22 wrz 2015

Jesienna wishlista [ubrania]

Zapraszam Was dzisiaj na wpis, który z całą pewnością pojawiłby się tutaj w niedzielę, gdyby nie działający mi w kratkę internet. Zgodnie z obietnicą, przygotowałam dla Was wishlistę z moimi modowymi must have na nadchodzącą jesień. Wyznam Wam w sekrecie, że pomimo iż uwielbiam białe sukienki, zwiewne materiały i letnie sandałki, to właśnie jesienna moda jest moją ulubioną. Choć bywają momenty, że mam już dość ciężkich butów, grubych swetrów i dużych szalików, bardzo szybko zaczynam za nimi tęsknić.
Od kilku dobrych sezonów kocham się w nudnej szarości, dzianinowych sukienkach, koronkach i kobiecych płaszczykach. Tym razem zachorowałam jeszcze na zamsz, frędzle i miękką, futrzaną kamizelkę, która idealnie dopełni delikatne sukienki, ale będzie również świetnym towarzystwem dla czarnych rurek i botków na słupku.


Skupiłam się dzisiaj wyłącznie na ubraniach, ale jeśli macie ochotę, to przygotuję również dla Was wpis z butami i torebkami, które z roku na rok stają się dla mnie coraz większą obsesją. ;)
Wpis powstał we współpracy z SheIn, ale jestem pewna, że podobne rzeczy znajdziecie właściwie w każdej z naszych sieciówek. Potraktujcie go jako inspirację i koniecznie dajcie znać co spodobało Wam się najbardziej. :) Miłego oglądania!


[1]  [2]


 






 [1] [2]





 A czego brakuje w Waszej szafie na nadchodzącą jesień? Poczyniłyście już pierwsze zakupy? 

https://instagram.com/soonnaaillee/

18 wrz 2015

Kosmetyki na wakacjach.

... czyli o tym co zabrałam ze sobą na wakacje do Grecji. :) Dzisiejszy, tym razem stricte kosmetyczny post zamyka powoli serię letnio-wakacyjnych wpisów na moim blogu. Przy najbliższej okazji zamierzam już zaprosić Was na wrześniowo-październikową wishlistę i inne około jesienne tematy. W między czasie pojawią się jeszcze ulubieńcy ostatniego miesiąca i uwielbiany przeze mnie projekt DENKO, ale o tygodniu marzeń na Kosie powoli przestaję już trąbić. ;)

Pomyślałam, że tego typu post będzie fajną okazją, żeby nie tylko zaspokoić Waszą ciekawość, ale przy okazji opowiedzieć Wam jak poszczególne produkty sprawdziły się u mnie w czasie upalnego, greckiego tygodnia. Pojawi się trochę nowości, a jako że z haulami zakupowymi ostatnio mi zupełnie nie po drodze, bo wszystko kupuję na raty, to dobry moment by pokazać Wam co ciekawego wpadło do mojej kosmetyczki w ostatnim czasie. Miłego czytania!


Skupię się dzisiaj na pielęgnacji, bo jeśli chodzi o makijaż, to poleciały ze mną sprawdzone i dobrze Wam już znane produkty. Nie lubię zabierać ze sobą dużo kolorówki, więc do lekkiego kremu CC (Bourjois), maskary (VML So Couture L'Oreal) i ulubionych wypiekanych cieni do powiek (Isadora), dorzuciłam jedynie czerwony błyszczyk (L'Oreal), który odwalał całą robotę. Niepotrzebnie zaszalałam z korektorem i chwyciłam nowy egzemplarz, który okazał się być totalnym bublem, ale o nim opowiem Wam przy innej okazji. Dzisiaj nie zamierzam podnosić sobie ciśnienia. ;)


Wracając jednak do kosmetyków pielęgnacyjnych, to na wakacje w europejskich tropikach niezbędne są kosmetyki do i po opalaniu. Jeśli chodzi o ochronę przeciwsłoneczną to zabraliśmy ze sobą:

- krem z filtrem do twarzy SPF 30 Etre Belle- nie zdążyliśmy go użyć, bo cały czas sięgaliśmy po krem Pharmaceris, o którym za chwilę
- tropikalny krem z filtrem SPF 30 Sun Ozon- już po pierwszym użyciu zdążyłam pokochać go za zapach, uważam że to jeden z fajniejszych kosmetyków tego typu na rynku. Bardzo Wam ten produkt polecam, bo używanie go to istna przyjemność
- olejek do opalania w sprayu SPF 25 Sun Ozon- błyskawicznie się wchłania, nie zostawia zupełnie tłustej warstwy na skórze i oczywiście spełnia swoje zadanie, a do tego nie kosztuje fortuny, więc również z czystym sumieniem mogę go Wam polecić
- egzotyczny olejek do opalania SPF 15 Kolastyna- spodziewałam się ładniejszego zapachu, więc jestem trochę zawiedziona. W przeciwieństwie do poprzedniego produktu, to już typowy "tłuścioch", pozostawia na skórze tłustą, typową dla olejków warstwę, ale mnie ona osobiście nie przeszkadza, lubię taką formę kosmetyków do opalania. Ma w składzie parafinę, więc jeśli jej nie lubicie, to też nie będziecie zadowolone. Dla mnie jest ok, ale mógłby trochę ładniej pachnieć. ;)

Jeśli chodzi natomiast o produkty po opalaniu, to od lat jestem wierna Ziaji i serii Sopot Sun i tym razem również się nie zawiodłam. Zarówno mleczko chłodzące, jak i utrwalające opaleniznę mają ode mnie piątkę z plusem, a do tego kosztują przysłowiowe grosze.


Idziemy dalej. :)

- żel pod prysznic brzoskwinia i nektarynka La Petit Marseillais- jedyni te żele lubią inni zupełnie nie rozumieją nad nimi zachwytów. Ja miałam okazję używać tylko tej jednej konkretnej wersji (to już moje trzecie opakowanie) i powiem szczerze, że ją uwielbiam. Na plus zasługuje genialny zapach (słodki, owocowy i taki "prawdziwy") i fakt, że pomimo lekkiej, żelowej konsystencji produkt zupełnie nie przesusza skóry. Dobrze się pieni i robi to co robić powinien, ja nie wymagam od żeli pod prysznic cudów. ;)
Zawsze na wyjazdy zabieram ze sobą duże opakowanie tego typu produktów, bo idą u mnie jak woda, a z hotelowych żeli i mydełek nie lubię korzystać...

- grejpfrutowy sorbet do ciała The Body Shop- pięknie pachnie i chyba już do końca życia ten zapach będzie mi się kojarzył z tym konkretnym wyjazdem (też tak macie?). Fajny na upały, bo szybko się wchłania, a trzymany w lodówce sprawdza się wręcz genialnie na opaloną skórę, ale muszę przyznać, że nie nawilża jakoś spektakularnie. Poleciłabym go raczej do niewymagającej skóry i głównie ze względu na zapach. Jeśli oczekujecie dobrego nawilżenia, to nie będziecie z tego produktu zadowolone.

- peeling do ciała Sunrise z serii Let's Celebrate Farmona- dla wielu z Was peeling na wakacyjnym wyjeździe to pewnie zupełny zbytek, ja z kolei już tyle razy żałowałam, że nie mam ze sobą żadnego zdzieraka, że teraz zawsze zabieram ze sobą małe, poręczne opakowanie. Peelingi Farmony są niedrogie i wbrew pozorom całkiem niezłe do codziennego stosowania. Na wyjazdy super. ;) Najbardziej lubię wersję malinowo-jeżynową z serii Tutti-Frutti, bo pachnie jak malinowa mamba, ale Sunrise lokuje się na podium zaraz za nią. Jeśli lubicie perfumy Beyonce Heat Rush, to koniecznie musicie sięgnąć po ten produkt. :)

- masło do ciała truskawka i guawa Organique- ten produkt dostałam w prezencie od mojej współlokatorki i czekał razem ze mną na ten wyjazd. Jakie to szczęście, że nikt nie każe mi wybierać, czy bardziej kocham to masło za zapach, czy za nawilżenie jakie daje. Jest naprawdę genialny! Ma zbitą konsystencję, ale pod wpływem ciepła dłoni zmienia się w delikatny olejek, przepięknie nawilża ciało i z powodzeniem zastąpi nam perfumy. Zapach jest cudowny, bardzo intensywny i niesamowicie długo utrzymuje się na skórze. To jeden z tych produktów, których dosłownie szkoda mi używać... Spora dawka luksusu zamknięta w niewielkim opakowaniu. Spróbujcie koniecznie, jestem pewna, że zimą też sprawdzi się genialnie!


- płyn micelarny Garnier Essentials
- płyn micelarny BeBeauty przelany w mniejsze opakowanie
Płyny micelarne też idą u mnie jak woda, szczególnie kiedy nie nakładam makijażu i kilkakrotnie chcę odświeżyć skórę w ciągu dnia. Oba produkty sprawdziły się u mnie bez zarzutów. Nie wiedziałam, że Garnier występuje w takiej małej pojemności, teraz będę sięgać po niego za każdym razem, gdy będzie szykował mi się jakiś wyjazd.
- krem nawilżająco-kojący do skóry z niedoskonałościami SPF 30 Pharmaceris- mój zeszłoroczny ulubieniec, opowiadałam Wam o nim w TYM poście, więc tam odsyłam wszystkich zaiteresowanych
- Effaclar Duo [+] La Roche Posay- przy zmianie wody cera lubi szaleć, więc bez kremu do zadań specjalnych się nie ruszam. ;) Recenzja TU
- żel pod oczy i na powieki ze świetlikiem lekarskim i bławatkiem Floslek- mam, więc zużywam, ale raczej do żeli Floslek już nie wrócę, odkąd posmakowałam dermokosmetyków, wydają mi się zdecydowanie za słabe i za mało nawilżające.
- żel do mycia twarzy Dermedic- również przelany w mniejsze opakowanie. Bardzo fajny, delikatny produkt o przyjemnej, kremowej konsystencji. Więcej opowiem Wam o nim w najbliższym projekcie denko, bardzo możliwe, że jeszcze do niego wrócę.


- odżywka do rzęs Revitallash- kuracja trwa nawet na urlopie. ;)
- antyperspirant Nivea- zależało mi na małym opakowaniu, więc skusiłam się na ten. Jest jak najbardziej ok, ale tak jak wielokrotnie powtarzałam, u mnie wszystkie antyperspiranty sprawdzają się dobrze.
- Carmex waniliowy w sztyfcie SPF 15- mówcie co chcecie, ja go kocham. ;)
- próbka serum do włosów Biowax
- próbka masła do ciała Farmona 
Obu nie użyłam, nie pytajcie czemu je w ogóle zabrałam. :P 


 Produkty pierwszej potrzeby. ;)

Skleroza nie boli i z tego powodu na zdjęcie nie załapały się perfumy, a zabrałam ze sobą zapach, który uwielbiam i który mam już zresztą na wykończeniu, a mowa o Rihanna Reb'l fleur. Jest niesamowicie ciepły, kobiecy i zmysłowy! Poświęciłam mu osobny post, więc jeśli macie ochotę, zajrzyjcie TU.

Dajcie znać czy znacie któryś z pokazanych dzisiaj przeze mnie produktów. Jestem bardzo ciekawa, czy na wyjazdy zawsze zabieracie miniaturki czy czasami tak jak ja tachacie ze sobą pełnowymiarowe opakowania? 

Na dziś to już wszystko, pozdrawiam Was ciepło, do napisania w niedzielę!

https://instagram.com/soonnaaillee/

13 wrz 2015

Ostatnie letnie zakupy- SheIn & Mohito.

Zasnute chmurami niebo uparcie daje do zrozumienia, że na powrót lata nie ma już co liczyć. Drastyczna zmiana temperatur, której doświadczyliśmy po powrocie z oblanego słońcem Kos, sprowadziła mnie na ziemię. Nie mam już złudzeń, jesień nadchodzi wielkimi krokami i choć z kroku na rok lubię ją coraz bardziej, to wrzesień, niosąc ciepło i magię greckich dni, wzmaga tęsknotę za wakacjami i chwilami, którymi mogłabym napawać się bez zerkania na zegarki. Zanim zawita październik, a wraz z nim prześladujący mnie pośpiech i wieczne zabieganie, pozwalam swoim myślom pozostać jeszcze chwilę nad morzem Egejskim i powoli pożegnać się z latem. Was natomiast zapraszam na ostatnie w tym roku letnie zakupy. :)


Zacznę od zamówienie z SheIn (KLIK), na które tym razem czekałam wyjątkowo długo. Wszystkie cztery rzeczy zamówiłam z myślą o moim wyjeździe i bardzo zależało mi na tym, by paczka dotarła do mnie zanim ja dotrę na Kos. Na szczęście się udało, choć nie ze wszystkiego tym razem jestem zadowolona.


SUKIENKA W PASKI
Rozmiar S

Totalną klapą okazała się jedna z dwóch asymetrycznych sukienek, na które zachorowałam. Uwielbiam biel, uwielbiam paski i dobrze czuję się w ubraniach podkreślających figurę, ale tym razem niestety jestem bardzo rozczarowana. Po pierwsze, sukienka jest na mnie sporo za duża (wymiary nie zgadzają się z tymi na stronie) i zwyczajnie zjeżdża mi z ramion. Po drugie, jest strasznie kiepskiej jakości. Materiał jest bardzo sztuczny, nie przepuszczający powietrza i wygląda po prostu biednie. Nie polecam Wam tego zakupu, na zdjęciach wyglądała dużo, dużo lepiej. To chyba pierwsza rzecz z SheIn, która mnie tak zawiodła.



SUKIENKA DRESOWA
Rozmiar S

 Dla odmiany, w drugiej sukience zakochałam się na amen. Sprawdziła się idealnie w czasie naszej podróży samolotem. Jest bardzo wygodna, wykonana z bardzo przyjemnego, elastycznego materiału i super układa się na sylwetce. Z czystym sumieniem mogę ją Wam polecić, według mnie nie odbiega niczym od sukienek tego typu, które możemy znaleźć w sieciówkach. Idealna zarówno na chłodniejszy, letni wieczór jak i na jesień, do kryjących czarnych rajstop i cięższych butów. Na imprezę czy randkę w towarzystwie szpilek też powinna się sprawdzić. ;) Chętnie zaopatrzyłabym się w inne kolory, muszę sprawdzić czy są dostępne. 


"Grecki" KOMBINEZON 
Rozmiar M

Biało-niebieski kombinezon też był strzałem w dziesiątkę! Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że to najfajniejszy kombinezon, który posiadam, a kilka ich już w mojej kolekcji jest. ;) Zauroczyły mnie greckie barwy i oczywiście koronka, na punkcie której od kilku lat mam niezłego świra. Jest super wykonany i według mnie na żywo wygląda dużo ładniej niż na zdjęciach. Zamówiłam rozmiar M i choć obawiałam się, że może być za duży, to pasuje na mnie idealnie. Cholernie mi się podoba!



CZARNE BIKINI
Rozmiar S

To mój pierwszy kostium kąpielowy z azjatyckiej strony i powiem Wam, że jestem pozytywnie zaskoczona. Jest bardzo porządnie wykonany i nie różni się niczym od strojów z H&Mu czy Reserved. Tym razem miałam ochotę na coś klasycznego, więc zdecydowałam się na czarną wersję kolorystyczną, ale jeśli nie tolerujecie czerni latem, to też znajdziecie coś dla siebie, bo bikini dostępne jest w kilku wariantach. Strój jest z jednej strony bardzo prosty, a z drugiej niebanalny, bo trzy paski pod biustem robią całą robotę. Wygląda super na opalonej skórze i idealnie sprawdza się do bardziej wyciętych bluzek. Właśnie o coś takiego mi chodziło. 



Na koniec pokażę Wam jeszcze zdobycz z Mohito, którą mój chłopak dorwał dla mnie w ostatniej chwili. ;) Długo szukałam małej torebki z kolorze nude ze złotymi elementami i ta jest idealna. Co tu dużo mówić, musiałam ją mieć! Kosztowała 69,99 zł, jest z nowej kolekcji i dostaniecie ją też w kolorze czarnym. 


Jestem ciekawa co myślicie o moich ostatnich letnich zdobyczach, jest coś co wpadło Wam w oko? :)

Dobrej nocy :*

 INSTAGRAM

https://instagram.com/soonnaaillee/

10 wrz 2015

Dlaczego KOS? O Naszych pierwszych greckich wakacjach.

O wakacjach na jednej z greckich wysp marzyliśmy naprawdę kawał czasu. Wraz z nadejściem zeszłorocznego października obiecałam sobie, że zrobię wszystko co w mojej mocy, by wrzesień 2015 nie upłynął mi pod znakiem poprawek i był naprawdę wyjątkowy. Nie macie pojęcia ile godzin spędziłam na przekopywaniu turystycznych portali, wędrowaniu palcem po mapie i przeglądaniu ofert z biur podróży. Cierpię na życiowy perfekcjonizm i choć uparcie staram się z nim walczyć, to nadal nie potrafię zadowolić się czymś przeciętnym. Czasami nawet to w sobie lubię. ;)
Katalogi mieszkające na nocnej szafce przez dobre kilka miesięcy zdecydowanie zasłużyły na miano mojego motorka motywacyjnego i pochłaniacza łez, za każdym razem kiedy myślałam, że jednak się nie uda. Wybrzydzaniem, marudzeniem i ciągłym zmienianiem zdania doprowadzałam swojego chłopaka momentami do szału, ale sam przyznał, że było warto. ;) Spędziliśmy cudowny tydzień na maleńkiej wyspie Kos, na którą ostatecznie padł Nasz wybór. Powiem Wam w sekrecie, że po cichu marzyłam o niej od samego początku i... było idealnie!


Dlaczego akurat Kos? O tym właśnie mam zamiar opowiedzieć Wam w dzisiejszym poście. Mam nadzieję, że uda mi się Was czymś zainspirować, a przede wszystkim utwierdzić Was w przekonaniu, że marzenia naprawdę się spełniają!


To czym wyspa urzekła mnie od samego początku, to fakt, że nie jest tak popularna jak znane wszystkim Rodos czy Kreta. Nie jestem osobą, która marzy o oglądaniu pijanych anglików w Lloret de Mar, imprezowaniu na Gran Canaria, czy zwiedzaniu starożytnych ruin w czterdziestostopniowym upale. Nie rozumiem osób, które marzą o wakacjach na Dominikanie, która oprócz rajskich plaż i prestiżowej nazwy, według mnie nie oferuje niczego więcej... To nie są moje klimaty. Nie lubię typowo turystycznych kurortów, wielkich dzielnic hotelowych i dzikich tłumów na plażach. Szukałam miejsca bardziej kameralnego, spokojnego, które pozwoli mi uciec od codzienności, zatrzymać się, zamyśleć i przesiąknąć grecką atmosferą. Marzyłam o białych domkach, wąskich błękitnych uliczkach i zacisznych, romantycznych plażach. O pięknych widokach, malowniczych zatokach i urokliwych greckich miasteczkach... O miejscach, w których niekoniecznie był każdy...


Kos nazywana wyspą Hipokratesa, w moich oczach jest prawdziwą perełką u wybrzeży bajecznie ciepłego morza Egejskiego. Należy do archipelagu Dodekanezu (co oznacza "dwanaście wysp"), a przemieszczenie się samochodem z jej jednego końca na drugi zajmuje... godzinkę. :) 


Słynie z pięknych piaszczystych plaż, morza we wszystkich odcieniach turkusu, a z racji położenia z pięknej pogody we wrześniu, podczas gdy na większości pozostałych greckich wysp zaczyna się już powoli pora deszczowa. Niektórzy nazywają ją egejskim ogrodem, inni błękitno-zieloną wyspą osób zakochanych w Grecji, są też jednak tacy, którzy twierdzą, że nie ma tutaj co robić...


Gdy czytam takie opinie, to zastanawiam się czy aby na pewno byliśmy w tym samym miejscu... Nam przydałby się jeszcze co najmniej tydzień, żeby zobaczyć wszystko co zaplanowaliśmy. Nie udało Nam się dotrzeć na plażę Marmari, do górskiej wioski Zia i na słynny półwysep Kefalos z Paradise Beach. Mieliśmy w planach objechać całą wyspę samochodem, ale by otrzymać pełne ubezpieczenie, trzeba mieć skończone 25 lat... Niestety nam się nie udało. To chyba jedyna rzecz, której żałujemy.


Jeżeli tak jak i mnie, zależy Wam na tym, żeby poczuć ten prawdziwy grecki klimat, skosztować lokalnych specjałów w przytulnych tawernach, spacerować wieczorami uliczkami klimatycznych miasteczek, a w ciągu dnia wyciszać się na jednej z tysiąca plaż, z dala od zgiełku i turystycznego tłumu, to Kos na pewno byłby dla Was dobrym wyborem.


Wyspę polecam przede wszystkim na romantyczne wyjazdy we dwoje. Koniecznie udajcie się w rejs po morzu egejskim dookoła wyspy lub na którąś z niewielkich, pobliskich, bo widoki są naprawdę niesamowite i niezapomniane! My wybraliśmy wulkaniczną wyspę Nissiros, nazywaną małym Santorini, na które swoją drogą też strasznie chorujemy. :) Gdybyśmy mieli w zapasie dwa dni, to na pewno popłynęlibyśmy też na Kalymnos, z piękną stolicą Pothia.


Jeśli chodzi o hotel, to Nasz wybór był nieco ograniczony. Z uwagi na nieznane wyniki moich egzaminów, wakacyjne praktyki, obronę mojego chłopaka, urlop i dziesiątki innych rzeczy, musieliśmy wstrzymać się z ostateczną decyzją do końca lipca. Sytuacja w Turcji, a także wstrzymane wyloty do Tunezji i Egiptu sprawiły, że greckie oferty sprzedawały się jak ciepłe bułeczki, a ceny w ogóle nie spadały... Do tego dochodziły jeszcze Nasze niemałe wymagania i moja wizja idealnych wakacji. ;) Ostatecznie zdecydowaliśmy się na hotel Blue Lagoon Resort, który pomimo dobrym opiniom i tak przerósł nasze oczekiwania. Naprawdę, nie jesteśmy w stanie przyczepić się do czegokolwiek. Ogromny obiekt, który mimo iż mieści ponad 3,5 tysiąca gości, zupełnie nie pozwala odczuć ich obecności. Walka o leżaki i stoliki w tym hotelu nie istnieje. ;) Niesamowita obsługa, przepiękny ogród z dziesiątkami uroczych alejek i zakamarków, ogromny kompleks basenowy (największy basen liczy ponad 4000 m2) i jeszcze większy wybór restauracji (główna, międzynarodowa, grecka, włoska, BQ, kolacje tematyczne) sprawiają, że zdecydowanie zasługuje na pięć gwiazdek i jest wart swoich pieniędzy, dosłownie nie chciało się stamtąd wyjeżdżać. Poleciłabym go nie tylko na wyjazdy we dwoje, ale również dla rodzin z dziećmi, atrakcji dla maluchów jest naprawdę co nie miara!


Wierzcie lub nie, ale przez osiem dni nie zdążyliśmy skorzystać ze wszystkich atrakcji, które oferował hotel i nie udało Nam się zobaczyć całej jego drugiej połowy. Jest naprawdę ogromny!
Nie zamierzam rozpisywać się zbyt dużo na ten temat, bo nie każdego to interesuje, ale jeśli jest coś co chciałybyście wiedzieć, jeśli macie jakieś pytania, to chętnie na nie odpowiem.


Wróciłam bogatsza o pewność, że na Kos na pewno jeszcze wrócę i że to dopiero początek mojej greckiej miłości. Choć uwielbiam polskie morze, klimatyczne starówki Naszych miast i piękne Tatry zimą, nie obrażam się na swoje marzenia, że pędzą również w innym kierunku. I już teraz po cichu obiecuję sobie, że za rok o tej porze, będę pozdrawiać Was z gorącego Zakynthos... 

Choć zdjęć przywieźliśmy całą masę, nie planuję oddzielnej fotorelacji z Naszego wyjazdu. Jeśli natomiast choć trochę macie ochotę podejrzeć namiastkę tego, jak spędziliśmy ostatnie osiem dni, zapraszam Was serdecznie na mój INSTAGRAM, gdzie pewnie jeszcze przez jakiś czas będę zamęczać Was greckimi wspomnieniami.

https://instagram.com/soonnaaillee/

Koniecznie dajcie mi znać, która z greckich wysp jest Waszą ulubioną, gdzie spędziłyście najlepsze wakacje albo o jakim wyjeździe marzycie. Czekam na Wasze komentarze!

Kalispera! :*

*zdjęcia pochodzą z grafiki google

1 wrz 2015

Kierunek -> Grecja!



Nie macie pojęcia jak długo marzyłam o tym dniu! Dzisiejszej nocy rozpoczynamy Nasze Wielkie Greckie Wakacje na romantycznej wyspie tysiąca plaż. :) Lecimy na Kos, a o tym dlaczego akurat tam, na pewno opowiem Wam jeszcze w osobnym poście. Nasz wybór nie jest przypadkowy i upłynęło sporo czasu zanim podjęliśmy ostateczną decyzję. Nie obyło się niestety bez małych komplikacji i nieoczekiwanych zwrotów akcji, ale wierzę, że mimo wszystko spędzimy tam jeden z najlepszych tygodni Naszego życia. :) Trzymajcie kciuki!

Obiecałam Wam na dziś coś specjalnego, ale natura życiowego tchórza wygrała z moimi zamiarami... Kto wie, może oprócz opalenizny i najlepszych wakacyjnych wspomnień przywiozę ze sobą jeszcze garść odwagi i moje plany sprzed kilku dni po powrocie ujrzą światło dzienne.

Tymczasem domykam walizkę i przesyłam Wam ciepłe pozdrowienia! Mam zamiar jeszcze uciąć sobie małą drzemkę przed wylotem o ile umożliwi mi to paniczny strach przed lataniem. Za to też trzymajcie kciuki. ;)

Ściskam i do napisania za tydzień! :*:*:*

PS. Nie obiecuję, ale bardzo możliwe, że będziecie mogły podglądać Nas na instagramie:

https://instagram.com/soonnaaillee/

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...