29 lut 2012

Mieszanka tematyczna.

Właściwie powinnam zrobić to już przy okazji ostatniej notki- podziękować wszystkim za życzenia urodzinowe. Zarówno te wysłane na maila, jak i te zostawione w komentarzach. Padło tyle ciepłych słów, że mogę się tylko cieszyć, że to forma pisana i będzie można nie raz do nich wrócić. Bardzo, bardzo, bardzo dziękuję. Jesteście niesamowite! :*

 
Mimo, że prosiłyście, prezentami chwalić się nie będę (bo nie zrobiłam nawet zdjęć), ale w ramach małej rekompensaty pokażę Wam jakie kwiatki dostałam. Nie wiem jak Wy, ale ja napatrzyć się na nie nie mogę. Prawda, że śliczne? <3


I trochę odbiegając od tematu- pokażę Wam coś jeszcze, bo miałam zrobić to właściwie już tydzień temu, ale jakoś nie było okazji. Mianowicie ozdobne serduszko z piernika. Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia. Choć do jedzenia nadaje się raczej średnio. Zresztą szkoda by było takie cudeńko przetrawić, nie uważacie?


***
Nie wiem czy zauważyłyście, ale zaczęłam wprowadzać na blogu trochę zmian. Powiedzmy taki mały wiosenny porządek. Dodałam po prawej stronie informację na temat najchętniej czytanych w tym miesiącu postów, uporządkowałam trochę linki i pojawiła się też nowa zakładka w menu u góry- FAQ, która stopniowo będzie uzupełniana. Mam w planach zmienić też nagłówek i dodać tu trochę pastelowych kolorów, ale to dopiero niebawem. Mam nadzieję, że zmiany przypadną Wam do gustu i będziecie zadowolone. Za wszystkie sugestie, jeżeli takowe się pojawią, z góry dziękuję. :)

***
Strasznie się cieszę, bo wreszcie udało mi się dorwać cynamonowo-jabłkową świeczkę LaRissa. Długo na nią polowałam i w końcu jest! Pachnie dosłownie jak szarlotka. Mam z tej serii też wersję waniliowo-pomarańczową i owoce leśne. Obie równie smakowite. Uwielbiam świeczki. Cudownie umilają popołudnia i wieczory pod kocem. 


 ***
Na koniec trochę zapowiedzi. W najbliższym czasie możecie spodziewać się outfitu- jeszcze zimowego, a także postu z moimi ciuchowymi zdobyczami. Lada dzień pojawi się pewnie też notka w ramach projektu DENKO, poznacie zawartość sześciokątnego pudełka i będziecie świadkami mojego małego blogowego debiutu. Szykuję też dla Was niewielką niespodziankę, także zaglądajcie i wyczekujcie. :) 

 Tymczasem uciekam do chemii, a Wam polecam malinową herbatkę, albo gorące kakao i dobry film- taki duet właśnie mi się marzy...

26 lut 2012

Kosmetyki dla VIPów? Kolorówka od Vipera Cosmetics.

Viperę znają chyba wszyscy. A przynajmniej co nieco o niej słyszeli. Ja słyszałam nawet sporo i przyznaję się, że zawsze chciałam na własnej skórze sprawdzić czy ich kolorówka rzeczywiście jest warta uwagi. Lubię niedrogie, a dobre kosmetyki. Właściwie kto ich nie lubi? Problem w tym, że znalezienie w moim mieście jakiejś większej części oferty Vipery graniczy z cudem. Jeśli już coś jest, to są to jakieś pojedyncze kosmetyki. Kropla w morzu.

Dlatego niesamowicie ucieszyłam się na współpracę z firmą, którą udało mi się nawiązać dzięki uprzejmości Pani Ani. Do testów otrzymałam trzy produkty i dzisiaj w końcu trochę o nich. Jeżeli jesteście ciekawi jak wypadły w mojej ocenie, to zapraszam do czytania. :)

Na pierwszy ogień idzie transparentny puder prasowany rozświetlający cerę z fioletowo- różowymi drobinkami #504. Jak pewnie wiecie ja za rozświetlaczami nie przepadam. Nie mówiąc już o drobinkach. Dlatego trochę się przeraziłam gdy zobaczyłam ten produkt. "Jak ja go przetestuję?" Ale jak to mówią- strach ma wielkie oczy, bo po otwarciu 13-gramowego, przezroczystego pudełeczka okazało się, że drobinki są właściwie niewidoczne (jakby zmielone?), a puder jest na tyle ciemny, że przy mojej jasnej karnacji spokojnie może posłużyć jako róż. A więc problem rozwiązał się sam.  

 Na początek sprawdźmy co o produkcie mówi sam producent- "połyskująca mgiełka przeplatana perłową poświatą. (...) Puder nadaje karnacji jedwabistość i naturalnie upiększający blask, optycznie eliminuje zmęczenie cery." Tak jak pisałam wcześniej, moim zdaniem puder ten jest świetną alternatywą dla różu. Skóra po jego użyciu wygląda na zdrową i promienną. Duży plus za to, że drobinki są naprawdę niewidoczne i nie wędrują po policzkach. Przyczepię się natomiast do samej nazwy. Puder "transparentny"? To chyba jakieś nieporozumienie. Osobiście nie wyobrażam sobie nałożyć go na całą twarz. Jest zdecydowanie za ciemny... Zauważyłam też, że odrobinę ciemnieje w ciągu dnia, ale mnie to osobiście nie przeszkadza, gdyż jedynie podkreślam nim kości policzkowe. Co do trwałości i zapachu nie mam zastrzeżeń, puder utrzymuje się właściwie do samego demakijażu i jest praktycznie bezzapachowy. Do opakowania dołączony jest puszek-gąbeczka, mnie osobiście zbędny przy tym produkcie, ale wykorzystuję go do pudru matującego, który mam zawsze w torebce. 
Cena:  13,36 zł

Drugim produktem, który otrzymałam jest pojedynczy cień do powiek z serii POCKET #857. To kolor takiej trawiastej zieleni o perłowym, błyszczącym wykończeniu. Zamknięty w czarnej wysuwanej kasetce mieszczącej 4 gramy produktu. Za zielenią na powiekach nie przepadam, ale tak poza tym nie mam do tego kosmetyku żadnych zastrzeżeń. Na bazie utrzymuje się spokojnie cały dzień, nie osypuje się, dobrze współgra z innymi cieniami, jest odpowiednio napigmentowany. Vipera oferuje aż 60 różnych kolorów tych cieni, o różnych wykończeniach, dlatego każdy na pewno znajdzie coś dla siebie. Cena jednego to 7,49 zł. 

I na koniec szminka do ust  z serii Just Lips w odcieniu numer #14. To taka malinowa czerwień o lekko satynowym wykończeniu (bez drobinek!). Pierwsze co zasługuje na pochwałę to prześliczne, proste, eleganckie opakowanie. A przy tym naprawdę solidne, nie ma mowy że otworzy się w torebce. Jeżeli natomiast chodzi o samą szminkę, to również nie mam do niej większych zastrzeżeń. Dobrze kryjąca, łatwo się rozprowadza, a przy tym ślicznie pachnie, dosłownie chce się ją zjeść. Daje efekt lekko wilgotnych ust. Nałożona na balsam, nie wysusza, nie ma mowy o podkreślaniu suchych skórek, co bardzo często się zdarza w przypadku jasnych, matowych pomadek. Zawiera masło shea, witaminy E i F oraz ekstrakt z dzikiego mango- pewnie stąd ten zapach. Jeżeli chodzi o trwałość, to utrzymuje się jakieś 2/3 godziny, potem potrzebne są poprawki. I czasami zdarza jej się schodzić nierównomiernie, ale za cenę 9,99 zł nie można oczekiwać Bóg wie czego. 


Vipera mnie nie zawiodła, to na pewno nie są ostatnie moje kosmetyki tej firmy, wręcz przeciwnie- dopiero zaczynam. Mam ochotę na kilka szminek i róży z serii City Fun, są naprawdę przepiękne! Całą ofertę, wraz z cenami możecie rzejrzeć w sklepie internetowym. Zachęcam.

Lubicie Viperę? Jakie ich kosmetyki Waszym zdaniem  są godne polecenia? Czekam na Wasze komentarze.

W tym miejscu dziękuję Vipera Cosmetics, za udostępnienie mi tych produktów w celu ich przetestowania i zrecenzowania i jednocześnie zapewniam iż moja opinia na ich temat jest szczera i całkowicie obiektywna.

24 lut 2012

Po raz setny. :)

Tak Kochani, to już setny post! Nie mogę uwierzyć, że to tak szybko zleciało. Pamiętam swoje początki w kosmetycznym świecie, związane z nimi obawy i wątpliwości. Pamiętam jak miałam wrażenie, że dziewczyny z beautyblogs.pl tworzą już pewną grupę, w którą ciężko będzie się wbić, zaklimatyzować się w niej, w jakiś sposób odnaleźć. Jakże się myliłam! Dostałam wiele pomocnych wskazówek, ciepłych słów, życzeń powodzenia i olbrzymi kredyt zaufania w postaci pierwszych obserwacji od najbardziej znanych mi postaci z tego kręgu.

 
 Potem mogło być już tylko lepiej. Powolutku pojawiała się niesamowita publiczność, poszerzało się grono stałych czytelników i wspólnie, małymi kroczkami dobijaliśmy do setki. Zajęło nam to aż 9 miesięcy! Sporo, ale warto było. Poczułam się częścią czegoś wyjątkowego, a to coś tworzycie przecież Wy.
Pamiętam jak omal nie spadłam z krzesła w przypływie radości i zaskoczenia, kiedy otrzymałam od jednej z Was pierwszego, przemiłego maila (pozdrawiam! :*). Niedługo potem pojawiły się kolejne. Podobne uczucia towarzyszyły i towarzyszą mi zresztą przy niejednym komentarzu. Serducho rośnie!

Tym bardziej, że tak się ślicznie złożyło, że wraz z setnym postem pojawił się też magiczny sześćsetny obserwator! Dlatego okazję do świętowania mamy podwójną! Strasznie się cieszę, że jesteście ze mną i pięknie za to dziękuję. Lepszego prezentu na jutrzejsze 19 urodziny nie mogłyście mi sprawić. :)

Właśnie, jutrzejsze 19 urodziny. Sonnaille się starzeje. :D Czego sobie życzę? Na pewno mądrych wyborów. To ciężki dla mnie rok i będzie obfitował w ważne decyzje. Obym podjęła te właściwe. Przydałoby się też trochę szczęścia, nie mówiąc już o spełnieniu marzeń. Albo chociaż tego jednego. Najskrytszego. 
To co, Nasze zdrowie Kochani! :)

22 lut 2012

Sonnaille po zakupach.

Aktywnie osładzam sobie życie. Wiedziałam co robię rezygnując z białego szaleństwa na rzecz zakupów (i niestety nie tylko, ale ciiiii). To nic, że kosmetyczka pęka w szwach, w końcu kosmetoholiczce wiecznie mało i zawsze wolno! Jak wpadłam do Rossmanna, to zniknęłam tam na ponad dobre pół godziny. Podobnie zresztą było w Naturze. Raj, dosłownie raj na ziemi! Wiecie o czym mówię? Na pewno!

Jakie szczęście, że trafiłam na promocje! W końcu uda mi się przetestować żel pod prysznic Orginal Source w niesamowicie smakowitej wersji zapachowej Raspberry & Vanilla. Pachnie dosłownie jak truskawkowo-śmietankowy Chupa Chups! Rozkosz dla zmysłów. A zapłaciłam za niego niecałe 7 zł.
Kolega obok to z kolei kokosowy żel Isana. Pachnie równie ładnie, a kosztuje o połowę mniej bo jedynie trzy złote z kawałkiem. Grzechem byłoby się nie skusić! Zobaczymy czy z działaniem będzie równie dobrze.
I na koniec dopełnienie tych cudownie słodkich zakupów, masełko do ciała, na które polowałam już od dawna- zniewalający cynamon od Eveline. Trafiło mi się również w promocji, bo za bodajże 10 zł w Naturze. Super sprawa. :)

Ciąg dalszy zakupów. Tym razem z kategorii- skończyło się, więc trzeba by kupić. Od lewej znany Wam już doskonale nagietkowy tonik Ziaji, pianka Venus w cytrusowej wersji zapachowej i tania jak barszcz wygładzająca odżywka do włosów Isana, którą polecało mi wiele z Was. Jestem już po pierwszym użyciu i muszę powiedzieć, że rzeczywiście jest fajna! Chyba się zaprzyjaźnimy. :)

To jeszcze nie koniec! Nie byłabym sobą, gdybym nie zaopatrzyła się w nowe lakiery. Tym razem wybór padł na odcienie różu. Ciemniejszy, powiedzmy malinowy SENSIQUE to numerek #125, a pudrowy kolega Wibo pochodzi z najnowszej serii trends nude i oznaczony został jako #350. Prawda, że piękne? Już nie mogę się doczekać, kiedy je wypróbuję!

Kupiłam jeszcze trochę kolorówki i napadłam na H&M i Reserved, ale o tym może przy następnej okazji. Nie chcę zabić Was od razu śmiertelną dawką relacji zakupowych. A więc ciąg dalszy nastąpi!

Ale zaszalałam, co? :)

PS. Wystawiłam trochę ubrań na allegro, wiem że niektóre posiadaczki rozmiaru 34 i 36 były zainteresowane, także po więcej szczegółów odsyłam na maila kasyl@onet.eu. Buziaki. :*

21 lut 2012

Pora na TAG!

Jest mi bardzo miło, ponieważ jedna z Was- Egotiste, wyróżniła mnie najnowszej blogowej zabawie: 5 kosmetycznych rzeczy, których wcale nie chcę mieć. Przyznam szczerze, że pomimo tego, że wychodzę z założenia nigdy, nie mów nigdy (tym bardziej, że jeszcze do niedawna nie tykałam bronzera, a na samą myśl o zamówieniu butów przez internet miałam gęsią skórkę), to TAG niesamowicie mi się spodobał i z wypiekami na policzkach czytam Wasze posty na ten właśnie temat. Ale koniec opowieści, czas na działanie!

 ZASADY:
 - napisz kto Cię otagował i zamieść zasady zabawy.
- zamieść baner TAGu i wymień 5 rzeczy z działu kosmetyki (akcesoria, pielęgnacja, przechowywanie, kosmetyki kolorowe, higiena), które Twoim zdaniem są Ci całkowicie zbędne, bo:
 * mają tańsze odpowiedniki,
* są przereklamowane,
 * amatorkom są niepotrzebne,
* bo to sposób na niepotrzebne wydatki.
- krótko wyjaśnij swój wybór i z zaproś do zabawy pięć lub więcej innych blogerek.
 
Po pierwsze... cienie do powiek MAC
Dlaczego? Odpowiedź jest prosta. Uważam, że na rynku jest tyle tańszych odpowiedników, że nie trzeba (a przynajmniej ja nie chcę i nie będę) wydawać 50 zł za półtora gramowe pudełeczko, kiedy za tę cenę można mieć kilka cieni chociażby Inglota czy Kobo. Nie powiem, bo marzy mi się stworzenie własnej paletki cieni, ale na pewno nie będzie to przereklamowany MAC. Szkoda mi pieniędzy. Podobne zdanie zresztą mam na temat większości innych kosmetyków tej firmy. Przykład? Concealer Studio Finish za 70 zł, który można zastąpić tym w słoiczku z NYXa trzy razy tańszym (KLIK). Jedyne na co chciałabym i być może kiedyś się skuszę to ich szminki.


Po drugie... wszelkiego rodzaju BOXY.
 Zupełnie do mnie nie przemawiają i chyba jakoś nie podzielam tego całego zachwytu nad nimi. Nie lubię kupować kota w worku, wolę przemyślane zakupy. I zamiast płacić za jedną wielką niewiadomą, wolę odłożyć pieniądze i za jakiś czas kupić sobie wymarzony, pełnowymiarowy produkt z którego wiem, że na 100% będę zadowolona.

Po trzecie...  rozświetlacz
Tutaj troszkę nagnę zasady, bo rozświetlacz mam, nawet kilka, a i tak żadnego nie używam. Moja mieszana cera nie potrzebuję dodatkowej atrakcji w postaci błyszczących drobinek na policzkach. Próbowałam nie raz przekonać się do tego kosmetyku, ale jakoś nie potrafię. Po prostu go nie lubię, jest mi zupełnie zbędny i tylko zawala mi miejsce w kosmetyczce. Pozbędę się swoich zapasów i więcej na pewno nie kupię! Słowo harcerza.

Po czwarte... lakiery do zdobień. 
Nie umiem rysować żadnych wzorków, jestem beztalenciem manualnym. Więc na co mi one? Poza tym chyba jednak najbardziej lubię jeden kolor na paznokciach, bez żadnych zbędnych udziwnień. Piękno tkwi w prostocie!

Po piąte... drogie peelingi do ciała.
Mnie osobiście wystarczy nasza Perfecta czy Ziaja. Nie potrzebuję szukać droższych produktów z wyższych półek. Po co niepotrzebnie wydawać pieniądze i na siłę szukać zamiennika czegoś co i tak jest dobre? Bezsens. 


U wielu z Was pojawiał się Beauty Blender. U mnie go nie ma. Bo choć nie uważam żeby był jakimś niezbędnikiem i nie można byłoby bez niego wykonać ładnego makijażu, fajnie byłoby go mieć. Gdyby tylko cena była niższa! Podobnie z paletkami Sleeka. Mnie się one bardzo podobają i jak tylko napłynie do mnie trochę gotówki pewnie sprawię sobie w końcu OSS i AN. Tak dla kaprysu. :) Mimo swojej ceny marzą mi się też masełka TBS, zestawy pędzli i parę innych rzeczy. Wbrew pozorom zrealizowanie tego TAGu wcale nie jest takie proste!

Nie mniej jednak przekazuję pałeczkę dalej. Mam nadzieję Dziewczyny, że zabawa jeszcze nie zdążyła do Was dotrzeć!
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...