja- Podkład Lasting Performance Max Factor.

Na dzisiaj przygotowałam dla Was, dawno już obiecywaną, recenzję podkładu Lasting Performance od Max Factor. Tym razem bez zbędnej gadaniny, od razu przechodzę do rzeczy, tym bardziej, że mam sporo do powiedzenia. Opis producenta: Dzięki zastosowaniu innowacyjnej formuły podkład Max Factor Lasting Performance wykazuje się dużą trwałością, bez konieczności poprawiania makijażu przez cały dzień. Zawiera pudry matujące i pochłaniające tłuszcz, nie pozostawia śladów na ubraniach. Jest hipoalergiczny, nie zatyka porów, nie powoduje powstawania zaskórników. Nadaje się do cer normalnych, tłustych. Polecany jest również do cery wrażliwej.Cena: ok. 50-60 zł [35ml] w drogeriach, na allegro nawet o połowę taniej.

***Na początku warto wspomnieć o tym, że jestem posiadaczką cery mieszanej ze skłonnością do przetłuszczania się, szczególnie w strefie T. Od podkładu oczekuję więc przede wszystkim zmatowienia i dość dobrego krycia, jednak jednocześnie nie może być mowy o efekcie maski, którego wręcz nie znoszę. Zależy mi też żeby podkład nie podkreślał moich suchych skórek na policzkach i dość długo utrzymywał się na twarzy.
Odcień 102 Pastelle zakupiłam na allegro ze względu na korzystniejszą cenę. I muszę przyznać, że był to zakup tak naprawdę w ciemno, gdyż w żadnej z drogerii nie znalazłam testera w jasnym kolorze! Zdesperowana wahałam się między odcieniami 100, 101 i 102, wybór padł na ten ostatni (ze względu na cieplejszą tonację) i niestety podkład okazał się minimalnie za ciemny. Jednak teraz, kiedy zostałam „muśnięta słońcem” i nabrałam trochę kolorów, idealnie stapia się z moją cerą. :)
To tyle słowem wstępu, idźmy dalej!


*Opakowanie: proste, ale ładne. Mieści 35 ml produktu, czyli dość sporo jak na podkład. Nie zawiera pompki, pomimo tego jest jednak poręczne i wygodne. Podoba mi się, że „stoi do góry nogami”, to bardzo praktyczne rozwiązanie.
*Zapach: bez zarzutów, typowy dla podkładów.
*Konsystencja: dość płynna, podkład łatwo się rozprowadza, nie tworzy smug, jest niesamowicie wydajny. Wystarczy jego naprawdę niewielka ilość, żeby dokładnie pokryć całą twarz, przez co też niestety bardzo łatwo z nim przesadzić, a stąd już tylko krok do tapety.
*Działanie: podkład sprawia, że skóra wygląda na aksamitnie gładką i zadbaną. Dobrze kryje zaczerwienienia, nie do końca natomiast radzi sobie z większymi zmianami i sińcami pod oczami. Ale przecież to nie jest głównym zadaniem podkładu, ale korektora. Ładnie matuje, po przypudrowaniu efekt ten utrzymuję się naprawdę dość długi czas i w ciągu dnia twarz wymaga jedynie niewielkich poprawek. Podkład mnie nie uczulił, nie zapychał, zdarzało się natomiast, że podkreślał suche skórki. Wystarczyła jednak spora warstwa kremu nawilżającego na noc i problem znikał. To co nie odpowiada mi w tym produkcie, to fakt, że po jakimś czasie ciemnieje na twarzy. Nie jakoś drastycznie, ale jednak. Trzeba też przyznać, że bzdurą jest obietnica producenta odnośnie ubrań i ich niebrudzenia się, podkład pozostawia ślady zarówno na nich jak i np. na telefonie.
*Ogólna ocena: Jeden z lepszych podkładów jakich używałam. Na lato odrobinę za ciężki, natomiast świetnie sprawdza się w okresie jesienno-zimowym. Duży plus na szeroką gamę kolorystyczną (każdy bladzioch znajdzie coś dla siebie) i naturalny look jaki daje (przy odpowiedniej ilości oczywiście!). Myślę, że jest to produkt godny wypróbowania, szczególnie dla posiadaczek cer nieidealnych, które tak jak ja oczekują od podkładu przede wszystkim dość dobrego krycia i ładnego matu za przystępną cenę. Ja nie dorobiłam się jeszcze pędzla po podkładu, nakładam go gąbeczką. Przypuszczam, że u szczęśliwych posiadaczek efekt byłby jeszcze lepszy i jeszcze bardziej naturalny. :)


Czy kupię ten produkt ponownie? Na lato szukam czegoś lżejszego. Z kolei później chciałabym wypróbować Revlon Color Stay. Jeśli się jednak nie sprawdzi, na pewno do niego wrócę. Wybiorę tylko jaśniejszy odcień.


PS. Chciałam bardzo podziękować merczens za otagowanie! :* Jak tylko przeżyję egzamin na prawo jazdy i wszystko uporządkuję, z przyjemnością przygotuję dla Was taki post.

Buziaki kochani! :)

24 cze 2011

Ludzie zejdźcie z drogi, bo listonosz jedzie!

Po prawie trzygodzinnym spacerze wróciłam do domu, gdzie czekało na mnie wygodne łóżko, gorąca czekolada, spokój znajomych ścian i… dwie paczki! W przeciwieństwie do mojego psa, bardzo lubię widok listonosza. Szczególnie wtedy kiedy z niecierpliwością wyczekuję jakiejś przesyłki. :) Ale do rzeczy.

Kilka dni temu złożyłam (kolejne już) zamówienie w sklepie internetowym firmy Yves Rocher, twórcy kosmetyki roślinnej. Tych, którzy nigdy nie słyszeli o ich produktach odsyłam tutaj. Tradycyjnie skusiłam się na wypróbowany i sprawdzony żel pod prysznic i do kąpieli z serii Plaisirs Nature, tym razem o zapachu jeżyny. Pachnie cudownie, jest idealny na lato. Oprócz tego wybrałam malinowy balsam do ust w słoiczku, nad zakupem którego zastanawiałam się już od dłuższego czasu oraz odżywkę i szampon do włosów suchych i zniszczonych z wyciągiem z owsa. Firma jest mi dobrze znana, więc podejrzewam, że nie będzie to żadne odkrycie, jednak nie ukrywam- mam bzika na punkcie ich kosmetyków i bardzo często do nich wracam. Niebawem recenzje produktów YR, jednak już teraz gorąco zachęcam do zakupów! :)

Kolej na drugą paczkę. Kosmetyki firmy NYX, „chodziły” za mną już od kilku dobrych miesięcy. Pierwszy raz usłyszałam o nich w filmikach jednej z youtubowiczek i już wtedy zapragnęłam wejść w ich posiadanie. W końcu się udało! Szminka w kolorze 522- circe oraz korektor w odcieniu light stały się moją własnością. :) Jestem już po pierwszy starciu z tymi produktami (tu się objawia moje niedoczekanie i niecierpliwość) i zdecydowanie się nie rozczarowałam. Jednak jak mówią, nie należy chwalić dnia przed zachodem słońca, a więc potestuję je jeszcze i dopiero wtedy podzielę się z Wami swoimi odczuciami.
A Wy używałyście kosmetyków YR bądź NYX? Co o nich sądzicie? Chętnie poznam Wasze opinie.
Pozdrawiam Was serdecznie i do następnego razu! :)

21 cze 2011

Butoholizm.

Znacie to uczucie, kiedy mijając poszczególne wystawy sklepów obuwniczych, uderza Wam do głowy myśl „muszę je mieć” albo „ale takich butów jeszcze nie mam”? Mi niestety nie jest ono obce! Niestety, bo z tego powodu, z miesiąca na miesiąc mój portfel cierpi coraz bardziej. Liczba butów jakie chciałabym posiadać zdecydowanie przekracza limit zdrowego rozsądku. Baleriny czy szpilki? A może wszystko naraz? Trzy pary jednego dnia? Tylko ja tak potrafię. Zdecydowanie cierpię na butoholizm. I nic nie wskazuje na to, że kiedykolwiek przestanę. Ale wiecie co? Dobrze mi z tym! :)


Oto kolejni „bohaterowie niekończącej się powieści”:

Sklep w moim mieście- 50 zł

New Yorker- 39,90 zł

Sklep w moim mieście- 39 zł
Ładny fason, mały rozmiar (jestem nieszcześliwą posiadaczką stopy w rozmiarze 35! ;<), przyzwoita cena. A z tego wszystkiego ogrom radości! I właśnie dlatego buty są fajne. :)

ps. Bardzo dziękuję za wszystkie komentarze! :*

20 cze 2011

Recenzja- Dairy Fun, jogurtowy balsam do ciała o zapachu czekolady.


Opis producenta: Mleczny balsam do ciała z dodatkiem jogurtu nawilża i odżywia skórę sprawiając, że staje się ona jedwabiście gładka i pięknie pachnie. Dostępny w czterech wersjach zapachowych: ananas, truskawka, czekolada, kokos.
Cena: ok. 14 zł [400ml]
Wybierając balsam do ciała najpierw kieruję się zapachem. A więc mamy odpowiedź na pytanie, dlaczego skusiłam się na Dairy Fun. Będąc miłośniczką wszelkich słodkich zapachów, nie mogłam mu się oprzeć. Pachnie wprost PRZEPIĘKNIE. Choć spotkałam się z opiniami, że jest to zapach chemiczny. A więc rzecz gustu. I powonienia. :) Przejdźmy do opakowania. Wygląda zachęcająco, ale okazało się być niesamowicie niewygodne i niepraktyczne. Butelka jest bardzo twarda i mało elastyczna, ciężko z niej wydobyć produkt nawet na samym początku. Co niestety zniechęca do dalszego używania. Jeśli chodzi o samą konsystencję tego produktu, to jest ona dość rzadka, jednak balsam ciężko się rozsmarowuje i słabo wchłania. Nie zauważyłam jakichś specjalnych właściwości pielęgnacyjnych i odżywczych, nawilżanie w dolnych granicach przyzwoitości. Balsam na szczęście nie podrażnił mojej wrażliwej skóry, za co mu chwała. Podsumowując, produkt nie nadaje się dla osób o przesuszonej skórze. Świetnie sprawdza się za to jako „poprawiacz humoru” smakowitym zapachem, którzy utrzymuje się na ciele dość długo i z którym warto się zaznajomić, chociażby za darmo, w sklepie. :)
Czy kupię ten produkt ponownie? Nie wiem. Jeżeli tak, to tylko ze względu na obłędny zapach. Chociaż przypuszczam, że prędzej wypróbuję inne produkty z tej firmy. Od dłuższego czasu uśmiechają się do mnie kule do kąpieli i masło do ciała.

ps. Przepraszam za słabą jakość zdjęcia. :(

18 cze 2011

Mały haul zakupowy.

Pogoda nas dzisiaj nie rozpieszcza, dlatego dla poprawy nastroju wybrałam się na małe zakupy i jak na zakupoholiczkę przystało, wróciłam z kilkoma (niezbędnymi?) drobiazgami. A więc zaczynajmy!
* Żel pod prysznic NIVEA /olejek z pestek moreli i proteiny z mleka/, przepięknie pachnie!
* Balsam do ciała JOANNA z czarną pożeczką, nawilżający. Uzywałam kiedyś o zapachu kiwi i byłam bardzo zadowolona. :)
* Żel do stóp, antyperspirant BEBEAUTY, wiele osób go polecało, postanowiłam się skusić.
* Jedwab do włosów MARION, malutka buteleczka, jednak starcza na bardzo długo. Mój ulubieniec od jakiegoś czasu. Pięknie wygładza i nabłyszczka włoski.
* Lakiery do paznokci firmy Golden Rose: fioletowy-odcień 332 i brązowy- 266. Nie mogłam się zdecydować i wzięłam oba.

Małe, a cieszy. Zakupy to zdecydowanie to, co tygryski lubią najbardziej!
Chciałam Wam także podziękować za wszystkie komentarze pod poprzednią notką, szczególnie za te z radami dotyczącymi kosmetyków. Miłego weekendu kochani! :)

13 cze 2011

Do startu, gotowa, START! / Mój codzienny makijaż.

Witajcie kochani,
podobno najtrudniejsze są początki i pierwsze kroki. Pomimo tego mam jednak nadzieję, że dość szybko "zaklimatyzuję się" się w Waszej blogspot'owej społeczności, że przyjmiecie mnie cieplutko i że z każdym kolejnym razem będzie już tylko lepiej! Trzymajcie kciuki za nowicjuszkę i życzcie mi powodzenia! Za wyrozumiałość, wsparcie i dobre rady pięknie dziękuję! :)

Dzisiaj chciałam pokazać Wam kosmetyki, jakie stosuję w swoim codziennym makijażu. Zazwyczaj rano nie mam zbyt wiele czasu, wolę zostać w łóżku dziesięć minut dłużej, dlatego też ograniczam się do niezbędnego minimum. Wszelkiego rodzaju cienie, kredki do oczu i szminki zostawiam sobie na większe wyjścia.

Na oczyszczoną skórę twarzy nakładam krem Garnier INTENSYWNA PIELĘGNACJA bardzo suchej skóry. Bardzo szybko się wchłania, dobrze nawilża skórę, jest lekki, idealny pod makijaż.


Pora na podkład. Ostatnimi czasy używalam podkładu Max Factor Lasting Performance i byłam z niego bardzo zadowolona. Dość dobrze krył, ładnie matowił moją skórę. Jednak na lato jest odrobinkę za cięzki i poszukuję lżejszego odpowiednika. Dokładniejsza recenzja tego produktu już niebawem!
Dla utrwalenia efektu używam pudru, który kupiłam ze względu na niską cenę i jasny odcień. Mowa tu o pudrze prasowanym Maybelline Affinitone. Nie byłam do końca przekonana do jego zakupu, ale muszę przyznać, że zdecydowanie go polubiłam, szczególnie za naturalny efekt jaki daje i wydajność.
Jeżeli chodzi o eyeliner, to cały czas jestem jeszcze na etapie poszukiwań tego jedynego. :) Aktualnie zużywam ten z firmy Virtual i nie do końca odpowiada mi aplikator.


Na sam koniec tusz do rzęs. Cały czas moim KWC jest znany wszystkim Maybelline Colossal Volum Express. Pomimo ciągłego testowania, nie znalazłam żadnego, który by go pobił.

Do tego pomadka ochronna i gotowe!

(Na zdjęciu brakuje podkładu, ponieważ jest już na wykończeniu i musiałam przelać go do pojemniczka.)
A Wy, znacie te produkty? Używacie ich w codziennym makijażu? Co o nich sądzicie?

PS. Chciałabym rozpocząć przygodę z różem, ponieważ jak dotąd nigdy go nie używałam. Poszukuję także korektora, który zakryje moje sińce pod oczami. Możecie mi coś polecić? :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...