Kiedy wczoraj listonosz przyniósł mi niewielką paczkę niemal podskoczyłam z radości- OLEJE! Jako, że moja niecierpliwość nie zna granic, oczywiście musiałam je od razu wypróbować. Zostawiłam więc w połowie nietknięty makaron, zagotowałam wodę i wsadziłam magiczną buteleczkę
Vatiki do kubka, aby olej zmienił konsystencję. Kilka minut i gotowe.

Schody zaczęły się później. Szczerze powiedziawszy nie wiedziałam jak się za to olejowanie zabrać, mimo że tak wiele o nim wcześniej czytałam. Ale przecież praktyka czyni mistrza! Odkręciłam więc butelkę i wyjęłam takie plastikowe coś- zabijcie mnie, ale naprawdę nie wiem jak to nazwać, brakuje mi słowa (swoją drogą nie pomyślałam, żeby przebić to gwoździem! Wtedy aplikacja byłaby o wiele łatwiejsza i wygodniejsza i mniej oleju by się marnowało). Potem pozostało już tylko zdecydować czy olej nałożyć na mokre, czy na suche włosy. Zdania w internecie były podzielone i miałam cholerny mętlik w głowie. Myślę sobie- żeby nałożyć olej na mokre, musiałabym je najpierw zmoczyć... I po raz kolejny moje niedoczekanie i niecierpliwość zwyciężyły. Nakładam na suche, raz kozie śmierć! Gdzieś też przeczytałam, że wystarczy łyżka stołowa oleju na całą głowę. Ja nałożyłam go zdecydowanie więcej, a mimo to ciągle miałam wrażenie, że jeszcze za mało. Hmm, ale mniejsza o to. W każdym razie takim o to sposobem siedziałam z cudownie pachnącym (ciastka kokosowe, dosłownie!) olejkiem na włosach przez ponad 5 godzin.

Zdaję sobie sprawę, że efekt byłby lepszy, gdybym zostawiła olej na całą noc, ale czekać na efekty aż do rana? To nie dla mnie. Na pewno nie przy pierwszym użyciu, kiedy jestem tak strasznie ciekawa rezultatów.
Wieczorem zmyłam więc olej
szamponem Babydream, tak jak mi radziłyście. Ale miałam na głowie tak straszne siano, że musiałam jeszcze zastosować odżywkę. Bez niej chyba bym włosów nie rozczesała. I stąd moje pytanie- czy tak musi być? Czy u Was też tak to wygląda?
Byłbym zapomniała! Kochane, koniecznie musicie mnie pochwalić, bo ja sama jestem z siebie dumna! Po raz pierwszy od ponad pół roku nie wysuszyłam włosów suszarką, tylko pozwoliłam im naturalnie wyschnąć! Walczę z uzależnieniami! :)
Wrażenia po wyschnięciu? Włoski są odżywione, mam wrażenie, że takie mocniejsze. I faktycznie się błyszczą, a przy tym fantastycznie pachną. Ale powiem szczerze, że chyba spodziewałam się lepszych rezultatów. Miękkości, sypkości, większego blasku. Wydaje mi się też, że jednak trochę źle spłukałam ten olej, bo włosy przy skórze głowy są trochę przetłuszczone i obciążone.
Ale przecież nie od razu Kraków zbudowano. Moja przygoda z olejowaniem dopiero się zaczyna. Tym razem spróbuję nałożyć olej na całą noc, później na mokre włosy i będę szukać najlepszej dla siebie opcji. Naprawdę pokładam w tym kosmetyku dużą nadzieję i wierzę, że rzeczywiście pomoże mi poprawić kondycję i wygląd moich włosów.
No cóż, a Wy trzymajcie za mnie kciuki! :)