Piękna pogoda zdecydowanie nie sprzyja nauce, ale czas goni jak szalony, więc wspomagam się kawą i daję z siebie wszystko. :))
W przerwie na obiad przychodzę do Was z krótką recenzją dwóch z pięciu produktów, które znalazłam w styczniowej edycji pudełka ShinyBox i które naprawdę bardzo przypadły mi do gustu. Są niedrogie i raczej ogólnodostępne, więc bez problemu znajdziecie je w Rossmannie, albo w swojej ulubionej miejscowej drogerii. :) Na koniec pokażę Wam co znalazłam w walentynkowym LoveBoxie i podzielę się z Wami swoją opinią na jego temat. Nie przedłużając- zapraszam do czytania!
Wygładzający peeling do stóp Foot Care marki Evree to wydatek rzędu około 10 zł. Zawiera drobinki pumeksu, urea, lanolinę, wosk pszczeli oraz lawendowy olejek eteryczny.Jest naprawdę rewelacyjny! Stosuję go dwa, do trzech razy w tygodniu, co w połączeniu z dobrze nawilżającym kremem daje nam efekt stóp niemowlaka. ;) Peeling naprawdę dobrze ściera i pozbywa się martwego naskórka, pozostawiając skórę miękką, wygładzoną i odświeżoną. Jest skuteczny, a jednocześnie delikatny, nie ma mowy o żadnym podrażnieniu. Plus za odpowiednią, niespływającą z dłoni konsystencję, nienachalny (jednak mimo wszystko dość typowy dla produktów do stóp) zapach i niesamowitą wydajność. Używam go już przeszło miesiąc, a cały czas mam w środku jeszcze około połowę produktu. Miękką tubkę można zresztą rozciąć i wydobyć peeling dosłownie do ostatniej kropli. Jeżeli szukacie dobrego peelingu na każdą kieszeń to koniecznie biegnijcie do Rossmanna! Bardzo polecam! :))
Podobnie zresztą jak automatyczną kredkę do oczu Linea od Paese. Jestem wielką fanką żelowych kredek marki Avon i choć nic nie jest w stanie ich przebić, to muszę przyznać, że i ten produkt bardzo przypadł mi do gustu. Po pierwsze- piękny, czekoladowy, lekko mieniący się w słońcu i świetle kolor.
Po drugie- trwałość. Kredka trzyma się na powiece naprawdę przez cały dzień i nie wymaga żadnych poprawek. Jak na automatycznie wysuwaną jest dość miękka, a przynajmniej na tyle miękka, że bez problemu można ją rozetrzeć za pomocą dołączonej do kredki gąbeczki. W "zestawie" znajdziemy też mini temperówkę, bo choć kredka jest automatycznie wysuwana, czasami fajnie jest ją naostrzyć by narysować nią super cienką i super precyzyjną kreskę. Ja zdecydowanie jestem zadowolona i właściwie nie mam się do czego przyczepić. Chętnie przyjrzę się bliżej innym kolorom, a Wam szczerze polecam ten metaliczny brąz, ten idealnie podbija zieloną tęczówkę! :)
Pozostałe produkty z styczniowego pudełka cały czas czekają na swoją kolej. :)
I to chyba tyle jeśli chodzi o ochy i achy. Lutowa, walentynkowa edycja Shiny jakoś nieszczególnie przypadła mi do gustu... Już na wstępie minusa załapał rozlany olejek... Trafiła mi się wersja grejprutowo-pomarańczowa, która nie załapała się na zdjęcie. Zostawiłam ją w domu chcąc uniknąć kolejnej powodzi w czasie podróży. ;) Dla mnie osobiście trochę niewypał... Wanny nie posiadam, zapach szału nie robi, a skład produktu pozostaje tajemnicą. :P
Niewypał numer dwa to dla mnie lakier do włosów... Co z tego, że Goldwell skoro włosomaniaczką nie jestem i mam pięć włosów na krzyż?
Dalej jest na szczęście trochę lepiej. :) Obecność wodoodpornego tuszu do rzęs (Joko) w lutowej edycji to według mnie bardzo fajne rozwiązanie, ale w tym miejscu mój entuzjazm trochę słabnie, bo na facebookowym profilu Shiny trwa dyskusja na temat beznadziejności tej maskary... Ja swojej jeszcze jej nie otwierałam, musi poczekać na swoją kolej. Podobnie jak CC krem do ciała marki Bielenda, na lato będzie jak znalazł, tym bardziej że szykuje mi się trochę wesel. :) Sama jednak prawdopodobnie bym się na ten produkt nie skusiła... Najbardziej cieszę się z maseczek White Flowers! Super, że pojawiły się trzy wersje i że każda z nas może znaleźć wśród nich coś dla siebie. Na pewno dam Wam znać czy i jak się sprawdziły.
Tymczasem wracam do książek... Przygniata mnie w ostatnim czasie nadmiar obowiązków i delikatnie mówiąc- nie wiem gdzie ręce włożyć. Miejmy nadzieję, że sytuacja się trochę ustabilizuje, bo jak tak dalej pójdzie to zejdę z tego świata na zmęczenie i brak snu. :(
Miłego tygodnia! :*
Trzymaj się dzielnie. A z tymi pudełkami to ciężko trafić.
OdpowiedzUsuńLoteria. :)
UsuńDzięki :*
Ja mam teraz serum z niebieskiej serii z Evree i jestem z niego bardzo zadowolona - a kredka ma świetną gąbeczkę
OdpowiedzUsuńNa pewno zerknę na serum, dziękuję za rekomendację. :)
UsuńSatysfakcjonują cię Twoje studia? Pytam, bo w każdej notce narzekasz na brak czasu/zmęczenie/ogrom nauki, nigdy nie piszesz o pozytywnych stronach swoich studiów. Z perspektywy osoby postronnej dziwne wydaje się zaharowywanie się po to, żeby zostać sprzedawcą w aptece (tak, przeciętny człowiek uważa farmaceutę za sprzedawcę).
OdpowiedzUsuńNie odbierz tego jako 'hejt', bo nie taki jest mój zamiar. Ciekawi mnie Twój punkt widzenia.
Pozdrawiam, Anka.
Bardzo mnie satysfakcjonują i to jest właśnie ten powód, dla którego ten brak czasu, zmęczenie i ogrom nauki znoszę. :) O pozytywach też pisałam, zresztą gdybym ich nie widziała, to by mnie tutaj nie było. :) Farmacja bardzo mi się podoba, jest naprawdę ciekawym kierunkiem (szczególnie teraz, bo z perspektywy czasu stwierdzam, że na pierwszym roku lekko wiało nudą, ale najciekawsze na szczęście jeszcze cały czas przede mną), ale żeby się o tym przekonać, trzeba tu po prostu być.
UsuńHmmm.... Ja jestem przeciętnym człowiekiem, a podchodzę do tego inaczej, może dlatego, że na co dzień mam okazję spojrzeć na to z tej drugiej strony, duża część naszych wykładowców pracuje w zawodzie i zaraża nas tym czymś, co każdego dnia pcha nas do przodu. Tak jak nie uważam i nigdy nie uważałam, że zawód farmaceuty ogranicza się do pracy w aptece, tak nie zgadzam się z tym, że praca w aptece to tylko sprzedaż leków. Ludzie nie zdają sobie z tego sprawy i może to trochę i przykre, ale nie zamierzam i nie staram się z tym walczyć. Każdy ma prawo do własnego zdania, a w tej sprawie akurat zdanie innych mało mnie obchodzi, najważniejsze jest to, żeby robić to co się lubi, a ja się zdecydowanie na tych studiach spełniam, choć z drugiej strony wcale nie ukrywam, że jest mi ciężko i miewam czasami kryzysowe chwile.
Nie wiem czy taka odpowiedź Cię satysfakcjonuje. :) Pozdrawiam również!
Ten CC mnie zainteresował, bo ja jestem w tyle i zatrzymałam się na BB ;-)
OdpowiedzUsuńpatrzę, że oba pudełka stale schodzą różnorodnością jak i kosmetykami w dół. no cóż.
OdpowiedzUsuńna peeling zwrócę uwagę :)
Skoro polecasz tę kredkę, to na pewno się jej przyjrzę. :) Powodzenia w nauce!
OdpowiedzUsuńooo mój olejek też się wylał :) najbardziej przypadł mi do gustu produkt z Bielendy i maseczki, myślałam że jak na walentynkowe pudełko będzie coś łała, niestety szału nie ma ;/
OdpowiedzUsuńŻelowe kredki z Avonu też lubię, ale oferują niestety mało kolorów. Muszę sprawdzić ofertę Paese.
OdpowiedzUsuńNic a nic nie znam z powyższych, prócz Ikeoskiego lusterka, które potrzaskałam :/ Ale było ładną ozdobą pokoju, wiec chyba zdecyduję się je odkupić. Kredka ma ładny kolor, wolę typowo miękke - żelowe, które suną po powiece jak po...maśle :)
OdpowiedzUsuńNie widziałam nigdzie tych maseczek white flowers. Może wiesz gdzie są dostępne? pozdrawiam
OdpowiedzUsuńKochana nie mam pojęcia, sama jestem zainteresowana, bo ta do cery tłustej jest naprawdę świetna. :)
UsuńZainteresowała mnie kredka z Paese ;)
OdpowiedzUsuńPiękna ta kredka
OdpowiedzUsuńMuszę zainteresować się bardziej kredką z Paese - piękny kolor.
OdpowiedzUsuńPeelingow do stop nie stosuje, baaa nawet kremu nie uzywam
OdpowiedzUsuńKredka i jej pigment robi wrażenie! Chciałabym ją przetestować :) a co do studiów - wiem co to znaczy nie spać, uczyć się i czuć że to co robię ma sens, mimo że ledwo patrzę na oczy :) Życzę dużo siły! My studenci wiemy o czy mowa :D a poza tym dodaje do obserwowanych, bo bardzo mi się podoba Twój styl pisania i treść :) Buziaki! :*
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa. :*
UsuńKusisz tym peelingiem, może przebiłby mojego ulubieńca Yves Rocher ;)
OdpowiedzUsuń