Tutaj zima nabiera sensu i prawdziwego uroku, a chłodne, miękkie światło zimowych dni jest tutaj najpiękniejsze. Spowalnia wszystko wokół, nawet koszmarny czas sesji (koniec końców zakończonej sukcesem) odchodzi powoli w zapomnienie, a ja mogę pozwolić sobie na wmówienie jeszcze kilku chwil nieświadomości po wyłączeniu dzwoniącego budzika. Tęskniłam za tym okrutnie!
Zresztą, kiedy człowiek przeżywa wyjazd roku, ciężko jest go
opisać. Doborowe towarzystwo, narty,
maximum śniegu i dobrego humoru, minimum codzienności. To po prostu nie może
się nie udać.
Korzystając z tego,
że mój facet nadal przysypia przy Esce, a do wyjścia mamy jeszcze trochę czasu,
zapraszam Was na szybki post, w którym pokażę Wam co zabrałam ze sobą na
wyjazd. Mam nadzieję, że wypatrzycie dla siebie coś ciekawego, tym bardziej że duża część kosmetyków to moi wielcy ulubieńcy ostatniego miesiąca. :) Zapraszam do czytania!
Żel + balsam pistacja&magnolia Purely Pampering Dove - świetny pielęgnacyjny duet na zimowe wieczory. Połączenie pistacji i magnolii (choć ja wyczuwam tutaj głównie te pierwsze) to mój zapachowy hit ostatnich kilku tygodni- ciepły, otulający i nieziemsko słodki. Jeśli lubicie takie zapachy, to koniecznie zajrzyjcie do drogerii, aktualnie prawie w każdej możecie dostać te produkty w promocyjnych cenach. Myślę, że warto, tym bardziej że pod względem pielęgnacyjnym też nie wypadają najgorzej.
Pianka do golenia Isana (wersja z aloesem)- stały bywalec w mojej kosmetyczce.
Antyperspirant Rexona w kulce
Masełko z olejem arganowym The Body Shop- zabrałam je ze sobą również na sylwestrowy wyjazd i to właśnie wtedy totalnie się w nim zakochałam. Gdybym miała na zbyciu trochę pieniędzy, na pewno zakupiłabym pełnowymiarowe opakowanie. Dlaczego? Po pierwsze- za genialną, gęstą, treściwą konsystencja. Po drugie- piękny, delikatny zapach. Po trzecie- świetny skład i bardzo, bardzo dobre właściwości nawilżające. Masło z olejkiem arganowym (aktualnie używam go tylko do nawilżania stóp i dłoni, bo mi go szkoda :P) w niczym nie przypomina masła grejpfrutowego z TBS, którego używałam jakiś czas temu i które dla mnie było totalnym bublem- przereklamowane i zupełnie nie warte swojej ceny.
Szampon Ziaja do włosów tłustych- bardzo fajny, miętowy, śmiesznie tani szampon dla przetłuszczającej się skóry głowy. Używam go bez przerwy od kilku ostatnich miesięcy, na wyjazd przelałam go w mniejsze opakowanie.
Balsam do włosów Bania Agafii- mała, poręczna saszetka idealnie sprawdza się w wyjazdowej kosmetyczce. Jeszcze go nie używałam, dopiero dzisiaj zaliczy swój debiut. ;)
Wiśniowy Carmex- lubię i już. :)
Czysta wazelina kosmetyczna Vaseline- nie pomyślałabym, że tak polubię się z tym produktem, ale ostatnio się z nim nie rozstaję. Super sprawdza się nie tylko do pielęgnacji ust, ale również innych przesuszonych partii skóry twarzy i ciała. Warto ją mieć! Jeżeli macie ochotę, zrobię Wam post o tym jakie zastosowania ma czysta wazelina, może okaże się dla Was przydatny?
Próbka kremu pod oczy marki Macrovita
Płyn micelarny BeBeauty- ente opakowanie. :)
Krem nawilżający matujący 25+ Ziaja- wróciłam do niego po krótkiej przerwie i tylko przypomniałam sobie za co go tak bardzo lubię. :) Jeden z moich ulubionych kremów na dzień, bardzo fajnie się sprawdza w przypadku mojej tłustej, skłonnej do trądziku cery.
Krem Effaclar Duo [+] La Roche Posay- zostały mi dosłownie resztki drugiego opakowania, na pewno zaopatrzę się w kolejne, bo ten produkt bardzo poprawił stan mojej skóry. Więcej opowiedziałam Wam o nim w TYM poście.
Puder oczyszczająco-złuszczający Yasumi- zabrałam go ze sobą zamiast zwykłego żelu do mycia twarzy, bo zajmuje bardzo mało miejsca, a jest przy tym szalenie wydajny. Na pewno opowiem Wam o nim więcej w oddzielnym poście, bo jest to dość ciekawy produkt i o ile jestem sceptycznie nastawiona do wszelkich tego typu kosmetycznych wynalazków, to muszę powiedzieć, że ten naprawdę nieźle się sprawdza (o ile lubicie takie bardzo oczyszczające produkty).
Perfumy Jimmy Choo- gwiazdkowy prezent od mojego chłopaka, ostatnio używam ich non stop, bo cholernie mi się podobają. Początkowo są słodko-kwaśne, ale z godziny na godzinę coraz bardziej czuć w nich toffii i paczulę, stają się bardzo tajemnicze, bliskoskórne i seksowne. Zapach jest szalenie oryginalny, ciężki do opisania i zdecydowanie zwraca uwagę otoczenia, ale na pewno nie spodoba się każdemu. Powąchajcie, jest szansa że zakochacie się w nim podobnie jak ja. :)
Róż do policzków Essence #10 Adorable- piękny, cukierkowy odcień na co dzień.
Wypiekane cienie do powiek Isadora #81 Cool Browns- gdybym miała zostawić sobie tylko jedną mini paletkę cieni, to bez wahania wybrałabym tę. Kolory idealne na każdą okazję, a przy tym genialna trwałość i pigmentacja.
Zestaw do brwi Essence (wersja dla blondynek)- używam non stop od kilku dobrych miesięcy.
CC krem Bourjois w odcieniu #31 Ivory - nowość w mojej kosmetyczce, ale już wiem że się polubimy. Żałuję, że tak długo zwlekałam z jego zakupem!
Gąbeczka do podkładu SYIS- super sprawa, sprawdza się bez zarzutu i ostatnio sięgam po nią dużo chętniej i dużo częściej niż po pędzel.
Maskara Maybelline the Colossal- jeden z moich ulubionych tuszów do rzęs (obok False Lash Wings od L'Oreal i śmiesznie taniej maskary Lovely). Polecam jeśli lubicie duże szczoty. ;)
Korektor Maybelline Affinitone w odcieniu #01 Nude Beige- jest ok, ale nie rozkochał mnie w sobie na tyle, bym pokusiła się o zakup kolejnego opakowania. Trochę denerwuje mnie jego sucha, pudrowa konsystencja i fakt, że lubi przesuszać okolice pod oczami... Duży plus za krycie i trwałość.
Rimmel Apocalips w odcieniu #100 Phenomenon- niesamowicie trwały nudziak na co dzień. Jedyne co mi nie odpowiada to zapach tego produktu, na szczęście jest wyczuwalny tylko w momencie aplikacji.
Żelowy eyeliner Rimmel Scandaleyes- kolejna nowość, dawno nie miałam żelowego linera i jakoś nie mogę się do niego przyzwyczaić. Na pewno za jakiś czas pojawi się osobny post na jego temat, póki co testuję. :)
I to już wszystko....
Dajcie znać czy znacie któryś z pokazanych przeze mnie produktów, jestem ciekawa jakie macie zdanie na ich temat. :) W tym tygodniu możecie spodziewać się jeszcze jednego kosmetycznego posta. Napadłam na Hebe (którego w Bydgoszczy niestety nie mamy) i koniecznie muszę pokazać Wam co przytargałam ze sobą do pokoju. Tymczasem uciekam, szkoda czasu na leżenie w łóżku, gdy przez zasłony wpada tak pięknie słońce. Miłego dnia!
Szampon Ziaja do włosów tłustych- bardzo fajny, miętowy, śmiesznie tani szampon dla przetłuszczającej się skóry głowy. Używam go bez przerwy od kilku ostatnich miesięcy, na wyjazd przelałam go w mniejsze opakowanie.
Balsam do włosów Bania Agafii- mała, poręczna saszetka idealnie sprawdza się w wyjazdowej kosmetyczce. Jeszcze go nie używałam, dopiero dzisiaj zaliczy swój debiut. ;)
Wiśniowy Carmex- lubię i już. :)
Czysta wazelina kosmetyczna Vaseline- nie pomyślałabym, że tak polubię się z tym produktem, ale ostatnio się z nim nie rozstaję. Super sprawdza się nie tylko do pielęgnacji ust, ale również innych przesuszonych partii skóry twarzy i ciała. Warto ją mieć! Jeżeli macie ochotę, zrobię Wam post o tym jakie zastosowania ma czysta wazelina, może okaże się dla Was przydatny?
Próbka kremu pod oczy marki Macrovita
Płyn micelarny BeBeauty- ente opakowanie. :)
Krem nawilżający matujący 25+ Ziaja- wróciłam do niego po krótkiej przerwie i tylko przypomniałam sobie za co go tak bardzo lubię. :) Jeden z moich ulubionych kremów na dzień, bardzo fajnie się sprawdza w przypadku mojej tłustej, skłonnej do trądziku cery.
Krem Effaclar Duo [+] La Roche Posay- zostały mi dosłownie resztki drugiego opakowania, na pewno zaopatrzę się w kolejne, bo ten produkt bardzo poprawił stan mojej skóry. Więcej opowiedziałam Wam o nim w TYM poście.
Puder oczyszczająco-złuszczający Yasumi- zabrałam go ze sobą zamiast zwykłego żelu do mycia twarzy, bo zajmuje bardzo mało miejsca, a jest przy tym szalenie wydajny. Na pewno opowiem Wam o nim więcej w oddzielnym poście, bo jest to dość ciekawy produkt i o ile jestem sceptycznie nastawiona do wszelkich tego typu kosmetycznych wynalazków, to muszę powiedzieć, że ten naprawdę nieźle się sprawdza (o ile lubicie takie bardzo oczyszczające produkty).
Perfumy Jimmy Choo- gwiazdkowy prezent od mojego chłopaka, ostatnio używam ich non stop, bo cholernie mi się podobają. Początkowo są słodko-kwaśne, ale z godziny na godzinę coraz bardziej czuć w nich toffii i paczulę, stają się bardzo tajemnicze, bliskoskórne i seksowne. Zapach jest szalenie oryginalny, ciężki do opisania i zdecydowanie zwraca uwagę otoczenia, ale na pewno nie spodoba się każdemu. Powąchajcie, jest szansa że zakochacie się w nim podobnie jak ja. :)
Róż do policzków Essence #10 Adorable- piękny, cukierkowy odcień na co dzień.
Wypiekane cienie do powiek Isadora #81 Cool Browns- gdybym miała zostawić sobie tylko jedną mini paletkę cieni, to bez wahania wybrałabym tę. Kolory idealne na każdą okazję, a przy tym genialna trwałość i pigmentacja.
Zestaw do brwi Essence (wersja dla blondynek)- używam non stop od kilku dobrych miesięcy.
CC krem Bourjois w odcieniu #31 Ivory - nowość w mojej kosmetyczce, ale już wiem że się polubimy. Żałuję, że tak długo zwlekałam z jego zakupem!
Gąbeczka do podkładu SYIS- super sprawa, sprawdza się bez zarzutu i ostatnio sięgam po nią dużo chętniej i dużo częściej niż po pędzel.
Maskara Maybelline the Colossal- jeden z moich ulubionych tuszów do rzęs (obok False Lash Wings od L'Oreal i śmiesznie taniej maskary Lovely). Polecam jeśli lubicie duże szczoty. ;)
Korektor Maybelline Affinitone w odcieniu #01 Nude Beige- jest ok, ale nie rozkochał mnie w sobie na tyle, bym pokusiła się o zakup kolejnego opakowania. Trochę denerwuje mnie jego sucha, pudrowa konsystencja i fakt, że lubi przesuszać okolice pod oczami... Duży plus za krycie i trwałość.
Rimmel Apocalips w odcieniu #100 Phenomenon- niesamowicie trwały nudziak na co dzień. Jedyne co mi nie odpowiada to zapach tego produktu, na szczęście jest wyczuwalny tylko w momencie aplikacji.
Żelowy eyeliner Rimmel Scandaleyes- kolejna nowość, dawno nie miałam żelowego linera i jakoś nie mogę się do niego przyzwyczaić. Na pewno za jakiś czas pojawi się osobny post na jego temat, póki co testuję. :)
I to już wszystko....
Dajcie znać czy znacie któryś z pokazanych przeze mnie produktów, jestem ciekawa jakie macie zdanie na ich temat. :) W tym tygodniu możecie spodziewać się jeszcze jednego kosmetycznego posta. Napadłam na Hebe (którego w Bydgoszczy niestety nie mamy) i koniecznie muszę pokazać Wam co przytargałam ze sobą do pokoju. Tymczasem uciekam, szkoda czasu na leżenie w łóżku, gdy przez zasłony wpada tak pięknie słońce. Miłego dnia!
MÓJ INSTAGRAM
ile to my mamy podobnych ulubionych kosmetykow! tez ostatnio kupilam Effeclar Duo i jestem w nim zakochana! no i czekam posta z zakupami z Hebe, bo za kilka dni bede miala okazje zrobic tam zakupy, wiec moze cos od Ciebie podpatrze! zycze milego wypoczynku)))))
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Effaclar się u Ciebie sprawdza, bo pamiętam że zastanawiałaś się nad zakupem. :)
UsuńDzięki kochana :*
Prócz Effaclar Duo, który dla mnie jest genialny, nie znam żadnych z wymienionych przez Ciebie kosmetyków, a szkoda, bo sporo tu widzę dobroci:)
OdpowiedzUsuńMnie się marzy chociaz weekendowy wypad nad morze, słuchanie szumu, ahh tak potrzebuje tego, teraz kiedy tyle stresu mam. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńU mnie niedawno pojawił się podobny post ale tylko z kolorówką. I również byłam w górach ale w terenach Beskidu Śląskiego. Widzę, że zabrałyśmy kilka podobnych rzeczy :) jak na przykład krem CC z Bourjois czy Carmex ;). . Zainteresowały mnie cienie z Isadory, ja zabrałam paletkę z Inglota.
OdpowiedzUsuńTeż mam paletkę Inglota i bardzo ją lubię, ale na wyjazd była za duża. :)
UsuńKiedyś używałam tych pianek do golenia z Isany :)
OdpowiedzUsuńrozsądna ilość, ja zawsze mam problem z pakowaniem nie tylko ubrań ale i kosmetyków.
OdpowiedzUsuńZnam Carmex i tusz Maybelline:)
OdpowiedzUsuńSporo tego :-)
OdpowiedzUsuńPiankę z Isany bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńTego zapachu Dove nie lubie, tzn po kilku kapielach zaczal mnie denerwowac. Jestem bardzo ciekawa tego kremu CC z Bourjois, ale mam za wiele podkladow, zeby kupic kolejny.
OdpowiedzUsuńCC krem Bourjois mnie też bardzo kusi :). Tą zieloną rexoną muszę się zainteresować, a i Dave mi wpadł w oko :)
OdpowiedzUsuńZnam biedronkowy micel, ale podrażniał mi oczy. Udanego wyjazdu; wypoczywaj! :)
OdpowiedzUsuńW sumie ja na wyjazdy zabieram bardzo podobną ilość kosmetyków :)
OdpowiedzUsuńZaciekawiły mnie te cienie.
Effaclar Duo+ i te perfumy! Czy ja tam widzę coś z phenome?
OdpowiedzUsuńTo tylko opakowanie po szamponie przywracającym równowagę skóry głowy, który swoją drogą fajnie się zapowiadał. :)
UsuńMoże skuszę się na Rimmel Apocalips, dotychczas unikałam tego produktu ze względu na irytujący zapach, ale skoro wyczuwalny jest tylko przez chwilę, to warto się przemóc:)
OdpowiedzUsuńZakopane, moja miłość <3
OdpowiedzUsuńKorektor Affinitone niestety nie radzi sobie z moimi cieniami pod oczami, za to eyeliner Scandaleyes dla mnie jest super :) D.
Widzę kilkoro moich ulubieńców ;)
OdpowiedzUsuńTak dawno nie zaglądałam na blogi, bo najpierw brakowało mi czasu, a później jakoś tak samo wyszło, a wczoraj pomyślałam sobie "jak ja tęsknię za Sonnaille..." i wróciłam do czytania iblogowania - to się nazywa inspiracja ;D
To najfajniejszy komentarz jaki ostatnio dostałam, dziękuję. <3 :)
Usuń