Tak jak się obawiałam, (a może bardziej spodziewałam?) proces mojego dziczenia internetowego postępuje. Dni uciekają mi przez palce i chwilami ciężko mi uwierzyć, że od magicznego sylwestra minęły już prawie cztery miesiące. Woda moich blogowych planów pozostała przez ten czas niewzruszona, a mnie coraz bardziej niepokoi i denerwuje ten zastój. Odzywa się we mnie wewnętrzny głos perfekcjonistki, która depcząc mi po piętach uparcie przekonuje, że jak mam robić coś byle jak, to może lepiej nie robić tego wcale? Z drugiej strony nie wyobrażam sobie od tak po prostu zostawić tego miejsca... I pewnie dlatego, pomimo narastającej frustracji i towarzyszącej jej bezsilności, chwytam spróchniałe wiosła moich możliwości i próbuję bywać tutaj jak najczęściej... Z różnym skutkiem.
Od długiego czasu planuję zmierzyć się z postem, w którym opowiem Wam o tym, jak wyglądało moje ostatnie pół roku i odpowiem na najczęściej zadawane przez Was pytania. W tak zwanym między czasie pojawi się też trochę nowości ubraniowych, a także buble i kosmetyczne rozczarowania ostatnich miesięcy. Nie pozostaje mi nic innego, jak poprosić Was o sporą ilość cierpliwości, a sobie życzyć dłuższej doby (albo lepszej organizacji), a teraz zaprosić Was na post zakupowy, czyli mini przegląd kosmetycznych nowości. Miłego czytania!
Zbierałam się z tym postem jak sójka za morze i połowa rzeczy, które kupiłam już dawno jest zdenkowana, dlatego wrócę do nich przy okazji innego posta. Dzisiaj natomiast trochę o tym, co udało mi się pozbierać z czterech kątów mojego mieszkania, choć to więcej niż pewne, że o czymś zapomniałam. ;)
1) Żel pod prysznic i balsam Dove z serii purely pampering pistacja&magnolia- poprzednie opakowania zabrałam ze sobą do Zakopanego i zaraz po powrocie kupiłam drugi taki sam zestaw. Zakochałam się w tym zapachu (ciepły, otulający i nieziemsko słodki), a jako że pod względem pielęgnacyjnym też nie wypadają najgorzej, jestem bardzo na tak. :)
2) Nawilżające mleczko do ciała Bielenda acai&avokado- nawilżaczy do ciała u mnie pod dostatkiem, ale przyznaję się bez bicia, skusił mnie zapach, promocja i opakowanie z pompką. Jeszcze go nie używałam, zobaczymy jak się sprawdzi.
3) Odżywczy balsam pod prysznic z olejkiem arganowym Eveline- nie jestem fanką balsamów Nivea, bo oprócz tego, że pięknie pachną, nie robią na mojej skórze dosłownie nic. Konkurencja podobno wypada w tej kwestii dużo lepiej, ale po zaledwie kilku użyciach nie wyrobiłam sobie jeszcze zdania. Na plus za pewno super opakowanie z pompką i bardzo dobry skład.
4) Oliwka babydream fur mama- uwielbiam oliwkę Hipp, ale potrzebowałam małej odmiany, więc skusiłam się na tą. Pięknie pachnie, super nawilża, krótko mówiąc sprawdza się bez zarzutu, więc jeśli lubicie tego typu produktu, to zdecydowanie mogę ją Wam polecić.
5) Serum antycellulitowe Perfecta slim fit- nie mam i nigdy nie miałam problemów z cellulitem, ale jako że moja współlokatorka namiętnie używa tego typu produktów twierdząc, że lepiej zapobiegać niż leczyć, dałam się skusić cenie na do widzenia i wrzuciłam to serum do koszyka. Prawdę mówiąc i tak nie sięgam po nie regularnie...
6) Odżywka regenerująca Nivea intense repair- hit blogosfery, którego wcześniej nie miałam okazji używać. Nie jestem włosowym freakiem, moje włosy (pomijając fakt, że lecą jak szalone) są w bardzo dobrej kondycji i nie wymagają specjalnej pielęgnacji, dlatego też nie wymagam od odżywki zbyt wiele. Ma ładnie pachnieć, nie obciążać włosów i ułatwiać ich rozczesywanie. I ta to wszystko robi, więc jestem zadowolona.
7) Szampon oczyszczający Garnier Ultra Doux cytryna i biała glinka- średnio się z nim polubiłam i raczej do niego nie wrócę, bo pomimo tego, że super oczyszcza skórę głowy i sprawia, że włosy są długo świeże i uniesione u nasady, to koszmarnie je plącze i przesusza. Są takie tępe, matowe i bez wyrazu. Bez odżywki ani rusz...
8) Krem Effaclar Duo (+) La Roche-Posay- krem, który w znacznym stopniu poprawił stan mojej cery, kupiłam już trzecie opakowanie, a to chyba mówi samo za siebie. ;) Więcej opowiedziałam Wam o nim w
TYM poście, więc tam odsyłam wszystkich zainteresowanych. Oddzielna recenzja też na pewno z czasem się pojawi.
9) Krem Effaclar K La Roche-Posay- zawiera retinol z kwasami LHA i ma za zadanie zapobiegać nawrotom niedoskonałości. Używam go jako zamiennik Effaclaru Duo, w dni kiedy moja skóra wygląda lepiej i muszę Wam powiedzieć, że cały ten duet sprawdza się u mnie doskonale, cera wygląda po prostu dobrze. Z czasem na pewno opowiem Wam o nim więcej, ale jestem dopiero w połowie pierwszego opakowania, więc to zdecydowanie za krótko na jakąkolwiek recenzję.
10) Płyn micelarny BeBeauty- to już chyba setne opakowanie. ;)
11) Krem nawilżający-matujący 25+ Ziaja- jeden z moich ulubionych kremów na dzień, zużywam, kupuję i tak w kółko. Polecam
dla cery problematycznej, idealny pod makijaż. Nie zapycha, nie podrażnia, przyzwoicie nawilża.
12) Mydło siarkowe antybakteryjne Barwa- moja siostra pozbyła się dzięki temu produktowi całkowicie problemów z trądzikiem, więc próbuję i ja, choć muszę przyznać, że brakuje mi regularności i przekonania, że stosowanie mydła w kostce jest higieniczne...
13) Krem do rąk Ziaja z proteinami kaszmiru i masłem shea- miałam go już jakiś czas temu i całkiem przyzwoicie sprawdził się jako "krem do torebki", więc przy okazji innych zakupów, wrzuciłam go do koszyka po raz drugi. Zapłaciłam za niego niecałe 3 zł, więc jak za taką cenę jest jak najbardziej w porządku. ;)
14) Lotion do rąk Isana- znalazł się w ulubieńcach ostatnich tygodni, więc jeśli macie ochotę przeczytać na jego temat ciut więcej, odsyłam Was TUTAJ.
15) Żel do higieny intymnej Perfecta Femina Balance- jeśli chodzi o produkty do higieny intymnej, to pierwszy raz postawiłam na Perfectę. Do tej pory byłam wierna Ziaji i choć pewnie pozostanę (głównie przez stosunek ceny do jakości i wydajności) to muszę przyznać, że produkt z Perfecty wypada naprawdę bardzo dobrze i nie ma się do czego przyczepić. Jest delikatny, nie podrażnia, ładnie pachnie, a opakowanie z pompką fajnie sprawdza się pod prysznicem.
16) Żel do golenia Olay Gillette- skusiłam się na niego, bo miał masę pozytywnych opinii w internecie, a moja skóra stała się ostatnio bardzo podatna na podrażnienia, ale muszę Wam powiedzieć, że jak dla mnie to nie różni się on zupełnie od o połowę tańszego żelu do golenia z Isany. Jest fajny, ale nie widzę sensu, żeby przepłacać. ;)
17) Antyperspirant Rexona- robi to co ma robić i już. Nie jest zbyt wymagająca jeśli chodzi o produkty tego typu, bo wszystkie sprawdzają się u mnie tak samo dobrze.
Chyba dotarłyśmy do końca, więc zamykam laptopa i lecę się pakować, bo lada moment wracam do Bydgoszczy. Miłej niedzieli kochani ;*
PS. Kupiłyście coś fajnego w ostatnim czasie? :)
MÓJ INSTAGRAM