30 gru 2014

W sylwestrowym nastroju... Grudniowy ShinyBox.

Z racji tego, że jutro rano wyjeżdżamy ze znajomymi witać Nowy Rok nad morzem, wytańczyć się za wszystkie czasy i zaczerpnąć trochę świeżej przestrzeni (a w moim przypadku również spokoju, którego mi ostatnio brakuje), postanowiłam odłożyć na chwilę patofizjologię, przez którą nieskutecznie próbuję przebrnąć od dwóch dni i wpaść na chwilę na bloga z nowym postem.

O świętach i około-świątecznym okresie opowiem Wam przy okazji najbliższego miesiąca w zdjęciach, a dzisiaj zapraszam Was na prezentację grudniowego pudełeczka ShinyBox. Problemy z internetem uniemożliwiły mi niestety jego wcześniejszą recenzję... Żałuję, bo pudełko ma naprawdę bardzo fajną zawartość (z jednym małym wyjątkiem, o którym za chwilę) i z powodzeniem mogłoby być udanym prezentem gwiazdkowym dla mamy, cioci czy koleżanki. Utrzymane jest w bardzo świątecznym klimacie, pachnie cynamonem i goździkami, a jego zawartość to rzeczywiście, zgodnie z zapowiedziami, spora dawka relaksu i odprężenia.

W tym miesiącu ekipa Shiny wypchała boxa produktami aż po same brzegi, pudełko naprawdę ledwo się domyka. ;) 


W środku znalazły się cztery produkty pełnowymiarowe, dwie miniaturki oraz gratis. Subskrybentki VIP otrzymały dodatkowo dwa produkty, które na zdjęciu oznaczyłam gwiazdką.


1) POSE organiczny krem do twarzy (produkt pełnowymiarowy, 50 ml, 100 zł/sztuka)
Trafiła mi się wersja odmładzająca, z czego bardzo się cieszę, ponieważ zawiera ona w swoim składzie kwasy, które sprawdzą się idealnie przy cerze z niedoskonałościami, czyli takiej jak moja. 
Krem ma genialny skład i przepiękne opakowanie z pompką typu airless, jest nietestowany na zwierzętach. Zabieram go ze sobą na wyjazd, jestem strasznie ciekawa jak się sprawdzi.

2) VASELINE wazelina kosmetyczna (produkt pełnowymiarowy, 6,50 zł/50 ml)
Powiem Wam szczerze, że początkowo niezbyt ucieszyłam się z obecności tego produktu w pudełku i byłam pewna, że oddam go chłopakowi, ale po pierwszych użyciach zastanawiam się czy sobie go nie zatrzymać. Naprawdę super sprawdza się do pielęgnacji ust. :) Carmex poszedł w odstawkę. :)

3) LIERAC płyn micelarny do demakijażu (miniaturka 50 ml, 65 zł/200 ml)
Dużo dobrego słyszałam o tym produkcie, dlatego bardzo się cieszę, że znalazł się w pudełku. Póki co użyłam go jeden raz i muszę Wam powiedzieć, że super poradził sobie z mocniejszym, wigilijnym makijażem oczu. Ze względu na cenę na pewno nie kupię pełnowymiarowego opakowanie, ale również zabieram go ze sobą na wyjazd, będę testować i dawać znać, może Was zainteresuje. :)

4) APC zestaw sypkich cieni + brokat (produkt pełnowymiarowy, cena zestawu około 41,50 zł)
Jeżeli czytałyście moją recenzję poprzedniego pudełka, to wiecie jakie mam zdanie na temat cieni tych marki... Dla mnie to totalna klapa, mają koszmarne opakowania, nie trzymają się nawet na bazie, nie rozumiem czemu ekipa Shiny po raz kolejny umieściła w boxie produkt tej marki... Jestem na nie, według mnie są zupełnie niewarte swojej ceny.

5) VASELINE balsam do ciała (produkt pełnowymiarowy, 14,50 zł/200 ml) 
Od dłuższego czasu miałam ochotę na jakiś produkt tej marki, ale jak na produkty drogeryjne, są one dość drogie, dlatego do tej pory się na nie nie skusiłam. Cieszę się z tego balsamu, ma bardzo poręczne opakowanie, przyjemnie pachnie, chętnie go wypróbuję. Nie powala składem, bo jest tam głównie parafina, gliceryna i wazelina, ale jeśli chodzi o pielęgnację ciała, to mnie nie robią one krzywdy, a w zimowych miesiącach takie natłuszczenie i warstwa ochronna na skórze są przeze mnie nawet pożądane. Jestem ciekawa czy miałyście styczność z tą marką i jakie macie zdanie na jej temat. :)

6) ORGANIQUE cynamonowe mydło glicerynowe (50 g, 14,90 zł/100 g)
Uwielbiam Orqanique, uwielbiam zapach cynamonu, więc jestem kupiona. :) Jeżeli nie lubicie mydeł w kostce, to polecam włożyć je do szuflady z bielizną, przepięknie pachnie!

GRATIS pasta do zębów White Now Gold Signal (13,50 zł/50 ml)
Nowość, której nie widziałam jeszcze na sklepowych półkach. Lubię produkty wybielające, więc nie zamierzam marudzić, tym bardziej że jest to gratis.

+ dwa produkty dla subskrybentek VIP:
* PAT&RUB rozgrzewający balsam do rąk (39 zł/100 ml)
* LOVE ME GREEN relaksujący olejek do masażu i kąpieli (39,90 zł/100 ml)
Z obu kosmetyków bardzo się cieszę, są idealne na okres świąteczno-zimowy i wręcz szkoda mi ich używać. ;)

OGÓLNA OCENA: 5,5/6

Gdyby nie te koszmarne cienie pewnie dałabym maksa, bardzo podoba mi się zawartość tego pudełka i liczę na to, że styczniowe będzie równie udane. :)

A Wy co myślicie o zawartości świątecznego boxa?

Czekam na Wasze komentarze i żegnam się z Wami w dobrym, przedsylwestrowym nastroju.
Pomimo nie najłatwiejszego startu w 2014 rok i kilku niewielkich potknięć po drodze, ostatnie dwanaście miesięcy to był zdecydowanie "mój czas". W 2015 chcę tylko być nie mniej szczęśliwa niż jestem obecnie. I tak jakoś w kościach czuję, że będzie jeszcze lepiej... Czego i Wam z całego serca życzę. :* Bawcie się dobrze, do napisania niebawem!

MÓJ INSTAGRAM:

http://instagram.com/sonnaillee

20 gru 2014

Rozterki małe i duże.

Na początku chciałam najmocniej przeprosić Was za błąd, który uniemożliwił Wam zostawianie komentarzy pod ostatnim postem, teraz już wszystko powinno być w porządku! Bardzo się cieszę, że "artykuł" przypadł Wam do gustu i że pomimo moich obaw, spotkał się z Waszym pozytywnym odbiorem. Dziękuję wszystkim, którzy z uwagi na brak możliwości komentowania pokusili się o kontakt mailowy ze mną, obiecuję odpowiedzieć na wszystkie Wasze wiadomości do końca weekendu. :*

 
Od wczoraj jestem już w domu. Z niemałą przyjemnością opuściłam szpitalno-uczelniane mury i w końcu mogę zacząć cieszyć się Świętami. Nie wiecie jak mi tego potrzeba! Moje zmęczenie sięgnęło już zenitu, a dołek w który wpadłam sprawia, że chyba nie wytrzymałabym tam jeszcze jednego dnia dłużej...
Lubię swoje studia, cholernie mnie cieszą i z miesiąca na miesiąc czerpię z nich coraz więcej satysfakcji, ale ostatnio (z chemią leków na czele) naprawdę okropnie dają mi w kość... Listopad i grudzień to dla mnie czas dosłownie (!) wyjęty z życiorysu, a styczeń zapowiada się chyba jeszcze gorzej. W czasie gdy wszyscy myślą o prezentach, piją świąteczne kawy w lokalnych kawiarniach i przystrajają mieszkania na nadejście Świąt, ja zarywam entą noc w miesiącu i nie wynurzam nosa znad książek. I tak dzień w dzień...


Cały czas pytacie mnie, kiedy pojawi się obiecany post o farmacji. Powiem Wam szczerze, że pomijając już brak czasu na jego napisanie, zwyczajnie czekam na odpowiedni moment, w którym nie będę na tyle zmęczona, zła i zdołowana, żeby nie przedstawić Wam wszystkiego w czarnych barwach. Wbrew pozorom to naprawdę piękny kierunek. Być może w Święta, kiedy podładuję odrobinę rozładowane doszczętnie akumulatory, odeśpię, odpocznę i złapię w kieszenie trochę więcej pozytywnego nastawienia, uda mi się odpowiedzieć na najczęściej zadawane przez Was pytania. Bardzo bym chciała!


Jak już tak marudzę, to powiem Wam jeszcze, że mam już serdecznie dość tej całej deszczowej pseudozimy. Czekam na śnieg i mróz, który nastroi do picia grzanego wina i idealnie dopełni stąpający cichutko po domu zapach cynamonowej szarlotki. Po cichu liczę na to, że jeśli nie w Wigilię, to przynajmniej w Sylwestra zima raczy w końcu sypnąć dla nas śniegiem. Szykuje Nam się fajny wyjazd, do pełni szczęścia oprócz śniegu, potrzebuję jeszcze nowych czarnych szpilek. ;) Nie mogę się doczekać!

Sobotni poranek rozpoczynający się ciszą, a nie znienawidzonym przeze mnie dźwiękiem budzika i wizja wieczoru zupełnie odmiennego od tych ostatnich, spędzonych pośród sterty notatek, też napawa mnie optymizmem. Życie na ten właśnie moment ograniczyło swoją zawrotną prędkość. Jest ciepło, czule i bezpiecznie. Tak jak lubię najbardziej.

A co u Was? Jesteście tu jeszcze? Jakie macie plany na Święta?

Ja pomimo kilogramów książek i materiałów, które zwiozłam do domu i z którymi będę musiała się zmierzyć czy mi się to podoba czy nie, zamierzam wykorzystać ten czas w stu procentach i wręcz nacieszyć się nim na zapas. Potrzebuję małej odskoczni od codzienności, która obdziera mnie z niepoważnym przekonań i złośliwie ściąga ku ziemi. Wam też jej życzę! Cieszcie się ciepłą, rodzinną atmosferą, odpoczywajcie, śmiejcie się i jedzcie same pyszności! W święta diety nie istnieją. ;)


PS. Z racji tego, że od dobrego miesiąca prężnie działam na instagramie i jeżeli tylko macie na to ochotę, możecie podglądać tam moją codzienność, zastanawiam się co z serią "miesiąc w zdjęciach". Wiem, że cieszyła się ona dużym zainteresowaniem, zresztą i ja sama strasznie lubiłam pisać dla Was te posty, ale z drugiej strony mam wątpliwości, czy dalej ma ona sens... Stąd moje pytanie do Was, czy nadal macie ochotę by comiesięczna migawka zdjęciowa pojawiała się na blogu? Piszcie śmiało, bardzo chcę poznać Wasze zdanie na ten temat. W końcu ten blog jest dla Was. :)

http://instagram.com/sonnaillee

10 gru 2014

Wypadanie włosów: terapia osoczem bogatopłytkowym.

Zapraszam Was dzisiaj na kolejny post dotyczący tematyki walki z wypadaniem włosów i łysieniem , który tym razem postanowiłam poświecić w całości terapii osoczem bogatopłytkowym, o której wspominałam Wam przy okazji ostatniego wpisu z tej serii (KLIK).
W październiku odbyłam kolejną wizytę u swojego dermatologa w Warszawie, po raz kolejny ustawiono mi leczenie na najbliższe trzy miesiące i jeśli i tym razem nie przyniesie ono oczekiwanych rezultatów, bardzo poważnie rozważę opcję przejścia na dietę bezglutenową i podjęcia się terapii osoczem bogato płytkowym (PRP).


Co to takiego? Terapia osoczem bogatopłytkowym to najnowocześniejszy rodzaj mezoterapii, w którym wykorzystuje się własną krew pacjenta. Po pobraniu próbki krwi (w ilości około 25 ml, co nie stanowi żadnego zagrożenia zdrowia i życia) podlega ona odwirowaniu, w celu  oddzielenia krwinek od osocza i otrzymania zwiększonej koncentracji płytek krwi, będących naturalnym rezerwuarem czynników wzrostowych. Otrzymanym w ten sposób osoczem bogato płytkowym ostrzykuje się skórę głowy pacjenta, ze szczególnym uwzględnieniem obszarów dotkniętych największych przerzedzeniem się włosów. Nie jest to co prawda zabieg bezbolesny, ale na szczęście trwa krótko (około 15-30 minut, w zależności od rozległości zmian i stopnia zaawansowania łysienia). Pierwsze efekty i rezultaty takiej terapii można zauważyć dopiero po około 3-4 miesiącach, czyli dokładnie tyle, ile trwa proces odrostu nowego włosa. Aby były one trwałe, zaleca się wykonanie serii minimum trzech zabiegów, w moim przypadku dermatolog sugeruje, że dwa zabiegi w odstępie półtoramiesięcznym byłyby zupełnie wystarczające. 


Terapia osoczem stymuluje własny potencjał organizmu do odbudowy tkanek, pobudza aktywność mieszków włosowych i indukuje ich komórki macierzyste do przejścia ze stanu uśpienia, do stanu aktywnego, co ma szczególne znaczenie przy łysieniu telogenowym, w którym mamy do czynienia z zaburzonym cyklem włosowym. 
 
Największą zaletą tego rodzaju mezoterapii jest fakt, iż jest ona w stu procentach biokompatybilna z Naszym organizmem i może być stosowana właściwie przy każdym rodzaju łysienia: telogenowym, androgennym, plackowatym, a także łysieniu polekowym i hormonalnym (ciąża, choroby tarczycy, menopauza). Wyjątek stanowi sytuacja, w której doszło już do całkowitego zniszczenia mieszków włosowych. 



Warto wspomnieć o tym, że nie jest to zabieg dla każdego. Istnieje szereg przeciwwskazań, które uniemożliwiają podjęcie terapii osoczem bogatopłytkowym. Wśród najważniejszych wymienia się: choroby autoimmunologiczne, ciążę, karmienie piersią, aktywną infekcję wirusem opryszczki, obecność na skórze głowy ognisk zapalnych, a także stosowanie leków zmniejszających krzepliwość krwi (w tym popularnej aspiryny i innych leków zawierających kwas acetylosalicylowy jako substancję czynną).
Bezpośrednio po zabiegu mogą pojawić się ślady po nakłuwaniu igłą, a także drobne krwiaki, zaczerwienienie i obrzęk.  W celu zmniejszenia ryzyka ich powstawania lekarze zalecają, by na kilka dni przed zabiegiem, rozpocząć przyjmowanie leków z escyną. Osoby mające problem z nawracającą opryszczką powinny także profilaktycznie przyjąć lek przeciwwirusowy (np. acyklowir czy heviran).


Mezoterapia osoczem bogato płytkowym staje się w Polsce coraz bardziej popularna i coraz łatwiej dostępna. Stopniowo zwiększa się liczba ośrodków, w których można poddać się temu zabiegowi. Na tę chwilę, pomocy możemy szukać nie tylko w specjalistycznych klinikach dermatologicznych, ale również gabinetach medycyny estetycznej, które znajdują się w każdym większym mieście. Minusem cały czas pozostaje cena, która oscyluje w górę i w dół, w zależności od położenia gabinetu oferującego mezoterapię i jego renomy: http://www.tourmedica.pl/kliniki/leczenie-wypadania-wlosow-osoczem-bogatoplytkowym-angel-prp-system/ 


Po rozmowie z moim lekarzem i przyjrzeniu się wynikom badań obrazującym skuteczność tego typu zabiegu (m.in. naukowców z Uniwersytetu w Brescii czy Uniwersytetu Hebrajskiego) jestem zdania, że mezoterapia osoczem bogato płytkowym to zdecydowanie metoda, która daje nadzieję i szansę na odzyskanie włosów i uporanie się z problemem łysienia. Trafiłam również na informację, że trwają prace i badania nad stworzeniem preparatu w formie emulsji, zawierającego osocze, który ze względu na formę aplikacji, mógłby być stosowany również przez pacjentów w domu. 

Jestem bardzo ciekawa czy macie jakieś doświadczenie z zabiegiem PRP? Słyszałyście o takiej metodzie walki z łysieniem i wypadaniem włosów? Może znacie kogoś, kto próbował leczenia osoczem bogato płytkowym? Co sądzicie o tej metodzie? Zapraszam do dyskusji w komentarzach!

6 gru 2014

Towar pierwsza klasa!

Mikołajkowe przedpołudnie to idealny moment na to, by pokazać Wam co znalazłam w listopadowym pudełku ShinyBox, które w tym miesiącu, ze względu na wysyłkowe zawirowania, dotarło do mnie później niż zazwyczaj.

Już na wstępie zachwyciła mnie oprawa graficzna. Listopadowy box cieszy oczy połączeniem świeżej mięty i słodkiego różu, moim zdaniem wygląda po prostu przepięknie. :) Pudełko jest efektem współpracy ekipy ShinyBox i sklepu internetowego Pewex, ma być zabawne, sentymentalne i przywrócić wspomnienia sprzed lat. Co znalazłam w środku i jak podoba mi się zawartość? Zapraszam do dalszego czytania!


1) NU pielęgnujący zmywacz do paznokci w chusteczkach (19 zł/opakowanie 10 chusteczek) produkt pełnowymiarowy

Pierwszy tego typu kosmetyk, który dba o zdrowy wygląd paznokci, delikatnie natłuszcza płytkę paznokcia, pozostawiając przy tym przyjemny zapach. Produkt ten pozwala od razu nałożyć nowy lakier.

Chusteczki nailnu są hypoalergiczne, ekologiczne, wygodne i wydajne. Doskonale nadają się do użycia zawsze i wszędzie, z uwagi na wygodną formę podania w pachnącej chusteczce.

Zmywacz w chusteczkach to trochę powtórka z rozrywki biorąc pod uwagę poprzedniego boxa... Początkowo nie byłam zadowolona, ale po pierwszych testach muszę Wam powiedzieć, że te chusteczki są zdecydowanie lepsze niż chusteczki Jelid, które znalazłam w pudełku październikowym. Są większe, bardziej wilgotne, lepiej usuwają lakier i bardzo dobrze natłuszczają płytkę. Zdecydowanie fajny produkt, ale mimo wszystko nie zapłaciłabym za niego 19 zł, wolę śmiesznie tani zmywacz z Rossmanna. ;) 

2) BANIA AGAFFI balsam do włosów (6 zł/100 ml) produkt pełnowymiarowy

Balsam odżywczo regeneracyjny oparty jest na organicznych olejach, bogatych w mikroelementy i witaminy, nadaje się idealnie do intensywnej regeneracji suchych i osłabionych włosów. Nawilża i przywraca włosom naturalną siłę, zdrowy blask i elastyczność.
Olej szarłatu ( amarantu) - zawiera skwalen (naturalna ochrona włosów) , sprzyja nasyceniu komórek tlenem, Olej z nasion żurawiny - intensywnie nawilża włosy.
Organiczne oleje pierwiosnka i żeń-szenia - bogate w mikroelementy i kwasy organiczne, odżywiają skórę głowy.
Olej miodunki plamistej – zawiera flawonoidy, alantoinę i składniki mineralne, sprzyja wzrostowi włosów.
Olej z orzechów cedrowych - zapobiega łamliwości i wypadaniu włosów.
Olej lnu syberyjskiego – bogaty w witaminy E i A, kwasami tłuszczowe Omega-3, intensywnie odżywia i regeneruje uszkodzoną strukturę włosów.

Mieszkam z włosomaniaczką z krwi i kości i chyba udzielił mi się jej entuzjazm po obejrzeniu zawartości pudełka, bo muszę Wam powiedzieć, że cieszy mnie obecność tego produktu. ;) Trafiła mi się wersja odżywczo-regenerująca, jeszcze jej nie używałam, ale na pewno dam Wam znać za jakiś czas jak sprawdza się przy cienkich i rzadkich włosach.


3) ORGANIQUE złoty peeling cukrowy z serii Eternal Gold (68 zł/200 ml) produkt pełnowymiarowy 

Wyjątkowy peeling o perfumowanym zapachu, z kryształkami cukru zatopionymi w olejku sojowym i maśle Shea, które delikatnie masują i złuszczają zrogowaciały naskórek. Po użyciu peelingu skóra odzyskuje blask i promienny wygląd, jest miękka, gładka, pachnąca i delikatnie rozświetlona. Produkt ten pochodzi z ekskluzywnej linii Eternal Gold.

Nawet nie wiecie jak cieszyła mi się buzia na widok tego peelingu. :))) Uwielbiam Organique, nie trafiłam do tej pory na produkt tej marki, który by się u mnie nie sprawdził. Organique, to dla mnie pielęgnacyjna dawka luksusu, idealna opcja na prezent, zdecydowanie jestem na tak!

4) JOKO baza pod cienie (23 zł/5 g) produkt pełnowymiarowy 

Bezparabenowa formuła bazy o neutralnym kolorze i delikatnej, kremowej konsystencji gwarantuje trwałość makijażu oka. Zawiera kompleks witamin A, E i F, oraz naturalny olej z krokosza barwierskiego, które skutecznie wygładzają, przeciwdziałają starzeniu się skóry i wyrównują koloryt. Skóra jest chroniona przed promieniowaniem UV i szybciej się regeneruje. Produkt zapewnia intensywny, głębszy kolor oraz eliminuje efekt zbierania się nadmiaru pigmentów w załamaniach powiek.

Shiny trafiło idealnie, bo właśnie planowałam zakup nowej bazy. Pierwsze wrażenie jest jak najbardziej pozytywne, póki co jestem z niej bardzo zadowolona. 

5) MARIZA peeling do ust (10 zł/10 ml) produkt pełowymiarowy 

Kosmetyk bogaty w odżywcze oleje roślinne peeling, zapewnia ustom miękkość, gładkość i doskonałą ochronę. Peeling do ust delikatnie złuszcza martwy naskórek, pozostawiając usta gładkie i miękkie. 
Składniki aktywne to cukier trzcinowy, olejek ze słodkich migdałów, olejek kokosowy, olejek awokado i witamina E.

Pięknie pachnie i ma bardzo przyjemny skład, ale nie jest to produkt, który koniecznie musiałabym mieć. Fajny pielęgnacyjny dodatek, ale w moim przypadku na pewno nie totalny must have. ;) Cieszę się, że znalazł się w pudełku bo sama prawdopodobnie nigdy bym się na tego typu produkt nie skusiła. Przetestuję i zobaczymy, być może się zakocham. :P 

6) APC cienie do powiek w kulkach (65 zł/5 sztuk) produkt pełnowymiarowy 

Cienie w kuleczkach są atrakcyjną formą cieni do makijażu oczu. Są bardzo łatwe w aplikacji, można je nakładać na powiekę opuszkiem palca, aplika torem lub pędzelkiem. Łatwo się rozprowadzają i dobrze trzymają na powiece. Za ich pomocą w wygodny i łatwy sposób wykonamy całodzienny makijaż oka. Można ich też używać do rozświetlenia części powieki lub kącika oka. Doskonała przyczepność cieni i pozwoli na wykonanie atrakcyjnego całodziennego makijażu nawet bez większej wprawy.

Powiem Wam szczerze, że nie chce mi się wierzyć, że TO COŚ kosztuje tyle kasy. ;) Dla mnie te cienie to totalna porażka, pomijając już koszmarne i totalnie niepraktyczne opakowanie, to cienie mają brzydkie, bardzo perłowe wykończenie, strasznie ciepłe tony i zwyczajnie kiepską jakość (rolują się na każdej bazie). Mnie kojarzą się z kosmetykami ze sklepów typu "wszystko po 5 zł" i uważam, że ich obecność w listopadowym boxie to jakieś nieporozumienie... 


W pudełku znalazłam również prezent ze sklepu internetowego Pewex w postaci lnianej torby na zakupy, która już poszła w ruch i koszulki z nadrukiem, w której zmierzam spać. :P 

Gdyby nie koszmarne cienie do powiek, pudełko uznałabym za bardzo udane, tymczasem oceniam je jako 4/6. A wy co myślicie o zawartości listopadowego boxa? 

OGÓLNA OCENA: 4/6 

Obiecałam sobie, że grudniowej, świątecznej edycji nie będę podglądać na fanpagu Shiny i PIERWSZY raz od kiedy otrzymuję pudełka, otworzę je nie znając zawartości. Trzymajcie kciuki, żeby mi się udało, bo moja ciekawość naprawdę nie zna granic. :P 

Miłego weekendu :*

INSTAGRAM (KLIK)
TWITTER (KLIK
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...