Przygotowałam dla Was garść mini recenzji produktów, które dzielnie zużywałam w przeciągu ostatnich kilku miesięcy. Nazwałam je wiosennym projektem DENKO, mam nadzieję, że wypatrzycie dla siebie coś ciekawego! Zapraszam do czytania. ;)
Kremowy żel pod prysznic z olejkiem makadamia i masłem kakaowym Palmolive- biorąc pod uwagę zależność jakość-cena muszę przyznać, że olbrzymia butla o pojemności 500 ml mieściła w sobie naprawdę niezły produkt. Na plus zaliczam gęstą, kremową i nieprzesuszającą skóry formułę i przyjemny, ciepły, ale jednocześnie bardzo delikatny i nienachalny zapach. Byłam z tego żelu naprawdę zadowolona i bardzo możliwe, że wrócę do niego w okresie jesienno-zimowym.
Kremowy żel pod prysznic pistacja i magnolia Dove- znalazł się w moich ulubieńcach, pachnie tak że dosłownie chce się go zjeść, a to chyba najlepsza rekomendacja do zakupu dla takich słodyczoholików jak ja. ;) Pod względem właściwości pielęgnacyjnych również nie można mu nic zarzucić. Na pewno jeszcze nie raz zawita w mojej łazience.
Płyn do higieny intymnej Ziaja Intima (brzoskwinia)- spisywał się bez zarzutów. Mam kolejne opakowanie tym razem innej wersji zapachowej. :)
Zmysłowy solny peeling do ciała DelaWell- również znalazł się w moich ulubieńcach. Jeden z najlepszych peelingów do ciała jakiego miałam okazję używać. Po pierwsze- zapach. Jest obłędny, przypomina dobre, markowe perfumy. To bardzo mocny zdzierak, drobinki które zawiera są ostre (i nie rozpuszczają się pod wpływem wody tak jak w peelingach cukrowych) dlatego nie używałam go na uda, na których mam problem z naczynkami. Wszędzie indziej sprawdzał się idealnie. :) Pięknie wygładzał skórę i świetnie ją nawilżał (ma genialny skład, zawiera masło shea, olej jojoba i makadamia), traktowałam go jako małą dawkę luksusu i relaksu po ciężkim tygodniu i jeśli i Wy potrzebujecie czegoś podobno, to strasznie go Wam polecam.
Szarlotkowe masło do ciała Sweet Secret Farmona- nie będę pisać Wam, że to masło pachnie genialnie. Wystarczy chyba komentarz mojego chłopaka, który za każdym razem kiedy go użyłam mówił, że "przyszło ciastko". ;) Wbrew pozorom nie jest to produkt, który poza tym, że zostawia na skórze ładny zapach, nie robi nic. Masło przy regularnym stosowaniu bardzo fajnie dbało o moją skórę i pozostawiało ją nawilżoną przez większą część dnia. Przyjemnie się rozprowadzało, nie ma najgorszego składu, a do tego jest niedrogie i każda z nas może sobie taki smakołyk bez kalorii bez problemu pozwolić. :)
Pianka do golenia Isana (jabłko)- niedroga, całkiem wydajna i spełniająca swoje zadania. Lubię i polecam.
Szampon do włosów tłustych Ziaja- też już niejednokrotnie przewijał się na moim blogu. Używam go od ponad roku i jestem z niego bardzo zadowolona. Dobrze oczyszcza skórę głowy, nie podrażnia jej, nie przesusza, jest niedrogi, wydajny i super pachnie. Niczego więcej nie potrzebuję. :)
Odżywka do włosów lśniący blask z różą Jerycha Timotei- całkiem przyjemna odżywka, ale trzeba zaznaczyć, że ja nie wymagam od produktów tego typu zbyt wiele. Moje włosy są w bardzo dobrej kondycji, szukam jedynie czegoś co ułatwi ich rozczesywanie, a przy okazji ich nie obciąży. Produkt Timotei spełnił moje wymagania, a przy okazji bardzo ładnie pachniał i miał wygodne opakowanie, więc jestem na tak.
Regenerujący krem do rąk Dermedic Emolient Linum*- recenzja TUTAJ, moje zdanie na jego temat nie uległo zmianie
Balsam pod prysznic Nivea- należę do osób, które zupełnie nie rozumieją fenomenu tego produktu. Poza pięknym zapachem ten produkt nie ma według mnie żadnego pozytywnego działania...
Antyperspirant Rexona (wersja aloesowa)- był jak najbardziej ok, w przypadku antyperspirantów podobnie jak w przypadku odżywek do włosów, moje wymagania nie są szczególnie wygórowane, gdyż większość produktów sprawdza się u mnie dobrze. Jeśli chodzi o Rexonę, to wersje w kulce są moimi ulubionymi.
Mleczko do ciała Au Lait Scottish- zabrałam je ze sobą na jakiś wyjazd, ale powiem Wam szczerze, że strasznie mnie denerwowało. Pięknie pachnie, ale to chyba jedyny plus jaki jestem w stanie dostrzec w tym produkcie. Okropna, bardzo płynna konsystencja... mleczko dosłownie przelatuje przez palce. Nie nawilża też jakość specjalnie, nie powala składem, więc zupełnie nie rozumiem dlaczego pełnowymiarowe opakowanie kosztuje ponad 40 zł.
Krem pod oczy Dermedic Tolerans Sensitive*- mój ulubieniec, po szczegółową recenzję odsyłam Was TUTAJ
Lekki krem ochronny Dermedic Angio Preventi*- wcześniej uważałam, że mnie zapycha, ale kiedy stan mojej cery znacznie się poprawił, sprawdzał się naprawdę bardzo, bardzo dobrze. Myślę, że pomimo niezbyt pochlebnej recenzji (KLIK) wrócę do niego zimą.
Nawilżający krem pod oczy 25+ Bioliq- kolejny bardzo dobry krem pod oczy, muszę przyznać, że podobnie jak produkt Dermedic (który wygrywa jednak w kategorii konsystencja i opakowanie) bije na głowę wszystkie drogeryjne kremy pod oczy, których miałam okazję używać. Bardzo, bardzo go Wam polecam! Jest treściwy, robi to co ma robić, a przede wszystkim nie podrażnia oczu.
Płyn micelarny 3 w 1 Green Pharmacy (wersja rumiankowa)- bardzo, bardzo dobry i bardzo niedoceniany płyn micelarny. Miałam jeszcze wersję z owsem i obie sprawdzają się tak samo świetnie. Myślę, że z czystym sumieniem można postawić go obok słynnego płynu z Garniera, o którym huczy cała blogosfera. Jest bardzo delikatny, ale skutecznie radzi sobie z każdym makijażem. Duży plus za pojemność (500 ml) i niską cenę (mniej niż 10 zł). Niestety nie można dorwać go w Rossmannie. :( Jeśli jesteście zainteresowane, to zróbcie rundkę po aptekach albo supermarketach typu Leclerc, tam na pewno te płyny widziałam. :)
Energetyzująca pianka do mycia twarzy Youngy 20 Lirene- przyjemny zapach, fajna konsystencja i jeszcze fajniejsza aplikacja, ale jak dla mnie... nic poza tym. Mam wrażenie, że pianka jednak słabo oczyszczała skórę i zużyłam ją w czasie porannej pielęgnacji. Jeśli chodzi o demakijaż do była zdecydowanie za słaba.
Żel do mycia twarzy liście manuka Ziaja- ten produkt z kolei wspominam bardzo dobrze i na pewno jeszcze nie raz zawita w mojej łazience. Delikatny, ale skuteczny. A przy tym śmiesznie tani i dostępny tak naprawdę na każdym kroku. Skusiłam się na niego chyba jako ostatnia, mam wrażenie że każdy zna już te produkty, a ja jak zwykle jestem sto lat za murzynami. ;P
Płyn micelarny BeBeauty- lubię i ja. :)
Zmywacz do paznokci w chusteczkach NJ- na wyjazdy fajna sprawa, ale na co dzień zdecydowanie wolę tradycyjne zmywacze. Chusteczki są szalenie niewydajne i nie radzą sobie najlepiej z ciemnymi lakierami.
Maseczka Peel Off z wyciągiem z grejpfruta, papają i D-panthenolem Efektima- nie wiem co mnie podkusiło, żeby wrzucić do koszyka tego małego koszmarka. Maseczka jest tragiczna. Nie dość, że zwyczajnie nie działa, to zapycha i cholernie ciężko jest ją ściągnąć. Polecam trzymać się od niej z daleka. ;) Szkoda pieniędzy.
Udało mi się też zużyć podkład Revlon Color Stay do cery tłustej i mieszanej w najjaśniejszym odcieniu #150 Buff, który mieszam z kremami BB i uzyskuję idealne dla mnie połączenie pod względem koloru, trwałości i naturalnego efektu. Bardzo polecam Wam spróbować takiej kombinacji, jeśli CS solo się u Was nie sprawdza. :)
Wykończyłam dwie maskary: Wibo Growing lashes, nad którą zachwytów też niestety nie rozumiem (moim zdaniem żółta maskara Lovely bije tę na głowę) oraz Build Up Mascara Extra Volum marki Isadora z bardzo tradycyjną "włochatą" szczoteczką, której również daleko do moich KWC od Maybelline czy L'Oreala. :P
Pozostałe produkty: baza pod cienie Grashka (totalna porażka), szminka Paese (nie zużyłam, bo zupełnie nie czuję się w czerwonych pomadkach) i nudziak z Rimmella (kiedyś ją lubiłam, teraz mam w swojej kolekcji lepsze "nudne" egzemplarze) wyrzucam z powodu kończącej się daty przydatności.
Na deser zostawiłam sobie jeszcze dwa puste opakowania, do których wrócę przy następnej okazji. Najwyższy czas żeby doczekały się oddzielnej recenzji. :)
Dajcie znać czy miałyście okazję używać któregoś z bohaterów dzisiejszego posta. Jestem ciekawa Waszej opinii na ich temat.
Dobrej nocy :*
MÓJ INSTAGRAM
* produkt otrzymałam w ramach współpracy
PS. Kończę właśnie nadrabiać zaległości w odpisywaniu na Wasze maile i mam prośbę do Moniki, która jeszcze nie dostała odpowiedzi (wiem, że to czytasz!): bardzo Cię proszę o ponowną wiadomość (albo komentarz) i podanie innego adresu mailowego, bo na ten wysłany przez Ciebie w ostatnim formularzu, niestety nie jestem w stanie odpisać. Wyskakuje błąd, którego nie mogę zweryfikować. :(
Przybijam Ci wirtualną piątkę, bo wraz z nadejściem wakacji mnie też ogarnął ogromny leń... dopiero dzisiaj go trochę wypędziłam i posprzątałam to co powinno być dawno posprzątane :))) ładne denko, lubię żele pod prysznic z Dove, chociaż akurat ten zapach, który zużyłaś nie do końca mi odpowiadał. Miałam go jakoś w zeszłym roku we wakacje, zaraz po tym jak się pojawił na rynku. Często kupuję też te żele do higieny intymnej z Ziaji, są bardzo fajne i tanie :-)
OdpowiedzUsuńBo ten żel z Dove na wakacje średnio pasuje, ja zaczęłam go używać zimą, kiedy pojechałam na narty i super mi się kojarzy, jest idealny na tę porę roku, jeśli oczywiście lubi się takie słodziaki :) Może spróbuj do niego wrócić w chłodniejszym okresie :)
UsuńCałkiem sporo tego :) Czaję się na to ciastkowe masło z Farmony, ale mam spore zapasy mazideł do ciała ;(
OdpowiedzUsuńJa na temat zapasów mazideł się nie wypowiadam, bo nie zużyję tego chyba przez najbliższe półtora roku. :P
UsuńMialam ten micel z Green Pharmacy tylko w wersji owsianej! Byl bardzo dobrym kosmetyk i napewno jest niedoceniany! Czekamy na Twoj powrot!
OdpowiedzUsuńDzięki kochana :*
UsuńU mnie własnie zielona maskara lepiej spisuje się od żółtej ;) Miałam szarlotkowe masło, ale ani zapach ani działanie nie przypadło mi do gustu. Micel BeBeauty świetnie zmywa makijaż, ale podrażniał mi oczy.
OdpowiedzUsuńBył czas, że i mnie micel BeBeauty podrażniał, ale teraz nie mam z nim żadnych problemów. :)
UsuńNo widzisz, a ja do zielonej na pewno już nie wrócę, nie wiem może trafiłam na jakiś felerny egzemplarz, bo i tak bywa.
Bardzo lubię szampon z ziaji i maskarę z wibo (za to nie rozumiem zachwytów na żółtą lovely-lepsza jest żółta z miss sporty moim zdaniem) ;) Mam też odmienne zdanie co do pianki lirene, którą bardzo lubię i żelu z ziaji (liście manuka), którego już raczej nie kupię.
OdpowiedzUsuńŻółtej z miss sporty jeszcze nie miałam, ale na pewno spróbuję, dzięki za rekomendację. :)
UsuńJa mam tłustą cerę, więc żel Ziaji bardzo mi podpasował, ale jak widać ile ludzi tyle opinii :)
Gratuluję zużycia kolorówki, mi zawsze przychodzi to bardzo opornie. Ładnie zaprezzentowane denko :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :)
UsuńJa ostatnio w ogóle nie kupuję kolorówki, jakoś przestał mnie kręcić makijażowy świat i wykańczam to co mam, średnio nadążam za nowościami :P
Bardzo fajne denko :-) Przyznam, że zaciekawiłaś mnie Dermedic, zwłaszcza kremem pod oczy :-)
OdpowiedzUsuńLubię produkty Dermedic, bo jak na dermokosmetyki, to mają całkiem fajne ceny. :)
UsuńMuszę się skusić na biedronkowego micela :)
OdpowiedzUsuńPolecam, jest niedrogi, więc warto spróbować, a nuż się sprawdzi!
Usuńsporo tego :)
OdpowiedzUsuńStaram się jak mogę :)
Usuńspore zużycie, lubię kosmetyki z dermedic
OdpowiedzUsuńJa też, choć nie wszystkie przypadły mi do gustu.
Usuńz mojej strony polecam balsam sylveco i biolaver i peeling aa nature spa
OdpowiedzUsuńZ Sylveco uwielbiam peeling z korundem, a Biolaven zauroczyło mnie żelem do mycia twarzy :) Super produkty!
UsuńMam żel do mycia twarzy Manuka ale nie za bardzo mnie zauroczył, trochę wysusza.
OdpowiedzUsuńJa mam tłustą cerę, więc u mnie sprawdza się super :)
UsuńCiekawe denko :) Znam tylko żel do twarzy z Ziaji.
OdpowiedzUsuń