Dzisiaj z wielkim poślizgiem o moim styczniu w zdjęciach. Przygotowując dla Was ten mały zdjęciowy kolaż doszłam do wniosku, że moje życie jest tak nudne i wypchane po brzegi szarą codziennością, że czasami nie ma się nad czym rozwodzić. ;) Może stąd to osiemnastodniowe opóźnienie? Jeśli mimo wszystko macie ochotę przyjrzeć się przez chwilę mojej styczniowej rutynie, na którą składała się głównie nauka i która do złudzenia przypomina fragment z pamiętnika pracoholika, to zapraszam do dalszej części posta!
1) Nowy rok to i nowy kalendarz. ;) Ten jest mały, lekki i co ważne- problemu mieści mi się w torebce, w której i tak dźwigam ze sobą pół świata. Bez kalendarza w moim przypadku to jak bez ręki. ;)
2) Jeansowa koszula to jeden z moich ulubionych elementów garderoby. Już choruję na kolejną, a Reserved pod tym względem jak dla mnie wymiata.
3) Trochę tu ogarnęłam... :P Chcecie room tour?
4) Czy to już malinowy? ;)) Oznaczanie twardości wody.
5) Nie znoszę zimy!
6) Przez pierwszą część miesiąca walczyłam z nerką, którą mimo plotek, że "to koło poprawia się po osiemnaście (!!!) razy", udało mi się zdać za ... pierwszym. :D
7) Fibrynoliza, hemostaza, leki przeciwzakrzepowe i ... mamusine kanapki. :))
8) Bo mojej siostrze zamarzył się kożuch!
9) Opuszczam Bydgoszcz na weekend i wracam do domu... ♥
1) Kolacja na bogato! Dobrze, że nie każdy jest takim antytalentem kulinarnym jak ja... :D
2) Znalazłam biały odpowiednim Milki Oreo! Jeśli tak jak ja wariujecie na punkcie tej czekolady, to koniecznie musicie spróbować "footballowej" Pasji Smaku.
3) Moje włosy znowu zaczęły lecieć na potęgę (nie żeby wcześniej było dobrze, ale to co się działo ostatnio to już była prawdziwa masakra) i postanowiłam oprócz dermatologicznego leczenia, wspomóc się jeszcze jakimś suplementem. Ostatni łykałam chyba rok temu... Tym razem padło na Vitapil.
4) Ostatnie w tym semestrze ćwiczenia z chemii organicznej: analiza grup funkcyjnych. Nie myślałam, że to powiem, ale polubiłam te zajęcia. :P
5) Po całym tygodniu jedzenia makaronu z sosem z paczki i suchych bułek, fajnie jest zjeść normalny obiad. :DD Przepisem na zapiekankę warzywną z ryżem dzieliłam się już z Wami w TYM poście.
6) Często pytacie mnie jak wyglądają nasze ćwiczenia z fizjologii. Czasami są bardziej praktyczne (np. spirometria, oznaczanie hematokrytu, EKG, badanie słuchu), ale zazwyczaj pracujemy na programach symulacyjnych... Tutaj badamy szczura z usuniętą tarczycą i przysadką mózgową i faszerujemy go hormonami. :P Generalnie nuda.
7) 4-nitroacetanilid to chyba jak dotychczas najgorszy preparat...
8) Studniówkę siostry przeżywałam prawie jak własną. ;) Poszukiwanie naszyjnika idealnego.
9) Świętujemy na słodko ostatnie, zaliczone koło z fizjologii. Naleśniki z serkiem waniliowym, nutellą, bananami i sosem malinowym. Pycha! :))
Lecę na wykład z immunologii, a Wam życzę miłego dnia!
Dajcie znać jak Wam minął styczeń. :) Buziaki! :*
Fizjologię wspominam jako jeden z najgorszych koszmarów na studiach :D Cieszę się, że to już za mną :P
OdpowiedzUsuńZazdroszczę, ja jeszcze z nią walczę, choć mówili, że egzamin będzie tylko formalnością... :(
UsuńUwielbiam takie notki i masz rację, warto zacząć je prowadzić choćby dla samej siebie, będzie to fajną pamiątką po latach :) Ehhh ile ja bym dała żeby znowu być na studiach. To były czasy :D
OdpowiedzUsuńPamiątka po latach, wyjęłaś mi to z ust. :))
Usuńsama się skusiłam wreszcie na zdjęciowe mixy, faktycznie... chyba mam małe zboczenie związane z podglądaniem :)
OdpowiedzUsuńZaraz lecę podejrzeć jak to wygląda u Ciebie. :))
UsuńPozdrawiam!
Też właśnie dodałam taki post :D
OdpowiedzUsuńBo jak i Ty je lubię :)
Naleśniki wyglądają pysznie .. :D
A ja jeszcze przed śniadaniem :)
Sama zrobiłam się głodna jak patrzę na te zdjęcia. :D
Usuńświetny pokoj, z chęcią zobaczę więcej ;)
OdpowiedzUsuńDziękuję. :)
UsuńMam taki sam kalendarz,tylko czerwony :)
OdpowiedzUsuńTo były też czerwone? :) Nawet nie wiedziałam. :)
Usuńlubie takie posty i sama sie zastanawiam nad zrobieniem takich u siebie ;)
OdpowiedzUsuńKoniecznie! :D Będę namawiać do skutku!
Usuńjaki boski pokoj ;_ ;_
OdpowiedzUsuńskad ten naszyjnik? szukam wlasnie czegos takiego. bylabym wdzieczna z odpowiedz ;)
Agnieszka
H&M, ale nie wiem czy jeszcze są, bo to było prawie miesiąc temu.
UsuńDzięki!
Ale nabrałam smaka na nalesniki:)) Moje ulubione z serem!!!
OdpowiedzUsuńTen naszyjnik wybrałyście? Mi się bardzo podoba:)
Taak, dokładnie ten. :))
Usuńkiedy to ja miałam Studniówkę ech...
OdpowiedzUsuńJa dwa lata temu i chciałabym jeszcze raz.... :(
UsuńPokazuj mieszkanie! :-)
OdpowiedzUsuńPostaram się. :)
Usuńnigdy jeszcze nie komentowałam Twojego bloga, choć śledzę go już od naprawdę długiego czasu. dziś jednak muszę, bo UWIELBIAM Twoje posty z cyklu 'Miesiąc w zdjęciach', aż czasami żałuję, że pojawiają się tak rzadko (tj. tylko co miesiąc ;)
OdpowiedzUsuńprzyłączam się też do prośby o room-tour, bo zapowiada się bardzo ciekawie!
pozdrawiam Cię, imienniczko :)
Kasia.
Poprawiłaś mi humor na cały wieczór tym komentarzem. :) Dziękuję i również pozdrawiam ciepło! :*
UsuńA room tour się pewnie pojawi, muszę tylko uporać się z egzaminami. :(
Ale piękna toaletka:D
OdpowiedzUsuńDziękuję! Uwielbiam ją, bo marzyłam o niej chyba z 10 lat. :)
Usuńnaleśniczki^^ :D niach niach :D
OdpowiedzUsuńAle smakołyki u ciebie :)
OdpowiedzUsuńRobi mi się słabo, jak słyszę słowo "fizjologia"... największy pogrom na moich studiach. A oznaczanie twardości wody wspominam bardzo miło, wszystkie ćwiczenia laboratoryjne wspominam miło, to wielogodzinne wpatrywanie się w probówki, zlewki, destylatory...
OdpowiedzUsuńwidzę 4 zdjęcie i od razu widzę miareczkowanie:D strasznie tego nie lubiłam,nie mam cierpliwości do takich rzeczy:D
OdpowiedzUsuńTa jeansowa koszula jest super. U Ciebie własnie podpatrzyłam i zapragnęłam ją mieć. Kupiłam sobie parę dni temu w Reserved. :) Fajne zdjecia, zalatują studiami, które na szczescie mam za sobą, ale miłe czasy to były :)
OdpowiedzUsuń