22 lis 2011

M jak matura, Makbet i miłość na ekranie.

Miło, że jesteście. Nawet nie wiecie ile znaczą dla mnie Wasze komentarze ze słowami wsparcia, nie mówiąc już o nadsyłanych e-mailach. Dziękuję! Do wielu z Was miałam już okazję napisać, ale teraz tak oficjalnie- chyba wszystko powolutku zaczyna wracać do normy. Przynajmniej mam taką nadzieję. Jestem naiwna? Być może. Ale liczy się przecież to żebym była szczęśliwa. Bez siebie nie będzie nam lepiej. Ani łatwiej. I głęboko wierzę, chcę wierzyć, że rzeczywiście istnieją rzeczy, o które warto walczyć do samego końca.


To po pierwsze. Po drugie rozpoczęły się próbne matury z Operonem. Przed nami praktycznie cały tydzień wolnego. :) Dzisiaj pisaliśmy polski, jutro pora na matematykę. Przyznam szczerze, że chociaż wszyscy powtarzają mi, że urodzona ze mnie humanistka, przeraża mnie wizja pisania wypracowania, nie mówiąc już o stukocie długopisów wszystkich dookoła, podczas gdy ja od piętniastu minut dopiero zastanawiam się od czego zacząć.
Musiałam zmierzyć się z postaciami fantastycznymi w "Makbecie" i "Nie-boskiej komedii", gdyż "Przedwiośnie" jest mi zupełnie obce, nie mam pojęcia kto, co i dlaczego. W każdym razie nie było źle. Teraz już tylko piątkowa biologia spędza mi sen z powiek. :D Trzymajcie kciuki!


Najbliższe dni zapowiadają się bardzo obiecująco. Pomijając matury, czeka mnie farbowanie u fryzjera i conajmniej cztery wolne popołudnia. Zamierzam maksymalnie wykorzystać wolny czas, także spodziewajcie się nowych postów. A tak swoją drogą, oglądała któraś z Was "Listy do M."? Zamierzam wybrać się na to do kina. Warto? :)


Jeszcze tylko przypomnę Wam o swoim rozdaniu, w którym możecie wygrać zakupy w sklepie internetowym alledrogeria.pl (KLIK) i uciekam przygotować jakiś obiadek. Do zobaczenia!

19 lis 2011

I need him.

"Bo przecież każdy potrzebuję mieć kogoś obok. Kogoś, kto będzie, kiedy inni znikną, kto pomoże mi wstać albo spadnie razem ze mną. Kogoś, kto nie boi się być za blisko. Kto będzie czuły do bólu. Bez obietnic, sztucznych uczuć i nazywania wszystkiego na siłę."


"Kiedy wodór jest miłością, a chlor zazdrością, zawsze znajdzie się jakaś nadtleniona woda, która postanowi wszystko zobojętnić."

"Kiedyś pytałeś, co to znaczy „tęsknić za Tobą”. W przybliżeniu to taka hybryda zamyślenia, marzenia, muzyki, wdzięczności za to, że to czuję, radości z tego, że jesteś i fal ciepła w okolicach serca."

"Nagle tak cicho zrobiło się w moim świecie bez Ciebie..."




"Bez Ciebie dzisiejsze wzruszenia są tylko martwym naskórkiem dawnych uniesień."

"Już wiem, że upadek marzeń boli bardziej niż sny, po których nie ma słońca, a pora roku nigdy nie będzie odpowiednia, aby spokojnie odtwarzać historie pełne pocałunków i pragnień, które odeszły..."

PS. Wiem, że ten post niewiele ma wspólnego z tematyką bloga. I być może w ogóle nie powinien się tutaj pojawić. Wybaczcie... Po prostu bywają w życiu takie chwile, że człowiek przestaję wierzyć... Trzymajcie kciuki. Żeby się ułożyło. Jakoś.

16 lis 2011

Ach, ten Synesis!

Marki Synesis, nie trzeba przedstawiać chyba nikomu. Szlachetne kosmetyki od jakiegoś czasu robią na blogach prawdziwą furrorę. Ja miałam przyjemność testować dwa produkty: próbkę perfum Białe Molo oraz eliksir pod oczy z różą damasceńską z 22 aktywnymi składnikami. Kosmetyki dotarły do mnie naprawdę przepięknie zapakowane, w środku znajdowała się również ulotka-rulonik ze szczegółowym opisem produktu.
Luksus w najlepszym wydaniu. :)

Zacznijmy może od perfum, w których całkowicie się zauroczyłam. Sam producent opisuje ten zapach jako zamknięte w butelce wakacyjne wspomnienia. Mnie również przypomina on gorący piasek pod stopami, ciepły letni wiatr i zachód słońca. To trochę taki zapach beztroski i radości z życia. Dominuje w nim kwiatowo-owocowa nuta, w której najbardziej wyczuwalny jest jaśmin i brzoskwinia, a także odrobina piżma. Niezwykle delikatny, świeży, a jednocześnie słodki, kobiecy i zmysłowy. Niesamowicie trwały, przepięknie rozwija się na skórze. Kto raz go użyje, musi się w nim zakochać. Idealny. Nie tylko latem.
Nie omieszkam kupić pełnowymiarowego flakonika. Zapach naprawdę czaruje!


Zdjęcie pochodzi ze strony
synesis.pl
Białe Molo
Nuty głowy: porzeczka z Francji, wiśnie, brzoskwinia.
Nuty serca: jaśmin z Egiptu, róża z Turcji, lilia, ozon.
Nuty głębi: drzewo sandałowe z Indii, piżmo.

Cena: 190 zł [100ml]
Do kupienia  sklepie intetnetowym Synesis: KLIK













Przetestowanie drugiego kosmetyku, zajęło mi trochę więcej czasu. Zacznijmy może od tego, czym w ogóle jest owy eliksir.  Jak pisze producent "został wzbogacony w cenny organiczny olejek różany, pozyskiwany z róży damasceńskiej. (..) gwarantuje nie tylko właściwości antyrodnikowe, lecz także widoczne napięcie i wygładzenie skóry wokół oczu. (...) działa antybakteryjnie, antygrzybicznie i antywirusowo." 
Skład dla zainteresowanych: olej z róży damasceńskiej (organiczny), olej rycynowy, olej ryżowy, olej winogronowy, omega ceramidy, olej z orzechów macadamie, olej z awokado, masło pistacjowe, masło aloesowe, chamuolgra oil, olej z rokitnika, balsam cedrowy, masło shea, pochodne hydroksyproliny, fitosfingozynę, ceramidy III B, tokoferol, tokotrienol, witaminę C, witaminę E, koenzym Q10, nasiona konopii siewnej.


Zdjęcie pochodzi ze
strony synesis.pl
Co ja sądzę na jego temat? Przede wszystkim ogromny plus za wydajność. Producent twierdzi, że buteleczka o pojemności 10 ml, powinna wystarczyć na 2/3 miesiące, a ja myślę, że nawet na dłużej! Używam go codziennie, od dobrych kilku tygodni, a zużycie jest praktycznie znikome. Nie można też nie zwrócić uwagi, na prześliczne opakowanie. Malutka, szklana buteleczka z zakrętką przypominającą perłę, prezentuje się na łazienkowej półce bardzo elegancko i ze smakiem.
Eliksir jest praktycznie bezzapachowy, ma gęstą, oleistą konsystencję i co za tym idzie, dość wolno się wchłania i długo pozostaje na powierzchni skóry. Nie wysusza, nie powoduje zaczerwienień i co dla mnie istotnie ważne- nie podrażnił moich wrażliwych oczu. Chwała mu za to.
Pora na właściwości. Jeżeli chodzi o nawilżanie, to producent świetnie wywiązał się ze swojej obietnicy. Kosmetyk rzeczywiście dobrze nawilża, ładnie pielęgnuje skórę pod oczami. A także... brwi. Świetnie im służy! Spodziewam się pytań, co z cieniami pod oczami. W tej kwestii niestety nic się nie zmieniło. Ale obawiam się, że na to nie wynaleziono jeszcze żadnego leku-cud i jedynym produktem, który może nam pomóc jest korektor. Nie jestem również w stanie stwierdzić jak radzi sobie ze zmarszczkami, gdyż ten problem póki co (całe szczęście) mnie nie dotyczy.
Producent poleca również dodanie kropli tego kosmetyku do podkładu, by lepiej sie rozprowadzał i jednocześnie odżywił skórę. Jednak przy mojej tłustej cerze, nie jest to najlepszym rozwiązaniem- jeszcze szybciej niż zwykle zaczynam się świecić.
Ogólna ocena: Oczekiwałam od niego przede wszystkim nawilżenia i w tej roli sprawdził się świetnie. Duży plus za niesamowity skład i ogromną ilość bogatych składników.
Czy kupię go ponownie? Wydaje mi się, że nie, gdyż nie mam aż takich problemów ze skórą wokół oczu, a by nie mógł sobie z nimi poradzić zwykły, tańszy krem. Natomiast z czystym sercem mogę go polecić wszystkim tym, które potrzebują głębszego i bardziej intensywnego nawilżania. A także posiadaczkom cery skłonnej do zmarszczek. Przecież lepiej zapobiegać, niż leczyć. :)

Eliksir również dostępny jest w sklepie internetowym (KLIK), w cenie 78 zł za 10 ml.

Kochane, a Wy lubicie kosmetyki Synesis? Macie swojego ulubieńca wśród szlachetnych kosmetyków? :)

W tym miejscu dziękuję Pani Marii jak i firmie Synesis, za udostępnienie mi tych produktów w celu ich przetestowania i zrecenzowania i jednocześnie zapewniam iż moja opinia na ich temat jest szczera i całkowicie obiektywna.

13 lis 2011

Niekosmetycznie.

Na płaczyk Japan Style <KLIK> nadal czekam. Czy to zawsze trwa tak długo? Zaczynam się martwić, że moja przesyłka zaginęła gdzieś w wielkim świecie i będę ją oglądać jak świnia niebo. Jednak paczuszka z Azji, nie jest jedyną na którą czekam. Kolejnej wyczekuję prosto z Londynu, zamówiłam bowiem czarny  kuferek atmosphere. Urzekło mnie w nim głównie to, że jest częściowo pikowany, w dodatku lakierowany i  będę mogła nosić go w ręce. Przy tym mieści A4 i ma masę przegródek w środku. Do szkoły będzie jak znalazł.

Razem z przesyłką wyniósł mnie 65 zł. Swoją drogą, bardzo lubię primarkowe torebki. Mimo, że ich jakość nie powala na kolana. Czemu? Bo za cenę jednej z sieciówki, mam dwie tańsze- równie ładne. Albo nawet ładniejsze! A to dla torebkoholiczki jest cholernie istotne. :D

Ale przecież nie byłabym sobą, gdyby na torebce się skończyło... Jakiś czas temu w moje łapki wpadły też dwa szaliczki. Ich nigdy za wiele, szczególnie jesienią. Pasują do sukienek, marynarek i najzwyklejszych cardiganów. Ja wybrałam te z motywem kwiatowym, który zresztą uwielbiam. Jest niezwykle kobiecy i potrafi ożywić nawet najzwyklejszą bluzkę.


Pierwsza to House- 39,90 zł, a drugą kupiłam w sklepiku w moim mieście, za około 20 zł z tego co pamiętam. Jak Wam się podobają? :) Mnie bardzo!

Obiecałam też, że podzielę się z Wami sklepem z butami, który ostatnio odkryłam. Mowa o FLEQ.PL. Zresztą nie tylko z butami, bo możecie tam znaleźć również torebki, a nawet biżuterię. Istna kopalnia skarbów. Właśnie trwa tydzień darmowej wysyłki, także spieszcie się Dziewczyny! Ja wzdycham szczególnie do szpilek! Mam zamiar wybrać tam coś na studniówkę, ale coś czuję, że na jednej parze się nie skończy! Zobaczcie same. Przykładowo:




Jako, że tatuś wspaniałomyślnie postanowił zabrać mnie dzisiaj na zakupy, notka ta jest jedynie przedsmakiem tego, czego możecie spodziewać się w najbliższych dniach. 
Tymczasem uciekam już i ściskam Was mocno. Szczególnie pewnego Pana, który uparacie domagał się buziaka w notce. A więc łap! ;*

11 lis 2011

Zakupów moc.

Po długim, za długim jak na mnie, odwyku od zakupów postanowiłam w końcu położyć kres głodowi zakupoholiczki. Nikogo chyba nie zdziwi więc fakt, że moja pełna ekscytacji wizyta w drogerii, nie mogła zakończyła się wyjściem z pustymi rękami. Szału nie ma, bo kupiłam jedynie lakiery do paznokci, szampon i odżywkę, ale przecież... Kto jak kto, ale Wy najlepiej powinnyście wiedzieć, że nawet takie drobiazgi potrafią perfekcyjnie poprawić humor. :) Zakupy zdecydowanie mają magiczną moc. Już przebieram nogami na następne!

Zacznijmy od lewej. Przyznam szczerze, że jeżeli chodzi o lakier Sensique Strong&Trendy Nails w odcieniu #123, to mam wobec niego mieszane uczucia. To nudziak o perłowym wykończeniu. Jednak jest dość słabo kryjący i na paznokciach daje raczej efekt złoto-beżowej poświaty niż cielistego koloru, do którego byłam przyzwyczajona w lakierach Golden Rose. Dam mu jeszcze jedną szansę, ale na chwilę obecną wydaje mi się, że raczej się z nim nie zaprzyjaźnię.
Następny w kolejności jest idealnie czekoladowy, szybkoschnący jak zapewnia producent, lakier essence #49 THE ONLY CHANCE, seria colour&go. Musicie przyznać, że wygląda przepięknie. :)
Podobnie zresztą jak brat bliźniak #79 VIVA LA GREEN, który musiałam od razu wypróbować. Zrobiłam już nawet zdjęcie i lada dzień będziecie mogły zobaczyć go w akcji. Strasznie żałuję, że dopiero teraz skusiłam się na lakiery z tej serii. Są naprawdę fajne i niedrogie.
Jako, że ostatnio na nową przeżywam fascynację wszelkimi odcieniami niebieskiego na paznokciach, stąd do mojej kolekcji musiał dołączyć lakier essence multi dimension- #75 TRYIN' TO BE COOL. Bardzo długo szukałam takiego morskiego koloru. I mimo, że jest bardziej letni, niż jesienny, to idealnie będzie komponował się z szarym, ciepłym sweterkiem. Czyż nie? :)


Przy okazji skusiłam się jeszcze na duecik Dove. Wychodzę z założenia, że kosmetyków do pielęgnacji włosów nigdy za wiele. Wybrałam szampon 2w1 z serii Daily Care do włosów narażonych na codzienne zniszczenia i odżywkę, która akurat była w promocji- Color Repair. Póki co jestem zadowolona. Włoski po ich użyciu są miękkie, pachnące i ślicznie się błyszczą. Nie zauważyłam też ani podrażniania skóry głowy, ani nadmiernego jej przetłuszczania się. Ale z doświadczenia wiem, że nie należy chwalić dnia przed zachodem słońca, także wstrzymam się jeszcze z wyrabianiem sobie opinii na ich temat. Zobaczymy jak będą sprawdzać się dalej.

Zamówiłam też torebkę i mam ochotę na kilka sweterków, ale o tym może następnym razem. Tym bardziej, że odkryłam genialny sklep internetowy z butami i grzechem byłoby się nim z Wami nie podzielić. Serducho boli jak przegląda się te wszystkie cudeńka! :)
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...