26 wrz 2014

Be Original- wrześniowe pudełko ShinyBox.

Wrzesień leci jak oszalały, nadal nie dociera do mnie, że to już ostatni weekend, który spędzam w domu. Lada moment ruszam do Bydgoszczy i wracam do studiowania. Choć zdążyłam się już trochę za tym stęsknić, to jednak przeraża mnie to, jak rozleniwiłam się przez te trzy miesiące (śniadania do łóżka i codzienny popołudniowy maraton serialowy zrobiły swoje) i jak ciężko będzie mi przestawić się z powrotem na nocny tryb życia (czytaj zakuwania) i przyzwyczaić do wiecznego braku czasu i natłoku obowiązków. Plany mam ambitne, kieszenie wypełnione spokojem i nowymi siłami, samozaparcia też mi nie brakuje, więc pomimo najgorszego z możliwych planu zajęć (w poniedziałki i wtorki dla mnie dosłownie nie istnieją) może nie będzie wcale tak źle... Póki co cieszę się na zapas dobiegającym końca okresem wakacyjnej beztroski i pozwalam sobie na przyjemności, chyba częściej niż zwykle.


Jedną z nich była na pewno wrześniowa edycja pudełka ShinyBox. Ekipa Shiny zdecydowanie trzyma poziom, bo na tle rewelacyjnej edycji limitowanej The Luxury Touch (KLIK), pudełko Be Original wcale nie wypada wyjątkowo blado. Pomijając już piękną oprawę graficzną pudełka, jestem bardzo zadowolona z jego zawartości. Poważnie zastanawiam się nad tym, czy nie sprawić sobie drugiego egzemplarza. :)


1) Regenerujący krem do rąk i paznokci BIOLIQ - produkt pełnowymiarowy (15 zł/50ml)

Uwielbiam kremy do rąk i u mnie ich nigdy za wiele, tego nie miałam jeszcze okazji używać, więc z przyjemnością go przetestuję. Na plus!

2) Maskara Lash X-Press&Hialuronic ETRE BELLE - produkt pełnowymiarowy (100 zł/szt)

Tusz do rzęs (z silikonową szczoteczką) z wyższej półki cenowej, zbiera bardzo dobre opinie w internecie, świetnie że znalazł się w pudełku.

3) Korektor cieni pod oczami GRASHKA- produkt pełnowymiarowy (20 zł/szt)

Z Grashki miałam już bazę pod cienie i czarną kredkę do oczu, oba produkty całkiem fajnie mi się sprawdzają, więc podejrzewam, że i korektor będzie niczego sobie. W opakowaniu (za sprawą tzw pierwszej warsrwy) może się wydawać ciemny, ale na skórze odcień jest dużo, dużo jaśniejszy. Podobnie jak tusz, poleciał do siostry, ja mam szlaban na otwieranie nowych kosmetyków kolorowych. :P

4) Biosiarczkowy żel peelingujący do ciała BALNEOKOSMETYKI- próbka 50 ml (28 zł/200ml)

Jedyny minus jaki widzę to pojemność, u mnie produkty tego typu idą jak woda, życzyłabym sobie drugie tyle. Poza tym bardzo na plus. :)

5) Przeciwłojotokowy szampon do włosów tłustych BALNEOKOSMETYKI- próbka 50 ml (28 zł/200 ml)

Coś idealnego dla mnie i moich przerzedzających się na potęgę włosów. Strasznie się z tego kosmetyku cieszę, ale jak wyżej- żałuję, że pojemność jest taka mała. Na pewno dam Was znać jak się sprawdza!


W pudełku znalazłam również garść próbek, a subskrybentki, którym dopisało szczęście otrzymały dodatkowo lakier do paznokci La Rosa lub serum z aloesem/oczarem wirginijskim marki Saluterra.

OGÓLNA OCENA: 4,5/5

A Wy co myślicie o zawartości pudełka Be Original? Czy któryś z produktów zainteresował Was szczególnie? 

Jeśli macie ochotę zamówić edycję wrześniową zostawiam Was z 20% kodem rabatowym, być może przyda się którejś z Was: SONNAILE20

Pozdrawiam ciepło!

24 wrz 2014

Kosmetyczne grzeszki zakupowe.

Nie mam pojęcia, czy to pierwszy dzień jesieni czy telefon kuriera, że moje perfumy są już w drodze, nastroił mnie tak optymistycznie, ale od rana uśmiech dosłownie nie schodzi mi z ust. A może to po prostu wczorajszy mile spędzony wieczór? Ostatnio w ogóle częściej się cieszę... Szukam w życiu "małych przyjemności", mając nadzieję, że te większe znajdą się same... I chyba się udaje. :)

Nie wiem czy też tak macie, ale ja potrafię czerpać niesamowitą przyjemność nawet w uzupełnianiu zapasów najbardziej podstawowych produktów, zakupy cholernie mnie cieszą. Każde! Nawet te tak zwane nadprogramowe, po których zdarza się, że dopadają mnie małe wyrzuty sumienia. A może zwłaszcza te? :P Nazywam je kosmetycznymi grzeszkami i właśnie o nich chcę Wam dzisiaj trochę poopowiadać. Wszystkie produkty, które zobaczycie można spokojnie zaliczyć do mojej ulubionej  kategorii "na każdą kieszeń", jestem więcej niż pewna, że znajdziecie dla siebie coś ciekawego. Najwyżej razem będziemy smażyć się w piekle. ;) Miłego czytania!


Cytrynowy balsam do ciała Lemon Twist Soraya- znalazłam go w Rossmannie w "cenie na do widzenia" i zwyczajnie nie mogłam się na niego nie skusić. Nie oczekuję od niego żadnego super nawilżenia, kupiłam go ze względu na zapach, bo pachnie naprawdę obłędnie, słodko i bardzo owocowo, czyli tak jak lubię. :) Spotkałam się z opiniami, że to zapach żółtej choinki do samochodu, ale kompletnie tego nie rozumiem, mój nos odbiera to raczej jako cytrynowy olejek do ciasta, albo kolorowe landrynki. :)

Żel pod prysznic pomarańcza i jogurt Isana- nie wiem czy już Wam o tym wspominałam, ale jestem osobą, która musi używać żelu i balsamu w podobnej nucie zapachowej... stąd zakup tego kąpielowego umilacza. ;) Owocowy duet czeka jeszcze na swoją kolej, ale żeli Isana używam nie od dziś, więc spokojnie mogę je Wam polecić. Za taką cenę nie znajdziecie niczego lepszego.

Mydło do rąk z masłem shea i olejkiem ze słodkich migdałów Welness&Beauty- kupiłam mydełko, a nie żel ze względu na pompkę i niższą cenę. Nie robi to dla mnie większej różnicy, bo i tak będę używać go pod prysznicem. Mam z tej serii masło do ciała i jest naprawdę fajne. Widziałam, że pojawiło się więcej wariantów zapachowych, więc każdy na pewno znajdzie coś dla siebie. Nie wiem czemu, ale strasznie podoba mi się ta seria.

Antyperspirant Adidas wersja Soften- pięknie pachnie i zapach to chyba jedyna rzecz jaką kieruję się przy wyborze tego typu produktów, wszystkie sprawdzają się u mnie tak samo dobrze. Wersja "w kulce" jest chyba moją ulubioną.

Krem nawilżający-matujący 25+ Ziaja- nie wiem, które to już moje opakowanie, jeden z moich ulubionych kremów na dzień, o których swoją drogą zamierzam napisać Wam w końcu trochę więcej. Szukajcie go w aptekach i sklepach firmowych Ziaja, bardzo polecam! 

Pasta cynkowa- strasznie przydatna sprawa, nie tylko dla posiadaczek cery trądzikowej. Na razie nie zdradzam nic więcej, planuję wprowadzić na bloga nową, apteczną serię, w której to małe cudo na pewno zadebiutuje. Cierpliwości. :)

Benzacne żel 5% - na temat tego leku też na pewno pojawi się oddzielny post, bo pomimo tego, że rzeczywiście działa, ja go niestety nie polecam... Moja skóra nie jest wrażliwa, nie jestem uczulona na nadtlenek benzoilu, bo stosowałam go już w preparatach siarkowych, a benzacne nałożony punktowo w minimalnej ilości robi mi na twarzy wielkie, czerwone, cholernie długo gojące się place... Nie wiem w czym rzecz, stosowałam go zgodnie z informacjami na ulotce (zawsze co najmniej 30 minut po umyciu twarzy) razem z filtrami UV, w różnych odstępach czasowych (1x/d, co drugi dzień lub rzadziej), przez dwa miesiące robiłam do tego leku kilka podejść i za każdym razem dzieje się dokładnie to samo. Dajcie znać czy znacie benazcne i czy miałyście podobne odczucia...


Krem nawilżająco-kojący SPF 30 seria T Pharmaceris- krem z filtrem, którego aktualnie używam, bardzo dobrze mi się sprawdza, więc kupiłam kolejne opakowanie. Ładnie nawilża skórę (jest polecany do skóry po i w trakcie kuracji przeciwtrądzikowych), nie bieli jej, nie zapycha i fajnie współgra z podkładem. Zapłaciłam za niego 36,90 zł, ale szczerze powiedziawszy przepłaciłam, bo można dorwać go taniej. Jeśli szukacie kremu na dzień, który będzie zawierał SPF i macie cerę podobną do mojej (mieszaną, tłustą w strefie T, z niedoskonałościami i skłonną do zapychania) to bardzo go Wam polecam. U mnie spisuje się bez zarzutów, nie wiem czemu tak mało się o nim mówi, jest naprawdę dobry!

Peeling do stóp Fuss Wohl- poprzedni mi się skończył, postanowił spróbować tego, bo kremy z tej serii bardzo, bardzo lubię. Zobaczymy jak się sprawdzi, kosztował przysłowiowe grosze. :)

Szampon intensywna świeżość do włosów tłustych Ziaja- kupiłam go bez przekonania, bo potrzebowałam nowego szamponu, a akurat nie byłam "przy kasie" i o dziwo sprawdza się rewelacyjnie! Duża butla (400 ml) kosztuje około 7 zł, szampon jest szalenie wydajny, ale przede wszystkim bardzo dobrze oczyszcza, nie przesusza skóry głowy i nie wywołuje u mnie łupieżu. Podoba mi się też jego miętowo-ziołowy zapach i uczucie odświeżenia jakie daje. Zdecydowane odkrycie tego miesiąca, Ziaja po raz kolejny miło mnie zaskoczyła, na pewno kupię go ponownie. :) 


Na koniec jeszcze filtry i produkty po opalaniu, które zabrałam ze sobą na wyjazd, a których nie było okazji pokazać Wam wcześniej. Mleczka Sun Ozon sprawdziły się bardzo dobrze, mają fajną konsystencję i dobrze się rozsmarowują, jedyny minus jaki widzę, to fakt, że brudzą białe ubrania i ciężko jest je później doprać. Kompres kojący Sopot Sun Ziaja to mój wielki zeszłoroczny ulubieniec, uratował moją skórę po przedawkowaniu słońca, więc i w tym roku musiałam mieć go ze sobą. Obok tradycyjnego Panthenolu to mój numer jeden w kategorii kosmetyków po opalaniu. Żel aloesowy Sun Ozon nie miał okazji zaliczyć swojego debiutu, ma długi termin ważności, więc poczeka w łazienkowej szufladzie na przyszłoroczne wakacje. ;)

I takim oto sposobem przebrnęliśmy przez moje nowości zakupowe z ostatnich tygodni. Zainteresowało Was coś szczególnie? Koniecznie dajcie znać, a ja uciekam na śniadanie, zanim umrę z głodu. :P
Miłego dnia!


PS. DZIĘKUJĘ za mega pozytywny odzew w związku z ostatnim postem, po raz kolejny udowodniliście, że mam najfajniejszych czytelników pod słońcem. :)))

21 wrz 2014

10 rzeczy, których jeszcze o mnie nie wiesz...

Od dłuższego czasu chodził mi po głowie jakiś fajny TAG, ale jako, że nie znalazłam nic, co szczególnie przykułoby moją uwagę, postanowiłam zaspokoić Waszą ciekawość i swoją ochotę na odrobinę zwierzeń kolejną porcją małych sekretów. Tylko pamiętajcie, nikomu ani słowa! :)

10 rzeczy, których jeszcze o mnie nie wiesz...

1) W chwili obecnej chyba nie umiałabym już żyć bez kalendarza. Jestem prawdziwym, powiedziałabym nawet książkowym przykładem control fricka, który uzyskuje wewnętrzny spokój i harmonię zapisując wszystko co popadnie, począwszy od spraw najwyższej rangi, poprzez wydatki na najbliższy miesiąc, rozplanowywanie nauki, plany zakupowe, aż po listy życzeń, pomysły na posty i inspirujące cytaty z książek i filmów. W dobie internetu, smartfonów i miliona aplikacji, tradycyjne, papierowe kalendarze odchodzą odrobinę na dalszy plan, ale ja jestem na szczęście chyba trochę "nie dzisiejsza", bo to właśnie one sprawdzają się u mnie najlepiej i nie byłabym w stanie zamienić kartki papieru na nawet najciekawszą i najbardziej ułatwiającą życie aplikację. Uwielbiam skreślać, zaznaczać, przyklejać kolorowe karteczki i zarządzać w ten sposób swoim czasem i życiem odrobinę lepiej. Wbrew pozorom, nie ma to nic wspólnego z dolegająca mi sklerozą. :) Ludzie mówią, że jestem bardzo dobrze zorganizowana i że szalenie mi tego zazdroszczą, ale mnie ta moja życiowa dokładność i poukładanie czasami doprowadza do szału.


2) "Antyspontaniczność" to moje drugie imię. Nie lubię nagłych zmian, wielkich niespodzianek, ani podejmowania decyzji na ostatnią chwilę, a zanim coś zrobię, zastanowię się nad tym co najmniej dwa razy. Może to i głupie, a już na pewno mało romantyczne, ale gdyby mój chłopak zadzwonił do mnie i powiedział "pakuj się, będę po Ciebie za dwie godziny, lecimy do Paryża", to mimo wielkich marzeń, by znaleźć się w tym miejscu, chyba wywiesiłabym go za okno. Spontaniczne wyjazdy totalnie nie są dla mnie, potrzebuję czasu by oswoić się z tym, co się wydarzy, przygotować się do tego, a dużych, nagłych zmian, zwyczajnie się boję. Nawet nie wiecie jak bardzo mi to w życiu przeszkadza.


3) Tak jak uwielbiam słodycze i jestem od nich uzależniona (dzień bez czekolady i żelków to dla mnie naprawdę dzień stracony :P), tak nie jestem w stanie wypić osłodzonej kawy czy herbaty, w przeciwieństwie do mojego M., który słodzi wręcz na potęgę, a Frugo jest dla niego... zbyt kwaśne. ;) Uwielbiam za to kawę z mlekiem (albo raczej mleko z kawą :P), uzależniłam się od niej wraz z rozpoczęciem studiów i przeprowadzką do innego miasta.


4) Zawsze chciałam mieszkać w bloku i od dwóch lat, czyli odkąd zaczęłam studia, mam swoje własne 35m2 i uważam je za najpiękniejszy prezent jaki mogłam otrzymać od swoich rodziców. Urządziłam je dokładnie tak jak chciałam i choć nadal przeżywam fascynację swoimi czterema kątami, to marzę o tym, by kiedyś zamieszkać w starej, zadbanej, eleganckiej kamienicy w środku miasta, a na dole otworzyć aptekę. :) Szaleję na punkcie dużych okien, szerokich drzwi i stylu skandynawskiego wewnątrz. Podoba mi się jego prostota i to, że z radością "chłonie" wpływy z innych stron świata, ja z pewnością połączyłabym go z romantycznym stylem angielskim. Uwielbiam jasne wnętrza, połączenie bieli i drewna, prawdziwe drewniane podłogi, dużą ilość tkanin i niebanalne detale. Nowoczesne wille z ogrodem zupełnie mnie za to nie kręcą. :)


5) Od czasu do czasu potrzebuję zrobić sobie dzień "piżamowego potwora" i w takim nieeleganckim wydaniu przechodzić cały dzień, albo co lepsze, zwyczajnie przeleżeć go w łóżku. Do pełni szczęścia potrzebuję wtedy jedynie ulubionego serialu, dobrej książki i jak na czekoladoholika przystało, czegoś słodkiego na ząb (nie pogardzę też parą ciepłych, męskich ramion). W wakacje takie dni zdarzają mi się chyba jednak trochę zbyt często, bo nawet mój chłopak śmieje się ostatnio, że w dziewięciu na dziesięć przypadków widzi mnie w piżamach... :D No i co poradzić, lubię i już. :)


6) Czasami mam wrażenie, że jestem jedyną osobą na świecie, której kompletnie nie podobają się tatuaże i mocno podkreślone, wręcz przerysowane brwi. Przepraszam, ale nie mam pojęcia co ludzie w tym widzą i dlaczego stało się to takie modne...


7) Tysiąc razy zaczynałam zdrowo się odżywiać "od jutra" i to chyba jednak nie jest dla mnie. ;) Nie potrafię przekonać się ani do picia wody, ani do rezygnacji z czekolady na rzecz większej ilości owoców, nie mówiąc już o ciemnym pieczywie, ryżu i makaronach. Próbowałam nie raz, ale wcześniej czy później zawsze kończy się to moim słomianym zapałem i szybkim powrotem do dawnych, niestety okropnych nawyków żywieniowych. "Zielenina" do mnie nie przemawia, zdecydowanie bardziej wolę pizzę i KFC. :P Chyba szczytem możliwości pozostanie dla mnie poranna owsianka i polubienie się z kaszą jaglaną.


8) Mam fioła na punkcie oglądania sukien ślubnych, bukietów, dekoracji, wystrojów sal i sesji zdjęciowych. Moje wyobrażenie odnośnie TEGO dnia, zmieniło się diametralnie na przestrzeni kilku lat i szczerze powiedziawszy boję się tego, co to będzie, gdy przyjdzie mi w końcu planować własny ślub i wesele... Mam wrażenie, że żeby wszystko było tak jak to sobie wymarzyłam i zaplanowałam od A do Z, będę na to potrzebowała conajmniej trzech lat... :D Biedny mój przyszły Mąż!


9) Nie wiem czy istnieje coś takiego jak telefonofobia, ale prawdopodobnie na nią cierpię, choć wydaje mi się, że i tak jest już lepiej i powoli z tego wychodzę. Nie znoszę, naprawdę nie znoszę, odbierać telefonu od obcych numerów (chyba, że spodziewam się kuriera :P) i zdarza mi się, że tego nie robię. Problem sprawia mi też zadzwonienie do dziekanatu, czy zamówienie pizzy, wierzcie lub nie, ale tysiąc razy bardziej wolałabym załatwić to osobiście. Paradoksalnie, z najbliższymi mi osobami, mamą, chłopakiem czy koleżanką, potrafię nawijać przez telefon dobre kilkadziesiąt minut, zresztą bez telefonu i świadomości, że nie mam kontaktu ze światem, czuję się jak bez ręki. Błagam, powiedzcie, że też tak macie. ;)


10) Wierzę w to, że nic w życiu nie dzieje się bez powodu i wszystko co nas spotyka, ma jakiś większy sens, choć przekonałam się o tym dopiero niedawno. Nie próbuję oszukać przeznaczenia, uważam że los doskonale wie co robi i bardzo dobrze, że czasami decyduje za nas. Nie wierzę w przypadki, uważam że każde zdarzenie i osoba, która stanęła na naszej drodze, pojawiła się po coś, że tak po prostu miało być. Nie raz przekonałam się już, że dobre rzeczy rozpadają się tylko po to, żeby jeszcze lepsze mogły powstać i że czasami trzeba się przewrócić, by się zatrzymać i spojrzeć wstecz, byle przez odpowiednie ramię. :)


Nawet nie wiem kiedy dobiłam do tej dziesiątki. :) Jeśli macie ochotę, by posty tego typu pojawiały się częściej, albo krąży Wam po głowie pomysł na jakiś fajny TAG, który chciałybyście zobaczyć na moim blogu, koniecznie dajcie znać w komentarzu. Liczę na to, że każda z Was napisze chociaż jeden fakt o sobie, jestem ciekawa czy mamy ze sobą coś wspólnego. Dajcie się lepiej poznać. :)

Życzę Wam pięknej, słonecznej niedzieli i ściskam ciepło!

ZOBACZ TAKŻE:
*50 FAKTÓW O MNIE.

18 wrz 2014

Metody leczenia łysienia i wypadania włosów.

Tematyka związana z wypadaniem włosów cieszy się na moim blogu bardzo dużym zainteresowaniem. Cały czas otrzymuję od Was mnóstwo wiadomości prywatnych, w których dzielicie się ze mną swoimi doświadczeniami, problemami i wątpliwościami. Jako, że mija już trzeci rok odkąd zmagam się z problemem wypadania włosów, a grono osób walczących z łysieniem cały czas się poszerza, postanowiłam poświęcić tej serii większą uwagę niż dotychczas.
Dzisiaj chciałam zaprosić Was na post typowo informacyjny, w którym opowiem Wam o różnych metodach walki z wypadaniem włosów i łysieniem, począwszy od tych najmniej inwazyjnych, po mezoterapię i przeszczepy. Mam nadzieję, że te z Was, które dopiero rozpoczynają walkę z tym problemem, wyniosą z tego postu coś przydatnego.

Metody walki z łysieniem i wypadaniem włosów 


1) ZMIANA DIETY I STYLU ŻYCIA

Sama mam z tym duży problem, ale prawda jest taka, że zanim sięgniemy po magiczne substancje za gigantyczne kwoty, warto przyjrzeć się swojej diecie i stylowi życia. Stres, niedosypianie, nieregularne posiłki, ogólne osłabienie i niedobory podstawowych witamin, są wbrew pozorom jedną z najczęstszych przyczyn nadmiernego wypadania włosów. Pamiętajcie, że włosy wypadają zawsze z 2-3 miesięcznym opóźnieniem, gdyż włosy który umiera, jeszcze przez dłuższy czas „trzyma się głowy”, warto więc zastanowić się co miało miejsce kilkanaście tygodni wcześniej. Może leczyłyście się antybiotykiem, zmieniłyście sposób odżywiania, albo miałyście gorszy czas w pracy, szkole i domu? Stres zwiększa wydzielanie wielu hormonów (m.in. prolaktyny), które mają wpływ na kondycję naszej czupryny. Warto więc zadbać o komfort psychiczny i postarać się wyeliminować ze swojego życia przepracowanie, przemęczenie i złe samopoczucie.  Na początek spróbujcie też sięgać po więcej warzyw, owoców i orzechów. Włosy potrzebuję przede wszystkim żelaza, cynku, siarki i witamin z grupy B, zdecydowanie warto zwrócić większą uwagę na to co jemy i czego dostarczamy swojemu organizmowi. Jesteś tym co jesz!


2) SUPLEMENTACJA

W przypadku niewielkich problemów, sezonowego wypadania włosów lub chwilowego osłabienia organizmu, bardzo dobre efekty daje suplementacja. Warto wybrać się do apteki i zainwestować w lek lub suplement diety, który pomoże nam uzupełnić niedobory podstawowych witamin i minerałów. Popytajcie znajomych, poszukajcie informacji w Internecie, może ktoś stosował coś, co dało bardzo dobre rezultaty? Warto wybierać spośród produktów zawierających przede wszystkim drożdże, witaminy z grupy B, biotynę, kwas foliowy, żelazo, cynk i aminokwasy. 


3) LECZENIE ZEWNĘTRZNE

Suplementację warto połączyć z leczeniem zewnętrznym i stosowaniem preparatów bogatych w substancje odżywcze. Sięgaj regularnie po sprawdzone kosmetyki wzmacniające, ale pamiętaj, że szampon znajduje się na skórze głowy zbyt krótko, by mieć szansę zadziałać. Dobrze jest więc zaopatrzyć się także w ampułki lub wcierkę i  zwyczajnie uzbroić się w cierpliwość. Wcieranie kosmetyków połączone z masażem skóry głowy poprawia mikrokrążenie i pobudza włosy do wzrostu. W moim przypadku takie leczenie nie daje co prawda żadnych rezultatów (przyspiesza wymianę włosów i skraca cykl włosowy), ale z e-maili wiem, że u wielu z Was sprawdza się naprawdę bardzo, bardzo dobrze. Wiele dziewczyn poleca też olejki, ale w tym przypadku byłabym bardziej ostrożna. U mnie przyczyniły się one do ŁZS, dlatego też nie polecam ich jakoś szczególnie.
Pamiętajcie, że zdrowy włos bierze się ze zdrowej skóry głowy, kluczem do sukcesu jest więc pozbycie się chorób skórnych, łupieżu, łojotoku. Nadmiar sebum i przylegające do skóry głowy łuski, utrudniają mieszkom włosowym normalne funkcjonowanie i zaburzają mikrokrążenie. Czasami konieczna jest więc bardziej specjalistyczna pielęgnacja lub leczenie dermatologiczne.


5) MEDYCYNA NATURALNA

Czyli naturalne sposoby wykorzystywane przez nasze babcie i prababcie. Tutaj możliwości wbrew pozorom jest naprawdę sporo. Niektórzy chwalą sobie ziołowe herbatki (skrzyp, pokrzywa), inni płukanki (brzoza działa wzmacniająco, pokrzywa przeciwłojotokowo, bylica piołun przeciwłupieżowo), dużą popularnością cieszą się też oczywiście naturalne wcierki, chociażby osławiona kozieradka czy sok z czarnej rzepy, chmiel czy łopian który znamy z szamponów przeciwko wypadaniu włosów. Uważam, że w przypadku niewielkich zaburzeń, przy prawidłowych wynikach badań i wykluczeniu poważniejszych problemów zdrowotnych, zioła mogą zrobić wiele dobrego. 



4) LECZENIE HORMONALNE

Zaburzona gospodarka hormonalna jest najczęstszą przyczyną wypadania włosów u kobiet (łysienie androgenowe, wypadanie włosów po ciąży, odstawieniu antykoncepcji, problemy z tarczycą, choroba Hashimoto, PCO). Warto zrobić podstawowe badania hormonalne (testosteron, estrogen, TSH, prolaktyna), skonsultować je z ginekologiem i endokrynologiem i rozpocząć ewentualne leczenie. 


5) REGULACJA CYKLU WŁOSOWEGO

Każdy włos ma ograniczoną długość życia i trzy fazy wzrostowe:
  1. Faza wzrostu (anagenowa). Może trwać od 2-6 lat. Na głowie zdrowego człowieka 90% włosów znajduje się w tej właśnie fazie.
  2. Faza przejściowa (katagenowa). W tej fazie włos przestaje rosnąć. Mieszek włosowy kończy aktywność i zaczyna się kurczyć.
  3. Faza wypadania (telogenowa). Trwa kilka miesięcy. W tej fazie włos obumiera i przemieszcza się w kierunku powierzchni skóry, gdzie w końcu zostaje z niej wypchnięty.

Po wypadnięciu włosa, mieszek włosowy nie zostaje uszkodzony, lecz ponownie wraca do fazy wzrostu i cykl się powtarza. Problem pojawia się wtedy, gdy dochodzi do dysproporcji pomiędzy ilością włosów znajdujących się w fazie wzrostu i spoczynku, mówimy wówczas o łysieniu telogenowym (wydłużenie fazy spoczynku włosów). Przyczyną takiego łysienia może być m.in. nadmiar witaminy A w organizmie i kuracja retinoidami, leczenie dermatologiczne jest trudne i wymaga przede wszystkim ustalenia przyczyny. W moim przypadku zastosowano suplementację żelazem, witaminą D3 i melatoniną. W celu zdiagnozowania takiego problemu, konieczne jest wykonanie trichoskopii i badania trichogramem. 



6) MEZOTERPIA, TERAPIA OSOCZEM BOGATOPŁYTKOWYM

Mezoterapia to zabieg polegający na wstrzykiwaniu do skóry głowy substancji leczniczych odżywiających włosy - takich jak dekspantenol, minoksydyl, oligoelementy, krzemionka organiczna, witaminy lub leki przeciwzapalne, które powodują, że następuje regeneracja struktury włosa. Mezoterapia ma działać pobudzająco, zwiększać ukrwienie i odżywienie mieszków włosowych, co stwarza korzystniejsze warunki do odrostu włosów i hamuje ich wypadanie.
Coraz więcej mówi się ostatnio o ostrzykiwaniu skóry głowy osoczem bogatopłytkowym (PRP), otrzymywanym z własnej krwi pacjenta (jest 100% biokompatybilne z jego organizmem). Skoncentrowane PRP zawiera proteiny i czynniki wzrostu, które pobudzają komórki mieszków włosowych do przejścia od stanu uśpienia do stanu aktywnego, co przekłada się na stymulację odrastania włosów. Sama od dłuższego czasu zastanawiam się nad tym zabiegiem, moja dermatolog twierdzi, że w moim przypadku dałby on bardzo dobre rezultaty. 


7) PRZESZCZEP WŁOSÓW

Przeszczep włosów do nadal jedna z tych metod leczenia łysienia, o której mówi się według mnie zdecydowanie za mało. Polega na pobraniu włosów z miejsc, w których się znajdują i wstawieniu w te, które wyłysiały lub uległy przerzedzeniu. Metoda ta jest niezwykle skuteczna, trzeba jednak pamiętać, że nie nie pobudza cebulek włosowych do pracy i nie zwiększa ilości włosów, a więc nie zatrzymuje łysienia. Przeszczep włosów jest bardzo kosztowną inwestycją i cały czas dostępną w niewielu miejscach w Polsce, ceny takiego zabiegu wahają się od 3 do nawet 12 tysięcy złotych:
http://www.tourmedica.pl/ceny/przeszczep-wlosow/

Czy są wśród Was osoby, które zmagają się z łysieniem? Jakich metod leczenia próbowałyście, która z nich daje Waszym zdaniem najlepsze rezultaty? Zastanawiałyście się nad mezoterapią? Co myślicie o przeszczepie włosów? Jestem ciekawa Waszych doświadczeń i jak zwykle czekam na Wasze komentarze!

ZOBACZ TAKŻE:
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...