10 rzeczy, których jeszcze o mnie nie wiesz...
1) W chwili obecnej chyba nie umiałabym już żyć bez kalendarza. Jestem prawdziwym, powiedziałabym nawet książkowym przykładem control fricka, który uzyskuje wewnętrzny spokój i harmonię zapisując wszystko co popadnie, począwszy od spraw najwyższej rangi, poprzez wydatki na najbliższy miesiąc, rozplanowywanie nauki, plany zakupowe, aż po listy życzeń, pomysły na posty i inspirujące cytaty z książek i filmów. W dobie internetu, smartfonów i miliona aplikacji, tradycyjne, papierowe kalendarze odchodzą odrobinę na dalszy plan, ale ja jestem na szczęście chyba trochę "nie dzisiejsza", bo to właśnie one sprawdzają się u mnie najlepiej i nie byłabym w stanie zamienić kartki papieru na nawet najciekawszą i najbardziej ułatwiającą życie aplikację. Uwielbiam skreślać, zaznaczać, przyklejać kolorowe karteczki i zarządzać w ten sposób swoim czasem i życiem odrobinę lepiej. Wbrew pozorom, nie ma to nic wspólnego z dolegająca mi sklerozą. :) Ludzie mówią, że jestem bardzo dobrze zorganizowana i że szalenie mi tego zazdroszczą, ale mnie ta moja życiowa dokładność i poukładanie czasami doprowadza do szału.
2) "Antyspontaniczność" to moje drugie imię. Nie lubię nagłych zmian, wielkich niespodzianek, ani podejmowania decyzji na ostatnią chwilę, a zanim coś zrobię, zastanowię się nad tym co najmniej dwa razy. Może to i głupie, a już na pewno mało romantyczne, ale gdyby mój chłopak zadzwonił do mnie i powiedział "pakuj się, będę po Ciebie za dwie godziny, lecimy do Paryża", to mimo wielkich marzeń, by znaleźć się w tym miejscu, chyba wywiesiłabym go za okno. Spontaniczne wyjazdy totalnie nie są dla mnie, potrzebuję czasu by oswoić się z tym, co się wydarzy, przygotować się do tego, a dużych, nagłych zmian, zwyczajnie się boję. Nawet nie wiecie jak bardzo mi to w życiu przeszkadza.
3) Tak jak uwielbiam słodycze i jestem od nich uzależniona (dzień bez czekolady i żelków to dla mnie naprawdę dzień stracony :P), tak nie jestem w stanie wypić osłodzonej kawy czy herbaty, w przeciwieństwie do mojego M., który słodzi wręcz na potęgę, a Frugo jest dla niego... zbyt kwaśne. ;) Uwielbiam za to kawę z mlekiem (albo raczej mleko z kawą :P), uzależniłam się od niej wraz z rozpoczęciem studiów i przeprowadzką do innego miasta.
4) Zawsze chciałam mieszkać w bloku i od dwóch lat, czyli odkąd zaczęłam studia, mam swoje własne 35m2 i uważam je za najpiękniejszy prezent jaki mogłam otrzymać od swoich rodziców. Urządziłam je dokładnie tak jak chciałam i choć nadal przeżywam fascynację swoimi czterema kątami, to marzę o tym, by kiedyś zamieszkać w starej, zadbanej, eleganckiej kamienicy w środku miasta, a na dole otworzyć aptekę. :) Szaleję na punkcie dużych okien, szerokich drzwi i stylu skandynawskiego wewnątrz. Podoba mi się jego prostota i to, że z radością "chłonie" wpływy z innych stron świata, ja z pewnością połączyłabym go z romantycznym stylem angielskim. Uwielbiam jasne wnętrza, połączenie bieli i drewna, prawdziwe drewniane podłogi, dużą ilość tkanin i niebanalne detale. Nowoczesne wille z ogrodem zupełnie mnie za to nie kręcą. :)
5) Od czasu do czasu potrzebuję zrobić sobie dzień "piżamowego potwora" i w takim nieeleganckim wydaniu przechodzić cały dzień, albo co lepsze, zwyczajnie przeleżeć go w łóżku. Do pełni szczęścia potrzebuję wtedy jedynie ulubionego serialu, dobrej książki i jak na czekoladoholika przystało, czegoś słodkiego na ząb (nie pogardzę też parą ciepłych, męskich ramion). W wakacje takie dni zdarzają mi się chyba jednak trochę zbyt często, bo nawet mój chłopak śmieje się ostatnio, że w dziewięciu na dziesięć przypadków widzi mnie w piżamach... :D No i co poradzić, lubię i już. :)
6) Czasami mam wrażenie, że jestem jedyną osobą na świecie, której kompletnie nie podobają się tatuaże i mocno podkreślone, wręcz przerysowane brwi. Przepraszam, ale nie mam pojęcia co ludzie w tym widzą i dlaczego stało się to takie modne...
7) Tysiąc razy zaczynałam zdrowo się odżywiać "od jutra" i to chyba jednak nie jest dla mnie. ;) Nie potrafię przekonać się ani do picia wody, ani do rezygnacji z czekolady na rzecz większej ilości owoców, nie mówiąc już o ciemnym pieczywie, ryżu i makaronach. Próbowałam nie raz, ale wcześniej czy później zawsze kończy się to moim słomianym zapałem i szybkim powrotem do dawnych, niestety okropnych nawyków żywieniowych. "Zielenina" do mnie nie przemawia, zdecydowanie bardziej wolę pizzę i KFC. :P Chyba szczytem możliwości pozostanie dla mnie poranna owsianka i polubienie się z kaszą jaglaną.
8) Mam fioła na punkcie oglądania sukien ślubnych, bukietów, dekoracji, wystrojów sal i sesji zdjęciowych. Moje wyobrażenie odnośnie TEGO dnia, zmieniło się diametralnie na przestrzeni kilku lat i szczerze powiedziawszy boję się tego, co to będzie, gdy przyjdzie mi w końcu planować własny ślub i wesele... Mam wrażenie, że żeby wszystko było tak jak to sobie wymarzyłam i zaplanowałam od A do Z, będę na to potrzebowała conajmniej trzech lat... :D Biedny mój przyszły Mąż!
9) Nie wiem czy istnieje coś takiego jak telefonofobia, ale prawdopodobnie na nią cierpię, choć wydaje mi się, że i tak jest już lepiej i powoli z tego wychodzę. Nie znoszę, naprawdę nie znoszę, odbierać telefonu od obcych numerów (chyba, że spodziewam się kuriera :P) i zdarza mi się, że tego nie robię. Problem sprawia mi też zadzwonienie do dziekanatu, czy zamówienie pizzy, wierzcie lub nie, ale tysiąc razy bardziej wolałabym załatwić to osobiście. Paradoksalnie, z najbliższymi mi osobami, mamą, chłopakiem czy koleżanką, potrafię nawijać przez telefon dobre kilkadziesiąt minut, zresztą bez telefonu i świadomości, że nie mam kontaktu ze światem, czuję się jak bez ręki. Błagam, powiedzcie, że też tak macie. ;)
10) Wierzę w to, że nic w życiu nie dzieje się bez powodu i wszystko co nas spotyka, ma jakiś większy sens, choć przekonałam się o tym dopiero niedawno. Nie próbuję oszukać przeznaczenia, uważam że los doskonale wie co robi i bardzo dobrze, że czasami decyduje za nas. Nie wierzę w przypadki, uważam że każde zdarzenie i osoba, która stanęła na naszej drodze, pojawiła się po coś, że tak po prostu miało być. Nie raz przekonałam się już, że dobre rzeczy rozpadają się tylko po to, żeby jeszcze lepsze mogły powstać i że czasami trzeba się przewrócić, by się zatrzymać i spojrzeć wstecz, byle przez odpowiednie ramię. :)
Nawet nie wiem kiedy dobiłam do tej dziesiątki. :) Jeśli macie ochotę, by posty tego typu pojawiały się częściej, albo krąży Wam po głowie pomysł na jakiś fajny TAG, który chciałybyście zobaczyć na moim blogu, koniecznie dajcie znać w komentarzu. Liczę na to, że każda z Was napisze chociaż jeden fakt o sobie, jestem ciekawa czy mamy ze sobą coś wspólnego. Dajcie się lepiej poznać. :)
Życzę Wam pięknej, słonecznej niedzieli i ściskam ciepło!
ZOBACZ TAKŻE:
*50 FAKTÓW O MNIE.
zazdroszczę mieszkania ♥
OdpowiedzUsuńPunkt 3 - u mnie jest tak samo. Słodycze jem garściami ale kawę czy herbatę piję gorzką. W ogóle nie przepadam za słodkimi napojami. Zwykła cola jest dla mnie za słodka i pije tylko light.
OdpowiedzUsuńJa z kolei za colą za bardzo nie przepadam, na dobrą sprawę mogłaby dla mnie nie istnieć. :)
UsuńChyba całkowicie się różnimy- ja bez problemu odbieram telefony od nieznajomych a tatuaże strasznie mi się podobają! Ale co do numeru 5 to trochę się zdziwiłam i mam całkowicie odwrotnie. Nienawidzę bloków, nie potrafię się odnaleźć. Możliwe, że to kwestia przyzwyczajenia, bo od zawsze mieszkałam w domu, jednak studia mnie zmusiły i wielki ogród musiałam zamienić na balkon...
OdpowiedzUsuńJa też całe życie mieszkałam w domu i chyba właśnie dlatego ciągnie mnie do blokowiska, wiecznie ciepłej wody i małej powierzchni do sprzątania.
Usuńskoro jestes taka zorganizowana to zrob tag domowy o perfekcyjnej pani domju
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna, czy to jest dobry pomysł... :P
Usuńwiele wspólnego mamy :D też uwielbiam kalendarze i notatniki, wszystko zapisuję na kartkach. nawet jak nie mam jej pod ręką i na szybko zapisze w telefonie to potem i tak przepisuję :D kiedyś miałam telefonofobię :D właśnie cały dzień siedzę w piżamie haha, ale nie lubię kawy :( też się "źle" odżywiam, czekolada jest u mnie na 3 minuty :D brwi namalowane markerem to największa zmora, ale tatuaże lubię :D
OdpowiedzUsuńteż musze mieć wszytko zaplanowane i ni lubie spontaniczności i niespodzianek :D
OdpowiedzUsuń1, 2, 8 i 9 - high five! Jakbym czytała napisane przez siebie słowa, szczególnie w przypadku punktów 1, 2 i 9! Swój ślub planowałam z dwuletnim wyprzedzeniem, a wcześniej i tak kooooochałam oglądać wszelkie ślubne sprawy. Jestem na świeżo po i już mi tego brakuje, jednak patrzenie na różne ślubne rozwiązania, kiedy nie masz przed sobą nic do planowania już nie sprawia takiej frajdy, a nawet wręcz lekko smuci ;)
OdpowiedzUsuńW przypadku 10 mam podobne zdanie, choć jednak nie jestem może do tego aż tak na 100% przekonana, ale też coraz rzadziej wątpię w przypadki... ;)
Dobrze wiedzieć, że nie jestem sama w tym ślubnym "zboczeniu". :)
UsuńKochana mam nadzieję, że wrócisz jeszcze do blogowania, bo brakuje Twoich postów. I koniecznie pochwal się sukienką na insta. :)
Buziaki! :*
boze tez nie rozumiem jak mozna malować tak mocno brwi jak to niektóre youtuberki ostatnio wyczyniają, myślalam ze jestem w tym osamotniona.
OdpowiedzUsuńale za to nie chcialabym mieszkac w bloku, juz sie namieszkalam :)
też nie lubię odbierać i dzwonic. Czasami nawet bojję sie maila wyslać/odczytać w jakiejś ważnej sprawie;)
OdpowiedzUsuńJa z mailami akurat nie mam tego problemu. :))
UsuńMam identycznie z odbieraniem telefonu od nieznajomych numerów! Masakra :D o ile np do dziekanatu czy gdzieś żeby się czegoś dowiedzieć mogę zadzwonić, to już np po pizzę czy chińskie nie ma mowy. Gdzieś słyszałam fajną rzecz- jak wstydzisz się zadzwonić, załóż kominiarkę :D
OdpowiedzUsuńOj bardzo chciałabym mieć własne mieszkanie :) Na razie jednak wynajmujemy wspólnie z moim mężczyzną. A z telefonami mam tak samo!
OdpowiedzUsuńNie jesteś sama - również nie podobają mi się tatuaże, a moda na mega mocne podkreślanie brwi wydaje mi się komiczna ;-) Wg mnie w większości wypadków uzyskuje się 'groźny' efekt ;) No ale moda jak to moda, przeminie i pojawi się coś nowego.
OdpowiedzUsuńJa czuję niepokój widząc obcy numer, nie lubię też otwierać kopert i odbierać maili, jak nie mam pewności, co jest w środku.
No proszę, już druga osoba, która ma problem z mailami, nie wpadłabym na to szczerze mówiąc. :D
UsuńŚwietny blog Kasiu :) Uwielbiam Twoje poczucie humoru!
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa, kimkolwiek jesteś. :)
UsuńKasiu, Twojego bloga czytam już taaaak długo, ale dziś muszę skomentować. Nie spodziewałabym się, że aż tyle nas łączy:D Od kalendarza, poprzez antyspontaniczność, brwi i słodycze, na planowaniu ślubu i nie odbieraniu telefonu kończąc. Pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńMega mi miło, że się odezwałaś. :) Dziękuję za komentarz i również pozdrawiam. :)
UsuńGrube, mocno podkreślone brwi wyglądają okropnie, to fakt. Swoją drogą, sama mieszkam w bloku i nie wyobrażam sobie innej sytuacji. Dom byłby dla mnie za duży, czułabym się w nim niekomfortowo i ciągle obstawiałabym drzwi ze strachu przed włamywaczem.
OdpowiedzUsuńhahaha, też uwielbiam mleko z kawą :D
OdpowiedzUsuńBardzo fajny tag! :) Co do odbierania telefonów od obcych numerów i generalnie załatwiania wszystkiego drogą telefoniczną to przez większość swojego życia miałam dokładnie tak samo. Wszystko się zmieniło jak zaczęłam pracować na recepcji i wydzwanianie do ludzi były na porządku dziennym. Fobia poszła w siną dal i potrafię załatwić wszystko, a i na recepcji już nie pracuję :P.
OdpowiedzUsuńMnie też czasami życie "zmusza" do walki z telefonofobią, ale i tak za często tchórzę, a kiedy tylko mogę wyręczam się chłopakiem. Zazdroszczę, że pozbyłaś się tej głupiej obsesji. :D
UsuńTatuaży też nie lubię. Delikatne wersje jeszcze ujdą, ale widziałam ostatnio dziewczynę, która miała wydziarane na kolorowo obie ręce. No nie wyglądało to dobrze, moim zdanie. Co do przemalowanych brwi to jakaś epidemia ostatnimi czasy :)
OdpowiedzUsuńEpidemia to idealne określenie... :) Szkoda tylko, że nie ma na nią lekarstwa. :D
Usuńjak ja lubię takie tagi :D
OdpowiedzUsuńPodobnie jak Ty, nie potrafię żyć bez kalendarza; i nie wyobrażam sobie zastąpić go żadną aplikacją, też uważam, że kartka to zupełnie coś innego. I też nie jestem spontaniczna, choć czasem się staram i próbuję, ale to nie ja :P no, ale akurat mocno podkreślone brwi lubię, choć u mnie akurat ten temat zmienia się tak średnio raz na miesiąc :P Pozdrawiam! Świetny tag :)
OdpowiedzUsuńfajnie wiedziec ze mamy cos wspolnego))) ja tez uwielbiam notowac, bez kawy z mlekiem nie potrafie zyc, czekolada zawsze ze mna, a odbierac telefony od nieznanego numeru to rowniez nienawidze)))) jedynie z mieszkaniem, narazie musze zadawalac sie zycie w naszym akademiku na Fordonie, ale niedlugo juz sie wyprowadze i tez bede z radoscia urzadzala swoje 35 m2))))
OdpowiedzUsuńJesteś z Bydgoszczy? :)
UsuńUrządzanie swojego mieszkania to super sprawa, ja co prawda remontowałam swoje na wariackich papierach i nie wszystko wspominam dobrze, właśnie przez ten pośpiech, ale i tak chciałabym jeszcze raz. :)
Pozdrawiam! :*
pisalam kiedys ze nie tylko mieszkam w Bydgoszczy to jeszcze studiuje na CM UMK, tylko ze Analityke)))) moze kiedys sie spotkamy ;)
UsuńRowniez pozdrawiam)))
Świat jest mały :) A ja cierpię na sklerozę ewidentnie. :P
UsuńJa chyba też jestem antyspontaniczna, chociaż nie boję się wielkich, trudnych decyzji to i tak muszę je mieć rozplanowane i opanowane. Najlepiej za pomocą kalendarza ;) Kawę piję tylko i wyłącznie czarną. Moja telefonofobia idzie dalej - nie tylko nie lubię rozmawiać przez telefon, ale też mailowo i osobiście. To jest chyba po prostu chorobliwa nieśmiałość. Aż dziw jak załatwiam wszystkie rzeczy związane ze ślubem. A załatwiam od jakiegoś roku, chociaż w międzyczasie wzięłam cywilny i teraz wiem, że nie mogę chcieć być ten dzień był idealny, bo wtedy się nie uda :)
OdpowiedzUsuńja czasami też potrzebuję dnia, który calutki mogę spędzić w pidżamie:)
OdpowiedzUsuńInni daliby wiele, aby nie mieszkać w bloku, a w Twoim przypadku jest zupełnie odwrotnie :)
OdpowiedzUsuńTeż mi jakoś dziwnie, jak dzwoni obcy numer.
9, podzielam Twoją fobię :)
OdpowiedzUsuńJa w zeszlym roku tez sprawilam sobie mieszkanie metraz ten sam i tez je kocham.
OdpowiedzUsuńTez ostatnio ogladam suknie slubne :D a ta ze zdjęcia jest przepiękna! :D bardzo podobają mi się odkryte plecy ♥
OdpowiedzUsuńz telefonem mam dokładnie tak samo :) Nie sądziłam, że inni też mają takie dziwactwo ;)
OdpowiedzUsuńpamietam jak obserwowalam twoje studniowkowe poczynania i inspiracje a teraz tylko czekac na slubne :) gratulacje
OdpowiedzUsuńOj to jeszcze chyba trochę sobie poczekasz, na razie się nie zapowiada. :P
Usuńteż nie potrafię żyć bez kalendarza ;)
OdpowiedzUsuńNumer 5 występuje u mnie często jesienią :))
OdpowiedzUsuńTeż nie podobają mi się tatuaże i mocno podkreślone brwi. Natomiast spontaniczne wyjazdy uwielbiam. Jasne, że cieszy mnie też samo planowanie, czyli np. to, co będziemy robić w danym miejscu, ale gdyby mój chłopak zadzwonił, żeby mi powiedzieć, że lecimy dzisiaj do Paryża, moja walizka byłaby spakowana zanim odłożyłabym słuchawkę:)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę, też bym tak chciała, serio. :)
UsuńMoże to mało prawdopodobne, ale wszystkie punkty (oprócz 1, bo nie jestem ani trochę zorganizowana) pasują do mnie jak ulał. Myślę, że mogłybyśmy się dogadać ;) Mam pytanie z zupełnie innej beczki. Jak ocenisz stopień trudności drugiego roku farmacji w porównaniu z pierwszym? Sama studiuję ten kierunek, zaczynam drugi rok i zastanawiam się jak to będzie. Może jakieś rady jak przetrwać? :) Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńKaśka
Moim zdaniem na drugim roku jest niestety dużo, dużo ciężej. Jak byłam na pierwszym, to wydawało mi się, że jest ciężko, ale pierwszy w porównaniu do drugiego, to wręcz wakacje. :( Ale pewnie wszystko jeszcze zależy od uczelni, planu zajęć, nie wiem gdzie studiujesz, jakie masz przedmioty na drugim roku, więc ciężko mi stwierdzić, ale skoro ja dałam radę, to myślę że i Ty spokojnie sobie poradzisz. :)
UsuńJa zawsze uważam, że klucz do sukcesu, to nie narobić sobie zaległości, bo przy takiej ilości materiału, ciężko jest to później nadrobić, choć muszę przyznać, że w tym roku najczęściej uczyłam się po prostu na ostatnią chwilę, bo wcześniej nie było kiedy. U nas nie było nawet jednego tygodnia, żeby nie było kilku zaliczeń i kół, nauki jest naprawdę dużo :(
PS. Ale przedmioty i zajęcia są też dużo, dużo ciekawsze, więc "chce się bardziej". :) Mnie się drugi rok bardzo podobał mimo wszystko!
UsuńDziękuję bardzo za odpowiedź! :) Muszę przyznać, że troszeczkę się przeraziłam. Na drugim roku będę miała samą chemię (fizyczna, organiczna, analityczna). Dla mnie pierwszy rok był naprawdę ciężki, więc jeśli drugi ma być jeszcze gorszy to muszę wziąć się ostro do pracy, żeby jakoś przeżyć. I masz rację, że systematyczność jest najważniejsza. Mi niestety trochę jej brakowało, ale może faktycznie, jeśli przedmioty są ciekawsze to i nauka idzie lżej :) W takim razie i Tobie i sobie życzę powodzenia ;)
UsuńP.S. Jeśli miałabyś ochotę (i czas) to chętnie przeczytałabym posta na temat drugiego roku, przedmiotów (takie podsumowanie, które zrobiłaś rok temu) :)
Kochana może nie będzie tak źle, ja miałam jeszcze fizjologię, biochemię, immunologię, a to też (albo przede wszystkim!) zajmowało strasznie dużo czasu. Dasz sobie radę, do wszystkiego idzie się przyzwyczaić, to tylko kwestia organizacji i nastawienia, rok już za tobą. :)
UsuńDziękuję, na pewno się przyda!
Cały czas zastanawiam się nad tym postem, bo zasypujecie mnie prośbami, więc być może się pojawi, ale niczego na 100% nie obiecuję.
To faktycznie dużo przedmiotów. Ja fizjologię już miałam a biochemia jeszcze przede mną, więc może będzie troszkę lżej ;) Dziękuję za miłe słowa i czekam na posta :)
UsuńNumer 10- sądzę tak samo. Chyba w sumie nie od dawna :)
OdpowiedzUsuńCo do zdrowszego odżywiania ja jakoś nauczyłam się pić wodę i jest bardzo dumna, bo kiedyś w życiu.. Zawsze było coś lepszego :D
1,2,5,9,10 tyle wspólnych punktów !!;) straszny jest strach przed nowymi rzeczami nienawidzę zmian w moim życiu mimo ze wiem że będą lepsze to i tak kilka nieprzespanych nocy mnie przed tym zawsze czeka.. bycie poukładanym ma w sobie coś dobrego ale czasami wkurzam się sama na siebie że taka jestem i nie potrafię jak inni nie przejmować się takimi sprawami :) pozdrawiam cieplutko strasznie lubię Twojego bloga ! :)
OdpowiedzUsuńKarolina.
Dziękuję za miłe słowa, mam nadzieję że będziesz odzywać się częściej w komentarzach. :)
UsuńPozdrawiam również! :*
Mam czas, więc czytam sobie Twoje posty i właśnie widzę jak podobnymi duszami jesteśmy :-) Po pierwsze uwielbiam mieć kalendarz, zapisuję tam wszystko, ale aplikacje są nie dla mnie, po drugie jestem na maxa antyspontaniczna! W wakacje mój mąż (który pracuje w delegacji i jest tylko w weekendy w domu) przyjechał w piątkowy wieczór i mówi, że następnego dnia wstajemy o 5:00 i jedziemy nad morze, nie spodziewał się mojej reakcji i opowiada o niej znajomym do dzisiaj, bo ja dostałam szału. Jak to ja mam jechać nieprzygotowana nad morze???!!! Ale z miłości do niego i córek zrobiłam to i pojechałam. Po trzecie-uwielbiam słodycze ale kawę piję wyłącznie gorzką z mlekiem ale pół na pół czyli połowa kawy a druga połowa mleka :-) Jednak nie lubię porannego leniuchowania, uwielbiam sobotnie poranki, kiedy w ciszy z mężem pijemy kawkę :-) Jednak tatuaży nie cierpię podobnie jak Ty, jak można się tak okaleczać!? Jeśli chodzi o telefony to mam to samo! Kilka lat temu pracowałam w bydgoskim ZUS-ie i odbieranie tam telefonów było koszmarem, zostało mi to do dzisiaj, czuję lęk, trzęsą mi się ręce i serducho mi wali jak szalone, nigdy nikomu jeszcze się do tego nie przyznałam :-) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuń