W czerwcu w mojej kosmetyczce zamieszkał nowy egzemplarz, a mowa o różu marki Catrice z serii Multi Colour Blush, który mogłyście zobaczyć już m.in w poście z moim codziennym makijażem (KLIK) czy ulubieńcach (KLIK). Przez ten czas zdążyliśmy się bardzo polubić!
Odcień, który posiadam to 070 Iced Caramel Macchiatto. Jest to kompozycja stonowanych, zgaszonych odcieni różu, zdjęcie niestety trochę przekłamuje kolory i zdecydowanie je ociepla, w rzeczywistości wpadają one w chłodne, pudrowe tony. Nie mniej jednak jest to odcień bezpieczny, z którym ciężko przesadzić, naprawdę nie sposób zrobić sobie nim krzywdę. :)
Najjaśniejszy pasek zawiera delikatne drobinki, których na twarzy właściwie nie idzie dostrzec, pozostała część jest matowa i daje lekko satynowe wykończenie.
Opakowanie jest plastikowe, ale solidne, łatwo się otwiera i zawiera osiem gram produktu. Jestem typową niezdarą, zdarzyło mi się upuścić ten róż na podłogę, ale jak widać- nadal jest cały i zdrowy. :)
Sam róż jest dość twardy, co jednak nie przeszkadza w jego aplikacji, nie pyli się, dobrze współpracuje z pędzlami, świetnie rozciera. Ogromny plus za wydajność, katuję go od kilku tygodni, a jak widzicie zużycie cały czas jest praktycznie niewidoczne, starczy mi chyba na wieki. :)
Jeśli chodzi o trwałość, to nie jest jakaś rewelacyjna, róż utrzymuje się na policzkach około pięciu/sześciu godzin, później trochę się ściera, na szczęście równomiernie, nie tworząc nieestetycznych plam.
Pigmentacja też nie jest jakaś szalona, ale mnie to nie przeszkadza, nie lubię produktów z którymi muszę obchodzić się jak z jajkiem i uważać, żeby nie zrobić sobie na buzi efektu rosyjskiej matrioszki. ;)
Naprawdę bardzo polubiłam się z tym różem! Lubię go za to, że ładnie wtapia się z cerą, nie odcina się i nie tworzy wyraźnej granicy. Daje naturalny, delikatny efekt, cera wygląda zdrowo, promiennie i świeżo, dobrze się rozciera, przyzwoicie trzyma i nie zapycha. Baaaardzo podoba mi się też wizualna strona tego produktu, zdecydowanie cieszy oczy za każdym razem kiedy po niego sięgam. Zgodzicie się ze mną, że estetyka też jest ważna? ;)
PLUSY:
+ stonowane, chłodne odcienie różu
+ matowo-satynowy efekt na twarzy
+ bezproblemowa aplikacja, dobrze się rozciera, nie tworzy plam i smug
+ nadaje skórze zdrowego, delikatnego, naturalnego rumieńca
+ nie zapycha
+ opakowanie
+ cena (18zł/8g)
+ wydajność
MINUSY:
- mógłby być trochę trwalszy
Polecam dziewczynom, które szukają delikatnego różu w chłodnych odcieniach (świetnie sprawdzi się bowiem przy jasnej porcelanowej cerze), wszystkim początkującym i zaczynającym przygodę z tego typu produktami, a także posiadaczkom naczynkowych cer, które ze względu na naturalne rumieńce, mają obawy przed ich używaniem. :) Zakochałam się w nim od pierwszej aplikacji, aktualnie jest to mój zdecydowany ulubieniec, wszystkie inne róże poszły w odstawkę. :) Spróbujcie koniecznie!
I tym optymistycznym akcentem kończę dzisiejszy post, tym bardziej że wydaje mi się tak chaotyczny i nieskładny, jak już dawno żaden. Proszę o wyrozumiałość, ściskam i do napisania niebawem! ;)
Lubicie róże Catrice? A może znacie ten konkretny egzemplarz?
bardzo lubię róże z Catrice z serii defining blush, a ten w kolorze 010 Toffee Fairy sprawdza się świetnie jako bronzer:)
OdpowiedzUsuńCałkiem przyjemnie się prezentuje na dłoni ;)
OdpowiedzUsuńszkoda ze nie pokazalas na policzkach.
OdpowiedzUsuńkiedy wyniki rozdania?
Też jestem jego fanką :) Mam go z rok i nadal wygląda jakbym zaczęła go uzywac wczoraj hahah
OdpowiedzUsuńTroszkę czerwonawy ten róż ;p Ja zdecydowanie wolę wersje delikatniejsze, praktycznie mało widoczne na policzkach. Pozdrawiam ;*
OdpowiedzUsuńNiedawno kupiłam swój pierwszy róż. Przyznam, że chcę więcej :)
OdpowiedzUsuńKusi mnie troszeczkę :)
OdpowiedzUsuńFajniutki :) Chociaż stawiam na jednolite kolorystycznie róże, bo wiem jaki kolor osiągnę finalnie.
OdpowiedzUsuńNa razie mam róż z Bell i nie chcę innego ;)
OdpowiedzUsuńnie miałam jeszcze różu z Catrice - ten wygląda bardzo interesująco :) ja obecnie testuję nowy róż ze Sleek'a ;)
OdpowiedzUsuńsuper jest ten róż ,wole brązer :)
OdpowiedzUsuńśliczny róż :)!
OdpowiedzUsuńZastanawiałam się kilka razy nad zakupem tego produktu.Ale jak przypominałąm sobie ile mam rózy w kufrze z MACa to odpuszczałam. Z Catrice uwielbiam białego sypańca, pomadki, błyszczyki.
OdpowiedzUsuńBardzo ładny :)
OdpowiedzUsuńWłaśnie dzisiaj dostałam go w paczuszce od koleżanki :)
OdpowiedzUsuńNie mam żadnego, ale bardzo mi się podoba!
OdpowiedzUsuńNie mam żadnego. Po za tym do Catrice daleko mi ;) Ale wygląda ślicznie ;) Na razie używam tylko bronzera !:) Wreszcie się do tego typu produktu przekonałam ;)
OdpowiedzUsuńtroszeczke nie moj kolor. lubie roze, ostatnio przyczepilam sie do mac fleur power i codziennie go nakladam
OdpowiedzUsuńNie miałam różu z tej firmy, ale kusi ;)
OdpowiedzUsuńLubię takie kolory!
OdpowiedzUsuńRóże to zdecydowanie moja bajka :) Piękny kolor. Chłodnie odcienie są dla mnie bardzo korzystne.
OdpowiedzUsuńBrzmi ciekawie :) Ja mogę od siebie polecić róż z Astora, składa się z trzech takich pasków ;p
OdpowiedzUsuńja tak nieodnośnie różu, muszę powiedzieć, że jestem mega zauroczona Twoim blogiem, jest bardzo dziewczęcy :0
OdpowiedzUsuńWyglada bardzo interesujaco :) Postaram sie mu oprzec, ale z gory wiem, ze moze byc ciezko ;)
OdpowiedzUsuńTen jaśniejszy swatch bardzo w moim guscie :)
OdpowiedzUsuńŁadnie wygląda też róż :)
OdpowiedzUsuńŁadnie wygląda, ale mi chyba w takich kolorach nie do twarzy :D
OdpowiedzUsuńUwielbiam róże, wolę jednak ciepłe tonacje :)
OdpowiedzUsuńMój kolor, śliczny po prostu. Mam podobny z Loreala, więc nie skorzystam, bo róże zużywam w żółwim tempie:)
OdpowiedzUsuń