31 gru 2013

TOP 20, czyli moje kosmetyczne hity 2013!

Dopiero co pisałam Wam o swoich kosmetycznych perełkach odkrytych w 2012, a już za kilkanaście godzin przywitamy kolejny rok. Ogrom materiału, który muszę ogarnąć w najbliższych dniach spędza mi sen z powiek, obgryzłam wszystkie paznokcie, w dodatku nadal nie wiem w co ubiorę się na dzisiejszą imprezę, ale całe szczęście udało mi się chociaż przygotować dla Was małe kosmetyczne podsumowanie tego roku i spośród wszystkich kosmetyków, które w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy przewinęły się przez moją kosmetyczkę, toaletkę i łazienkę, wybrać wąskie grono dwudziestu, które zachwyciły mnie do tego stopnia, że na dzień dzisiejszy nie wyobrażam sobie bez nich codziennej pielęgnacji i makijażu. Wybór nie był łatwy! Początkowo moja lista zawierała blisko 50 (!!!) produktów, ostatecznie, po niekrótkiej intensywnej analizie udało mi się wyłonić grono ścisłej czołówki. Jesteście ciekawe jak prezentuje się moje kosmetyczne TOP 20? Zatem zaczynamy!


Kolejność jest oczywiście totalnie przypadkowa. ;)


1. Maskara False Lash Wings L'OREAL- przepięknie wydłuża i pogrubia moje ledwo widoczne rzęsy, uwielbiam efekt jaki na nich daje, jej trwałość i super intensywny czarny kolor. Zainteresowanych odsyłam do recenzji (KLIK).

2. Bronzer czekoladka Borujois #52- to najkrócej mieszający u mnie kosmetyk z całego zestawienia, ale jednocześnie najlepszy bronzer jakiego miałam okazję do tej pory używać. Bardzo polecam! Niebawem opowiem Wam o nim więcej. :)

3. Maybelline Color Tatoo cień w kremie #35 On and on bronze- katuję go dosłownie codziennie, odwala całą robotę w makijażu oka. Piękny kolor, szybka i prosta aplikacja, bardzo dobra trwałość, genialny produkt!

4. Pomadka Celia Nude- mam dwa kolory, oba uwielbiam :) Recenzja niebawem!

5. Cielista kredka na linię wodną Max Factor #090 Natural Glaze- pięknie otwiera oko i odświeża spojrzenie po nieprzespanej nocy, mój makijażowy niezbędnik. :)

6. Róż Catrice Multi Colour Blush #070 Iced Caramel Macchiato- piękny, chłodny, zgaszony odcień różu. Nie sposób z nim przesadzić i zrobić sobie nim krzywdę. Super na co dzień :) Recenzja TUTAJ.


 7. Maskara Lovely Curling Pump Up- śmiesznie tania, a daje naprawdę fajny efekt. :) Zdecydowanie tusz warty wypróbowania! Więcej opowiedziałam Wam o nim w TYM poście.

8. Korektor w płynie Miss Sporty z wit. A i E- kolejna perełka za mniej niż 10 zł, świetnie kryje moje cienie pod oczami, utrzymuje się na swoim miejscu przez większą część dnia, zużyłam dwa opakowania i na pewno będę do tego produktu wracać. Minusem może być jedynie bardzo wąska gama kolorystyczna... Odcienie są dwa, a ten jaśniejszy wcale nie jest taki jasny. :(

9. Pomadka Rimmel Lasting Finish #070 Airy Fairy- odcień różu, którego długo szukałam. Bardzo elegancka i uniwersalna szminka, świetna zarówno na dzień jak i do mocniejszego makijażu typu smoky, super pasuje blondynkom!

Kliknij aby powiększyć
10. Krem nawilżający matujący Ziaja 25+ - czwarty słoiczek wczoraj wylądował w łazience. :) Świetny dla cery problematycznej, idealny pod makijaż. Nie zapycha, nie podrażnia, przyzwoicie nawilża. Będzie recenzja!

11. Krem do rąk DeBa Vital z masłem kakaowym i olejem ze słodkich migdałów- pachnie grześkami czekoladowymi, a to już wystarczający powód dla którego musiał się tutaj znaleźć. ;) Do tego naprawdę świetnie nawilża. Na pewno będę do niego wracać.

12. Żele pod prysznic Balea- moi aktualni faworyci  to kokos z nektarynką i hawajski ananas. Nie mają nadzwyczajnych właściwości pielęgnacyjnych, ale dobrze się pienią i oczywiście genialnie pachną. Fascynacja niemieckimi kosmetykami trwa u mnie w najlepsze i pewnie trwać będzie jeszcze przez cały przyszły rok. ;) Recenzję innego wariantu zapachowego znajdziecie TUTAJ.

13. Maseczka przeciwtrądzikowa Dermaglin- cudowna maseczka o cudownym składzie! Nakładam ją miejscowo (lub punktowo), widocznie przyspiesza gojenie się niedoskonałości i naprawdę oczyszcza pory. Wizażanki narzekają, że szybko wysycha... Ja wyciskam ją zawsze do słoiczka po kremie, zakręcam i cieszę się jej działaniem przez prawie dwa tygodnie. Za 6 zł zdecydowanie warto spróbować!

14. Płyn do kąpieli Ziaja Maziajki- kocham za zapach, w rankingu najładniej pachnących kosmetyków klasyfikuje się u mnie na podium. Polecam wszystkich słodyczomaniaczkom. :D

15. Płyn i żel micelarny Be Beauty- świetne produkty za śmiesznie niską cenę, zużywam, kupuję i tak w kółko. Nie widzę sensu, żeby przepłacać. :) O żelu napisałam Wam więcej w TYM poście.

16. Masełko do ust Nivea- mam wersję waniliową, pachnie jak białe Kinder Bueno, świetnie nawilża, jest szalenie wydajne, czego chcieć więcej?

17. Oliwka pielęgnacyjna Hipp- moje odkrycie tego roku! Nic nie nawilża lepiej niż ta oliwka, do tego przepięknie pachnie i łagodzi wszelkie podrażnienia. Nie doczekała się jeszcze na moim blogu recenzji, ale nadrobię to, nadrobię.

18. Delikatna pianka myjąca Pharmaceris A- naprawdę jest delikatna. :) Spokojnie zrobicie nią nawet demakijaż oczu. Ja używam jej głównie do porannego oczyszczania twarzy i jestem super zadowolona. Polecam szukać jej w aptekach internetowych, jest zdecydowanie taniej.

19. Krem redukujący trądzik kuracja antybakteryjna Ziaja med- trądziku nie zwalczył, ale nie zapycha mnie i przyspiesza gojenie się niedoskonałości, które już się pojawiły. Za to właśnie go lubię. :)

20. Woda termalna Uriage- poświęciłam jej cały osobny post i właśnie tam odsyłam wszystkich zainteresowanych, bo mogę o niej pisać i pisać. ;) KLIK 

Ufff! I to już wszystko. :) Jestem strasznie ciekawa, czy znalazłyście wśród mojej TOP dwudziestki i swoje hity 2013? 

Starałam się nie powielać kosmetyków, o których wspominałam Wam przy okazji ubiegłorocznego podsumowania (część I / część II). Nie uwzględniłam też zapachów, bo o moich zimowych perełkach wspominałam Wam całkiem niedawno (KLIK), na wiosenno-letnie niedługo przyjdzie czas. :) Mam nadzieję, że post przypadł Wam do gustu i że wypatrzyłyście dla siebie coś ciekawego! Wszystkich czujących niedosyt, zostawiam z porcją linków z ulubieńcami poszczególnych miesięcy minionego roku i uciekam przegrzebywać garderobę dalej w poszukiwaniu sylwestrowej kreacji. Życzę Wam cudownej zabawy! Wyglądajcie pięknie, bawcie się dobrze i do napisania w 2014! Wszystkiego najlepszego! :*

Ulubieńcy: 

29 gru 2013

Youth Radiance 25+ : krem na dzień marki Garnier.

Kiedy kupić pierwszy krem przeciwzmarszczkowy? Zdania na ten temat są podzielone, ja wychodzę z założenia, że lepiej zapobiegać niż leczyć i już teraz staram się od czasu do czasu sięgać po kremy bardziej odżywcze, nawilżające, które przeplatam z typowo antytrądzikową pielęgnacją. Niestety, już po 19 roku życia na poziomie komórkowym zachodzą zmiany, które przyczyniają się do stopniowego spadku aktywności naszej skóry i choć będą one widoczne dopiero po kilku latach, to dwudziesty piąty rok życia jest ostatnimmomentem, kiedy to powinniśmy rozpocząć profilaktykę przeciwzmarszczkową, aby jak najdłużej cieszyć się wyglądem młodej, zdrowej, promiennej skóry.

Krem marki Garnier pochodzący z nowej serii Youth Radiance jest pierwszym kremem o działaniu przeciwzmarszczkowym, który miałam okazję testować. Używam go od przeszło półtora miesiąca, myślę, że to dobry moment na podzielenie się z Wami swoją opinią na jego temat. Jeżeli jesteście zainteresowane taką tematyką- zapraszam do czytania!


Seria przeznaczona dla kobiet po 25 roku życia składa się z kremu na dzień oraz kremu na noc, o którym opowiem Wam za jakiś czas. Oba kremy zawierają komórki macierzyste oraz kofeinę, znaną z właściwości energizujących i wzmacniających.

Tradycyjnie już zacznijmy od opakowania. Zgrabny, plastikowy słoiczek zabezpieczony dodatkowo kartonikiem mieści 50 ml produktu. Sam krem na konsystencję lekko zbitego musu, łatwo się rozprowadza i błyskawicznie wchłania, nie pozostawia na twarzy wyczuwalnego filmu, co pozwala nam na szybkie nałożenie makijażu i zaoszczędzenie kilku minut na poranną kawę czy herbatę. ;) Niestety, niektóre podkłady lubią się na nim rolować...


Pachnie świeżo i delikatnie, zapach jest dość typowy i charakterystyczny dla wszystkich kosmetyków Garnier. Jak radzi sobie z nawilżaniem skóry? Zimą, kiedy sezon grzewczy w pełni i dokuczają nam poranne przymrozki, według mnie trochę za słabo... O ile nie czuję po jego aplikacji uczucia ściągnięcia,  to mam wrażenie że moja cera potrzebuje mimo wszystko trochę mocniejszego nawilżacza. Plus tej lekkiej formuły jest taki, że makijaż przez cały dzień wygląda ładnie, podkład się nie waży i trzyma się tam gdzie powinien (o ile wcześniej się nie zroluje). Osobiście polecałabym go raczej na okres wiosenno-letni, szczególnie jeśli macie problemy z przesuszającą się skórą twarzy. Posiadaczki cery tłustej, niewymagającej większego nawilżenia, powinny być z kolei bardzo zadowolone- krem wchłania się właściwie do matu!


Produkt nie zapchał mnie ani nie podrażnił, jest szalenie wydajny, a niska cena pozwala zaopatrzyć się w niego każdej biednej studentce. ;)

Nie mogę jeszcze sprawdzić i ocenić, czy krem rzeczywiście zapobiega powstawaniu zmarszczek - to okaże się dopiero za parę lat ;) Nie mniej jednak muszę przyznać, że krem przeciwzmarszczkowy 25+ jest produktem przyzwoitym. Lekka formuła, przyjemna aplikacja, uczucie świeżości i komfort użycia sprawiają, że na pewno znajdzie swoje zwolenniczki. Dla mnie aktualnie jest trochę za słabo nawilżający, ale myślę, że wiosną rozważę jego ponowny zakup.

Na koniec wrzucam jeszcze skład dla wszystkich zainteresowanych:

Kliknij aby powiększyć

Znacie serię Youth Radiance marki Garnier? Co myślicie o profilaktyce przeciwzmarszczkowej w tak młodym wieku? Po jakie kremy zapobiegające starzeniu się skóry sięgacie najchętniej? 

Miłej niedzieli! :) Ja od rana walczę już z fizjologią. Romans powrócił...

27 gru 2013

Świąteczny SB i podsumowanie tygodniowego wyzwania.

Święta, święta i po świętach... Czy tylko ja odczuwam taki niedosyt? Choć Mikołaj okazał się czytać w moich myślach, rodzinka była w komplecie, a stół dosłownie uginał się od wigilijnych pyszności, to nie do końca udało mi się poczuć tę magię, nacieszyć się tym czasem i wyciągnąć z niego tyle ile chciałam i zamierzałam... Świąteczne dni minęły nim się obejrzałam i teraz trzeba wrócić już do szarej rzeczywistości... Nie wiem jak Wy, ale ja dzisiejszą wizytą w kinie uwieńczyłam i zakończyłam swój świąteczny odpoczynek i jak na pilną (:P) studentkę przystało, zaraz zaczynam ostre zakuwanie, ale zanim zagrzebię się w stercie notatek i kserówek, przychodzę do Was z jeszcze odrobinę świątecznym postem, a raczej z świątecznymi kosmetykami, bo będziemy przyglądać się zawartości grudniowego ShinyBox'a. Zainteresowane? Zapraszam do czytania!


Nie ukrywam, że grudniowa edycja pudełka, podobnie jak listopadowa, bardzo przypadła mi do gustu. Choćbym chciała- nie mam się do czego przyczepić. Brawo Shiny, oby tak dalej! :)


W środku znalazłam:

1) Peeling enzymatyczny z ziołami ORGANIQUE (pełen produkt, 73 zł/100ml) - świetnie, bardzo lubię Organique i peelingi enzymatyczne, jestem bardzo ciekawa tego produktu, jeszcze go nie wypróbowałam, denkuję zapasy.

2) Rytualne masło do ciała Fresh&Beauty FARMONA (pełen produkt, 14 zł/200ml) - limonka i zielona herbata to może nie do końca moje nuty zapachowe, ale masło jest naprawdę gęste i treściwe, uwielbiam takie mazidła na sezon jesienno-zimowy, a seria Fresh&Beauty jest dla mnie nowością, dlatego z przyjemnością przetestuję to masełko.

3) Balsam do ust ANATOMICALS (pełen produkt, 12 zł/15 ml)- produktów do ust nigdy za wiele. Jestem na tak! Tymbardziej, że kosmetyki Anatomicals nie są najłatwiej dostępne w Polsce.

4) Bibułki matujące z pudrem MARION (pełen produkt, 50 szt/12 zł) - byłam ich bardzo ciekawa, ale muszę Wam powiedzieć, że po pierwszym użyciach tyłka nie urywają... chyba spodziewałam się czegoś lepszego.

5) Błyszczyk Glam Shine #181 Sheer Grandine L'OREAL (pełen produkt, 34 zł/6ml) - obawiałam się tej czerwieni, ale kolor na ustach jest naprawdę śliczny, lekko malinowy, a sam błyszczyk ma bardzo fajną konsystencję, super aplikator i całkiem fajnie się trzyma. Pierwsze wrażenia bardzo pozytywne. :)

Jak widzicie w pudełku znalazło się aż 5 produktów pełnowymiarowych, a ich łączna  wartość (według cen podanych przez Shiny) przekracza 140 zł. Ja jestem zadowolona, a Wy co myślicie o zawartości? Jakich produktów oczekiwałybyście w edycji świątecznej? Mnie zabrakło jedynie jakiegoś fajnego gadżetu. ;)

Jeżeli chciałybyście sprawić sobie, albo komuś z Waszych najbliższych spóźniony prezent świąteczny, to odsyłam Was TUTAJ.

*** 

Na koniec jeszcze dwa słowa o moim tygodniowym wyzwaniu codziennego pisania postów, które właśnie dobiega końca. Strasznie się cieszę, że udało mi się wytrwać w swoim postanowieniu, muszę przyznać, że nie było to takie łatwe jak myślałam. ;) Na pewno kiedyś powtórzę ten mały eksperyment, tymczasem dziękuję Wam za Waszą obecność na moim blogu w tym tygodniu i jeszcze raz za wszystkie świąteczne życzenia i miłe słowa, które do mnie napłynęły. :)
Nie znikam na zbyt długo, także... do napisania niebawem! Buziaki! :*

26 gru 2013

Ratunek dla suchej skóry?

Często pytacie mnie jak radzę sobie z przesuszonymi partiami skóry twarzy w okresie jesienno-zimowym, jak ją pielęgnuję i po jakie kosmetyki sięgam. Nawet moja problematyczna, lubiąca się przetłuszczać cera, w sezonie grzewczym potrafi spłatać mi figla i przy wykonywaniu porannego makijażu odwdzięczyć się suchymi skórkami na policzkach, a nawet w strefie T, co doprowadza mnie do szału. Staram się pamiętać o regularnych peelingach i częstym nakładaniu maseczek, ale co wieczorny brak czasu na który cierpię i nocne zakuwanie sprawia, że często kończy się tylko na sięgnięciu po tłusty, bardziej nawilżający krem. Całe szczęście mam w swojej kosmetyczce dwa produkty, które usprawniają mi wieczorną pielęgnację, pozwalają zaoszczędzić trochę czasu, a jednocześnie utrzymują moją mieszaną cerę w stanie przyzwoitego nawilżenia. O czym mowa? Tego właśnie dowiecie się z dzisiejszego posta, zapraszam do czytania!


MASECZKA NAWADNIAJĄCA

Składniki aktywne:
Woda termalna, Kwas Hialuronowy, Mocznik-UREA, Gliceryna,Alantoina, Natural Extract AP,Abil OSW5, Oxynex K

 Maseczkę nawadniającą z serii Hydra in 3 Hialuro miałam okazję poznać w sierpniowym ShinyBox'ie i właściwie już po kilku pierwszych użyciach wiedziałam, że przypadnie mi do gustu. Zarwane noce pozwoliły mi jeszcze bardziej docenić jej działanie. Dlaczego? Bo maska Dermedic nie wymaga spłukiwania. Nakładamy ją na twarz, pozostawiamy do wchłonięcia na około 15 minut, po czym usuwamy jej nadmiar za pomocą chusteczki lub wacika kosmetycznego, nawet nie wychodząc z łóżka. Jest lekka, łatwo się rozprowadza i bardzo szybko wchłania. Nie ma potrzeby nakładania po niej kremu, cera jest nawilżona, ale nie tłusta, rano wygląda świeżo i jest wyraźnie mniej zaczerwieniona. Używam jej co drugi dzień (nakładam dość grubą warstwę lub cieniutką jako krem i pozostawiam do rana), nie zauważyłam żeby mnie zapchała czy podrażniła. Minusem może być cena- to około 25 zł za 50g, ale biorąc pod uwagę bardzo fajne działanie, komfort stosowania, wydajność i wygodne, higieniczne opakowanie w formie tubki, jestem skłonna zapłacić za nią nawet dwa razy tyle. Polecam wszystkim posiadaczkom cery normalnej bądź mieszanej, Dziewczyny z suchą mogą nie być do końca zadowolone z poziomu nawilżenia. Ale jeśli macie cerę podobną do mojej- zdecydowanie warto przyjrzeć jej się bliżej. :)

PŁYN MICELARNY

Składniki aktywne:
Woda termalna, Kwas Hialuronowy, Hydroveg VV, Gliceryna

 Płyn micelarny to dla mnie produkt, na który nie lubię i nie chcę przeznaczać zbyt wiele pieniędzy. Muszę Wam powiedzieć, że jeśli chodzi o demakijaż oczu, to płyn micelarny Dermedic nie różni się szczególnie działaniem od tych drogeryjnych, z niższej półki cenowej. Jest super delikatny- to fakt, ale jeśli chodzi o radzenie sobie z makijażem- maskarą, cieniami czy kredką, to spisuje się dokładnie tak samo jak chociażby płyn micelarny BeBeauty. Jeśli natomiast chodzi o demakijaż twarzy- należą mu się wielkie brawa! Nie trafiłam do tej pory na płyn, który tak cudownie koił by i łagodził moją cerę. Bardzo lubię używać go po oczyszczeniu twarzy żelem, albo jako tonik przed porannym makijażem. Skóra się po nim nie lepi, nie jest ściągnięta, a odświeżona, ukojona i nawilżona, tak jak w przypadku maski- właściwie nie odczuwam potrzeby stosowania po nim kremu. Plus za wygodny dozownik zamykany "na klik", który w przeciwieństwie do Biedronkowego płynu micelarnego jest szczelny i bardzo fajny skład. Za opakowanie o pojemności 200 ml płacimy około 20 zł. Czy polecam? Tak, jeżeli macie wrażliwe oczy, a Wasza cera jest skłonna to podrażnień i wiecznie przesuszona. Albo jeśli szukacie płynu, który o fajnym składzie, który z powodzeniem zastąpi Wam tonik.

 Aqua, Glycerin, PEG-7 Glyceryl Cocoate, Sodium Hyaluronate, Urea, Diglycerin, Sodium PCA, Hydrolyzed Wheat Protein, Sorbitol, L-Lysine, Allantolin, Lactic Acid, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, Parfum, Dehydroacetic Acid, Benzyl Alcohol.


Znacie serię Hydra in 3 Hialuro marki Dermedic? Możecie polecić mi swoich ulubieńców? Nie ukrywam, że narobiłam sobie strasznej ochoty na kilka innych produktów i czekam tylko na zastrzyk gotówki i zużycie zapasów, żeby móc je w końcu wypróbować. Wszelkie rekomendacje z Waszej strony jak najbardziej mile widziane! :)

Ściskam Was ciepło i do napisania już jutro! Moje tygodniowe wzywanie powoli dobiega końca... ;) 

25 gru 2013

Spóźnione DENKO listopadowe.

Jeżeli pomiędzy świątecznym obiadem, a popołudniowym leniuchowaniem dopadła Was tęsknota za kosmetycznymi postami, to zapraszam na listopadowy projekt DENKO, czyli najbardziej spóźnione podsumowanie miesięcznych zużyć, jakie miałyście okazję zobaczyć do tej pory na moim blogu. ;) Miłego czytania!


Czy tylko u mnie listopadowe DENKO wypada tak skromnie i wyjątkowo niepokaźnie? Chyba oficjalnie ogłoszę listopad miesiącem opóźnień i poślizgów, również w zużywaniu...


PŁYN DO KĄPIELI CARMAEL WAFFLE LUKSJA 
Ogromne, bo aż litrowe opakowanie cudownie pachnącego płynu  do kąpieli, zużyłam jako mydełko do rąk, przelewając go systematycznie do łazienkowego dozownika. Byłam pewna, że zdąży mi się znudzić, ale nic bardziej mylnego. Pachnie przepięknie- słodko, ciepło, jadalnie, do tego nie wysusza dłoni i jest koszmarnie wydajny. Za 8 zł (w promocji!) miałam zapas mydła do rąk prawie na pół roku. ;) Gorąco polecam spróbować Luksji w tej roli, sama skuszę się teraz na inny wariant zapachowy. Co polecacie najbardziej?

ANTYCELLULITOWE MASŁO DO CIAŁA POMARAŃCZA + AROMAT WANILII PERFECTA
Na temat maseł z Perfecty zdania są podzielone- jedne je uwielbiają, drugie nienawidzą i omijają szerokim łukiem ze względu na obecność parafiny w składzie. Mojej skórze ona nie szkodzi, zużyłam to masełko z przyjemnością, tym bardziej że pachnie genialnie. Jeżeli i Wam parafina nie straszna, a do tego lubicie gęste, treściwe mazidła o słodkich, otulających zapachach to polecam, szczególnie teraz na sezon zimowy. Można je dorwać w promocji nawet za 8 zł. :)


PŁYN MICELARNY ESENCJA MŁODOŚCI 3W1 BIELENDA
Dobrze radził sobie z makijażem oczu, ale koszmarnie je podrażniał... Nie skuszę się ponownie. Więcej na jego temat przeczytacie w recenzji, którą znajdziecie TUTAJ.

WODA TERMALNA URIAGE
Moje odkrycie tego roku, uwielbiam i już za nią tęsknię. :( Poświęciłam jej osobny post, odsyłam Was TUTAJ.

PŁYN MICELARNY BEBEAUTY 
Ente opakowanie, zużywam, kupuję, zużywam, kupuję i tak w kółko. Bardzo dobry produkt w śmiesznie niskiej cenie, polecam jeśli jeszcze go nie znacie!

KREM KOZIE MLEKO (1 NAWILŻANIE) ZIAJA
Jak wyżej- stały bywalec w mojej łazience. Dobrze nawilża, super sprawdza się pod makijaż, nie podrażnia, nie zapycha, pięknie pachnie. Czego chcieć więcej? ;) Recenzja TU.


DELIKATNY ŻEL DO MYCIA TWARZY Z SZAŁWIĄ GREEN PHARMACY
Kupiłam go w szale zakupów w Leclercu i początkowo byłam bardzo zawiedziona, bo pozostawiał po sobie niesamowite uczucie ściągnięcia i miałam wrażenia, że bardzo przesusza mi skórę twarzy. Z czasem go polubiłam. ;) Chyba cera przyzwyczaiła się do jego działania... Dobrze oczyszczał, super radził sobie z makijażem i był szalenie wydajny. Zapłaciłam za niego około 5 zł, skład nie jest najgorszy, duży plus za opakowanie z pompką. Być może jeszcze do niego wrócę, na razie zużywam zapasy. ;)

SZAMPON LECZNICZY STIEPROX
Gdyby nie to, że jest na receptę, kupiłabym go ponownie... Bardzo dobrze oczyszcza skórę głowy i radzi sobie z łupieżem tłustym. Obiło mi się o uszy, że jest już wycofany... Słyszałyście coś o tym?

SZAMPON PRZECIWŁUPIEŻOWY PIROLAM
Moja czwarta tubka, bardzo lubię ten szampon i sięgam po niego od czasu do czasu, profilaktycznie, kiedy zaczyna swędzić mnie skalp. Polecam jeżeli macie problem z łuszczącą się skórą głowy. Nie jest mistrzem wydajności, ale jako że kosztuje tylko 15 zł, to nie będę marudzić. ;)

POMADKA OCHRONNA IZOTEK
Dostałam ją od dermatologa w czasie krótkiego epizodu z Axotretem i retinoidami, bardzo przeciętne działanie.

POMADKA OCHRONNA NONI CARE
Również nie zrobiła na mnie szału. Kiepskie opakowanie, bardzo średni zapach, właściwości pielęgnujące również nie powalają na kolana. Zużyć zużyłam, ale nie skuszę się ponownie.


CHUSTECZKI FACELLE- zawsze do nich wracam.
MASECZKA PRZECIWTRĄDZIKOWA DONEGAL- genialna, niebawem opowiem Wam o niej więcej!
+ próbki: SZAMPON PRZECIWŁUPIEŻOWY FLOSLEK, KREM DO RĄK DOLIVA oraz IWOSTIN.

To już cała lista listopadowym zużyć. Rekordu w denkowaniu nie pobiłam, ale zyskałam sporo miejsca w łazience. A jak tam Wasze zużycia w ostatnim czasie? Jest tu ktoś kto jeszcze nie pochwalił się na blogu listopadowym projektem DENKO? Znacie któryś ze zużytych przeze mnie kosmetyków? Zapraszam do dyskusji w komentarzach!

A teraz ściskam i uciekam na obiad, smacznego! :)


PS. A gdyby ktoś bardzo się nudził...

24 gru 2013

Świąteczny makijaż i życzenia...

Choć zima w tym roku trochę oszukuje i nawet w Wigilię nie raczyła sypnąć dla nas śniegiem, to mam nadzieję że te Święta będą dla Was magiczne i spędzicie je w cudownej, rodzinnej atmosferze, która pozwoli Wam naładować wyczerpane baterie na cały najbliższy rok! Życzę Wam przepysznej wigilijnej kolacji, radości z najmniejszych drobiazgów i dużo powodów do uśmiechu. Byście w codziennej gonitwie i nadmiarze obowiązków znaleźli czas spełnianie swoich marzeń, na swoje plany i codzienne odkrywanie świata, nie tylko poprzez podróże. Do tego cudownych kosmetycznych zdobyczy pod choinką i wystrzałowych makijaży! ;)

Mojemu do zwalającego z nóg co prawda sporo brakuje, ale mimo to pomyślałam, że pokażę Wam po jakie kosmetyki zamierzam sięgnąć dzisiejszego wieczoru...

  • Podkład Maybelline Affinitone #03 Light Sand Beige
  • Korektor Rimmel Match Perfection #030 Classic Beige
  • Maskara Rimmel Scandaleyes Lycra Flex #001 Black
  • Baza pod cienie Essence I love Stage
  • Róż do policzków z olejkiem arganowym Paese #43
  • Szminka Rimmel Lasting Finish #070 Airy Fairy
  • Cień Miyo #03 Breeze
  • Wypiekane cienie Isadora #81 Cool Browns
  • Bronzer Delice de Poudre Bourjois #52

Tradycyjnie już postawiłam na mocniej podkreślone oko i pomadkę w kolorze chłodnego, zgaszonego różu, nie dla mnie jednak odważna, świąteczna czerwień. ;) Do tego rozświetlający korektor pod oczy i cukierkowy róż na policzki, który moim aparatem dosłownie nie sposób uchwycić na zdjęciach...
Jeśli chodzi o podkład, to nie jestem z niego jakoś szczególnie zadowolona, tusz do rzęs też nie spisuje się u mnie najlepiej- słabo wydłuża i skleja rzęsy... Jeśli chcecie, poświęcę im osobny post.


Wesołych Świąt! :* 

23 gru 2013

Zimowa lista życzeń.

Obiecałam Wam listopadowe DENKO, ale skoro skoro czeka na publikację już prawie cały miesiąc, to chyba może poczekać jeszcze chwilę. ;) Wszystko dlatego, że porządkując foldery ze zdjęciami, natknęłam się na zimową listę życzeń, którą przygotowałam kilka tygodni wstecz i jak to zwykle bywa ze mną i moim defycytem czasu- nie udało mi się jeszcze nią z Wami podzielić. Czasu zostało nie wiele, bo Mikołaj pewnie pakuje właśnie swoje sanie, by zdążyć z prezentami na wigilijną kolację, a ja po cichu liczę, że pomoże mi wykreślić z listy kilka pozycji i uchroni tym samym mój portfel i studencki budżet przed totalną katastrofą. Jak będzie, okaże się już jutro. :)

Swoja drogą, pamiętacie jeszcze moją jesienną listę życzeń? (KLIK) Muszę się Wam pochwalić, że udało mi się ją zrealizować prawie w 100%, bo nie zaopatrzyłam się jedynie w skórzaną mini (ale za to podkradałam siostrze, więc w sumie się nie liczy :P --> KLIK) i ozdobne poduszki. Ale spokojnie, co się odwlecze to nie uciecze. Zbliżają się sezonowe wyprzedaże, będę polować!

Dobra, do rzeczy! Popatrzcie co zamarzyłam sobie na najbliższe miesiące. :) Moja zimowa lista życzeń prezentuje się następująco:


Póki co dorobiłam się tylko super zimowego kubka w czekoladowym ubranku, który pokazywałam Wam już na twitterze (KLIK) i w listopadzie w zdjęciach (KLIK) i ciepłej czapki z pomponem. Doszły mnie też słuchy, że Święty przeczytał mój list i zechciał zasponsorować mi mi dwa kremy z 5% i 10% kwasem migdałowym marki Pharmaceris, które mam nadzieję pomogą mi uporać się z trądzikiem. W stercie prezentów dojrzałam też elektryczną szczoteczkę i zakładając, że trafi do mnie, wcale nie ukrywam, że nie posiadam się ze szczęścia.

Wychodzi na to, że byłam w tym roku całkiem grzeczna i rózga nie jest dla mnie jeszcze przesądzona. :P

A Wy co chciałybyście znaleźć pod choinką? Stworzyłyście na swoich blogach zimową listę życzeń? Wszystkie linki pod spodem mile widziane. :) 

Zmykam kończyć (i podjadać) sałatki i rozkoszować się zapachem domowego ciasta, u mojej mamy obudziła się ostatnio dusza cukiernika i piecze na potęgę, chociaż do tej pory zawsze częstowała nas zakalcem. :P Do napisania już jutro! Zgadniecie co dla Was przygotowałam?

22 gru 2013

Listopadowe nowości pielęgnacyjne.

Właśnie czytacie najbardziej spóźniony post w historii tego bloga. Końcówka listopada i grudzień były na tyle gorącym i pracowitym dla mnie okresem na uczelni, że kompletnie zapomniałam o podzieleniu się z Wami swoimi listopadowymi zakupami, albo inaczej- nie znalazłam na to czasu. Zapraszam zatem na mały przegląd nowości pielęgnacyjnych, jakie w listopadzie przytargałam do swojej łazienki. Prawdę mówiąc... żaden z tych kosmetyków nie był mi potrzebny i właściwie bez każdego z nich spokojnie mogłam się obyć. Wiecie jak to się nazywa? Brak samodyscypliny. :P


W listopadzie moja kosmetyczka powiększyła się również o garść produktów makijażowych, którymi obłowiłam się na promocji -40% w Rossmannie. Jeżeli przegapiłyście post, w którym je Wam pokazywałam, odsyłam Was TUTAJ.

A teraz przechodzimy już do rzeczy!


Korzystając z promocji w SuperPharm na oczyszczanie twarzy skusiłam się na:
  • Kremowy olejek myjący Ziaja Ulga dla skóry wrażliwej
  • Żel myjący kuracja antybakteryjna Ziaja Med (łojotok, trądzik)
Od dawna chciałam je przetestować. :) Do koszyka wpadł też lubiany przeze mnie krem redukujący trądzik również z serii Ziaja Med kuracja antybakteryjna. To już moje trzecie opakowanie, a recenzja nadal się nie pojawiła... Poprawię się!


Broniłam się rękami i nogami, ale i tak nie dałam rady oprzeć się nowemu żelowi pod prysznic Orginal Source Coconut, pachnie GENIALNIE! To chyba najładniej pachnący kokosowy produkt do kąpieli. I tym sposobem wyrzuty sumienia zostały zagłuszone. :P


Zrobiłam też "mały" zapas produktów do pielęgnacji ust. Dokładając do tego mój ekwipunek w łazienkowej szuflady, zapasów wystarczy mi chyba na cały rok. ;)
  • Klasyczna ochronna pomadka do ust BEBE
  • CARMEX wiśniowy w tubce
  • Balsam do ust w słoiczku wanilia&mentol ISANA ("cena na do widzenia", coś około 3 zł, żal się było nie skusić!)
Są tu jakieś zakupoholiczki, które w ubiegłym miesiącu tak jak i ja zrobiły same nadprogramowe zakupy?

PS. W grudniu za bardzo mi nie wyszło, ale w styczniu już naprawdę NIC nie kupuję. Taki dobry, oszczędny start w nowy rok sobie zaplanowałam. :P 
PS2. Chyba się trochę zapędziłam z tym najbardziej spóźnionym postem w historii bloga, bo... jutro pokażę Wam jeszcze listopadowe DENKO. Przebije mnie ktoś?

21 gru 2013

Czym pachnę zimą?

To już drugi dzień mojego przedświątecznego wyzwania codzinnego pisania postów i zgodnie ze złożoną wczoraj obietnicą tym razem opowiem Wam trochę o moich ulubionych zapachach na okres jesienno-zimowy. Jeżeli jesteście miłośniczkami słodkości i nie straszne Wam słodkie ulepki, to trafiłyście idealnie! Miłego czytania! :)


FANCY JESSICA SIMPSON

Nuty zapachowe:
nuta głowy: gruszka, morela, czerwona porzeczka
nuta serca: gardenia, jaśmin, migdał, karmel
nuta bazy: drzewo sandałowe, wanilia, ambra

Kupiłam ten zapach w ciemno, zaryzykowałam sugerując się wyłącznie nutami zapachowymi i opiniami internautek i wbrew swoim obawom- chyba nie mogłam strzelić lepiej. :) Zapach jest piękny! Słodki, wyrazisty, ale jednocześnie lekko zadziorny, pięknie się rozwija. Początkowo owocowo-pudrowy, później staje się jeszcze bardziej kobiecy, otulający, wyraźnie czuć w nim wanilię i karmel. Zbiera dużo kompelemntów! Kiedyś nawet Pani Dr z którą miałam botanikę stwierdziła, że "któraś z Pań tu pięknie pachnie toffi". :D 
Fancy nie jest jednak takim typowym słodziakiem, jest słodki ale lekki jednocześnie, z jednej strony wyrazisty i bardzo apetyczny, z drugiej łagodny- nie przytłacza, nie dusi, idealny również na co dzień. Pachnie trochę wizytą w cukierni, trochę watą cukrową, a trochę owocami z karmelowym syropem, podanymi z podwójną porcją waniliowego budyniu posypanego świeżo startą czekoladą. Otula, rozpieszcza, jest niezwykle apetyczny, idealny na mroźne dni i chłodne wieczory. Dla mnie to trochę lżejsza i mniej ulepkowata wersja Fantasy Britney Spears, które również uwielbiam i które chyba nigdy mi się nie znudzą. 


REB'L FLEUR RIHANNA
 
Nuty zapachowe:
nuta głowy: brzoskwinia, śliwka, czerwona porzeczka
nuta serca: tuberoza, fiołek, hibiskus, kokos
nuta bazy: paczula, wanilia, bursztyn

Na Reb'l Fleur chorowałam naprawdę kawał czasu! To znowu słodziak, ale w trochę innym, zdecydowanie bardziej zmysłowym, może lekko orientalnym wydaniu. Zwraca uwagę otoczenia, czaruje, rozgrzewa, nie sposób przejść obok niego obojętnie. Kojarzy mi się z waniliowym olejkiem do ciasta z dodatkiem korzennych przypraw, palonym cukrem, wyraźnie czuć w nim również nuty kokosowo-ananasowe, co trochę przywodzi na myśl upalne wieczory na słonecznej Teneryfie.
Bardzo słodki, bardzo kobiecy i niesamowicie seksowny zapach, który według mnie super sprawdzi się nie tylko zimą, ale również latem. Ma w sobie jakąś taką magię, czar, beztroskę, jest niesamowicie ciepły, a jednocześnie jakby "z pazurem". Bardzo polecam powąchać! 

Oba zapachy są niesamowicie trwałe (szaliki pachną nimi nawet tydzień później) i cudownie zdobią toaletkę. Uważajcie jednak na białe ubrania- zostawiają plamy. 

Podzielicie się swoimi zapachowymi ulubieńcami na sezon jesienno-zimowy? Czym pachniecie w grudniu? :) 

20 gru 2013

Jesienno-zimowe kosmetyczne niezbędniki :)

Słowo się rzekło, rozpoczynam tygodniowe wyzwanie codziennego pisania postów! Dzisiaj o moich niezbędnikach na sezon jesienno-zimowy, czyli kosmetykach bez których nie mogę się obyć i po które sięgam najchętniej, kiedy za oknem słychać szeleszczący szept jesieni i zima zaczyna deptać nam po piętach, mróz szyczypie w nos, ulice i nagie drzewa znikają pod białą kołdrą, a puchate rękawiczki i ciepła czapa stają się nieodłącznym elementem naszej garderoby. W tym roku jeszcze co prawda nie zasypało nas na całego i nie nacieszyłam oczu białym puchem, który da się ugniatać palcami, ale poranne przymrozki skutecznie przypominają, że zima zadomowiła się u nas na dobre... Zbierałam się z zamiarem napisania tego posta już kawał czasu, więc nie przedłużając przechodzę do rzeczy i zapraszam Was do czytania. 

Gdyby ktoś zapytał mnie o jeden kosmetyk, który najbardziej kojarzy mi się z zimą powiedziałabym... MASECZKI! Jestem maseczkowym freakiem, uwielbiam wieczory, w których mogę pozwolić sobie na chwilę dla siebie i swojej cery, nałożyć maseczkę, zaopatrzyć się w porządny kubek ciepłej herbaty albo melisy i zwyczajnie się zrelaksować. Głównie sięgam po maseczki w saszetkach, bo są tanie i ogólnie dostępne (jak widzicie króluje u mnie Ziaja i Perfecta), ale z tych zamkniętych w tubkach czy słoiczkach szczerze mogę polecić Wam maseczkę do cery suchej marki Dermedic oraz z BingoSPA ze 100% olejkiem ryżowym, o której wspominałam Wam więcej TUTAJ.



Idźmy dalej! Niech będą LAKIERY. :) Zarówno jesienią jak i zimą królują u mnie wszelkie odcienie czerwieni i bordo, ale od czasu do czasu sięgam też po spokojniejsze beże i brązy. Tak jak latem nałogowo maluję paznokcie na miętowo, tak w okresie świątecznym inne kolory mogłyby dla mnie zupełnie nie istnieć. Macie tak samo? :) Czy może nie rozdzielacie lakierów na sezon letni i zimowy? Jestem bardzo ciekawa! 


Przełom października i listopada to też czas, kiedy szczególnie dbam o swoje usta...


... stopy i dłonie. :) Na zdjęciach widzicie produkty, których aktualnie używam, właściwie ze wszystkich jestem bardzo zadowolona. :)


Ten krem do stóp z Rossmanna jest genialny, nie wiem czemu tak mało Dziewczyn o nim wspomina... Polecam wypróbować! Kosztuje grosze, a działa naprawdę świetnie. Mocznik w produktach tego typu jest zawsze mile widziany. :)
Kremy do rąk pachną genialnie (nie pytajcie który lepiej :P), a o Panu z Organique wspominałam Wam już TUTAJ.

Jeżeli chodzi o usta to co roku w tym okresie zaprzyjaźniam się z Carmexem. Tym razem towarzyszy mi też genialne masełko do ust Nivea (matko jak to pachnie!) i oliwkowy balsam Ziaja, który jest już właściwie na wykończeniu. Błyszczyk Coca-Cola jak się pewnie domyślacie nie nawilża jakoś specjalnie, ale za to genialnie pachnie i smakuje. ;)

Na koniec zostawiłam sobie same słodkości (i to bez kalorii!), czyli moich kąpielowych towarzyszy i nawilżające produkty do zadań specjalnych.


Aktualnie pod prysznicem gości u mnie kremowy żel pod prysznic Dove o zapachu wanilii i masła Shea, który łączę sobie z waniliowo-kokosowym masłem do ciała marki Mythos, o którym możecie przeczytać w TYM poście. Jest naprawdę gęste, treściwe i naprawdę dobrze nawilża.
W kolejce czeka już ciasteczkowe cudo Ziaja Maziajki i czekoladowo-karmelowy balsam do ciała DROPS (recenzja TU), który na jakiś czas odstawiłam, żeby móc cieszyć się nim w okresie świątecznym. :) To prawdziwe stężone roztwory cukru! Naprawdę chce się je zjeść... :) Czy muszę dodawać, że jako fanka słodkości jestem w siódmym niebie?

Zimą nie może zabraknąć też u mnie oliwki Hipp. To już moje kolejne opakowanie, naprawdę ją uwielbiam!


A jutro opowiem Wam o swoich ulubionych perfumach na okres jesienno-zimowy. Fanki słodkości powinny być zadowolone... :)

Miłego wieczoru :*

Znalazłyście wśród moich typów i Wasze zimowe kosmetyczne niezbędniki? Czego u Was nie może zabraknąć na łazienkowej półce kiedy za oknem szaro, mroźno i deszczowo?

19 gru 2013

Wieczorny relaks... + małe info!

Godzinę temu oficjalnie zaczęłam swoją przerwę świąteczną i doczekałam się w końcu momentu, kiedy bezkarnie mogę nadrobić serialowe zaległości. ;) Odpalam więc trzeci sezon Lekarzy (wierzcie lub nie, ale nie obejrzałam od października żadnego odcinka, zaległości serialowe sponsoruje oczywiście cowtorkowa fizjologia, z którą aktualnie jestem w separacji :P) i z kubkiem pysznej, typowo świątecznej herbaty (Winter Time i Magic Moments TEKANNE ♥) odstresowuję się i ładuję akumulatory.


W wieczornym relaksie towarzyszą mi świeczki i lampki, może w końcu uda mi się poczuć ten przedświąteczny klimat...

A Wy jak spędzacie piątkowy wieczór? :) Jakie macie plany na święta? Wyjeżdżacie gdzieś czy relaksujecie się w domu?

PS. Bardzo chciałam odrobinę wynagrodzić Wam swoją ostatnią blogową nieobecność i pisanie "od święta" i postanowiłam, że od jutra, przez tydzień codziennie będę wrzucała nowy post. Opracowałam już sobie co prawda "plan działania" i spisałam wszystkie pomysły na nowe notki, ale jeżeli macie ochotę podrzucić mi swoje, to będzie mi bardzo miło! Serdecznie zapraszam Was więc na mały tygodniowy maraton czytelniczy i po cichu liczę, że nie zanudzę Was na śmierć. Posty będą różnorodne, mam nadzieję że każda z Was znajdzie coś dla siebie. Ale nie zdradzam więcej, do zobaczenia już jutro, mam nadzieję! :)
PS2. Szykuję dla Was jeszcze jedną świąteczną niespodziankę, ale o niej może przy następnej okazji... Buziaki! :*

18 gru 2013

Garść recenzji- SB październik, listopad 2013.

Nie będę się usprawiedliwiać dlaczego znowu mnie nie było, bo musiałabym to robić chyba za każdym razem. ;) Całe szczęście studia oprócz tego, że dają mi nieźle w kość, to fundują przy okazji sporą dawkę satysfakcji i niezłego kopa motywacyjnego, bilans zysków i strat wychodzi zatem zdecydowanie na plus. ;)
Na blogach od jakiegoś czasu trwa już fala typowo świątecznych postów, a ja dla odmiany stęskniłam się za kosmetycznymi recenzjami. Przyznam Wam się szczerze, że tym roku Świąt wyjątkowo w ogóle nie czuję... Co wcale nie oznacza, że mnie nie cieszą. ;) Bardziej niż zapachu choinki i wigilijnych potraw wyczekuję za to momentu, w którym po prostu mogłabym się wyspać, a kawę wypić dla przyjemności, a nie w ramach autoblokady swojego zmęczenia. Autoblokada chyba działa, bo mimo zarwanej nocy (to już trzecia w tym tygodniu!!!) jestem w stanie wykrzesać jeszcze z siebie resztki energii i powracając do typowo urodowo-kosmetycznej tematyki, przychodzę do Was z garścią mini recenzji produktów, które znalazłam w dwóch ostatnich pudełkach Shiny Box. Zapraszam do czytania! Jestem strasznie ciekawa, która edycja bardziej przypadła Wam do gustu? :)

SHINY BOX "THINK PINK"
PAŹDZIERNIK 2013


1) Korzenny płyn do kąpieli Organique- świąteczny, rozgrzewający, bardzo ładny zapach, za który pokochałam ten produkt. :) Używam go bardzo oszczędnie, bo zwyczajnie mi go szkoda! Aktualnie nie jestem szczęśliwą posiadaczką wanny, więc gości u mnie pod prysznicem i również sprawdza się super, choć trzeba przyznać, że odkręcane opakowanie nie sprzyja mokrym dłoniom. Płyn super się pieni, nie przesusza skóry i jest niesamowicie wydajny. Poważnie zastanawiam się czy mimo ceny nie odkupić go ponownie. :)

2) Nawilżająca maseczka do twarzy w owsem i witaminą E TBS- powiem Wam, że krzywdy mi nie zrobiła, ale szału tym bardziej nie. ;) Według mnie nie różni się niczym od maseczek Ziaji czy Perfecty za niecałe 2 zł... Nie polecam.

3) Botoksujące płatki pod oczy Syis- jeszcze czekają na swoją kolej, cały czas brakuje mi tych trzydziestu minut na ich przetestowanie. :D

4) Top Coat Seche Vite- cieszy się ogromną popularnością w blogosferze i muszę Wam powiedzieć, że rzeczywiście działa! Lakier schnie po nim błyskawicznie i przepięknie się błyszczy. Jestem pewna, że po zużyciu miniatury zainwestuję w pełnowymiarowe opakowanie, bo niesamowicie uprzyjemnia malowanie paznokci. Jeżeli chodzi o przedłużanie trwałości lakieru, to takowej nie zauważyłam...

5) 60sekundowa maska do włosów Goldwell- używam jej jako odżywki po każdym myciu od połowy włosów i szału nie robi. Ładnie nawilża, jest gęsta i dość wydajna, nie obciąża włosów, ale mimo wszystko nie zapłaciłabym za nią 40 zł (200ml). Odrobinę denerwuje mnie też zapach (coś alla perfumy starszej pani), całe szczęście nie utrzymuje się zbyt długo na włosach.

W pudełku znalazła się również próbka szamponu przeciwłupieżowego marki Floslek, który całkiem przypadł mi do gustu. Nie wiecie gdzie mogę go dorwać?  :<

SHINY BOX "BY DEEZEE"
LISTOPAD 2013


6) Ujędrniający balsam do ciała AA- zawiódł mnie na całej linii, bo nie dość, że naprawdę kiepsko nawilża, to jeszcze nie jestem w stanie znieść jego zapachu... Teoretycznie powinien być bezzapachowy, mnie przypomina zapach jakby kleju? Zużywam go z trudem (do stóp :P)  i na pewno nie dołączy do grona moich ulubieńców. Plus za pompkę i lekką konsystencję, trzeba mu przyznać, że błyskawicznie się wchłania. Ale nic poza tym...

7) Mineralny cień do powiek La Rosa- trafił mi się piękny oliwkowy odcień Aventurine , który świetnie komponuje się z wszelkimi brązami, złotem i moimi zielonymi tęczówkami. Cień sam w sobie jest naprawdę dobrze napigmentowany, super się trzyma i tak naprawdę robi w makijażu oka całą robotę. Cały czas nie mogę się jednak przekonać do takiej formy aplikacji, chyba jednak wolę cienie prasowane/wypiekane... Z tym jest za dużo zabawy i zachodu. Ale kolor ma piękny! :)

8) Puder ryżowy Mariza- pomijając koszmarne opakowanie (i super szorstką gąbeczkę do niego dołączoną), z którego już po pierwszym otwarciu uciekła mi połowa kosmetyku, to naprawdę dobry produkt! Fajnie matuje i przedłuża trwałość podkładu, nie zauważyłam, żeby mnie zapchał (choć jego skład nie należy do najlepszych) i podkreślał mi suche skórki. Coraz bardziej przekonuję się do pudrów ryżowych. :)

9) Lakier do paznokci La Rosa- cudowny kolor czerwonego wina, idealny na jesienno-zimowy okres. :) Dobrze się aplikuje, nie smuży i trzyma dość standardowo, bo około 3-4 dni. Do pełnego krycia potrzebujemy dwóch warstw, ale lakier szybko schnie, więc aplikacja jest właściwie bezproblemowa. Śmiało mogę go Wam polecić. :)

10) Maseczka z olejkiem ryżowym Bingo SPA- to chyba mój numer jeden z całego listopadowego pudełka. Lekka, żelowa konsystencja bardzo przyjemnie rozprowadza się na twarzy, nie spływa z niej i daje uczucie chłodzenia. Maseczkę stosowałam dwa razy w tygodniu, ładnie nawilżała mi cerę, nie podrażniła jej  i nie zapchała. Łatwo się zmywa, a odkręcane opakowanie pozwala wydobyć ją właściwie do ostatniej kropli. Po świętach składam zamówienie w sklepie BingoSPA i zaopatrzę się w inne wersje, chodzi za mną szczególnie maseczka cynkowa i drożdżowa (10-12 zł za 120 g). Zainteresował mnie też peeling błotny, ale najpierw muszę zużyć zapasy, bo peelingów enzymatycznych mam aktualnie pod dostatkiem. :P Używałyście? Jestem bardzo ciekawa!

To jak- październik czy listopad? ;) Mnie zdecydowanie bardziej przypadła do gustu edycja listopadowa, bo wszystkie produkty z wyjątkiem balsamu marki AA przypadły mi do gustu. W październikowej zachwycił mnie jedynie Seche Vite i korzenny płyn do kąpieli Organique. A jakie jest Wasze zdanie? :) Co sądzicie o tych edycjach SB? Który produkt zaciekawił Was najbardziej?

Miłego dnia :*

13 gru 2013

Listopad w zdjęciach.

Nie lubię listopada i cieszę się, że mamy go już za sobą. Dzisiaj trzynasty grudnia (w dodatku piątek, są tu jakieś przesądne? :D), Święta zbliżają się wielkimi krokami, a ja z racji swoich stale rosnących blogowych zaległości, publikuję dopiero zdjęciową migawkę z ubiegłego miesiąca. Chyba zdążyłyście się już przyzwyczaić, że czasu mam jak na lekarstwo. ;)

Jak mi minął listopad, oprócz tego że szybko? Co poniedziałek wstawałam z myślą "byle przeżyć ten tydzień", a w okolicach piątku okazywało się, że następny zapowiada się jeszcze gorzej. Apogeum zmęczenia osiągnęłam pod koniec miesiąca, jeszcze trochę i trafię chyba do księgi rekordów w kategorii ilość zarwanych nocy, bo.... teraz wcale nie jest lepiej. :( Uczelnia postanowiła zapewnić nam "przedświąteczną gorączkę" również w kwestii niekończących się kół i wejściówek. Szczegółów Wam oszczędzę. :P Co jeszcze w listopadzie? Była promocja w Rossmannie, były nadprogramowe zakupy i zaczął się w końcu sezon świeczkowo-herbatkowy. Przytargałam do domu nową torebkę, wyczaiłam super pomysł na szybki (i pyszny!) studencki obiad i znowu zakochałam się w paletce Sleeka. W międzyczasie rozpieszczałam samą siebie słodkościami i zbędnymi kaloriami, których nawet nie zamierzam liczyć. Spadł pierwszy śnieg, a ja zaczęłam intensywne odliczanie dni do Świąt. Za tydzień o tej porze będę już lepić pierog! ;)


1) Wyciągnęłam z szuflady toaletki paletkę Sleeka Au Naturel i stwierdzając, że za rzadko po nią sięgam, postawiłam sobie za listopadowy cel jej częstsze używanie. Muszę Wam powiedzieć, że sama się sobie dziwię, jak mogłam bez niej funkcjonować tyle czasu, teraz idzie w ruch każdego poranka. ;)
2) SOS- czytaj Szybki Obiad Studencki ;) Szczegóły niebawem na blogu!
3) Umilam sobie autobusowy powrót do domu. 
4) Gotowa na zimę i śniegi! W tym roku postawiłam na wygodę i zaopatrzyłam się w mega ciepłe botki za kostkę. 
5) O telefon też zadbałam i sprawiłam mu na zimę nowe etui. Poprzednie gdzieś posiałam...
6) Z takim zestawem zimowe wieczory mi nie straszne. ;) Do dostania w Home&You, super pomysł na prezent.
7) Kiedy zasypiam na siedząco to... przenoszę się na podłogę. Ostatnio nawet kawa nie skutkuje. :<
8) Sterta notatek w towarzystwie domowego ciasta wydaje się być bardziej możliwa do opanowania. Nie wiem skąd ta zależność... :P
9) Oooo! A to jest właśnie ta moja nowa torebka. Czy nie jest piękna? ♥



1) "Można odejść na zawsze, by ciągle być blisko" / Wszystkich Świętych
2) Krystalizuję acetanilid ;)
3) -40% w Rossmannie, byłam jedną z pierwszych klientek już pierwszego dnia promocji. :D
4) Większość moich promocyjnych zdobyczy, w przybliżeniu możecie zobaczyć je TUTAJ.
5) A tu zdobycze z SuperPharm! Wyszłam po coś na kolację, wróciłam zapasem pielęgnacji... To się nazywa zakupoholizm stadium ciężkiego.
6) Świece z Ikei na białej tacy w kształcie serducha, aż żal ich zapalić. :)
7) Moje uzależnienie! ♥ Nie pytajcie co kocham bardziej.
8) Miareczkujemy. :)))
9) Sezon herbatkowy trwa! To tylko część moich herbacianej "kolekcji", niedługo zabiorę Was na małą wycieczkę do kuchennej szafki i przedstawię Wam swoich faworytów. Macie ochotę?

A Wam jak minął listopad? Żyjecie już Świętami, czy tak jak ja macie w przyszłym tygodniu totalną masakrę w szkole/pracy/na uczelni? 

Ściskam ciepło i do napisania niebawem, w przerwie świątecznej będziecie mnie miały po dziurki w nosie, obiecuję. :D :*

10 gru 2013

Wypadanie włosów- aktualizacja.

Ostatni raz o swojej walce z wypadaniem włosów pisałam Wam ponad pół roku temu. Od tego czasu przybyło mi sporo czytelników zainteresowanych moim problemem, jestem też po półrocznym leczeniu i kontrolnej wizycie u dermatologa, myślę że to dobry moment na małą aktualizację.
Włosy jak leciały, tak lecą, nic się niestety w tej kwestii nie zmieniło. Duży progres dostrzegam natomiast w swoim podejściu i psychicznym nastawieniu- nauczyłam się z tym problemem żyć, przestałam obsesyjnie liczyć każdy wyciągnięty włos i wychodzić z łazienki z płaczem, po tym jak znowu zapchałam odpływ czy zostawiłam na grzebieniu cały kęp włosów. Myślę, że czas zrobił tutaj swoje, pogodziłam się z tym, zaczęłam podchodzić do tego z pewnym dystansem i zwyczajnie jest mi łatwiej. Staram się żyć normalnie, dniem dzisiejszym, a swoje łysienie mimo świadomości powagi sytuacji, odłożyć gdzieś na dalszy plan.

Wiem, że duża część z Was trafiła do mnie stosunkowo niedawno, nie każdy miał czas zapoznać się ze wszystkimi postami związanymi z tą tematyką, dlatego w ramach małego przypomnienia, pozwolę sobie w wielkim skrócie przypomnieć jak to wszystko się zaczęło:

Jak to się zaczęło? 

Z wypadaniem włosów walczę już rok i siedem miesięcy. Wzmożoną utratę włosów zaczęłam zauważać w maju 2012 roku, początkowo leczyłam się na "własną rękę", sięgałam po ogólnie dostępne apteczne i drogeryjne specyfiki i suplementy, które jednak nie przyniosły u mnie żadnych rezultatów, a wręcz przeciwnie- nasiliły problem. Zdarzało mi się gubić nawet ponad 300 włosów dziennie... W tym okresie używałam m.in ampułek Radical, wcierki Seboradin, olejku Sesa, łykałam Skrzypovitę i piłam pokrzywę. Zrobiłam szczegółowe badania krwi i z racji nieznacznie podwyższonego TSH trafiłam pod opiekę endokrynologa i zaczęłam leczyć swoją tarczycę. W między czasie odwiedziłam kilku dermatologów w Płocku i Bydgoszczy, wszędzie diagnoza skierowana była w stronę łysienia łojotokowego i właśnie w tym kierunku mnie leczono (doustnie i zewnętrznie). Stosowałam Stieprox, Pirolam, Novoxidyl (szampon + tonik), Ketokonazol, Belosalic, Gelacet, Falvit, Axotret i wiele innych. Wybrałam się też na zabieg mezoterapii laserowej, ale moja skóra głowy nie tolerowała go zbyt dobrze. Krótki epizod z kozieradką również nie zakończył się w moim przypadku sukcesem...

W kwietniu 2013 z polecenia wizażanek trafiłam pod opiekę dermatologa w Warszawie i leczę się tam do chwili obecnej. Po wykonanej trichoskopii stwierdzono u mnie łysienie telogenowe (zaburzony cykl włosowy) z pogranicza androgenowego. Dodatkowe badania krwi wykazały również zbyt niski poziom ferrytyny. Rozpoczęłam suplementację żelazem i półroczne leczenie sterydami. Ani słowa o łojotoku... diagnoza przeraziła, ale mimo wszystko czułam, że jestem w dobrych rękach, pierwszy raz spotkałam się z takim profesjonalizmem i wiedzą lekarza, w gabinecie za każdym razem spędzałam ponad 40 minut, a przed gabinetem widziałam ludzi z podobnym problemem co ja, a nie Panie niecierpliwie czekające na botoks ust...

Moja ostatnia wizyta u dermatologa

Pani doktor wykonała mi kolejną trichoskopię, tym razem podstawową. Stwierdziła, że nie ma sensu opracowywać jej wyników, bo gołym okiem widać, że JEST LEPIEJ. Ilość pustych mieszków włosów zmniejszyła się, pojawiło się też o około 10% więcej jednostek z trzema oraz dwoma łodygami. Wszystkie zmiany, które mogły wskazywać na łysienie androgenowe wycofały się. Poziom ferrytyny z 21 wzrósł do 44, żelazo mam przyjmować teraz już tylko co drugi dzień. Odstawiła mi sterydy doustne, otrzymałam melatoninę, witaminę D3 oraz dość kontrowersyjną mieszankę Alprcort E i czterech kapsułek Lumiganu (krople na jaskrę, zawierają bimatoprost, który przyspiesza porost włosów) Mam tym spryskiwać skórę głowy przez 5-10 sekund, co drugi dzień i NIE WCIERAĆ tylko pozostawiać do wchłonięcia. Widzimy się za 4 miesiące, według Pani Doktor już po raz ostatni. Usłyszałam, że zaczęłam oscylować gdzieś w "granicach normy", której ja niestety na dzień dzisiejszy nie dostrzegam, bo włosy jak leciały tak lecą. Cały czas mam jeszcze problem z zaburzonym cyklem włosowym, ale podobno- włosy na bieżąco odzyskuję. Moja dermatolog jest dobrej myśli i twierdzi, że najgorszy i najtrudniejszy etap leczenia mamy już za sobą. Dostałam nawet przyzwolenie powrotu do picia kawy, suszenia i nawet farbowania włosów. ;) Gdybym po czterech miesiącach nie było zadowolona z efektów kuracji, rozważałyśmy zabieg ostrzykiwania skóry głowy osoczem bogato-płytkowym, czyli moją własną surowicą.
Wcale nie ukrywam, że Alpicort E mnie totalnie przeraża i cały czas zastanawiam się czy warto zaczynać z nim "zabawę", ale skoro zaszłam już tak daleko, to chyba nie mam zbyt wielkiego wyboru... W odpowiedzi na swoje obawy, dostałam zapewnienie, że "nie ma opcji żeby włosy leciały mi po tym bardziej", więc chyba nie pozostaje mi nic innego, jak po prostu się o tym przekonać...

Trzymajcie kciuki Dziewczyny, postaram się na bieżąco informować Was o efektach swojej kuracji i swoich spostrzeżeniach ze stosowanie Alpicortu z Lumiganem. Może któraś z Was też stosowała taki duet?

Jak radzicie sobie z wypadaniem włosów? Trafiłyście już na dermatologa, któremu jesteście w stanie zaufać? Znalazłyście już swój "złoty środek" na powstrzymanie utraty włosów i poprawę nastawienia psychicznego? Powodzenia Wam życzę. :*

PS. Jeżeli któraś z Was byłaby zainteresowana namiarami na mojego dermatologa, bo spodziewam się takich pytań, to proszę o kontakt mailowy.

Dodano: [10.12.2013 17:38]

Na Waszą prośbę dodaję zdjęcie: po lewej z okresu przed wypadaniem, po prawej aktualnego stan moich włosów po ostatnim obcięciu... Widać różnicę. :(

6 gru 2013

Mikołaj chodził w Rossmannie. :))))

Lubicie Mikołajki? Ja wyczekuję ich prawie tak samo mocno jak Bożego Narodzenia, darzę ten dzień jakimś bliżej niewyjaśnionym sentymentem... I choć nie czyszczę już butów i nie podglądam przez szybkę czy starszy Pan w czerwonym płaszczu i z białą brodą nadchodzi, jak to było za czasów kiedy wierzyłam jeszcze w jego istnienie, to nadal widzę w tym dniu coś magicznego. Kojarzy mi się z pierwszym śniegiem, pyszną gorącą czekoladą i niecierpliwym odliczaniem dni do Świąt przy pomocy adwentowego kalendarza.

Listu do Mikołaja w tym roku nie pisałam. Założyłam za to, że ma umiejętność czytania mi w myślach i po cichu zażyczyłam sobie zaliczyć dzisiejsze kolokwium z alkacymetrii. Albo trochę się przeliczyłam co do tych umiejętności, albo to Święty nie dogadał się z Dr X, bo poszło mi delikatnie mówiąc- średnio. :P Muszę Wam jednak powiedzieć, że nie czuję się jakoś specjalnie pokrzywdzona, mój prywatny Święty Mikołaj pamiętał o mnie jeszcze "zawczasu" i na początku -40% przeceny w Rossmannie zasponsorował mi "małe" zakupy. Dziękuję M.! :*

Jesteście ciekawe co przywędrowało do mojej kosmetyczki? Po tym (za)długim i niezupełnie koniecznym wstępie zapraszam do oglądania! 


Jeżeli pamiętacie TEN post, w którym opowiadałam Wam o swojej liście zakupów i produktach wartych uwagi, które możecie dorwać w Rossmannie, to teraz już wiecie, że moje zachcianki zostały w 100% spełnione. Kupiłam (tfu- dostałam!) wszystko co kupić zamierzałam, obyło się też bez nadprogramowych wydatków, dlatego nie dość, że jestem mega zadowolona, to jeszcze i dumna. ;)
  • Maskara Colossal Volum Express MAYBELLINE
  • Rozświetlający korektor pod oczy Match Perfection RIMMEL #030 Classic Beige
  • Błyszczykowa pomadka Lovely #01
  • Nawilżająca pomadka WIBO Eliksir #05
  • Automatyczna kredka do oczu MISS SPORTY Mini-Me Eyeliner #
  • Lakiery do paznokci WIBO
  • + prezent od mamy: Bronzer Delice de Pudre BOURJOIS #52
A teraz pozwólcie, że zasypię Wam zdjęciami. :)


O czym chciałybyście poczytać najpierw? :) 

PS. Koniecznie pochwalcie się co Wy znalazłyście dzisiaj w butach!
!!! PS2. Jadę jutro do dermatologa do Warszawy na wizytę po sześciomiesięcznym leczeniu wypadania włosów, trzymajcie za mnie kciuki! Niebawem pojawi się mały update odnośnie mojej walki z wypadaniem, wszystkich zainteresowanych proszę jeszcze o chwilę cierpliwości. :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...