28 maj 2013

Rossmann skusił i mnie!

Dzisiejszy post sponsoruje stos kserówek English for medicine, szukam powodu żeby nie ruszyć tego przed wieczorem. :))
Od kilku dni w całej blogosferze aż huczy o rossmannowej promocji -40% na makijaż i pielęgnację twarzy, co chwilę pojawiają się nowe posty zakupowe, dziewczyny chwalą się swoimi zdobyczami, więc i ja pokażę Wam co udało mi się upolować.Szczerze powiedziawszy nie poszalałam zbytnio, ograniczał mnie nie tylko studencki budżet, ale o dziwo i zdrowy rozsądek. :)  Kupiłam tylko to na co polowałam już dawno i za czym chodziłam już od dobrych kilku tygodni, a zawsze było jakieś "ale". Zapraszam do oglądania!


Szminka Rimmel Lasting Finish 070 Airy Fairy
- kultowa szminka, której ja jeszcze nie miałam okazji testować. :) Taki chłodny róż to zupełna nowość w mojej czysto nudziakowej kolekcji. Myślę, że będzie super na lato!
Lakier do paznokci Wibo 395- kolor jest cudny, coś między maliną, a jagodą. Miałam w koszyku jeszcze dwa inne, ale ostatecznie (nie powiem, bo z nie małym bólem) odłożyłam je na półkę. W końcu ile można mieć tych lakierów?
Cielista kredka na linię wodną Max Factor 090 Natural Glaze- obleciałam za nią cztery Rossmanny w okolicy, dopiero dzisiaj rano (w piątym!) udało mi się dorwać ostatnią sztukę. Oczywiście od razu musiałam swój zakup przetestować i powiem Wam, że kredka trzyma się na oku od 11 rano do teraz! :)
Cień do powiek Maybelline Color Tattoo 35 On and on bronze- i to chyba nie była dobra decyzja. :( W sklepie nie było testerów, wzięłam więc ten cień zupełnie w ciemno, bo naczytałam się o nim samych ochów i achów, a w domu okazało się, że ma kolor wręcz identyczny co mój ukochany cień z Essence... Zobaczcie same:

Nie żeby mi się nie podobał, ale dwa cienie w identycznym kolorze to jednak o jeden za dużo. Trochę żałuję, że nie przemyślałam sprawy. :(


Zrobiłam też mały zapas maseczek i sięgnęłam po cieszące się nie małym powodzeniem na wizażu rybki Anti-Age z Rival de Loop. Wiadomo, że lepiej zapobiegać niż leczyć. :) Poza tym mojej kapryśnej ostatnio cerze, przyda się dawka porządnego nawilżenia i odżywienia. Zobaczymy jak się spiszą.


Pochwalicie się o co Wy powiększyłyście swoją kosmetyczną kolekcję?
Ja zabiorę się chyba jednak za ten angielski... Miłego popołudnia! :)

26 maj 2013

Co nosi Sonnaille? (4)

Niedzielny poranek to doskonały (i prawdę mówiąc dzisiaj jedyny) moment na napisanie nowego posta.
Pozostając w temacie ciuchowo-ubraniowym, mam dla Was pierwszy wiosenny strój dnia. Od kilku dni pogoda nas co prawda zbytnio nie rozpieszcza, bo jak nie wieje, to pada, ale na początku tygodnia było naprawdę ładnie. :) Ładnie do tego stopnia, że córka młynarza odważyła się pokazać w końcu swoje białe nogi i sięgnęła po spódniczkę. I to nie byle jaką!


Nie wygląda może co prawda jak żywcem wyjęta z wybiegu mody, bo motywy kwiatowe zostały w tym sezonie zdominowane przez neony, których nie znoszę, ale jest bardzo kobieca, romantyczna, lekka i cudnie się układa.


Zestawiłam ją z granatową bluzką z koronkowymi wstawkami, torebką w stylu vintage, czerwonymi paznokciami i zwykłymi białymi trampkami, które nie załapały się na zdjęcie trochę celowo- nie chciałam straszyć  Was swoją "mleczną" (że tak to ładnie ujmę) skórą. ;)


Spódniczka- H&M
Bluzka- H&M
Torebka- Atmosphere
 + białe trampki

Lubicie motywy kwiatowe? Podobają Wam się takie romantyczne stylizacje, czy to totalnie nie Wasza bajka? 

Miłego dnia i najlepsze życzenia dla wszystkich mam! :)

22 maj 2013

Buszujac po second-handach. :)

Mówią, że fajne lumpeksy są wszędzie. Tylko trzeba umieć w nich szukać i co najważniejsze- nie zniechęcać się. "E tam takie gadanie"- myślałam i z zazdrością śledziłam relacje z lumpeksowych łowów u beautyhairandfashion i dziewczyn z loveandgreatshoes. Albo coś w tym faktycznie jest, albo ostatnio miałam zwyczajnie niezłego farta, bo moja pierwsza od jakiegoś czasu wizyta w SH zakończyłam się powodzeniem. :) Upolowałam prawdziwe perełki, oczywiście za grosze i zdecydowanie mam ochotę na ciąg dalszy!


Weszłam do pierwszego lepszego lumpeksu od tak sobie, nie spodziewając się, że w ogóle cokolwiek ciekawego uda mi się w nim znaleźć, a wyszłam mega zadowolona, bogatsza od trzy nowe rzeczy i jednocześnie uboższa, ale tym razem o jedyne 18 zł. :) 

Łup numer jeden to biało-granatowa mini sukienka zapinana na guziczki. Mama musiała mi ją trochę skrócić i zwęzić, ale mimo wszystko za 9 zł było warto, nie uważacie?


Można ją wiązać zarówno z przodu jak i z tyłu. :)

Która wersja bardziej przypada Wam do gustu? :)

Udało mi się upolować też cudne poszewki na poduszki z motywem różyczek


Ta falbanka z koronką całkowicie mnie urzekła! Idealnie pasują mi do białego wystroju wnętrza.

Są w idealnym stanie i kosztowały mnie jedyne 7 zł. Nie mogłam się oprzeć. :)

Na koniec spodnie od piżamy z Primarka za jedyną złotówkę. Żal było nie wziąć!


Jak Wam się podobają moje zdobycze? Lubicie buszować po lumpeksach? Możecie polecić mi jakieś fajne SH w Bydgoszczy? :) 

To tyle ode mnie na dziś, wracam do książek, bo mam cholerne zaległości na studiach, a czasu do sesji coraz mniej. Żeby nie krzywdować sobie za bardzo z tego powodu, szczególnie że za oknem przecudna pogoda, umilam sobie naukę słodkimi kaloriami. :) Od razu lepiej!

20 maj 2013

"Poległam", czyli o kwietniowych zakupach.

Mój misterny plan trzymania się wyznaczonej listy zakupów legł w gruzach wraz z nadejściem kwietnia. O ile w marcu jeszcze jako tako podołałam, to kolejny miesiąc przyniósł mi już totalną osobistą porażkę w kwestii odmawiania sobie małych, kosmetycznych przyjemności.
Publicznie przyznaję się więc, że zakupoholizm ze mną wygrał, rozłożył mnie na łopatki, a rezultaty tej niełatwej walki możecie zobaczyć w dzisiejszym poście. Będzie więcej zdjęć niż treści, dlatego tym razem zapraszam do oglądania. :)

* Lakier do paznokci WIBO (kolekcja stworzona przez bloggerki) Gosia Blue Lake

Miałam zamiar kupić dwa bloggerskie lakiery, ale ostatecznie skończyło się na jednym. Tym razem rozsądek akurat zwyciężył. :)
Lakier w buteleczce mnie oczarował, niestety na paznokciach ma trochę inny odcień. Jest bardziej niebieski niż morski, a do pełnego krycia potrzebuje aż trzech warstw. :( Z trwałością też nie jest najlepiej, szczerze mówiąc zachwycona nie jestem i cieszę się, że skusiłam się tylko na jeden egzemplarz z tej serii.


* Krem do rąk ISANA kakao&masło shea
* Pomadka rumiankowa Alterra

Ten krem do rąk wprost uwielbiam! Konsystencją i działaniem przypomina wersję migdałową, która świetnie się u mnie spisywała, zapach również ma obłędny! Po średnio udanej limitce z kwiatem pomarańczy Isana po raz kolejny spisała się na medal. Jeśli jeszcze nie próbowałyście, to polecam. :)

Rumiankową pomadkę z Alterry kupiłam po tym jak Brunetka poleciła ją do pielęgnacji rzęs. Używam jej od przeszło trzech tygodni i nie zapeszając muszę powiedzieć, że już widzę pierwsze rezultaty. Rzęsy trochę mniej mi wypadają. :)

 *Płyn do kąpieli Luksja Caramel Waffle

Mimo, że w studenckim mieszkaniu nie mam wanny, nie mogłam przejść obok niego obojętnie. :) Przelewam go do dozownika z pompką i używam jako mydła do rąk. Sprawdza się super. Nie wspominając już o tym, że pachnie i wygląda tak, że dosłownie chce się go zjeść. Kupiłam go w promocji za niecałe 9 zł, interes życia. :)

* Delikatny żel do mycia twarzy z szałwią Green Pharmacy

 Zapomniałam z domu swojego ulubionego żelu BeBeauty, a że nie po drodze było mi do Biedronki, skusiłam się na to "cudo". Niestety trafił mi się bubel. :( Mimo, że żel wyglądał bardzo zachęcająco (pompka, szałwia, przeznaczony do skóry delikatnej), totalnie się u mnie nie sprawdził. Może i dobrze zmywa makijaż i zanieczyszczenia, ale pozostawia skórę tak ściągniętą i wysuszoną, że nie jestem w stanie go używać. Ze swojej strony nie polecam. A już na pewno nie posiadaczkom skóry suchej!

* Krem Kozie Mleko 1 (nawilżanie) i 2 (odżywianie) Ziaja
* Maseczka oczyszczająca z glinką szarą Ziaja

Wszystkie trzy produkty doskonale znacie, wspominałam Wam już o nich tysiąc razy, cały czas przewijają się przez moją łazienkę i wszystkie trzy bardzo polecam. :)

* Bronzer SkinMatch ASTOR (wersja dla brunetek)

Jeśli śledzicie mojego bloga w miarę na bieżąco, to wiecie, że mój ulubiony bronzer rozsypał się w drobny mak i musiałam kupić coś innego. Zastanawiałam się nad słynną czekoladką z Bourjois i bronzerem Honolulu z W7, ale ostatecznie skusiłam się zupełnie w ciemno na produkt marki Astor, który był akurat w promocji w Rossmannie. Mimo swojej mega jasnej karnacji, wybrałam wersję dla brunetek, bo wydawała mi się chłodniejsza. Dopiero wyrabiam sobie zdanie na temat tego produktu, także recenzji możecie spodziewać się za jakiś czas. :)


* Cień do powiek Essence #58 Cappuccino, please!

Po tym jak zakochałam się na zabój w cieniu #35 Party all night, zdecydowanie miałam ochotę na ciąg dalszy romansu z cieniami Essence. Tym razem skusiłam się na jasny, rozświetlający cień o satynowym wykończeniu i uroczej nazwie #58 Cappuccino, please!, który wydawał mi się idealny na dzień. Kolor jest śliczny i bardzo ładnie ożywia zmęczone spojrzenie, ma fajną pigmentację i cień jest naprawdę mega wydajny, jednak niestety nie grzeszy trwałością. :( Nawet na bazie nie utrzymuje się cały dzień i już po kilku godzinach roluje się w załamaniu. Szkoda, bo zapowiadał się naprawdę super.


Miałyście, któryś z tych produktów? Kupiłyście coś ciekawego w kwietniu? :)

Czekam na Wasze komentarze, a tym czasem kończę i uciekam... na zakupy! Spokojnie, spokojnie- tym razem nie kosmetyczne! Spożywczak mi się kłania, w lodówce mam tylko światło. :D

PS. Zmieniam trochę wygląd bloga, dlatego za wszystkie chwilowe niedociągnięcia i bałagan najmocniej przepraszam. :)

17 maj 2013

TAG: 10 małych sekretów.

Witam Was kochani po karygodnej, bo ponad tygodniowej przerwie i z niemałą skruchą przepraszam za swoją nieobecność! Dużo się ostatnio u mnie działo (dzieje?) i nie miałam zbytnio ani czasu ani głowy na blogowanie. Dziś powracam, co prawda nie wiem jeszcze na jak długo, ale powracam i na dobry początek przychodzę do Was z TAGiem, który w blogosferze się chyba jeszcze nie pojawił. :)
Pytania  ściągnęłam z YT, mam nadzieję że przypadną Wam do gustu i że TAG się przyjmie i że i Wy odpowiecie na niego na swoich blogach. Miłego czytania!

1. Co sprawia, że czujesz się jak milion dolarów?
Moja niska samoocena trzyma się mnie tak kurczowo za rękaw, że pewnie nigdy nie poczuję się jak milion dolarów, jednak niewątpliwie pewności siebie dodają mi szpilki i dobre perfumy. Szczególnie te, których używam tylko na specjalne okazje. :) Czuję się wtedy ciut lepiej i atrakcyjniej niż zwykle. 

2. Twój największy pielęgnacyjny sekret? 
Wysypiać się! :) Podkrążone oczy w towarzystwie opuchniętych worków zdecydowanie nie są kobiecym sprzymierzeńcem. A jeśli już nie śpię za dobrze, bo zarywam noc nad książkami i rano nie chcę wyglądać jak zombi- nic nie działa lepiej niż krem prosto z lodówki,  nie tylko pod oczy. :)  

3. Największy sekret dotyczący pielęgnacji włosów?
Z racji tego, że walczę z wypadaniem i moja pielęgnacja ogranicza się do minimum, odpowiem trochę banalnie- odżywiać je od środka, włosy też potrzebują witamin. 

4. Jaka jest Twoja podstawowa zasada związana z odżywianiem?
"Tabliczka czekolady jeszcze nigdy nikomu nie zaszkodziła" :)

5. Twoje rady na pozostanie w formie/pozostanie fit?
Jako, że jestem antysportowa i daleko mi do zdrowego stylu życia- mało śpię, jadam nieregularnie i niezdrowo i generalnie nie świecę przykładem w tej dziedzinie, przejdę może lepiej do następnego pytania. :P

6. Jakie perfumy są Twoją sekretną bronią?
Mam kilka ulubionych zapachów, ale moim numerem jeden są bezapelacyjnie Fantasy od Britney Spears. Mega słodki zapach- kocham nad życia i pewnie nigdy nie przestanę. :)

7. Rzecz z Twojej szafy na którą inni zawsze zwracają uwagę?
Po krótkim zastanowieniu odpowiem sukienki/spódniczki. Zdecydowanie częściej "odsłaniam nogi" niż wskakuję w spodnie, szczególnie latem (wierzcie lub nie, ale nie mam żadnej pary szortów :P) i to jest chyba trochę mój "znak rozpoznawczy". 

8. Jaka biżuteria jest dla Ciebie najbardziej cenna?
Ta, którą dostanę od kogoś i z którą mam jakieś większe lub mniejsze wspomnienia. Kiedyś miałam fazę na wisiorki, teraz bardziej lubuję się w bransoletkach. Kolczyków nie noszę w ogóle. 

9. Kto jest dla Ciebie ikoną stylu?
Chyba nie mam takiej jednej osoby, nie śledzę kolorowych magazynów ani modowych wybiegów, zdecydowanie bardziej inspiruję się blogami i "ulicą". 

10. Powiedz coś czego jeszcze o Tobie nie wiemy...
Boję się burzy, nie jeżdżę windą, panikuję na widok pająka czy żaby, mdleję przy pobraniu krwi, nie umiem czytać mapy, a moja orientacja w terenie jest znikoma. Typowa ze mnie baba. :P 

TAGuję: 

i wszystkich, którzy mają ochotę odpowiedzieć na ten TAG. :)

9 maj 2013

Sonnaille w kuchni: sałatka z torellini i kurczakiem.

Dziś kulinarnie. :)
Szperanie w przepisach i pomysłach na obiad czy kolację sprawia mi ostatnio straszną frajdę. Cieszę się jak dziecko kiedy mam okazję, a przede wszystkim czas przyrządzić coś smacznego. Jak pewnie zdążyłyście zauważyć po postach z serii Sonnaille w kuchni, szczególnie upodobałam sobie wszelkiego rodzaju przekąski makaronowe, bo to właśnie w takich najbardziej się lubuję. Makaron to podstawa mojej kuchni, uwielbiam go pod każdą postacią!

Dzisiaj przychodzę do Was z przepisem na sałatkę, która co prawda niezbyt wpisuje się w modę zdrowego odżywiania, o którym ostatnio głośno w blogosferze, ale za to jest sycąca i naprawdę przepyszna! :)


SKŁADNIKI:
* Mix sałat z rukolą
* Dwa opakowania makaronu tortellini (ja wybrałam akurat z grzybami)
* Pierś z kurczaka
* Czerwona papryka, ogórek, puszka kukurydzy
* Majonez/jogurt naturalny
* Przyprawy do smaku

Wykonanie jest banalne. :) 
Myjemy warzywa, kroimy je w kostkę i wrzucamy do miski razem z mixem sałat i kukurydzą. 
Gotujemy pierś z kurczaka i tortellini według przepisu na opakowaniu. 
Czekamy aż odrobinę wystygną i przekładamy do naszej zieleniny (pierś oczywiście także kroimy w kostkę). 
Dodajemy majonez, ewentualnie jogurt naturalny jeśli preferujecie lżejszą wersję, przyprawiamy dla smaku i całość dokładnie mieszamy. 


Dobrze jest na koniec owinąć miskę folią spożywczą i włożyć na co najmniej pół godzinki do lodówki, żeby wszystkie składniki dobrze się ze sobą połączyły. :)


Znacie, lubicie? Może macie jakiś inny pomysł na sałatkę z torellini? 
Koniecznie się podzielcie! :)

6 maj 2013

To moja myśl na dziś! :)
Zostawiam Was z tym optymistycznym akcentem na dobre rozpoczęcie poniedziałku i ściskam mocno. 
Dużo uśmiechu i udanego tygodnia!

4 maj 2013

Mięta, złoto i malinowa mamba.

Myślałam, że nie zaszczycę Was już swoją obecnością na blogu w czasie tej majówki, ale los chciał, że znalazłam jeden niedokończony wpis w edytorze i właśnie go publikuję. :)
Mam nadzieję, że w przerwie między grillowaniem, porannym leniuchowaniem i nadrabianiem książkowych i filmowych zaległości znajdziecie czas na przeczytanie. :) Udanej soboty!

***
Mięta to ten kolor na paznokciach, który kocham miłością bezgraniczną od kilku sezonów i który noszę nie tylko latem i wiosną, ale również w zimowe dni i na przekór jesiennej słocie. Z grubym wełnianym swetrem prezentuje się co prawda może i średnio, ale nadejście cieplejszych dni, to idealna pora, żeby bez wahania pokazać Wam w końcu swój ukochany duet:


Oba lakiery dorwałam w osiedlowej drogerii za przysłowiowe grosze i nawet nie wiem, z którego z nich jestem bardziej zadowolona.
Celia Tropic (niestety starł mi się numer :<) mało tego, że posiada odcień idealny, to jeszcze nie smuży, kryje przy dwóch warstwach i wcale nie ma takiej najgorszej trwałości. Natomiast nawierzchniowy złoty topper z Miss Selene robi furorę właściwie z każdym kolorem i zbiera masę komplementów.

Jednak Celia Tropic jest już u mnie na wykończeniu i nigdzie nie mogę jej dostać, stąd mój apel do Was- możecie polecić mi jakiś inny fajny, miętowy lakier w miarę przystępnej cenie? Bo trzydzieści kilka złotych na Essie biedna studentka nie zamierza wydawać. :P 

*** 

Na koniec pokażę Wam peeling, który będę testować w najbliższym czasie (dzięki uprzejmości firmy Werner i Wspólnicy) i który już zdążył uwieźć mnie swoim zapachem- pachnie dosłownie jak malinowa mamba! :) 


Nie kojarzę go jednak ze sklepowych półek, wiecie może gdzie można go dostać? Będę bardzo wdzięczna za informację!

Kończę i zabieram się za naukę. Pozdrawiam wszystkich maturzystów i łączę się z Wami w bólu, choć swoją maturę mam już za sobą. Łapcie kopniaka na szczęście! 

2 maj 2013

"Nie popisałam się", czyli kwietniowe zużycia.

Witam Was cieplutko po prawie tygodniowej przerwie od blogowania (spowodowanej nie czym innym jak oczywiście brakiem czasu) i zapraszam na prezentację moich kwietniowych zużyć.
Jak możecie wnioskować po tytule, miniony miesiąc niestety nie sprzyjał u mnie denkowaniu. Nie ma jednak co płakać nad rozlanym mlekiem, trzeba się spiąć, zacisnąć pasa i liczyć, że maju zużyję więcej, a mnie schomikuję. :)

Dzisiejszy post nie będzie więc tym z serii tasiemców, nie tylko dlatego, że produktów jest niewiele-  większości doskonale je już znacie, bo przewinęły się przez nie jeden wpis na moim blogu. Zapraszam do czytania!


Krem (1 nawilżanie) Ziaja Kozie Mleko- podstawa mojej porannej pielęgnacji twarzy. Nie jestem w stanie zliczyć ile słoiczków tego kremu zużyłam. :) Recenzja TU.

Bio-żel pod oczy i na powieki zmniejszający obrzęki szałwiowy Ziaja- kupiłam go zaraz po tym jak wykończyłam swojego wcześniejszego ulubieńca firmy Floslek. Ziaja nie spisała się pod oczami tak dobrze jak poprzednik, ale nie była też jakimś totalnym bublem. Nawilżała średnio, nie podrażniała jednak oczu i przynosiła im ulgę, szczególnie kiedy krem trzymałam w lodówce. Plus za wydajność i opakowanie-tubkę, w której nie trzeba grzebać palcem.


Płyn micelarny BeBeauty- to, że zużyłam w tym miesiącu aż dwie buteleczki tego micela, mówi chyba samo za siebie. :) Planuję zbiorczą recenzję wszystkich płynów do demakijażu, które używałam ostatnimi czasy, także tam opowiem Wam o nim więcej, a tymczasem po prostu polecam go wypróbować na sobie jeśli jeszcze tego nie zrobiłyście. :)


Maseczka do twarzy Anty-Stres z glinką żółtą Ziaja- bardzo przyzwoita maseczka za grosze. Może nie przypadła mi do gustu aż tak jak wersja szara i brązową, ale też całkiem nieźle się spisała. Ładnie wygładza, zmiękcza, delikatnie rozjaśnia, twarz wygląda na zdrową i wypoczętą. Byłam z niej zadowolona i na pewno jeszcze będę do niej wracać.


Tonik BIO-aloesowy Ziaja- kolejny stały bywalec z mojej łazience. Zużywam, odkupuję, zużywam, odkupuję i tak w kółko. Co prawda schodzi u mnie jak woda, ale z racji tego, że jest niedrogi i spełnia moje wszystkie wymagania jakie mam w stosunku do tego rodzaju kosmetyku, jestem w stanie mu to wybaczyć. :)


Szampon do włosów tłustych Herbapol- to już ostatnia z trzech buteleczek tego szamponu, które posiadałam. Wspominałam o nim w poprzednim projekcie DENKO, ale dla tych którzy go przegapili, w skrócie powiem, że to fajny ziołowy szampon dla posiadaczek włosów przetłuszczających się. Ładnie się pieni, ślicznie pachnie, jest wydajny, niedrogi i nie przesusza włosów, choć odżywka po jego użyciu jest oczywiście niezbędna. Wrócę do niego na pewno, kiedy uporam się ze swoim wypadaniem.


Kokosowy żel pod prysznic Isana- Isana gości u mnie pod prysznicem bardzo często, a wersję kokosową upodobałam sobie szczególnie i to nie jest pierwszy raz kiedy do niej wracam. Kocham za zapach i niską cenę. Super właściwości pielęgnacyjnych od żeli pod prysznic nie wymagam. :) Więcej o tym produkcie TUTAJ.


Maskara Collossal Volum' Express Maybelline- mój ukochany tusz do rzęs, który choć zdradziłam ostatnio z tańszymi maskarami, to nadal jest moim numerem jeden. Uwielbiam jego szczotę i efekt jaki daje na rzęsach- pięknie pogrubia, wydłuża, nadaje objętości. Polecam Wam go gorąco! :)
Opakowanie ląduje w koszu, natomiast szczoteczkę sobie zostawiłam i aktualnie aplikuję nią na rzęsy odżywkę. Strasznie mi wypadają. :(

Duo bronzer+róż SunClub Essence (wersja dla blondynek)- jeśli śledzicie mojego blipa, to wiecie że wypadł mi ostatnio i pokruszył się dosłownie w drobny mak. Denko i tak miał już co prawda spore, ale mimo wszystko mega mi go szkoda, tym bardziej że został wycofany i jest już niedostępny... No trudno, będę szukała czegoś innego. Jeśli możecie mi polecić jakiś fajny, niedrogi bronzer, który nie zrobi mi plam, to będę strasznie wdzięczna!
***
I to już wszystko Kochani jeśli chodzi o moje kwietniowe zużycia. Może trochę rychło w czas, ale życzę Wam udanej majówki, dużo słoneczka i pogody ducha, której mnie ostatnio brakuje. 
Raz jestem, raz mnie nie ma, część Waszych wiadomości cały czas pozostaje bez odpowiedzi, ale mam ciężki okres i zwyczajnie nie jestem w stanie tego wszystkiego ogarnąć, wierzę że rozumiecie.
Przepraszam Was najmocniej za wszelkie zaniedbania, pozdrawiam i całuję! 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...