31 paź 2012

Październikowy haul zakupowy.

Październik zdecydowanie mogłabym nazwać miesiącem zakupów. Kupiłam dużo za dużo, na czym jak się pewnie domyślacie bardzo ucierpiał mój studencki budżet. Tak to właśnie jest jak się ma pełno drogerii pod nosem. :)
Bez zbędnego przynudzania zapraszam Was więc na małą prezentację swoich kosmetycznych nabytków. Większość z nich to produkty, które są dla mnie kompletną nowością, z którymi do tej pory nie miałam bliższej styczności:

Cień do powiek Essence #35 Party all Night (metalic effect)


Przyznam szczerze, że miałam na niego ochotę już od dawna. Właśnie czegoś takiego brakowało w mojej kosmetyczce. Jest to cień w kolorze ciemnego złota, wpadający delikatnie w jasny brąz. Pięknie rozświetla spojrzenie, daje na powiece metaliczny efekt i trzyma się na niej przez większą część dnia nawet bez użycia bazy. Ja zakochałam się w nim od pierwszego użycia i gości w moim makijażu praktycznie codziennie. Cudownie wygląda zarówno samodzielnie nałożony na powiekę jak i w połączeniu z innymi cieniami. Nabytek miesiąca! :)


Bio-żel pod oczy i na powieki zmniejszający obrzęki (szałwiowy) Ziaja


Ten żel jest akurat moim wrześniowym nabytkiem, o którym z powodu własnej sklerozy do tej pory Wam jeszcze nie wspomniałam.
Przez długi czas używałam żelu firmy Floslek i byłam z niego bardzo zadowolona. Skusiłam się na ten, bo zachęciła mnie niska cena, wygodne opakowanie, w którym nie trzeba grzebać paluchem i przyciągające wzrok "bio" w nazwie. Sięgam po niego od ponad miesiąca i powiem tak- nie jest to zły produkt, od taki sobie zwykły żel pod oczy, który w porównaniu z żelami Floslek wypada jednak dużo słabiej. Trzymam go w lodówce i to za co go lubię, to fakt że rzeczywiście przynosi ulgę zmęczonym, opuchniętym oczom i zupełnie ich nie podrażnia. Jeśli chodzi o samo nawilżenie- moim zdaniem pozostawia sporo do życzenia. Wykończę i wrócę do swojego aptecznego ulubieńca. :)

Naturalny oliwkowy płyn micelarny Ziaja


Jeśli jesteśmy przy oczach- zdradziłam swój ukochany płyn micelarny z Perfecty (KLIK) z tym produktem i muszę przyznać, że chyba zostanie u mnie na dłużej! Jest tańszy, a równie dobrze radzi sobie z codziennym demakijażem oczu (nie mówię o produktach wodoodpornych, bo takowych używam raczej rzadko) nie podrażniając ich. Po niezbyt udanej przygodzie z dwufazówkami Ziaji, spodziewałam się kolejnego kosmetycznego rozczarowania, a tu takie miłe zaskoczenie. :)  Na wizażu nie zbiera jednak zbyt pozytywnych opinii, u mnie o dziwo sprawdza się wprost rewelacyjnie... Miałyście, używałyście? Jakie macie zdanie na jego temat?

Antyperspirant Garnier Mineral Extra Care 


Jeśli chodzi o antyperspiranty Garniera to do tej pory miałam styczność tylko z wersjami w kulce, z których jak może pamiętacie, byłam zadowolona. Ten też sprawdza się całkiem dobrze, spełnia swoje zadanie,w dodatku ładnie pachnie.
Nie mam jednak problemów z nadmierną potliwością, nie wymagam więc od tego typu produktów zbyt wiele. Jak dla mnie jest w porządku, choć jeśli miałabym wybierać, to wersja kulkowa jednak bardziej przypadła mi do gustu.

Odżywka do włosów bez spłukiwania Gliss Kur Regeneracja i Objętość
 

Od kiedy używam tych leczniczych, aptecznych szamponów na wypadanie, moje włosy są bardzo przesuszone i ciężko po myciu dojść z nimi do ładu. Kupiłam tę odżywkę w nadziei, że ułatwi mi ich rozczesywanie. Póki co użyłam jej dopiero dwa razy i oczywiście nie zauważyłam obiecywanej przez producenta spektakularnej regeneracji, ani tym bardziej zwiększonej objętości. Trzeba uważać z jej ilością, nałożona przesadnie u nasady włosów bardzo je obciąża...

Żel pod prysznic Kakao&Jojoba Wellness Beauty 


Zbliżamy się już do końca. :)

Jeśli chodzi o markę Wellness&Beauty to swego czasu używałam ich balsamu do ciała, bodajże w waniliowo-orzechowej wersji zapachowej. O ile w opakowaniu balsam pachniał przepięknie, to na skórze zapach stawał się chemiczny, wręcz nie do zniesienia i nawilżał również bardzo kiepsko... Produkt do kąpieli to jednak nie balsam, dlatego postanowiłam zrobić podejście numer dwa do W&B i korzystając z promocji zaryzykować zakup tego żelu. Jeszcze go nie używałam, czeka na swoją kolej.

Papierowy pilniczek 


I na koniec pilniczek do paznokci, najzwyklejszy na świecie, kupiony za niecałe pięć złotych w Rossmannie.

To tyle na dzisiaj, zbieram się na autobus i wracam do domku w towarzystwie cytogenetyki, która będzie "umilać" mi podróż. Postaram się napisać coś jeszcze w ciągu najbliższych dni, ale już teraz życzę Wam miłego długiego weekendu! :*

Miałyście któryś z powyższych produktów? :)

29 paź 2012

Lakierowy niezbędnik na jesień.

Choć szczerze tęsknię za latem, słońcem i dniami, kiedy nos nie był wiecznie zimny, zdążyłam pogodzić się już z nadejściem jesieni, za którą osobiście średnio przepadam. Skompletowałam jesienną garderobę, zaliczyłam pierwsze przeziębienie i wizytę w parku i stworzyłam ze swojej kolekcji lakierów mały niezbędnik na jesienno-zimowe miesiące. Jak się pewnie domyślacie przeważają w nim chłodne, stonowane odcienie- fiolety, brązy, szarości, czerwienie i pudrowe róże, z którymi  po wakacyjnej przerwie znowu się zaprzyjaźniłam. Zapraszam do oglądania, może wypatrzycie dla siebie coś ciekawego. :)

Golden Rose (seria z proteinami)- jedne z moich ulubionych lakierów swoją drogą :)


 Essence seria C&G


Wibo Express Growth


W czerwonym z drobinkami i pudrowo-różowym z serii nude starły mi się niestety numerki... Jeśli ktoś ma te lakiery i wie jaki to jest dokładnie odcień to proszę o odpowiedź na dole, edytuję post i uzupełnię. :)

I na koniec mieszanka różnych firm:


A Wy jakie kolory na paznokciach najczęściej nosicie/lubicie nosić o tej porze roku? Wybieracie coś typowo jesiennego, czy może przywołujecie letnie wspomnienia soczystym koralem, miętą i pomarańczą? :)

26 paź 2012

Mizensa Kristy po raz drugi.

Pamiętacie jak jakiś czas temu wspominałam Wam (w TYM poście), że zamierzam zamówić sobie pierwszy egzemplarz z etorebka.pl? Dla przypomnienia- wybór padł na model Mizensa Kristy.
Prosiłyście mnie o rzeczywiste zdjęcie torebki, pytacie o jej jakość i o to czy jestem zadowolona z zakupu, stąd dzisiaj taki krótki post na jej temat.

Jeśli chodzi o sam portal etorebka.pl to nie mam żadnych zastrzeżeń. Wpłata została szybko zaksięgowana, cały czas otrzymywałam powiadomienia o aktualnym statusie mojej przesyłki, która oczywiście dotarła do mnie cała i zdrowa. Sama torebka była bardzo ładnie zapakowana i nie uszkodziła ani nie odkształciła się w czasie podróży.

Niestety już trzeciego dnia urwało mi się zapięcie od jej dłuższego paska... I od tej pory zmuszona jestem nosić ją za "rączkę" co jest trochę uciążliwe kiedy dźwiga się w niej kilka podręczników. Gdybym nie była taka narwana i nie chciała odpiąć tego na siłę, to pewnie o niczym takim nie byłoby mowy. No cóż...


W każdym razie Mizensa Kristy jest bardzo pakowna, ma sporo przegródek, nie powinno być więc większych problemów ze znalezieniem czegokolwiek w środku (no chyba że nosi się w niej pół świata, tak jak mnie się często zdarza... :)) Szalenie mi się podoba i mam ją ze sobą praktycznie non stop. 

Więcej zdjęć nie zrobiłam, bo niestety nie zdążyłam- znowu siadł mi aparat... Dlatego odsyłam Was do wizażowego wątku (KLIK), tam torebka (ta i inne modele) została sfotografowana wzdłuż i wszerz, w środku także.

Jeśli któraś z Was planuje zakup etorebki, to zostawiam dla Was 5% kod rabatowy:

8b49ff1d (ważny do 23-03-2013)

Dopijam kawę i zbieram się na laborki z chemii, trzymajcie kciuki za moją analizę mieszaniny kationów!


W przyszłym tygodniu będzie mnie tu troszeczkę więcej, obiecuję!

22 paź 2012

Moje ulubione polskie kanały na YT.

Godzina między moim poniedziałkowym przyjazdem do Bydgoszczy, a wyjściem na zajęcia to idealny na czas na szybką kawę (apropo kawy- próbowałyście karmelowe latte od Mochate? Jest przepyszne! ) i blogowanie.

Aparat mam rozładowany i na dysku nie zalegają mi żadne ciekawe zdjęcia, także zamiast o nowościach kosmetycznych opowiem Wam dzisiaj krótko o swoich ulubionych polskich kanałach na YT. Mam nadzieję, że taki niekosmetyczny przerywnik przypadnie Wam do gustu. :)

Kolejność jest oczywiście zupełnie przypadkowa!



Brunetki chyba nikomu nie trzeba przedstawiać. :)
Jest prześliczna, przesympatyczna i szczerze uwielbiam jej makijażowe tutoriale. To jeden z pierwszych kanałów, które zaczęłam subskrybować.



Genialnej jakości filmiki, dopracowane w każdym najdrobniejszym szczególe, ogląda się je z największą przyjemnością. A sama Karolina jest przepiękna, jej oczy! ;hearts&
Odkryłam ją zupełnie niedawno dzięki siostrom Glam i już po obejrzeniu pierwszego filmiku zakochałam się w jej kanale. Nic tylko subskrybować. :)



Loveandgreatshoes to również kanał, który subskrybuję dopiero od niedawna. Dziewczyny są sympatyczne i bardzo naturalne, świetnie się je ogląda. Uwielbiam prezentację ich second-handowych łupów, wynajdują naprawdę prawdziwe perełki!



Karolina ze stylizacji to kolejna youtubowiczka, którą mogłabym oglądać dosłownie non stop. Bardzo lubię jej samochodowe (i nie tylko) vlogi, recenzje maskar czy chociażby odcinki butowniczki. Nie sposób nie wspomnieć też o jej pierwszym kanale z fryzurami, podziwiam i żałuję że nie mogę sobie na nie pozwolić. :(




Marzenka to zdecydowanie bardziej lubiana przeze mnie siostra Glam, jest spontaniczna, naturalna, zawsze promienieje i wprost zaraża optymizmem. Czasami oglądam ją tylko po to, żeby poprawić sobie humor. Strasznie żałuję, że tak rzadko nagrywa...

To była powiedzmy taka moja złota piątka, ale oprócz wyżej wymienionych uwielbiam też kanały:

* nieesia25- oglądam od wielu, wielu miesięcy

* nissiax83- podobnie jak wyżej :)

* florenceBeauty- za to, że pokazuje polskie, niedrogie produkty, które bardzo trafiają w mój gust

* megilounge- tak jak ja walczy w wypadaniem włosów

* alltheprettyfacesTV- genialne makijaże, przepiękne rzęsy i rozsądne podejście do nagrywania filmików

* ciasteczko25- lubię i już :)

* katOsu- kolejne makijażowe guru, podziwiam i zazdroszczę talentu!

Znacie, lubicie? A może macie zupełnie inne ulubione youtubowiczki? Zapraszam do dyskusji! :)

20 paź 2012

Poszukiwania podkładu idealnego!

Przetestowałam w życiu naprawdę ogromną ilość podkładów, począwszy od tych śmiesznie tanich poprzez te trochę droższę, wiem co to znaczy mieć źle dobrany odcień, podkreślone suche skórki, zapchane pory i świecić się już po trzech godzinach.
Kiedy w końcu skusiłam się na kultowy, osławiony na blogach Revlon Color Stay (#180 Sand Beige, recenzja TU) wydawało mi się, że trafiłam na ideał i uporczywe poszukiwania "drugiej skóry" mam już za sobą. Jak widać nic bardziej mylnego. Z ideałami tak już najwyraźniej bywa, że albo nie istnieją, albo istnieją tylko do czasu...

W przeciągu ostatnich kilku tygodni za sprawą przyjmowania hormonów i leków na łojotok, moja cera z tłustej i problematycznej stała się zdecydowanie mieszaną, ze skłonnością do ogromnego przesuszania się w okolicach nosa i na policzkach. Efekt? Revlon CS zaczął mnie jeszcze bardziej wysuszać, ściągać, podkreślać najmniejsze suche skórki, a moja twarz po jego nałożeniu nałożeniu najwzwyczajniej w świecie na szarą i zmęczoną...

Zamierzam więc odstawić na bok swojego dotychczasowego ulubieńca (swoją drogą nadal uważam, że to naprawdę świetny podkład, po prostu w chwili obecnej nie dla mnie) i poszukać czegoś lżejszego, mniej kryjącego i co najważniejsze bez skłonności do wysuszania. Choć mam już swoje typy i mniej więcej wiem, w którą stronę celować...


1) również osławiony na blogach i zbierający na wizażu dużo pochlebnych opinii Bourjois Healthy Mix
oraz sprawdzone przeze mnie
2) Max Fator Lasting Performance (recenzja TU)
3) Max Factor Smooth Effect (recenzja TU)

... to zwracam się do Was z prośbą o pomoc i ewentualne wskazówki. Chętnie poznam Waszych ulubieńców w tej kategorii! Może któraś z Was również była fanką Revlona i w pewnym momencie musiała go odstawić?

PS. Niesamowicie ubolewam nad tym, że że nowy post na blogu pojawia się dopiero po prawie tygodniu przerwy, ale uwierzcie, że sobotni poranek to pierwszy w ciągu ostatnich dni moment, kiedy mam chwilę wolnego czasu. Nie mogę obiecać znaczącej poprawy, ale zapewniam, że już niebawem postaram się wynagrodzić Wam swoją rzadszą obecność tutaj. :) Tymczasem życzę Wam udanego weekendu i ściskam Was mocno, buziaki!

15 paź 2012

Nie lubię poniedziałków.

Szczególnie teraz kiedy są zapowiedzią niemiłosiernie dłużącego się, koszmarnego zresztą tygodnia.
Mam ogrom nauki, lada dzień czekają mnie też już pierwsze zaliczenia, więc lekko nie jest... ale daję radę. :)  Grunt to się nie przejmować! Całe szczęście przy odrobinie czyjegoś wsparcia i pozytywnego nastawienia nawet będąca dla mnie zupełną czarną magią biofizyka przestaje być aż taka straszna. :)


A to, że znów żyję od weekendu do weekendu i zaczęłam doceniać wolne popołudnia, wybitą w spokoju herbatę czy spędzenie godziny dłużej w łóżku to już inna sprawa.

Zbliża się już dwunasta, więc kończę swoje wywody, pakuję manatki i uciekam na uczelnię. Po powrocie chętnie przeczytam jak minął Wam weekend i jakie macie patenty na umilenie sobie średnio lubianych poniedziałków.


Trzymajcie się cieplutko! :) 

11 paź 2012

Nowy zapach. ♥

Dzisiejszy post sponsoruje wstrętne przeziębienie, które niestety dopadło i mnie. Odpuściłam więc sobie dzisiejsze popołudniowe zajęcia fitnes i leżąc w łóżku z kubkiem gorącej, malinowej herbaty z miodem, próbuję sklecić parę zdań i utworzyć z nich nowy post. Jesteście ciekawe o czym?

Pozostaniemy jeszcze na moment w temacie zakupów i nowości kosmetycznych i pokażę Wam... swój nowy zapach.


Na perfumy Fancy Jessici Simpson skusiłam się zupełnie w ciemno, pod wpływem bardzo pozytywnych opinii m.in na wizażu. Zapoznanie się z nutami zapachowymi...

Nuty głowy: gruszka, morela, czerwona porzeczka
Nuty serca: gardenia, jaśmin, migdał, karmel
Nuty bazy: drzewo sandałowe, wanilia, ambra

... tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że to musi być totalnie mój zapach i nie ma opcji, aby nie przypadł mi do gustu. Intuicja mnie nie zawiodła. :)


Fancy to zapach słodki, ale nie ulepkowy. Ci, którzy zaglądają tu dość regularnie zapewne wiedzą, że to właśnie takich zapachów jest fanką. Żadne delikatne, pudrowe mgiełki czy świeże, bardzo orzeźwiające nuty nie są w stanie powalić mnie na kolana ani wywrzeć na mnie wrażenia.
Wracając jednak do Fancy- są to perfumy bardzo oryginalne, zdecydowanie zapadające w pamięć, na początku owocowe, ale z upływem godzin coraz bardziej wyczuwać w nich karmel i wanilię. Z minuty na minutę stają się coraz ładniejsze, ciepłe, bardziej otulające. Idealne na okres jesienno-zimowy.

Nie jestem dobra w opisywaniu zapachów, także oszczędzę Wam średnio udanych opisów, odsyłając Was do rencezji na KWC -> KLIK.


Chyba nie muszę mówić, że zauroczył mnie cudowny flakonik w kolorze róży herbacianej? Może być piękna ozdobą toaletki!

Wiem, że wiele z Was nie lubi perfum celebrytów i podchodzi do nich bardzo sceptycznie, ale ja osobiście coraz bardziej się do nich przekonuję. Zanim trafiłam na Fancy, zdążyłam zakochać się w Fantasy Britney Spears i Halle by Halle Berry. Oba zapachy uwielbiam, z przyjemnością po nie sięgam i na pewno będę do nich wracać.



A jak jest z Wami? Macie swoje ulubione zapachy? Preferujecie perfumy słodkie, ciężkie czy może bardziej trafiają do Was te delikatne, świeże?

Jeżeli ktoś byłby zainteresowany- zamówiłam je w drogerii internetowej perfumeria.pl, z tego względu że ich dostępność w Polsce jest właściwie żadna... (choć osobiście zaliczam to na plus, zapach nietuzinkowy, którego nie czuję się u co drugiej osoby :)) Razem z przesyłką wyniosły mnie ok. 120 zł, więc biorąc pod uwagę moje zadowolenie i ich trwałość- zrobiłam interes życia! :)

8 paź 2012

Zakupowe nabytki z ostatniego miesiąca.

Choć natłok obowiązków (bądź jak kto woli życie na pełnych obrotach), który ostatnio nie jest mi obcy, nie sprzyja robieniu zakupów to w ciągu ostatnich trzech-czterech tygodni pojawiło się w mojej kosmetyczce trochę nowych produktów, o których wypadałoby by wspomnieć. Powiększyłam swoje "zasoby" kolorówki, uzupełniłam dziury w zapasach pielęgnacyjnych i nie obyło się też bez nieplanowanych wydatków-zachcianek.

Zanim jednak przejdę do małej prezentacji kosmetycznych nowości, chciałam zapewnić wszystkich zasypujących mnie mailami czytelników, że wszystko u mnie w porządku, studiuję i mam się całkiem dobrze, a moja rzadsza obecność tutaj i właśnie chociażby zaległości w sprawdzaniu poczty, są spowodowane najzwyczajniej w świecie brakiem czasu. :(

To tyle słowem wstępu, przechodzę już do rzeczy, bo mam Wam sporo do powiedzenia i pokazania. :)


Kolorowy, brokatowy topper essence o uroczej nazwie #02 Circus Confetti to właśnie jedna z moich kosmetycznych zachcianek. Choć za brokatem raczej nie przepadam i wprost nie znoszę pozbywać się go z paznokci, to ten spodobał mi się na tyle, że wrzuciłam go do koszyka. Widziałam go wcześniej na wielu blogach, ślicznie ozdabia nawet najzwyklejszy nude, dlatego pewnie będzie gościł na moich paznokciach stosunkowo często.

Będąc w Naturze skusiłam się też na kredkę do brwi essence z grzebyczkiem w odcieniu #04 Blonde. Przyznam szczerze, że do tej pory podkreślałam brwi cieniem, albo nie podreślałam ich wcale, bo z natury są dość ciemne, dlatego kredka to dla mnie zupełna nowość. Po pierwszych użyciach mogę stwierdzić, że kolor jest idealnie trafiony, a kredka sama w sobie... dość twarda. Kosztowała mnie bodajże siedem (albo osiem?) złotych bez grosza.

Ostatnim produktem essence, którym kupiłam jest korektor pod oczy w pędzelku Stay Natural Concealer. Wybrałam kolor #04 Soft Honey, który okazał się być dla mnie za ciemny... Nie wiem czy testery zostały zamienione, czy to wina światła w drogerii, ale trafiłam jak kulą w płot- niestety. Jeśli chodzi o krycie cieni pod oczami, to wypada ciut słabiej niż wykończony właśnie przeze mnie Essence Stay all day longlasting concealer (KLIK), ale więcej na jego temat pojawi się za jakiś czas.

Od kiedy dowiedziałam się o wycofaniu mojej ukochanej odżywki Isana z olejkiem z Babassu, szukam dla niej jakiegoś zamiennika. Obiło mi się gdzieś o uszy, że całkiem dobra jest jej siostra "połysk koloru" z ochroną UV, pantenolem i witaminą B3 przeznaczona do włosów farbowanych, ale moim zdaniem nie dorasta wersji wygładzającej do pięt... Może zdążę się jeszcze do niej przekonać po zużyciu drugiej połowy opakowania, na razie wypada u mnie kiepsko.

Jeśli jesteśmy przy Isanie to skusiłam się na krem do ciała z masłem shea o przecudownym zapachu kakao. Dla mnie pachnie ono nie tyle jak kakao co jak lody śmietankowe, ale to nie zmienia faktu, że używam go z największą przyjemnością. Za opakowanie o pojemności 500ml zapłaciłam niecałe dziewięć zł, czyli dosłownie jak przysłowiowy barszcz. :)

Kupiłam jeszcze zmywacz do paznokci BeBeauty z biedronki z olejkiem kokosowym i gliceryną w zmienionym (?) opakowaniu z pompką. Buteleczka mieści w sobie aż 150 ml produktu, także cena jest jak najbardziej adekwatna do wydajności. Zmywacz nie zawiera acetonu, pachnie jak to zmywacz i po prostu spełnia swoje zadanie.


Na koniec kolejne specyfiki z założenia przeciwdziałające  nadmiernemu wypadaniu włosów zalecone mi przez dermatologa- szampon i tonik Novoxidil (oprócz nich piję jeszcze żelatynę z biotyną w saszetkach- Galacet i łykam mający dziesiątki skutków ubocznych lek na trądzik, który ma zamykać gruczoły łojowe i osuszać skórę głowy- Axotret). Stosuję je drugi tydzień, efektów oczywiście na razie brak. Ale nie będę się dzisiaj rozwodzić na ich temat, bo nie chcę się nad sobą użalać, może za jakiś czas zrobię na ten temat kolejny post.

I jeszcze coś z innej beczki- produkt, który od około miesiąca testuję dzięki uprzejmości firmy Werner i Wspólnicy:


Mowa o dermokosmetyku, kremie Rilastil Deliskin firmy Instituto Ganassini  przeznaczonym do skóry delikatnej i naczynkowej. Zużyłam już prawie połowę produktu, także myślę że niebawem będę mogła powiedzieć Wam o nim coś więcej.

Tymczasem zachęcam do zapoznania się z obietnicami producenta:
"Wzmacnia ścianki naczyń krwionośnych, zwiększając ich odporność i elastyczność.
Zmniejsza skłonność do powstawania rumienia i tzw. pajączków. Skutecznie koi podrażnienia i zapobiega nowym, a jego jasnoseledynowy kolor maskuje zaczerwienienia. Ogranicza szkodliwe skutki promieniowania UV i utrzymuje właściwy poziom nawilżenia skóry."


Wyszedł mi z tego haulu zakupowego prawdziwy post tasiemiec, ale mam nadzieję że zamiast Was zanudzić choć trochę wynagrodził Wam moją nieobecność.
Czeka mnie dzisiaj wieczór z genetyką, oby Wasz był chociaż trochę przyjemniejszy niż mój. :)

3 paź 2012

Kokos, miód i migdały, czyli pielęgnacja na słodko.

Zanim ucieknę na popołudniowe zajęcia (biofizyka :( ), korzystam jeszcze z wolnej chwili i przekopuję stare foldery ze zdjęciami szukając czegoś co mogłoby posłużyć mi jako materiał na nowy post. Jako, że dawno na blogu nie pojawiały się żadne recenzje, postanowiłam pokazać Wam dzisiaj dwa śmiesznie tanie produkty pielęgnacyjne, które sprawdziły się u mnie równie świetnie jak świetnie pachną. W roli głównej kokos, miód i migdały- zapraszam do czytania. :)

Wszelkiego rodzaju mazidła do ciała to tego typu produkty, po które sięgam (i które kupuję) bardzo chętnie. Kokosowe masło Synergen wrzuciłam do koszyka nie oczekując od niego zbyt wiele. Skusiła mnie niska cena (ok 8 zł za 250ml) i wersja zapachowa za którą niesamowicie przepadam.


I wcale się nie zawiodłam! :) Oprócz wspomnianej już niskiej ceny, wygodnego opakowania, które pozwala wydobyć produkt do samego końca i ładnego, delikatnego, śmietankowo-kokosowego zapachu, na plus tego produktu przemawia między innymi jego wydajność. Przy codziennym stosowaniu wystarczył mi naprawdę na dość długo.

Masło ma dość lekką konsystencję, łatwo się rozprowadza i dość szybko wchłania. Nie zapewnia może jakiegoś super nawilżania i właściwości pielęgnacyjnych, ale działa naprawdę przyzwoicie i myślę, że dobrze sprawdzi w przypadku skóry niezbyt suchej czy normalnej.

PLUSY:
* niska cena, wydajność
* przyjemny, słodki zapach
* przyzwoite nawilżenie
* wygodne opakowanie
* produkt nie uczulił mnie, nie podrażnił
* szybko się wchłania

MINUSY:
* jak dla mnie konsystencja mogłaby być bardziej treściwa, gęsta
* zapach nie utrzymuje się zbyt długo
* dostępność (tylko Rossmann)


Jeżeli chodzi o maseczki do twarzy, to uwielbiam je testować i zazwyczaj po skończeniu jednej, chcę wypróbować coś nowego. Maseczka odżywcza z Perfecty z miodem i słodkimi migdałami przeznaczona do cery suchej, jest jedną z niewielu do której wracam za każdym razem i którą zawsze mam w domowej kosmetyczce.

Uwielbiam ją przede wszystkim za działanie- świetnie wygładza, nawilża, odżywia. Po jej użyciu skóra staje się gładka, miękka i przyjemna w dotyku. Ma przyjemną konsystencję, łatwo się rozprowadza. Ja nakładam ją na twarz grubszą warstwą, trzymam około 15-20 minut (czasami zostawiam na całą noc), a pozostałości usuwam płatkiem kosmetycznym delikatnie wklepując. Nie zdarzyło mi się, żeby mnie podrażniła, uczuliła, albo zapchała.

Nie sposób też nie wspomnieć o zapachu- słodki, waniliowo-budyniowy, mogłabym ją wąchać dosłownie bez końca.

PLUSY:
* oczywiście cena, maseczka kosztuje dosłownie grosze
* zapach- obłędny, nakładanie i noszenie maseczki to czysta przyjemność
* działanie- ładnie wygładza, nawilża, odżywia
* łatwa w użytkowaniu
* nie podrażnia, nie zapycha

MINUSY:
* żałuję że występuje tylko w saszetkach

Dla zainteresowanych wrzucam jeszcze skład: Aqua, Isopropyl Mirystate, Gliceryl Stearate, Steareth-25, Ceteth-20, Stearyl Alcohol, Parrafinum Liquidum, Cetearyl Octanoate, Carthanus Tinctorius Seed Oil, Prunus Amygdalus Dulcis Oil, Tocopheryl Acetate, Ascorbyl Palmitate, Linoleic Acid, Propylene Glycol, Mel, Glycerin, Soya Lecithin, Panthenol, Trilaureth-4-Phosphate, Sorbitol, Citric Acid, Retinyl Palmitate, Ethyl Linoleate, Ethyl Oleate, Silk Amino Acids, Pyridoxine, Biotine, Magnesium Ascorbyl/PCA, Sodium Hydroxide, Disodium EDTA, Carbomer, Ethylparaben, Methylparaben, BHA, 2-Bromo-2Nitropropane-1, 3-Diol, Parfum

A jak jest z Wami? Lubicie słodko pachnące produkty pielęgnacyjne? Macie w tej kategorii swoich ulubieńców, których możecie mi polecić? :)

Ściskam Was mocno i pozdrawiam! 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...