Podkład dostępny jest w sześciu odcieniach. Ja, jako rasowy bladzioch, jestem posiadaczką najjaśniejszego z całej gamy tj #005 Light Beige. Niestety, z beżem ma on niewiele wspólnego... Dość mocno wpada w różowe tony, przez co skóra wydaje się być zmęczona, a ja sama po jego aplikacji najzwyczajniej w świecie wyglądam na chorą...
Dalej jest niestety wcale nie lepiej... Z jednej strony podkład jest lekki, z drugiej bardzo ciężko się z nim pracuje. Ciężko nałożyć go w taki sposób, żeby nie narobić sobie nim smug i nieestetycznych zacieków. Brzydko się rozprowadza, nie chce stopić się z cerą, bez względu na to jaki krem nałożymy pod spód i czego użyjemy do samej aplikacji. Nie potrafię poradzić sobie z nim ani pędzlem, ani gąbeczką, ani palcami, za każdym razem coś jest nie tak. Nie pamiętam kiedy ostatni raz miałam taki problematyczny fluid...
Minusem jest też jego trwałość. Mimo, że podkład daje pudrowe, raczej suche wykończenie, moja tłusta cera bardzo szybko zaczyna się po nim świecić, a przypudrowanie go w ciągu dnia daje niepożądany efekt maski. Podkład lubi podkreślać suche skórki i wszystkie niedoskonałości cery- podbija zaczerwienienia, potrafi wchodzić w drobne zmarszczki.
Jego krycie określiłabym jako średnie. Myślę, że gdyby się tak nie mazał i choć trochę lepiej stapiał z cerą, spokojnie można byłoby je budować. Dla osób bez większych problemów skórnych powinno być one wystarczające. W przypadku dużej liczby niedoskonałości i przebarwień konieczny będzie korektor.
Na plus zaliczam wygodne, szklane opakowanie z pompką, które pozwala nam kontrolować ilość produktu jaka została w środku i całkiem wysoki SPF (20).
Podkład nie zapchał mnie ani nie podrażnił, nie jest też szalenie drogi, w Rossmannie można dorwać go za niecałe 40 zł, zresztą bardzo często bywa w promocji.
Jeśli chodzi o deklarowaną przez producenta poprawę wyglądu skóry w trzy tygodnie... oczywiście jej nie zauważyłam. Ale spójrzmy na to z przymrużeniem oka... ;)
Podsumowując, podkład Better Skin niestety nie przypadł mi gustu, to chyba pierwszy kosmetyk Maybelline, na którym się tak zawiodłam. Nie odpowiada mi przede wszystkim trudna aplikacja tego produktu, jego różowy odcień i kiepska trwałość. Nie polecam go posiadaczkom cery tłustej i mieszanej, zwyczajnie się u Was nie utrzyma. Myślę, że osoby z suchą skórą też nie będą z niego zadowolone, głównie za sprawą pudrowego wykończenia i tendencji do podkreślania suchych skórek.
Żałuję, że się u mnie nie sprawdził, w sieci zbiera wcale nie najgorsze opinie...
PLUSY:
+ wygodne szklane opakowanie z pompką
+ pudrowe wykończenie
+ dość jasny odcień
+ SPF 20
+ dostępność, cena
+ nie podrażnia, nie zapycha
MINUSY:
- wpada w różowe tony
- kiepska trwałość
- problematyczna aplikacja
- podkreśla suche skórki, nie stapia się z cerą
- nie poprawia stanu skóry
Dajcie znać czy używałyście tego podkładu i jakie macie zdanie na jego temat, jestem bardzo ciekawa!
Szczerze mówiąc chyba nie miałam żadnego podkładu z Maybelline i jakoś mnie nie kusi.
OdpowiedzUsuńSzczerze powiedziawszy to z tej firmy uzywam tylko tuszy do rzes :) malowac sie podkladami itp nie maluje sie od roku takze zagladam na ich recenzji jedynie z ciekawosci :)
OdpowiedzUsuńKupiłam go ale wybrałam tak ciemny kolor, że powędrował do mamy :<
OdpowiedzUsuńNie miałam go. Z tej firmy mam podkład Affinimat, ale jakoś specjalnie szału nie robi.
OdpowiedzUsuńJa z kolei jakoś nie przepadam za Maybelline, wyjątkiem są kremowe cienie Color Tattoo :) Szkoda, że podkład się u Ciebie nie sprawdził.
OdpowiedzUsuńteż go miałam... nawet nie doczekałam do końca i rzuciłam go w kąt, schodził zostawiając nieestetyczne plamy, a po nałożeniu czułam się jak w masce o dziwnym kolorze. niestety jak dla mnie niewypał
OdpowiedzUsuńzawsze musi być ten pierwszy produkt, z którego nie jest się zadowolonym :)
OdpowiedzUsuńNie spotkałam się jeszcze z pozytywną recenzją tego podkładu ;-)
OdpowiedzUsuńU mnie również się nie sprawdził, podkreślił suche skórki, o których nawet nie wiedziałam, że je mam ;) Do tego wchodzi w pory i wygląda to bardzo źle, nie wspominając już o tym różowym odcieniu. Ale za to mam mieszaną cerę i wbrew tego co piszesz trzyma się u mnie super :) Czyli całodniowe brzydactwo na twarzy :D
OdpowiedzUsuńWolę Rimmela
OdpowiedzUsuńNie miałam , trwam przy minerałach ... ♡
OdpowiedzUsuńMiałam w planach go zakupić, ale ostatecznie odpuściłam sobie :-)
OdpowiedzUsuńRaczej się na niego nie zdecyduję. Odstrasza mnie problematyczna aplikacja.
OdpowiedzUsuńWidzę że nie trafiony wybór, ja prawie wcale nie używam pokładów w kremie.
OdpowiedzUsuńOj, to był jeden z większych bubli które zagościły w mojej kosmetyczce. Fatalnie się z nim pracuje, ja co prawda wykończyłam już całą butelczynę, ale nie była to przyjemność. U mnie jedynie nakładanie na mokro pędzelkiem dawało jakie takie rezultaty... A żeby było milej pompka gdzieś po środku zużycia mi się popsuła i wydobycie go ze słoiczka to była istna masakra.
OdpowiedzUsuńTego akuratnie miałam, ale zraziły mnie już podkłady Maybelline, pomimo, że długo byłam ich trendssetterką...
OdpowiedzUsuńW dodatku różowe tony dla mnie odpadają, bo jestem "bladolica" :/
P.s. Fajny wpis o gabce do oczyszczania twarzy, natknęłam się przez przydpadek a akurat szukałam opini :)
http://rajkozaczka.blogspot.com/
Potworniaczek:) A długo się mu przyglądałam, nawet chłopak namawiał - dobrze, że się nie dałam:)
OdpowiedzUsuń