28 cze 2014

Czerwcowe nowości i zakupy.

Kobieta zmienną jest, a dowodem tego jest dzisiejszy post. :) Zamiast na "miesiąc w zdjęciach", zapraszam Was dzisiaj na krótki przegląd kosmetycznych nowości, które w przeciągu ostatnich tygodni wpadły do mojej łazienki. Króluje pielęgnacja, część produktów miałam okazję już używać, także chętnie podzielę się z Wami swoimi pierwszymi wrażeniami. Może wypatrzycie dla siebie coś ciekawego? Zapraszam do czytania!


Trochę tego jest! Na swoje usprawiedliwienie dodam, że w większości są to dary losu od mojego chłopaka i mojej mamy. Czerwiec to miesiąc, w którym wyjątkowo brakowało mi czasu na beztroskie przemierzanie zatłoczonych drogerii. Portfel nie krzyczy jednak z radości, bo dla równowagi poczyniłam małe zakupy w internecie i w końcu zdecydowałam się złożyć zamówienie na "Biochemii Urody". Jeden z kosmetyków totalnie mnie zachwycił, ale o tym za chwilę...

 Zaczynamy od biedronkowych zdobyczy. :)


Nie pytajcie dlaczego tak bardzo zależało mi na pięćdziesiątym piątym maśle do ciała i peelingu, którego znając życie i tak nie będę robić regularnie. To chyba magia blogosfery! A że mnie nie trzeba długo przekonywać ani namawiać, to w poszukiwania włączyłam swojego chłopaka i mamę. :))) Koniec końców mam wszystko czego chciałam. Żadnego z produktów jeszcze nie otwierałam, mają bardzo długą datę ważności, także czekają sobie spokojnie w łazienkowej szufladzie aż stopnieją moje pootwierane, kosmetyczne zapasy.

Miałyście te owocowe cuda? Jak się u Was sprawdziły? Która wersja zapachowa jest Waszą ulubioną? :) 


W Rossmannie wpadło do koszyka kolejne masło do ciała z masłem shea i olejkiem migdałowym, tym razem z serii Welness&Beauty. Skusił mnie świetny skład i genialne, aluminiowe opakowanie, do których mam słabość. :) Swego czasu używałam balsamu z tej serii i był naprawdę beznadziejny, jeśli natomiast chodzi o to masło, to muszę Wam powiedzieć, że na razie nie czuję się ani trochę zawiedziona. Ale na recenzję przyjdzie jeszcze czas.

+ dwa produkty ISANA: olejek do kąpieli i żel pod prysznic z limitowanej edycji o zapachu truskawki i kwiatu wiśni, przelałam go do dozownika na mydełko do rąk, bardzo fajnie się sprawdza.


Na Dzień Dziecka zażyczyłam sobie krem z filtrem i choć początkowo miałam apetyt na Vichy Capital Soleil SPF 50, to dałam się namówić przemiłej farmaceutce z SP na produkt Pharmaceris. Co prawda ma trochę niższą ochronę (SPF 30), ale myślę że na lato w mieście jest ona wystarczająca. Mowa o kremie nawilżająco-kojącym przeznaczonym do skóry trądzikowej. Na pewno poświęcę mu osobny post, bo według mnie to produkt totalnie niedoceniany. Jestem z niego niesamowicie zadowolona.

Krem do stóp z 15% mocznikiem z Perfecty to produkt, na zakup którego nie mam usprawiedliwienia. Trochę inaczej jest z rumiankową pomadką Alterra. Postanowiłam wrócić do kuracji na rzęsy, poprzednim razem niestety nie byłam systematyczna i nie widziałam żadnych rezultatów. Trzymajcie kciuki za moje zapominalstwo i niecierpliwość!

Na deser zostawiłam moje zamówienie z Biochemii Urody.


  • Peeling enzymatyczny --> użyłam go dopiero trzy razy i na razie nie mam na jego temat żadnego zdania. Póki co nie rozkochał mnie w sobie, nie widzę żadnych spektakularnych efektów, w przeciwieństwie do ziołowego peelingu Organique, w którym zakochałam się już po pierwszym użyciu. 
  • Olejek myjący drzewo herbaciane --> tutaj też póki co niestety bez większych zachwytów. Olejek jest łagodny, nie przesusza skóry i ładnie ją oczyszcza, ale za to koszmarnie śmiedzi i naprawdę nie jestem w stanie przyzwyczaić się do tego zapachu. :(
  • Serum z kwasem salicylowym LEMON --> za to ten produkt jest tak genialny, że naprawdę płakałabym gdyby został wycofany. Zawiera w swoim składzie olejek z kocanki, olejek tamanu i jojoba, a także wspomniany wcześniej kwas salicylowy. Przepięknie nawilża skórę i naprawdę przyspiesza gojenie się wyprysków. Przez trzy tygodnie moja skóra była w widocznie lepszej kondycji i gdyby nie "te dni" i burza hormonalna byłoby tak do dzisiaj. Widzę jednak, że regularne, cowieczorne stosowanie tego serum wycisza cerę i naprawdę przynosi rezultaty. 
Produktom z Biochemii Urody planuję poświęcić osobny post, wtedy opowiem Wam o nich więcej. :)

Tymczasem wskakuję w piżamy i zaczynam nadrabianie książkowych zaległości, moja natura mola książkowego obudziła się we mnie po dziesięciu miesiącach  i przypomina, że na półce czeka kilka ciekawych pozycji. ;) Miłego wieczoru!

Znacie któregoś z bohaterów dzisiejszego posta? Zainteresowało Was coś szczególnie?

PS. Na "Miesiąc w zdjęciach" zapraszam w poniedziałek. 

26 cze 2014

2nd Anniversary- jubileuszowe pudełko ShinyBox.

Jeszcze nie do końca wyspana i mająca świadomość rozpoczynających się właśnie wakacji, zapraszam Was dzisiaj na post, który pojawiłby się tutaj wczoraj rano, gdyby nie zawodzący po raz kolejny system automatycznej publikacji. Jeśli jesteście ciekawe co działo się u mnie w ostatnim czasie, zapraszam Was tutaj już jutro, na krótkie podsumowanie ostatniego miesiąca, ale zanim się ono "stworzy", zostawiam Was z prezentacją zawartości i moją opinią na temat jubileuszowego, czerwcowego pudełka ShinyBox. Miłego oglądania! :)

***

ShinyBox w czerwcu obchodzi swoje drugie rodziny, a ja od roku mam przyjemność być jego ambasadorką. Ależ ten czas leci! Doskonale pamiętam radochę towarzyszącą mi przy otwieraniu pierwszego pudełka, a w tym tygodniu dotarło do mnie już dwunaste. :)

Shiny wróciło na chwilę (?) do prostej, białej szaty graficznej, za którą chyba trochę się stęskniłam.


Jeśli chodzi o zawartość, to nie uważam, żeby był to najlepszy box w historii Shiny. Prym w mojej ocenie cały czas wiedzie pudełko marcowe (KLIK). Ale nie jest też tak najgorzej, z kilku produktów jestem naprawdę bardzo, bardzo zadowolona. Nie trzymam Was już dłużej w niepewności, zajrzyjmy do środka! 


To co jako pierwsze rzuca się w oczy, to gąbeczka do makijażu SYIS. Ma być odpowiednikiem słynnego BeautyBlendera. Strasznie się cieszę i z przyjemnością wypróbuję to cudo! 

W pudełku znalazło się również serum termoochronne Marion. Nie używam tego typu produktów zbyt często, bo moja przyjaźń z prostownicą zakończyła się już trzy lata temu, ale generalnie całkiem na plus. ;) Produkt zbiera dużo pozytywnych opinii, zobaczymy. 


Box swoją obecnością po raz kolejny zaszczyciła marka Organique, w pudełku znalazłam peeling solny z masłem shea i guaraną. Szkoda, że nie trafiła mi się wersja kokosowa, ale i tak nie zamierzam marudzić. Czuję, że będzie to jeden z lepszych, o ile nie najlepszy produkt jubileuszowej edycji :) 

 Kolagenowa, wygładzająca maseczka Etre Belle to miniaturka, która pewnie ucieszyłaby mnie nieco bardziej gdyby nie fakt, że jest napakowana parafiną, a moja cera nie lubi się z takimi produktami. Poleciała do mamy. 



























Kolejne dwa produkty, to według mnie trochę nieporozumienie.
Spray na komary Mosquiterum to gratis, więc mogę przymknąć na niego oko... Ale naprawdę nie wiem jak skomentować trzeci pod rząd (!!!) antyperspirant... Tym razem nie Rexona, tylko Dove.


Subskrybentki otrzymały również produkt marki Sylveco, mnie trafiła się akurat pomadka z peelingiem. Nie miałam wcześniej styczności z tego typu produktem, nie mogę się doczekać pierwszego razu. :) 

Bardzo cieszę się z próbek kremów, od dawna planowałam poznać się z nimi bliżej i w końcu coś zamówić. 


Co myślicie o zawartości urodzinowego ShinyBox? Jaki produkt szczególnie Was zainteresował? Koniecznie dajcie znać!


PS.  ShinyBox świętuje swoje 2 urodziny także konkursowo! Jeśli macie ochotę spróbować swoich sił, to zachęcam. Szczegóły poniżej.
  • FOTO KONKURS ShinyBox & Overmax - do wygrania: urodzinowe pudełka ShinyBox, kobiece tablety i smartfony marki Overmax! | weź udział na: http://on.fb.me/1nHMjVd
  • Make Up Contest ShinyBox & RevitaLash - do wygrania: ekskluzywne kosmetyki marki RevitaLash®! | weź udział na: http://on.fb.me/1lyXoEI 

17 cze 2014

Słońce w tubce? Samoopalacz Sunbrella od Dermedic.

Jestem rasowym "bladziochem" i gdyby nie samoopalacze, całym rokiem wyglądałabym tak, jakby dopiero co odbyła zaciętą walkę z młynarzem. ;)
Letnie miesiące to czas, kiedy opalona, muśnięta słońcem skóra jest jeszcze bardziej pożądana i jeszcze milsza dla oka. Nie jestem wielką fanką mlecznej karnacji, a tym bardziej kąpieli słonecznych, zbyt długie przebywanie na słońcu zwyczajnie mnie męczy, w dodatku opalam się na czerwono i poparzenie słoneczne, to ostatnia rzecz na jaką mam ochotę w czasie wakacyjnego wyjazdu. Zdecydowanie chętniej sięgam po "słońce w tubce", czyli tak zwane samoopalacze. O jednym z nich chcę Wam dzisiaj opowiedzieć, miłego czytania! :)

Samoopalacz Sunbrella Sensitiv do skóry wrażliwej Dermedic 


Zastanawiałyście się kiedyś jak działają samoopalacze? Wszystkiemu winien jest DHA, czyli dihydroksyaceton, związek o charakterze cukrowym, który wchodzi w reakcję z aminokwasami znajdującymi się w rogowej warstwie naskórka, w wyniku czego dochodzi do powstania melanoidów (nie mylcie ich z melaniną, to tylko barwne związki polimeryczne, które NIE powstają w wyniku reakcji obronnej skóry), co daje efekt przybrązowienia. DHA to składnik całkowicie bezpieczny, nie powinien powodować podrażnień nawet u osób z bardzo wrażliwą skórą. Zresztą mało kto wie, że pierwotnie DHA był stosowany w leczeniu cukrzycy.

Samoopalacz marki Dermedic, oprócz DHA zawiera również erytrulozę, która wykazuje podobne działanie, a także masło shea, masło kakaowe, wodę termalną i olejek ze słodkich migdałów. Skład, jak na produkt tego typu, jest naprawdę bardzo, bardzo dobry (zdjęcie poniżej)!


Co do działania, to nie ma się za bardzo nad czym rozwodzić. Samoopalacz po prostu spełnia swoje zadanie, skóra po jego użyciu wygląda tak jak chciałabym żeby wyglądała przez cały rok. :) Produkt ma kremową konsystencję, łatwo się rozprowadza, szybko wchłania, a wspomniana wcześniej opalenizna pojawia się już po trzech, maksymalnie czterech godzinach. W momencie aplikacji samoopalacz pachnie bardzo delikatnie i nienachalnie, ale z produktami o działaniu brązującym jest tak, że wraz z upływem czasu od zajścia reakcji między DHA, a warstwą naskórka, zapach skórze staje się coraz mniej przyjemny. Nie sposób go całkowicie wyeliminować, nawet poprzez użycie olejków i roślinnych ekstraktów, dlatego też polecam używanie tego typu produktów na noc, a rano szybki prysznic i po problemie. ;)


Pamiętajcie, że produkty tego typu stosujemy zawsze po dokładnym peelingu i na bardziej wysuszone miejsca (stopy, łokcie, kolana) nakładamy ich mniejszą ilość, tylko w ten sposób unikniemy nieestetycznych plam i zacieków. To jak samoopalacz działa i wygląda na Waszej skórze w bardzo dużym stopniu zależy od jej kondycji i Waszej techniki aplikacji. Jeśli nie chcecie, aby produkt nierównomiernie się zmywał i ścierał, koniecznie zadbajcie o dobre nawilżenie!


Muszę przyznać, że po użyciu tego produktu moja skóra jest naprawdę ładnie nawilżona i lekko napięta, bardzo lubię taki efekt. :)

Produkt jest hipoalergiczny, nie uczulił mnie ani nie podrażnił, spokojnie możecie stosować go również bezpośrednio po depilacji. Producent rekomenduje Sunbrella również jako samoopalacz do twarzy, ale ja ze względu na obecność oleju mineralnego w składzie i moje problemy z cerą nie testowałam go w tej roli, także niestety nie jestem w stanie powiedzieć Wam w tej kwestii nic więcej.


Wygodnej tubki o pojemności 100g szukajcie w aptekach.
Ja stosuję ten samoopalacz raz/dwa razy w tygodniu od blisko dwóch miesięcy i myślę, że spokojnie wystarczy mi jeszcze na trzy, cztery użycia. Cena tego produktu waha się w okolicach 25 zł,  więc dość drogo jak na produkt tego typu, ale jeśli zależy Wam na aptecznym samoopalaczu o lepszym składzie, to polecam przyjrzeć mu się bliżej.


Sięgacie po samoopalacze? Macie swoje typy w tej kategorii? W mojej łazience aktualnie mieszkają jeszcze trzy inne produkty tego typu, więc jeśli macie ochotę, mogę przygotować dla Was małe zestawienie i porównanie. Dajcie znać co myślicie, czy taka tematyka Was interesuje? :)

PS. Sesja cały czas trwa. Dajcie mi jeszcze tydzień z kawałkiem i wracam tutaj na dobre!
PS2. Dziękuję za wszystkie komentarze pod poprzednim postem. :*

7 cze 2014

SesjaTIME.

Sobota, 5:30 a ja już na nogach. To może oznaczać tylko jedno, romans z biochemią trwa. Wczoraj dopadł mnie wieczorny kryzys i przeryczałam go w łóżku, dzisiaj działam, choć chyba nadal nie do końca widzę sens tego co robię... Zastanawiam się czy większym wyczynem było do tej sesji dotrwać, czy teraz przez nią przejść. 


Czekają mnie trzy egzaminy z całego roku, totalne kolosy, to zdecydowanie najgorsza sesja jak do tej pory... Czy to jest w ogóle do zdania?

Analityczna...


Organiczna...


Biochemia...

 Harper, Stryer, Bańkowski, nie wiem którego "kocham" bardziej.
A na deser i do poduszki Kwalifikowana Pierwsza Pomoc...


Gdyby nie kawa, wspomagacze czekoladopodobne i cudowni ludzie wokół, którzy zmagają się dokładnie z tym samym co Ty, pewnie już wczoraj bym się poddała.


Trzymajcie kciuki, żeby sesja letnia nie przerodziła się w jesienną (wizja potrójnej kampanii wrześniowej naprawdę mnie przeraża) i życzcie mi przede wszystkim siły i cierpliwości, po dziesięciu miesiącach farmaceutycznej batalii, zarywania nocy i codziennego kucia, zostało mi jej już naprawdę niewiele.

Powodzenia wszystkim studentom! 
I do napisania mam nadzieję niebawem, postaram się zajrzeć tutaj między drugim, a trzecim egzaminem. Ostatnie starcie 26go! A Wy kiedy kończycie? Jaki egzamin spędza Wam sen z powiek?

Ps. Z drugiej strony nie wiem czy chcę już wakacje. Będzie mi czegoś brakować. Tak, wiem. Jestem nienormalna.

3 cze 2014

Wiosenny projekt Denko.

Sesja depcze mi po piętach, więc korzystam z ostatnich "wolnych" (nie jestem pewna, czy to najlepsze słowo :P) chwil i zapraszam Was na krótki kosmetyczny przegląd produktów, które udało mi się zużyć w przeciągu ostatnich czterech/pięciu tygodni. Czy tylko ja stęskniłam się za denkowymi postami? ;)

WIOSENNY PROJEKT DENKO 

Czyli dużo pielęgnacji i trochę kolorówki. Zapraszam do czytania! 


Pustych opakowań jest w tym miesiącu całkiem sporo, więc bez zbędnego przeciągania zaczynamy. Jestem z siebie podwójnie zadowolona, bo udało mi się zużyć kilka "większych" rzeczy, w tym dwa produkty do ust. Oby dobra passa trwała również w czerwcu, liczę że wraz z nadejściem lata moje kosmetyczne zapasy w końcu stopnieją. ;)



KREMOWY PŁYN DO HIGIENY INTYMNEJ Ziaja Intima (ochronny, z kwasem mlekowym)
Bardzo dobry, szalenie wydajny produkt w śmiesznie niskiej cenie. Osobiście nie widzę specjalnej różnicy między nim, a dwa razy droższym Lactacydem, więc zostanę przy taniej, sprawdzonej Ziaji. Miałam okazję używać również wersji niebieskiej i również spisywała się bardzo, bardzo dobrze. Polecam! 

NAWILŻAJĄCY OLEJEK KĄPIELOWY YLANG-YLANG I POMARAŃCZA Green Pharmacy
Ten produkt doczekał się oddzielnej recenzji na moim blogu i właśnie TU odsyłam wszystkich bliżej zainteresowanych. W wielkim skrócie- trochę się zawiodłam, bo po pierwsze niekoniecznie przypominał olejek, a po drugie- nie do końca polubiłam się z tym zapachem. Nie przesuszał skóry, więc żadnej tragedii nie było, bardzo możliwe, że za jakiś czas przyjrzę się bliżej innym wariantom zapachowym tego "olejku".


SKONCENTROWANY SZAMPON WZMACNIAJĄCY DO WŁOSÓW OSŁABIONYCH Pharmaceris 
Przyjemny produkt, ale jeśli oczekujecie działania wzmacniającego, to nie powali Was na kolana. Przynajmniej w przypadku moich włosów nie przyniósł żadnych rezultatów i nawet w najmniejszym stopniu nie wpłynął na wypadanie włosów. Mimo tego właśnie zużywam kolejną buteleczkę. ;) Dlaczego? Bo ładnie pachnie, jest szalenie wydajny, a co najważniejsze dobrze oczyszcza skórę głowy i nie podrażnia jej, a włosy po jego użyciu są miękkie, sypkie i dobrze się rozczesują.

AKSAMITNE MYDŁO W PŁYNIE KOKOSOWE Abe
Nie ma się za bardzo nad czym rozwodzić i równocześnie do czego przyczepić, mydło jak mydło. Całkiem przyjemny zapach, nie przesuszało jakoś bardzo dłoni, generalnie było całkiem ok. :)


 ANTYPERSPIRANT EXTRA CARE Garnier
Nie przywiązuję się za bardzo to antyperspirantów, chyba nie było jeszcze takiego, który by się u mnie nie sprawdził. ;)

ODŚWIEŻAJĄCY KREM DO STÓP Organique 
Znalazłam go w swoim pierwszym pudełku Shiny i bardzo miło wspominam. Błyskawicznie się wchłaniał, a przy codziennym, regularnym stosowaniu naprawdę przyzwoicie nawilżał. Nie jestem może wielką fanką takich ziołowych zapachów, dość typowych dla kosmetyków do stóp, ale ten jest do zniesienia. Może w przypływie gotówki jeszcze kiedyś do niego wrócę, w każdym razie wspominam go miło. ;)
Więcej w TYM poście.

ANTYBAKTERYJNY ŻEL DO RĄK CleanHands 
Pomieszkiwał w mojej torebce dobry kawał czasu, antybakteryjny żel do rąk to całkiem przydatny kosmetyczny gadżet, który niestety dość mocno przesusza dłonie. Chętnie spróbowałabym teraz czegoś innego w tej kategorii, co polecacie? Nie kuście marką BABW, po pierwsze nie mam do niej dostępu, a po drugie chyba jakoś niespecjalnie mnie kusi. ;)


 PŁYN MICELARNY Z TAŃCZĄCYMI DROBINKAMI YOUNGY 20+ Lirene
Nie polecam tego micela, te tańczące drobinki niesamowicie mnie denerwowały, wręcz nie mogłam doczekać się kiedy ten produkt wykończę. Jeśli chodzi o sposób radzenia sobie z makijażem oczu, to płyn był jak najbardziej ok, ale ze względu na tą niezbyt przyjemną aplikację już na pewno do niego nie wrócę. Są lepsze i tańsze kosmetyki tego typu.

NAWILŻAJĄCY ŻEL MICELARNY BeBeauty
Mój ulubieniec, nie wiem która to już tubka. :) Recenzja TUTAJ

KREM REDUKUJĄCY TRĄDZIK KURACJA ANTYBAKTERYJNA Ziaja Med
Wstyd mi szalenie, bo już dawno obiecałam Wam recenzję tego produktu, a jej ani widu ani słychu. Przetrwam sesję i nadrobię zaległości w recenzjach, słowo daję. ;))
Co do kremu: jest bardzo fajny na dzień, nadaje się pod makijaż, wbrew pozorom nie najgorzej nawilża i co najważniejsze- nie zapycha mojej skóry. Nie powiedziałabym, że redukuje trądzik, ale nie oczekuję tego od kremu za 12 zł. Jestem z tego produktu naprawdę zadowolona, to już moje czwarte zużyte opakowanie, jutro lecę po kolejne.


Bibułki matujące Marion- nie do końca przypadły mi do gustu, będę szukać dalej ideału w tej kategorii. Byłyby lepsze gdyby nie zawierały tego pudru...
Balsam pod prysznic Nivea- jak dla mnie bardzo przereklamowany produkt... Dlaczego? O tym już niebawem. Potrzymam Was trochę w niepewności, a co. ;)  
Chusteczki Facelle- comiesięczny standard. 
Próbka podkładu Whipped Creme- małe krycie, zdecydowanie za ciemny odcień (który i tak ściemniał jeszcze dodatkowo w ciągu dnia) i raczej średnia trwałość. Jakoś nie mam zbytniej ochoty na ciąg dalszy znajomości z tym panem. ;)


Udało mi się zużyć też dwa produkty do ust z kategorii makijaż...

SZMINKA NUDE NYX #22 Circe
Moja ulubiona szminka nude. Piękny odcień, niesamowicie kremowa konsystencja i mocna pigmentacja. Szukajcie jej na allegro! Wszystkich bliżej zainteresowanych odsyłam do recenzji. Swoją drogą jednej z pierwszych, jakie pojawiły się na moim blogu --> KLIK.

BŁYSZCZYK STAY WITH ME Essence #My favourite milkshake
Posiadałam odcień my favourite milkshake i kiedy w końcu zdążyłam go polubić, dobił dna. ;) Nie przepadam za błyszczykowym wykończeniem, dlatego niezbyt często sięgam po produktu tego typu. Zdecydowanie bardziej wolę szminki! Jeśli chodzi o Stay with me, to jest to produkt dość trwały jak na błyszczyk, ale co za tym idzie bardzo klejący... Odcień który posiadam jest najbezpieczniejszy z całej gamy, ale fanki bardziej wyrazistych kolorów też znajdą coś dla siebie. Możliwe, że ja i skuszę się na kolejny egzemplarz. ;)

Jeśli chodzi o moje majowe zużycia, to to już wszystko. Dajcie znać jak tam Wasze zużycia w ostatnim czasie. Znacie bohaterów dzisiejszego posta? Lubicie projekty Denko?

PS. Jestem po którejś z kolei zarwanej nocce z rzędu, które sponsorują ostatnie w tym semestrze wejściówki i kolokwia, więc wybaczcie mi ewentualne roztargnienie, niedociągnięcia i blogową nieobecność. Staram się zawsze dawać z siebie 200%, ale chyba dotarłam do momentu kiedy mój organizm zaczął się buntować, a mnie zaczęło brakować energii. O żadnych trwałym naładowaniu baterii póki co nie ma mowy, ale dzisiaj mam zamiar się przynajmniej wyspać, więc zmykam do łóżka zanim do rzeczywistości przywróci mnie dzwoniący budzik. Dobrej nocy! :*
PS2. Dacie wiarę, że to już czterysetny post na moim blogu? :)))) 
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...