31 gru 2012

Sylwestrowo. :)

Mimo, że sylwester spędzę jeszcze z resztkami przeziębienia i dokuczliwym kaszlem, dzisiaj jestem nastawiona do życia trochę bardziej optymistycznie. W końcu jutro Nowy Rok. Pełen ambitnych wyzwań i oby lepszy od poprzedniego, czego i Wam z całego serducha życzę!

Dużo spokoju, wiary, miłości i spełnienia najskrytszych marzeń w 2013! I oczywiście wspaniałej zabawy sylwestrowej!


Pochwalcie się koniecznie jakie macie plany na dzisiejszy wieczór! 


PS. Dziękuję Wam za tak pozytywny odbiór i ogromny odzew w związku z ostatnim postem (KLIK) i niekosmetycznym podsumowaniem kończącego się roku. Długo zastanawiałam się czy taki post opublikować, także tym bardziej jest to dla mnie niesamowicie ważne! DZIĘKUJĘ! ♥

28 gru 2012

Niekosmetyczne podsumowanie roku 2012.

Czas biegnie jak oszalały. Dopiero co pisałam dla Was kosmetyczne podsumowanie roku 2011, a już przyszedł moment na kolejne. Tym razem zacznę od tego mniej oficjalnego i zupełnie niezwiązanego z tematyką bloga. Trochę z wewnętrznej potrzeby, trochę dla samej siebie, a trochę dla tych, którzy cały czas mają ochotę poznać mnie bliżej. Zainteresowanych jak zwykle zapraszam do czytania!


Odczuwam zmęczenie cyframi 2012, ten rok nie należał do najlepszych. Dużo się działo, dużo się zmieniło, nie zawsze na lepsze, z wieloma rzeczami do tej pory nie do końca się pogodziłam. Mam wrażenie, że kończący się rok przyniósł mi taką lawinę niefortunnych zdarzeń. Zawiedzione nadzieje, niespełnione marzenia, rozczarowania, niemal znielubienie siebie, problemy i niejedną chwilę załamania.

Ale żeby nie było tak pesymistycznie- mam też oczywiście przepiękne wspomnienia- studniówka (KLIK), najdłuższe wakacje w życiu, przyjście na świat małego A., nowy etap, nowe doświadczenia, nowe znajomości... I wiele, wiele innych.


Będę jednak szczera- nie wszystko potoczyło się tak jakbym chciała. Prawdę mówiąc- prawie wszystko wyszło inaczej niż wyjść miało. Mimo solidnych przygotowań zawaliłam maturę i wylądowałam na farmacji. Co najdziwniejsze- studia okazały się bardzo ciekawe i mimo, że moje marzenia się nie zmieniły, wiem że nie będę przechodzić kolejnej miesięcznej depresji jeżeli i w tym roku (odpukać) nie uda się mi dostać tam gdzie sobie wymarzyłam.
Rok 2012 nie oszczędził mi też stresów. Nie tylko tych codziennych. Od maja zmagam się z niedomagającą tarczycą i niezwiązanym z tym wypadaniem włosów (KLIK), które momentami odbiera mi już chęć do życia. Biegam od lekarza do lekarza, a pobieranie krwi traktuję jak czynność codzienną...


Mijający rok nauczył mnie, że nie warto wiecznie na wszystko narzekać i wyolbrzymiać problemów, bo prawdziwe dostrzeżemy dopiero wtedy, kiedy naprawdę przyjdą. Staram się też nie użalać nad sobą, choć przyznam- nie zawsze mi się to udaje. Na pewno stałam się silniejsza- nie przejmuję się byle czym, nie przejmuję się opiniami innych i po prostu żyję po swojemu, starając się mimo wszystko czerpać z tego życia jak najwięcej.


Czego sobie życzę w tym roku? Przetrwać sesje, poprawić maturę, wygrać z łysieniem, dużo się uśmiechać, wykorzystywać każdą chwilę i cieszyć z głupot. Przebić się w końcu na tą drugą, lepszą stronę muru i zamiast wiecznie z czymś walczyć i za czymś gonić, móc powtarzać sobie każdego dnia do lustra, że jestem szczęśliwa. Trzymajcie kciuki!


DZIĘKUJĘ za Waszą obecność na moim blogu w tym roku! Za wszystkie dobre słowa, wsparcie, motywację i energię, którą mi dajecie! :)

26 gru 2012

Mikołaj o mnie nie zapomniał!

Tyle przygotowań, tyle czekania i prawie już po świętach. Następne niestety dopiero za rok. :( Po tych zostaną zdjęcia, wspomnienia i oczywiście ... prezenty. :) Przed przyjazdem gości zdążę jeszcze pochwalić się Wam swoimi:


Jeden prezent (pudrowy portfel z Primarka) jeszcze nie dotarł...

Zdjęcie nie jest moją własnością, pochodzi z aukcji allegro
A jak tam Wasz Mikołaj? Byłyście w tym roku grzeczne? :)

24 gru 2012

Pełnych ciepła i uśmiechu...

... przepięknie spędzonych, rodzinnych świąt Bożego Narodzenia w gronie tych, których kochamy.
Dużo radości z rzeczy wielkich i małych,
 pięknych wspomnień, 
codziennych wzruszeń, 
spełnienia najskrytszych marzeń,
wiary, nadziei i jak najwięcej miłości! 


Spędzajcie czas z najbliższymi, jedzcie, odpoczywajcie, śmiejcie się i cieszcie tym niesamowitym, magicznym okresem na zapas!

Ściskam Was mocno i dziękuję za wszystkie życzenia!

22 gru 2012

O małym rozpieszczaniu samej siebie.

Po niemiłosiernie dłużącym się i stresującym tygodniu stwierdzam, że dobrze być w domu! Śnieg za oknem, choinka, mamusina kolacja i stęskniony pies. A to przecież dopiero początek.
Od rana staram się wkręcić w przedświąteczną atmosferę i poczuć w końcu ten niesamowity klimat- dokończyłam kupowanie prezentów, zapaliłam kominek i doglądając obiadu w piekarniku (pierś z kurczaka w cieście francuskim- polecam!) wracam pomalutku do świata blogosfery. Wreszcie! Wierzcie lub nie, ale cholernie mi tego brakowało. :)

I tak na dobry początek pokażę Wam jaka kolorówka wpadła do mojej kosmetyczki w grudniu. Mówiąc szczerze- nie do końca planowana i niezupełnie niezbędna.


Tusz do rzęs miałam akurat na wykończeniu, zresztą strasznie się z nim męczyłam (Rimmel Scandaleyes- jak dla mnie bubel wszech czasów). Z racji ograniczonego budżetu skusiłam się na tanią jak barszcz maskarę Essence Multi Action, która przypomina podobno Max Factor 2000 Calorie. MF miałam okazję używać, z tym że wersji podkręcającej i o ile byłam z niej średnio zadowolona, to ta sprawdza się u mnie ŚWIETNIE! Bardzo ładnie wydłuża, nie kruszy się i ma niesamowicie czarny kolor. Nie wspominając już o tym, że kosztuje niecałe 10 zł.


Drugim produktem, a właściwie produktami, w jakie się ostatnio zaopatrzyłam są szminko-błyszczyki Celia Nude, które chodziły za mną już dobry kawał czasu. Wybrałam kolor wpadający w delikatny róż- 602 oraz typowy beż- 606. 


Pierwsze wrażenia? Jestem trochę zawiedziona. Po pierwsze pomadki są rzeczywiście tak miękkie, że lodówki właściwie nie opuszczają- nie ma mowy o trzymaniu ich np w torebce. Po drugie wcale nie nawilżają tak jak czytałam na wielu blogach, a wręcz podkreślają mi suche skórki. Pięknie pachną- to fakt, jednak efekt jaki dają na moich ciemnych z natury ustach, też nie powala mnie na kolana. :( Koloru właściwie nie widać i zarówno 602 jak i 606 prezentuję się dokładnie tak samo. :(

Kolorów niestety Wam dzisiaj nie pokażę, bo gdzieś mi wcięło zdjęcie i za cholerę nie mogę go znaleźć...

Ale nie zniechęcam się, nie mam zamiaru odłożyć ich w kąt i zapomnieć, że w ogóle je kupiłam. Dokładniejsza recenzja również się pojawi. :)

No i to by było chyba na tyle. Ale wesołych świąt Wam jeszcze nie życzę, bo chcę pomęczyć Was w końcu swoją obecnością. Za to miłego popołudnia jak najbardziej! :)

18 gru 2012

Idealne wnętrze- inspiracje.

Dzisiejszy post to ten z serii totalnie niekosmetycznych.
Z racji tego, że niebawem czeka mnie przeprowadzka i urządzanie nowego mieszkania od A do Z, w każdej wolnej chwili przekopuję internet w poszukiwaniu inspiracji i mam zamiar zostawić Was dziś z częścią z nich.

Nie wiem czy już Wam wspominałam, ale uwielbiam styl angielski we wnętrzach. Pastelowe tonacje, białe meble, kwiatowe motywy, delikatne dodatki, drewniana podłoga i ładne tkaniny to to co najbardziej trafia w mój gust i czego na pewno nie będzie mogło zabraknąć w moich czterech kątach.

Przytulna, ciepła, romantyczna i nastrajająca do marzeń. Właśnie taka sypialnia mi się marzy. Oczywiście obowiązkową z dużą szafą, toaletką, wygodnym fotelem, piękną pościelą i całą masą poduszek! 



Macie ochotę na więcej? :)

* Zdjęcia oczywiście nie są moją własnością, wszystkie zostały znalezione w grafice Google.

15 gru 2012

Kawowe smakołyki do pielęgnacji ciała.

Jak tam Wasze przygotowania do świąt? Ja wyjątkowo, jak chyba żadnego roku, jestem jeszcze daleko w lesie! O prezentach nawet nie pomyślałam, prawdopodobnie zacznę rozglądać się za nimi dopiero w piątek, jak przeżyję kolejny- z cyklu tych koszmarnych tydzień. Czasu jest wiecznie za mało, a doba wiecznie za krótka. Studia zdecydowanie dają mi w kość i nie mogę doczekać się kiedy w końcu będę miała od tego wszystkiego odrobinę odpoczynku i wytchnienia.

Zdaje się, że zaczynam znowu trochę marudzić, dlatego żeby nie wprowadzać niewskazanej smętnej atmosfery i nie zarażać Was pesymizmem, przechodzę już do sedna dzisiejszego posta.

A mam zamiar pokazać Wam zestaw smakowitych kosmetyków do pielęgnacji ciała, które będę dla Was testować dzięki uprzejmości agencji Werner i Wspólnicy.


W skład zestawu wchodzą dwa kosmetyki firmy Farmona o zapachu słodkiego cappuccino i tiramisu. Jak się pewnie domyślacie- pachną obłędnie i zdecydowanie ich używanie będzie umilać mi chłodne, zimowe wieczory.


Kawowy żel peelingujący do mycia ciała [225ml]


Kawowy suflet do ciała [225ml]


Dostępne są również inne wersje zapachowe takich duetów: ciemna czekolada i pistacje, migdały i trufle, kokos i banany oraz szarlotka z bitą śmietaną i cynamonem. Totalnie moje klimaty! W dodatku idealne na tę porę roku.

Życzcie mi miłego testowania i spodziewajcie się za jakiś czas recenzji tych kawowym smakołyków.
No i koniecznie napiszcie mi na dole czy lubicie kosmetyki Farmona i czy macie wśród nich swoich ulubieńców? :)

Ja uciekam, cosobotniego zwyczaju musi stać się za dość, a więc zmagań z genetyką ciąg dalszy. ;/
Buziaki! 

11 gru 2012

Ulubieńcy do makijażu oczu pod lupą- mini recenzje.

Robię dzisiaj wszystko, żeby tylko się nie uczyć i takim oto sposobem doczekałyście się nowego posta. Chcę wspomnieć Wam krótko o dwóch produktach do makijażu oczu, które bardzo polubiłam i które zdąrzyły już znaleźć się w gronie moich kosmetycznych ulubieńców.

Pierwszym produktem, który zasłużył sobie na to zaszczytne miano, jest pojedynczy cień do powiek marki Essence w kolorze brudnego złota- #35 Party all Night.


Wierzcie lub nie, ale używam go codziennie i nie wyobrażam już sobie bez niego swojego makijażu, uwielbiam go! Zapłaciłam za niego około 5-6 zł co razem z pojemnością (2,5g) i wydajnością daje interes życia.


Jeśli chodzi o sam cień- daje on lekko metaliczne wykończenie i osobiście polecam nakładać go najzwyklejszym aplikatorem do cieni/pacynką, taki sposób przynajmniej u mnie najlepiej się sprawdza. Pigmentacja jest genialna, trwałość również- cień utrzymuje się na powiece nawet bez użycia bazy praktycznie cały dzień. Nie wspominając już o kolorze- idealny na tę porę roku, pięknie rozświetla spojrzenie i podkreśla zarówno zielone, niebieskie jak i brązowe oczy. Taki odcień pasuje dosłownie każdemu.


Jeśli lubicie cienie do powiek w kolorze złota, to jak najbardziej mogę Wam go polecić, na bank będziecie zadowolone. :)

******

Cień zazwyczaj zestawiam z żelowymi kredkami Avon Super Shock. W swoich zbiorach mam dwie- czarną którą rysuję kredkę na górnej powiecie i/lub podkreślam linię wodną oraz brązową o metalicznym wykończeniu do pokreślenia dolnej powieki. Obie szczerze uwielbiam, to zdecydowanie najlepsze kredki jakie miałam okazje używać.


Bardzo trwałe i świetnie napigmentowane. Rysowanie nimi kreski to czysta przyjemność i dosłownie bułka z masłem. Operuje się nimi dużo łatwiej niż pędzelkiem i eyelinerem. Łatwo się rozcierają, więc super sprawdzą się też przy makijażu typu smoky.



Jeśli chodzi o minusy, to wiele osób narzeka na ich temperowanie. Ja osobiście nie mam z tym problemu, wystarczy włożyć je chwilę wcześniej do lodówki. Co prawda rysik dość szybko się zużywa, ale to to przecież normalna kolej rzeczy. :) Wspomniałabym natomiast o dostępności- pozostaje allegro albo oczywiście konsultantki. Cena to około 15 zł w promocji.

Pozostaje tylko wytuszować rzęsy i makijaż oczu gotowy. :)

Znacie, używacie, lubicie? :)

9 gru 2012

Z głową na karku, czyli listopadowe mini zakupy.

Obiecałam Wam, że lada moment wrócę do świata żywych i będzie mnie tu więcej, a jak pewnie zdążyłyście zauważyć nic z moich obietnic nie wyszło. Niestety nie zawsze wszystko w życiu układa się po naszej myśli, a ja zwyczajnie za szybko zaczęłam się cieszyć...
Humor dopisuje mi raczej średnio, dlatego nie pogardziłabym jakąś minimalną dawkę pozytywnej energii, jeśli na przykład któraś z Was ma jej akurat w nadmiarze.

Ale nie o smutkach i złych nastrojach miało dzisiaj być. Zapraszam Was na szybką prezentacja moich listopadowych zakupów. Tak jak wspominałam w ostatnim poście- powstrzymałam się od kosmetycznych zachcianek i do koszyka wpadły tylko te produkty, których naprawdę potrzebowałam. Zresztą, zobaczcie same:


Na początek trzy tzw pewniaki, których używam od dawna, do których wracam i z których wiem, że na bank będę zadowolona:
  • Kremowy płyn do higieny intymnej z kwasem laktobionowym Ziaja
  • Krem Kozie Mleko (1 nawilżanie) Ziaja- recenzja TU
  • Tonik nagietkowy Ziaja

Maseczki Perfecta:
  • Głęboko nawilżająca do cery odwodnionej i zmęczonej (sok z aloesu i sok z pomarańczy)- ta jest dla mnie nowością, jeszcze jej nie testowałam, dajcie znać jeśli używałyście. :) 
  • Odżywcza do cery suchej (słodkie migdały i miód)- zdecydowany KWC! Recenzja TU

Przy okazji pokażę Wam jeszcze coś, co miałam pokazać Wam już dawno, ale zawsze jakoś zapominałam. Mam na myśli krem do twarzy SANFLORE, który wygrałam w konkursie na pożegnanie lata u Viollet. Jeszcze go nie używałam, zostawiam go sobie na wiosnę. Znacie, używałyście?


Dla zainteresowanych skład i słowo od producenta:



To jak, ma ktoś trochę pozytywnej energii na zbyciu? :) 
Dużo uśmiechu w nadchodzącym tygodniu Wam życzę!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...