30 wrz 2012

Wrzesień miesiącem zużywania?

Po prawie tygodniu przerwy od blogowania przychodzę do Was z projektem DENKO. Jako, że wrzesień już się kończy, jutro odbieram legitymację, a od wtorku już na dobre zaczynam studia, będzie mnie tutaj (i u Was) teraz trochę mniej. Co oczywiście nie oznacza, że rezygnuję z blogowania! Mam nadzieję, że między wkuwaniem anatomii, laborkami z chemii i wykładami z nieszczęsnej biofizyki znajdę czas na przyjemności, a co za tym idzie właśnie na blogowanie. Rzadziej, bo rzadziej, ale jednak. Grunt to dobra organizacja! :)

Wracając jednak do tematu posta...

Na początek dwoje moich bezwzględnych i niekwestionowanych ulubieńców, o których mieliście już okazję na moim blogu przeczytać.

Masło do ciała Zniewalający Cynamon (seria SPA!) Eveline Cosmetics- cudowny zapach, bardzo dobre nawilżanie, uwielbiam i na pewno do niego wrócę. Recenzja TU.

Płyn micelarny z minerałami morskimi i bławatkiem Perfecta- wspominałam o nim już milion razy. Recenzję znajdziecie TUTAJ.

Żel pod prysznic Serenity Avon Senses- przyzwoity żel, choć bez rewelacji. Przyjemnie pachniał, robił to co ma robić, ale niestety odrobinę wysuszał. Żele z Avonu jakoś nie powalają mnie na kolana, ale nie wymagam też od nich cudów. Za 250ml zapłaciłam z tego co pamiętam około 5-7 zł.

Żel pod prysznic Orginal Source Raspberry&Vanilla- pokochałam go miłością bezgraniczną i również poświęciłam mu cały osobny post. Właśnie TAM odsyłam wszystkich zainteresowanych. :)

Wygładzająca odżywka z olejkiem z Babassu Isana- niesamowicie ubolewam nad faktem, że została wycofana i rozpaczliwie szukam dla niej jakiegoś zamiennika (jeżeli możecie mi coś polecić, to będę wdzięczna!). Nie zdążyłam nawet zrobić zapasów. :( W każdym razie był to mój bezwzględny KWC, o czym możecie przekonać się czytając TEN post.

Szampon BabyDream- używam do włosów, do mycia pędzli, jest delikatny, nie podrażnia, kosztuje grosze. Bardzo go lubię i wracam do niego z każdym zużytym opakowaniem. Polecam!

Tonik nagietkowy Ziaja- swego czasu mój ulubieniec, ostatnio zdradziłam go z bratem aloesem, moim zdaniem jest jeszcze lepszy, lepiej odświeża, ładniej pachnie i kosztuje mniej. Same plusy. Choć ten oczywiście też jest godny polecenia i też chętnie po niego sięgałam.

Zmywacz do paznokci Maks- tutaj nie będę się zbyt długo zatrzymywać, dla mnie zmywacz jak zmywacz, nie przywiązuję do nich większej wagi.

Balsam do ust Tisane- świetny produkt! Kupiłam go kiedy zużyłam Carmex i sprawdził się u mnie równie dobrze. Aktualnie używam pomadek Nivea, ale na pewno jeszcze do tisanowego słoiczka wrócę. Cudnie pachnie i przede wszystkim świetnie radzi sobie z suchymi, spierzchniętymi ustami. (Recenzja KLIK)

Podsumowując- we wrześniu udało mi się zużyć dziewięć produktów. Dużo, mało? Bywało więcej, ale nie jest też najgorzej. Nie kupiłam też w tym miesiącu zbyt wiele, także bilans nowe-zużyte wychodzi prawie na zero. :) A jak poszło Wam w tym miesiącu? Znacie któreś z moich wrześniowych denek? Jakie macie zdanie na ich temat?

Uciekam zanim moja kolacja się przypali. Miłego wieczoru!

25 wrz 2012

eTorebka.pl - Mizensa Kristy.

Od jakiegoś czasu przygotowuję swoją szafę na nadejście jesieni, kompletuję swetry, kardigany, kominy, brakuje mi jeszcze tylko ... torebki w bardziej jesiennych klimatach. Nie jest to co prawda wydatek bez którego nie mogłabym się obejść, ale fajnie jest czasem sprawić sobie samej taką przyjemność. O tym, że torebki wprost UWIELBIAM i mogłabym mieć ich nieskończoną ilość wie już chyba każdy. :)

Od dawna chodził za mną model Mizensa, a dokładnie Mizensa Kristy z etorebka.pl i korzystając z aktualnej promocji i 23% rabatu postanowiłam wejść w końcu w jej posiadanie. Taki styl totalnie do mnie przemawia i co tu dużo mówić- musiałam ją mieć.


Razem z przesyłką zapłaciłam za nią 109 zł. W tym tygodniu powinna być już u mnie.
Trochę obawiam się o  jej jakość i o to jak będzie wyglądała w rzeczywiści, ale na zdjęciach prezentuje się wprost PRZEPIĘKNIE!

Niesamowicie podoba mi się też model Jenny, ale będę musiała poczekać na jakiś przypływ gotówki. :(


A co Wy sądzicie o portalu etorebka.pl? Zdarzało Wam się kupić tam jakiś torebkowy egzemplarz? Byłyście zadowolone? Jakie modele podobają Wam się najbardziej? Jestem bardzo ciekawa Waszych opinii!

5% kod rabatowy na każdą e-torebkę: 8b49ff1d (ważny do 23-03-2013)

PS. Obiecałam Wam haul ubraniowy i cały czas o nim pamiętam, ale ciężko mi się zorganizować, bo żyję na walizkach, część ciuchów mam tu w Bydgoszczy, część w domu i wychodzi jak wychodzi. Ale będzie, będzie. Cierpliwości. :*

*Zdjęcia nie są moją własnością, pochodzą z portalu etorebka.pl lub zostały znalezione w grafice google.

22 wrz 2012

Moje cztery kąty.

Zastanawiałam się jak przeprowadzka i urządzanie własnego mieszkania może myć męczące... A jednak- może. Godziny sprzątania, układania, znoszenia klamotów, pośpiech, zmęczenie, ale widać efekty. Bałagan przepędzony, torby rozpakowane, a z okna w końcu widać park.

Zgodnie z obietnicą oprowadzam Was dzisiaj po swoim tymczasowym studenckim lokum w samym sercu miasta. Miłego oglądania! :)

Wybaczcie te niedosunięte drzwi od szafy...




Łóżko znajduje się we wnęce między (a właściwie ZA) szafą, a regałem. 


A wczoraj znów przyjechałam do domu, wyglądać byle jak, jeść maminy obiad i cieszyć się widokiem merdającego ogona. Jest dokąd wracać... :)

20 wrz 2012

Walka z wypadaniem- aktualizacja.

Minęło już prawie pięć miesięcy od kiedy zmagam się ze wzmożonym wypadaniem włosów.
O mojej pierwszej wizycie u dermatologa, możecie przeczytać TUTAJ. Mimo obiecywanej poprawy i wydawało się trafnej diagnozy (łysienie łojotokowe), po ponad trzech tygodniach stosowania się do zaleceń nie zauważyłam żadnych rezultatów.


Jakiś czas temu pojechałam do Pani Doktor raz jeszcze.
Kolejny raz usłyszałam, że włosy lecą mi od łojotoku, a przyczyną braku poprawy jest... ich nieumiejętne mycie. Bo "włosy powinno myć się dwa razy! Myjesz, płuczesz i jeszcze raz myjesz! Poprawę zauważysz już po tygodniu."
Dostałam nowy, leczniczy szampon, dostępny tylko na receptę- Stieprox, który mocniej oczyszcza skórę głowy, miałam stosować go raz w tygodniu. W pozostałe dni nadal używam ziołowego Herbapolu.
"Nie bój się myć włosów, włosy nie wypadają Ci od mycia, tylko od przetłuszczenia!" Uwierzyłam...


Myłam włosy dwa razy, robiłam wszystko według zaleceń i co? I efektów nadal brak. Był jeden dzień poprawy, gdzie z myciem nie przekroczyłam nawet setki, ale co z tego, skoro następnego dnia włosy znowu dały mi popalić...

Najgorzej jest właśnie przy myciu. Zapycham odpływ, bardzo dużo włosów wypada mi też przy czesaniu. Jedyne co zauważyłam to, że łupież trochę ustąpił, choć skalp nadal mnie swędzi. Odczuwam też potrzebę częstszego mycia, włosy dużo szybciej mi się przetłuszczają.

Pierwsze mycie Stieproxem, to była istna tragedia. Myślałam, że wyjdą mi po nim dosłownie wszystkie włosy, wyciągałam je całymi pękami. Za kolejnym razem było już ciut lepiej, ale nadal wypada ich dużo za dużo. W ciągu tygodnia pozbywam się ponad tysiąca włosów!

Coraz bardziej siada mi psychika. Każde mycie kończy się dla mnie płaczem, a na samą myśl o czesaniu dosłownie się trzęsę.


Jestem w kropce. Powtórzyłam badania, spadło mi trochę żelazo, ale nadal mieści się w normie, anemii nie mam. TSH również zaczyna się obniżać, więc leki działają.

Na 25 września jestem umówiona na kolejną wizytę u tej dermatolog, ale już z niej nie skorzystam. Będę szukać innego lekarza, gdzieś dalej, może jakaś klinika? Straciłam już jedną trzecią (jak nie więcej) włosów i zaczynam wątpić w to, że ktokolwiek jest jeszcze w stanie mi pomóc...

Zastanawiam się też nad obcięciem i to takim solidnym... Choć na wypadanie i tak nie będzie miało wpływu to zawsze łatwiej włosy umyć, uczesać, szybciej schną. Bez sensu je wiązać, kitka/warkocz coraz cieńsze, mam już dosłownie mysi ogonek...



Post dodaję ze względu na to, że wiele osób śledzi moje włosowe zmagania i było zainteresowanych tym jak się sprawy mają. Co tu dużo mówić- nie mam już siły... :(

18 wrz 2012

TYSIĄC! ♥

Po kilku dniach przerwy od internetu i blogowania, wracam do świata żywych i czeka na mnie niesamowita niespodzianka!


D Z I Ę K U J Ę
 Po stokroć.
Za to, że jesteście, wracacie, wspieracie i swoją obecnością utwierdzacie mnie w przekonaniu, że moje blogowanie ma jednak sens! ♥

16 wrz 2012

Ulubiony podkład, czyli Revlon Color Stay na celowniku.

Środa, 12.09.2012r.
Korzystam z tego, że jestem jeszcze w domu i mam czas na przyjemności i tworzę posty trochę hurtowo i trochę na zapas. Przydadzą się w czasie przeprowadzki, kiedy nie będę miała dostępu do internetu, a także (a może przede wszystkim) w październiku- mimo wszystko nie chcę dać Wam o sobie zapomnieć, ani rezygnować z blogowania, bo co tu dużo mówić- uzależniło mnie. :) Będę starała się więc przypominać Wam o sobie najczęściej jak się da. :)

Na dzisiaj na przykład przygotowałam dla Was długo wyczekiwaną recenzję podkładu Revlon Color Stay, który jest moim niekwestionowanym ulubieńcem już od paru dobrych miesięcy i z wyjątkiem upalnych dni praktycznie się z nim nie rozstaję.


Posiadam wersję przeznaczoną do skóry tłustej i mieszanej, a odcień którego aktualnie używam to #180 Sand Beige. Na zimę wybiorę pewnie jednak coś jaśniejszego.

Zacznijmy od opakowania- podkład zamknięty jest w dość ciężkiej, szklanej, odkręcanej buteleczce bez pompki. Na początku jej brak był dla mnie dość uciążliwy, jednak dziś nie stanowi już problemu- do wszystkiego można się przyzwyczaić.


Revlon CS jest podkładem mocno kryjącym, świetnie zakrywa wszelkie niedoskonałości, wygładza cerę, nie tworząc jednocześnie efektu maski. Nakładany pędzlem daje bardzo naturalny efekt.
Jest też bardzo trwały, utrzymuje się spokojnie przez większą część dnia, cera jest ujednolicona i zmatowiona (ja właściwie nie używam pudru).

Jest to jednak podkład dość ciężki, na pewno nie nada się w upalnych miesiącach letnich, wtedy warto sięgnąć po coś lżejszego. Ma również skłonności do podkreślania suchych skórek i przesuszania twarzy, dlatego dobry krem nawilżający na noc do podstawa. 

Wiele osób narzeka też na dość specyficzny, alkoholowy zapach- mnie osobiście on nie przeszkadza, nie utrzymuje się na twarzy, a przy dłuższym stosowaniu jest już właściwie niewyczuwalny.
 
Uwaga!
Podkład dość szybko zasycha, dlaczego trzeba nakładać go umiejętnie i dość sprawnie, inaczej zostaną smugi, które ciężko później rozsmarować.

Ogromny plus za dużą gamę odcieni, przede wszystkim tych jasnych- każdy bladzioch znajdzie coś dla siebie oraz za to, że nie ciemnieje na twarzy, co bardzo często zdarzało mi się przy drogeryjnych podkładach i czego wręcz nie znosiłam.

Sand Beige to taki piaskowy beż, który wpada bardziej w żółć niż w róż.

PODSUMOWUJĄC, Revlon CS to zdecydowanie najlepszy podkład jaki do tej pory miałam. Kończę już drugą buteleczkę i na pewno zakupię następną. Jest bardzo trwały, świetnie kryje, ładnie matuje, a jednocześnie efekt jaki daje jest naturalny. Nie zauważyłam też żeby mnie zapychał. Moim zdaniem jest po prostu zbawienny dla problematycznej cery.
I choć można by się przyczepić np do opakowania, albo specyficznego zapachu, to uważam, że jego działanie zdecydowanie bierze górę nad tymi drobnymi minusami i najzwyczajniej schodzą one na dalszy plan.

Ja kupuję go zawsze na allegro za około 30zł, ale możecie też dostać go np. w Douglasie albo SuperPharm.


Znacie ten podkład? Lubicie? A może macie swój inny KWC w tej kategorii? :)

14 wrz 2012

Bydgoszcz, przeprowadzka, wracam niebawem!

Kochani, wyjeżdżam dzisiaj do Bydgoszczy urządzić się w swoim nowym mieszkaniu. Czeka mnie wielkie sprzątanie, rozpakowywanie i inne mało przyjemne obowiązki związane z przeprowadzką.
Postaram się wrócić do Was najszybciej jak się da. :)


Całuję i pozdrawiam! :*

11 wrz 2012

Nacieszmy oczy, czyli wczesnojesienne inspiracje.

Na przekór wszystkim dzisiejszym zrządzeniom losu (popsuta ładowarka od laptopa, odmawiający posłuszeństwa aparat, brak weny i pomysłu na nowy post) przychodzę do Was z garścią wrześniowych inspiracji. Choć pogoda jeszcze nas rozpieszcza, to pewnie lada moment zrobi się już chłodniej i wyciągniemy z szafy cieplejsze rzeczy. Swetry, spodnie i szaliki zastąpią zwiewne sukienki i kolorowe szorty.
Ja cały czas jestem w trakcie uzupełniania jesiennej garderoby i inspiruję się szperając w internecie. Nacieszcie oczy i Wy. :)


Obkupiłyście się już na jesień? :)

8 wrz 2012

Sobotni przegląd mini zakupów.

Niecierpliwie czekam na moment, kiedy będę mogła powiedzieć, że zawirowania zaczęły ustawać, sytuację można nazwać opanowaną, a ja powoli odzyskuję spokój. Może i strach w końcu przestanie drwić z marzeń? Tymczasem stwierdzam, że im mniej czasu na zmartwienia, tym lepiej, dużo lepiej...

Mniej czasu to też mniej (nie)zbędnych wydatków i rzadsze wydawanie pieniędzy. Coraz bardziej  doceniam życie na pełnych obrotach.

Poniżej skutki mojej ostatniej wizyty w Rossmannie. Wierzcie lub nie, ale są to naprawdę same potrzebne produkty, zero jakichkolwiek zachcianek. Znacie któryś z nich? :)

1. Oczyszczający płyn micelarny (cera mieszana i tłusta) Eveline Cosmetics- jako, że polecany był na wielu blogach, postanowił zdradzić z nim na chwilę swojego ulubieńca z Perfecty. Pierwsze wrażenia są całkiem pozytywne, jest też ciut tańszy od Perfecty. Planuję zrobić na jego temat osobny post, także uzbrójcie się w cierpliwość.
2. Żel do higieny intymnej Facelle Sensitive- osławiony na blogach, polecany przez wizażanki i youtubowiczki jako produkt wielofunkcyjny- nie mogłam się nie skusić. Używam go też do mycia włosów (skalp oczywiście nadal traktuję ziołowym Herbapolem, ale nie chcę przesuszać nim końcówek, także używam BD lub właśnie Facelle) i sprawdza się całkiem nieźle. Jest dość gęsty, ma bezpieczny skład, nie podrażnia, kosztuje niewiele. Nie do końca podoba mi się jednak jego zapach...
3. Pomadka ochronna Nive Pure&Naturals (milk&honey)- byłam zachwycona wersją oliwkową, postanowiłam wypróbować coś innego. I niestety ta nie jest już tak dobra... Słabiej nawilża, gorzej pachnie... Zużyć zużyję, ale następnym razem wrócę już do Carmexa albo Tisane.
4. Krem masło kakaowe Ziaja- ente opakowanie, uwielbiam! Recenzję możecie znaleźć TU.
5. Eyeliner w płynie Wibo (czarny)- mój żelowy eyeliner Essence wysechł na wiór, mimo że w w opakowaniu została jeszcze z połowa (przy codziennym używaniu, jestem mega wydajny), dlatego postanowiłam wrócić do eyelinerów w płynie. Ten swego czasu robił furrorę na blogach i YT i muszę powiedzieć, że jestem z niego zadowolona. :) Jest niedrogi, trwały (utrzymuje się cały dzień) i zmywa się dużo łatwiej niż żelowy. Nie do końca odpowiada mi taki cieniutki pędzelek, ale wydaje mi się, że to po prostu kwestia przyzwyczajenia. W każdym razie jest bardzo precyzyjny. Polecam!

Więcej o zakupach już wkrótce, bo wiszę Wam przecież zbiorczy haul ubraniowy (pamiętam :)), a póki co biorę się za sobotnie ogarnianie bałaganu. Coś czuję, że niedługo zacznie mi i tego sprzątania solidnie brakować.
Udanej soboty! :)

6 wrz 2012

Nadmorskie zdobycze. ♥

Kochani, dzisiaj taki bardzo krótki, bardzo szybki i mało ambitny post, ale nie mam jakoś ani siły, ani  głowy na nic lepszego- dosłownie padam ze zmęczenia i wewnętrznego przybicia. 

Pokażę Wam tylko swoje mini zakupy z nad morza (trochę rychło w czas, bo wróciłam już dwa tygodnie temu, ale co tam) i uciekam przed telewizor. Liczę na to, że może towarzystwo ciepłego łóżka, kubek gorącej czekolady i ulubione żelki choć trochę poprawią mi humor, przynajmniej na chwilę.

Plecioną bransoletkę z muszelką w odcieniach fioletu kupiłam zaraz po przyjeździe na nadmorskim bazarku za jedyne 5 zł. :) Szalenie mi się spodobała. Przechodziłam koło tych bransoletek codziennie, dosłownie entą ilość razy i nosiłam się z zamiarem zakupu jeszcze innych kolorów, ale koniec końców wróciłam do domu tylko z tą jedną... Trochę żałuję.

Perfumy, a właściwie woda toaletowa Delicious to zakup totalnie spontaniczny i zupełnie nieplanowany. Za butelkę o pojemności aż 100 ml zapłaciłam, uwaga... 10 zł. :)
Zapach ten z założenia ma być odpowiednikiem popularnego zielonego jabłuszka DKNY, które posiadam i bardzo lubię. Muszę Wam powiedzieć, że jest zadziwiająco podobny do oryginału i jego trwałość też nie jest najgorsza, utrzymuje się te kilka godzin, na ubraniach znacznie dłużej.
Choć do tego typu podróbek podchodzę raczej sceptycznie i bardzo rzadko się na nie kuszę, to tej ze względu na cenę (i oczywiście zapach) po prostu żal było nie kupić.

Jak widzicie wcale nie poszalałam. :)


Miłego wieczoru! :)

4 wrz 2012

Jak szminka, to tylko nude!

Dzisiaj chyba jeden z najbardziej wyczekiwanych postów na moim blogu, który zresztą obiecywałam Wam już wieki temu. Zasypywana nieustannie przypomnieniami, w końcu się zmobilizowałam (mówią, że lepiej późno niż wcale), odkopałam zalegające na komputerze zdjęcia i mam zamiar pokazać Wam dzisiaj swoją skromną (jeszcze!), ale za to stale powiększającą się kolekcję szminek nude.


Dlaczego tak bardzo upodobałam sobie cieliste kolory na ustach? Bo świetnie współgrają z mocniejszym makijażem oczu (który swoją drogą uwielbiam), są świetną alternatywą zarówno na co dzień jak i na wieczór i pasują praktycznie każdemu. 

Nie wiem jak Wy, ale ja je szczerze uwielbiam, praktycznie się z nimi nie rozstaję i w moim przypadku biją na głowę ponadczasowe czerwienie czy owocowe, kolorowe błyszczyki. 

Mam nadzieję, że mimo nie najlepszych zdjęć post przypadnie Wam do gustu i że wypatrzycie dla siebie coś ciekawego. :)

To co, żeby nie przedłużać, zaczynamy!


NYX #522 Circe

Mój bezwzględny numer jeden, szminka idealna pod każdym względem, której poświęciłam osobny post zaraz na początku istnienia bloga. Nie chcąc się powtarzać, tam też odsyłam wszystkich zainteresowanych- KLIK.

Ogólna ocena: *****


Catrice Ultimate Colour #010 Be Natural

Jeżeli miałabym ustawiać je w kolejności, to Catrice zajęłaby zaszczytne drugie miejsce. Dlaczego? Przede wszystkim za przepiękny beżowo-różowy kolor, który bardzo pasuje do mojej jasnej karnacji. Jest matowa, niesamowicie kryjąca, świetnie napigmentowana i naprawdę przyzwoicie utrzymuje się na ustach. Na plus zaliczam również solidnie wykonane, eleganckie opakowanie. Niestety ma tendencje do podkreślania suchych skórek (jak wszystkie matowe, kryjące pomadki), dlatego bez balsamu nawilżającego ani rusz. Cena to około 18 zł [3,8g]. 

Ogólna ocena: *****


 Essence #52 In the nude

Szminka essence jest trochę przeciwieństwem dwóch poprzednich- nie jest mocno kryjąca, a raczej półtransparentna i efekt jaki daje na ustach jest subtelny i delikatny. Nie utrzymuje się też zbyt długo i ma tendencje do podkreślania suchych skórek i wysuszania ust. Plusy? Ślicznie pachnie i można ją zawsze wrzucić do torebki czy kieszeni, bo ze względu na jej niewielkie krycie nie potrzeba lusterka do ponowienia aplikacji. Koszt jej zakupu to około 7-8 zł [4g]. 

Ogólna ocena: *****


Golden Rose (kolekcja klasyczna) #98

Golden Rose z kolei do złudzenia przypomina Catrice. Ma prawie identyczny kolor, podobnie zachowuje się na ustach i właściwie oprócz tego, że czasami zdarza jej się zbierać w kącikach i nie powala na kolana zapachem, nie można jej nic zarzucić. Bardzo często po nią sięgam, jest zdecydowanie godna polecenia. Kolor jest przepiękny, a cena śmiesznie niska (około 7-9 zł za 4,2 g produktu).
Podoba mi się też opakowanie, trochę imituje te luksusowe, wysokopółkowe pomadki.

Ogólna ocena: *****


Rimmel Moisture Lipstick #100 Nude Delight

Mam co do niej mieszane uczucia. Producent obiecuje nawilżanie, a ja szczerze powiedziawszy takiego nie zauważyłam... Powiedziałabym nawet, że szminka odrobinę wysusza uta, a już na pewno podkreśla suche skórki. Jest jednak dość trwała i długo utrzymuje się na ustach. Przy tym dobrze napigmentowana, kryjąca, no i to opakowanie- moim zdaniem przepiękne! Jeśli chodzi o kolor, to jest to taki ciepły odcień beżu, wpadający lekko w brzoskwinię. Będzie pasował szczególnie dziewczynom o ciemniejszej karnacji, ja używam jej głównie w lecie, kiedy jestem trochę opalona. 

Ogólna ocena: *****


Rimmel Lasting Finish by Kare Moss #14

Bardzo kremowa, dość miękka, łatwo się rozprowadza. Nie jest jakoś super trwała, ale przyzwoicie trzyma się na ustach, nie zbiera się w kącikach i równomiernie schodzi. Nie zauważyłam również, żeby przesuszała mi usta. Nie do końca odpowiada mi jednak jej kolor. Dla mnie jest ciut za ciemna i moje usta wyglądają w niej po prostu na sine... :( Dlatego też nie sięgam po nią zbyt często. 
Cena to około 17 zł [4g].

Ogólna ocena: *****


Sephora Chic C03

Jedyna szminka o innym wykończeniu niż matowe w mojej kolekcji. Zawiera delikatne drobinki i wpada bardziej w róż niż w beż. Dość długo trzyma się na ustach, jednak jest też droższa od pozostałych pomadek (cena to około 40 zł).
Szczerze powiedziawszy przepadam za nią raczej średnio. Głównie dlatego, że BARDZO wysusza mi usta. Nie skuszę się raczej na jej ponowny zakup. 

Ogólna ocena: *****


Podsumowując- gdybym miała wybrać ukochane trio, to zdecydowanie byłyby to szminki: NYX, Catrice i Golden Rose. Co nie oznacza jednak, że pozostałych nie używam, albo nie polecam. Te wyżej wymienione przede wszystkim najbardziej podobają mi się pod względem kolorystycznym, choć odcień to oczywiście rzecz gustu. Odpowiada mi również ich trwałość, a także stopień krycia. Odcienie szminek Rimmell'a nie do końca pasują do mojego typu urody, Essence zbyt szybko znika z ust i bezlitośnie podkreśla wszystkie najdrobniejsze ich mankamenty, a Sephora po prostu mnie nie zauroczyła, na pewno nie tego oczekiwałam za taką cenę. Może dlatego, że wybredne ze mnie stworzenie i cały czas szukam czegoś co jeszcze mnie zaskoczy i przebije nudziaka z NYXa pod każdym względem.



Ciekawa jestem czy używacie/używałyście którejkolwiek z powyższych pomadek i jakie macie zdanie na ich temat. :) Lubicie w ogóle szminki w kolorze nude? Czy może stawiacie na kolor? Zapraszam do dyskusji! 

1 wrz 2012

Pierwszy wrzesień denka niesie.

(Sierpniowe rzecz jasna. :))

Dziwny czas wypełnia ostatnio moją teraźniejszość. Coraz więcej obaw, niepewności, pytań, konieczności... I coraz mniej czasu.
Dlatego sierpniowe zużycia prezentuję Wam dziś z małym poślizgiem, miałam zamiar zrobić to wczoraj, ale wielogodzinny wyjazd i związane z nim późniejsze zmęczenie skutecznie pokrzyżowały mi plany.
Po całkowicie przespanej nocy i porcji przyjemności w postaci ulubionych seriali i kilku kostek czekolady na dzień dobry, czuję się dużo lepiej.

A Wy? Jesteście gotowe na przegląd zdenkowanych? :) Zapraszam do czytania!


Jak mi poszło w sierpniu? Choć nie tak dobrze jak w lipcu (KLIK) to i tak jestem z siebie zadowolona, bo uniknęłam w tym miesiącu nieprzewidzianych, niepotrzebnych wydatków i nie chomikowałam zapasów, zajmując się zużywaniem tego co mam. Oby tak dalej! :)

1. Pokład Revlon Color Stay do skóry tłustej i mieszanej #180 Sand Beige- jak do tej pory najlepszy podkład jakiego używałam. Bardzo trwały, dobrze kryjący, idealny do cer mieszanych z niedoskonałościami. Zużywam właśnie kolejną buteleczkę. Napiszę o nim coś więcej za jakiś czas, zbieram się i zbieram. :)
2. Krem Kozie Mleko Ziaja (1 nawilżanie)- KLIK
3. Krem Kozie Mleko Ziaja (2 odżywianie-wygładzanie)- KLIK
4. Próbka odżywki do włosów wzmacniającej cebulki Organicum- starczyła mi na dwa, albo trzy użycia i gdyby nie cena, to chętnie zakupiłabym pełnowymiarowe opakowanie. Podobało mi się jej działanie. No i skład. :)

5. Szampon BabyDream- świetnie zmywa oleje, jest niedrogi i przez długi czas był niekwestionowanym moim ulubieńcem, ale ostatnio używam go jedynie od połowy włosów (skalp muszę myć ziołowym szamponem Herbapol do włosów tłustych), a także do mycia pędzli. Jeżeli macie ochotę, to mogę pokusić się o jego dokładniejszą recenzję.
6. Żel do mycia twarzy Synergen- do jego zakupu skusiła mnie niska cena i wygodne opakowanie z pompką. Jednak nie byłam z niego zadowolona, ma nie najlepszy skład i bardzo wysuszał mi buzię. Z przyjemnością wróciła do ulubionego micela BeBeauty. Nie polecam.
7. Antybakteryjny tonik matujący Perfecta No Problem- fajny produkt, ładnie odświeżał, nie podrażniał, nie wykluczam ponownego zakupu.

8. Balsam nawilżający (skóra sucha i wrażliwa) z wyciągiem z bambusa, lotosu i lilii wodnej Lirene- bardzo wydajny, szybko się wchłania, ślicznie pachnie, dobrze nawilża, czego chcieć więcej? To na pewno nie ostatni balsam Lirene na jaki się skusiłam.
9. Mydło pod prysznic Blubel (lilia, jagoda, porzeczka) Ziaja- bardzo lubię te ziajowe mydełka, często do nich wracam zmieniając wersję zapachowe. Moją ulubioną jest masło kakaowe. :)
10. Krem do rąk odżywczo-regenerujący o zapachu melona Cztery Pory Roku- jego resztki zalegały mi jeszcze od maja. Niedrogi, ładnie pachniał, nawilżał całkiem przyzwoicie. Pewnie jeszcze kiedyś do niego wrócę.

I to już wszystko. :)
Teraz pozostaje mi tylko zapytać Was jak tam Wasze sierpniowe zużycia i zabrać się w końcu za nadrabianie zaległości w śledzeniu nowym postów na Waszych blogach. Koniec miesiąca to czas kiedy pojawiają się moje ulubione wpisy, także będę miała co robić. :)

A Wam życzę przyjemnie spędzonego, ostatniego już dla wielu, wakacyjnego weekendu. :)

PS. Byłabym zapomniała! DZIĘKUJĘ za wszystkie przemiłe maile i ogromny odzew w związku z ostatnim postem (KLIK). Jeszcze nie na wszystkie udało mi się odpisać, dlatego pozwoliłam sobie tak publicznie. Buziak dla Was. :*
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...